[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprzątał i sprzątał, nie mogącdoczekać się chwili, kiedy wszyscy rozjadą się do do-mów.A że sprzątanie nie jest czynnością skompliko-SRwaną, mógł sobie spokojnie pomyśleć o tym, co wyda-rzyło się poprzedniego wieczoru, a także o ostatniejrozmowie z Leilą.Wcale nie chciał być tak brutalnieszczery, oznajmić bez ogródek, że sprzedaż winnicyjest czymś bardzo realnym.Kto wie, czy tak by się jużnie stało, gdyby nie klauzula w testamencie dziadkaCharlesa.Powiedział jej o tej klauzuli.Może nie powi-nien był, ale zrobił to pod wpływem emocji.A pomysł,że Leila całuje go, starając się za wszelką cenę ratowaćwinnicę, jemu samemu wydawał się idiotyczny.Jednym słowem, powinien ją przeprosić.Kiedy podchodził pod dom, zobaczył, że w kuchnipali się światło.Okno od frontu zabarwione było naczerwono, czyli ogień w kominku płonął.Znak, że Le-ila jest w domu.Ciekawe, czy go wpuści.Zapukał do drzwi.Otworzyła po dłuższej chwili,kiedy zaczynał już tracić nadzieję.Ubrana była w stare,wystrzępione dżinsy z dziurą na prawym kolanie.Niebyła to artystycznie wycięta dziura, jak w dżinsach,które kupuje się w sklepie.Te spodnie zniszczone zo-stały podczas ciężkiej pracy.Oprócz dżinsów miała nasobie spraną flanelową koszulę w czerwono-brązowąkratkę.Jasnobrązowe włosy związała w zwyczajnykoński ogon.Nie była pachnąca i elegancka jakpoprzedniego wieczoru.Oczy miała podkrążone.Albobyła zmęczona - albo płakała.Prawdopodobnie i to, ito.- Chad - powiedziała bezbarwnym głosem.Zerożyczliwości i otwartości, jaką zwykle mu okazywała.-SRNie spodziewałam się ciebie.- Musimy koniecznie pogadać, Leilo.Chodzi o na-szą dzisiejszą rozmowę.Trzeba to wszystko wypro-stować.Milczała przez dłuższą chwilę.W jej oczach dojrzałlęk.Mimo to powiedziała:- Dobrze.Proszę, wejdz.Kiedy przechodzili przez salon, zauważył, że jest tucałkiem inaczej niż wczoraj wieczorem.Po prostu ba-łagan.Regały puste, stosy książek leżały na podłodze.Pod ścianą stało kilka złożonych kartonów- A co to znaczy? - spytał, wchodząc za Leilą dokuchni.- Szykuję się do wyprowadzki.- Co?! - I tak był spięty, ale teraz, po usłyszeniu ta-kiej rewelacji.- Zaczynam się pakować.Zaczęłam od rzeczy, któ-rych nie używam na co dzień.Książki, pamiątki i innedrobiazgi.Potem naczynia, pościel, ręczniki.Nie za-bierze mi to wiele czasu.Zastanawiam się też, czy niezadzwonić już do jakiejś firmy przeprowadzkowej.-Mówiła powoli, jakby wszystko sobie układała w gło-wie.Czuł się zapędzony w kozi róg.- Leilo, przecież nie powiedziałem, że sprzedajęSRwinnicę! To tylko jedna z opcji.Do września na pewnonic się nie zmieni.Poza tym rano bolała mnie głowa,byłem w fatalnym nastroju, no i wyżyłem się na tobie.Przepraszam.- Nie przepraszaj, Chad.Nie powiedziałeś przecieżniczego, co nie byłoby prawdą.- Wzięła kubek z blatu.- Napijesz się herbaty?- Nie, dziękuję.- Podszedł bliżej, stanął obok i cze-kał, aż Leila przestanie unikać jego wzroku.I doczekałsię.- Wczoraj wieczorem, po tej naszej, wspólnej ko-lacji, pojechałem na imprezę do Lestera, mojego przy-jaciela.Nie.To określenie nie jest do końca ade-kwatne.Po prostu znamy się z Lesterem od lat.Częstobywam u niego.Poza wspólnym imprezowaniem łącząnas różne, bardziej lub mniej szalone wypady.No i ra-zem wydajemy kasę.Inwestujemy.- Pokiwała głową,odniósł jednak wrażenie, że ostatnia informacja ją za-skoczyła.- Nigdy nie pracowałem, Leilo, nie zarabia-łem w trudzie na życie, jak robisz to ty i miliony in-nych ludzi.%7łyję z funduszu powierniczego.Moi ro-dzice pompują do niego kasę z naszych rodzinnychkont.- Rozumiem.Chociaż nie rozumiem, po co mi towszystko opowiadasz.- Bo chcę, żebyś coś jeszcze zrozumiała.W ciąguostatnich lat kilka razy fatalnie zainwestowałem.Po-niosłem duże straty i dobrze wiem, dlaczego tak sięstało.Bo zachowałem się niepoważnie.Scenariusz byłzawsze taki sam.Ktoś miał jakiś pomysł i namawiałmnie, żebym się przyłączył, a już sam pomysł byłSRwzięty z sufitu.A Honey Ridge to całkiem inna spra-wa.Przede wszystkim zetknąłem się tu z innymi ludz-mi.I.-Westchnął.- Po prostu, Leilo, zaczyna mi na tym wszystkimzależeć.Też westchnęła.- Jesteś tu dopiero od dwóch tygodni, Chad.- Tak, to za wcześnie, żeby mieć całkowitą pewność.Poza tym, jeśli chodzi o winiarski biznes, jestem zie-lony.Ale, jak powiedziałem, zaczyna mi zależeć naHoney Ridge.Prosiłem mojego doradcę, żeby zrobiłanalizę finansową.Kiedy ją dostanę, będę wiedział, naczym stoję.Ja.Zamilkł, bo nagle spotkała go niespodzianka.Nie.Nie niespodzianka.Kiedy Leila położyła dłoń na jegoramieniu, doznał lekkiego szoku.- Nie wiedziałam, że tak się tym zamartwiasz - po-wiedziała miękko.- Przepraszam, byłam okropną ego-istką.Myślałam tylko o sobie, o tym, ile to miejsce dlamnie znaczy.A przecież to ty musisz podjąć bardzotrudną decyzję.Nie pamiętał, żeby ktoś kiedyś mówił do niego takserdecznie.I choć wiedział, że jego zachowanie możewydać się trochę dziwne, nie potrafił się powstrzymać.Pochylił się i złożył głowę na ramieniu Leili [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Sprzątał i sprzątał, nie mogącdoczekać się chwili, kiedy wszyscy rozjadą się do do-mów.A że sprzątanie nie jest czynnością skompliko-SRwaną, mógł sobie spokojnie pomyśleć o tym, co wyda-rzyło się poprzedniego wieczoru, a także o ostatniejrozmowie z Leilą.Wcale nie chciał być tak brutalnieszczery, oznajmić bez ogródek, że sprzedaż winnicyjest czymś bardzo realnym.Kto wie, czy tak by się jużnie stało, gdyby nie klauzula w testamencie dziadkaCharlesa.Powiedział jej o tej klauzuli.Może nie powi-nien był, ale zrobił to pod wpływem emocji.A pomysł,że Leila całuje go, starając się za wszelką cenę ratowaćwinnicę, jemu samemu wydawał się idiotyczny.Jednym słowem, powinien ją przeprosić.Kiedy podchodził pod dom, zobaczył, że w kuchnipali się światło.Okno od frontu zabarwione było naczerwono, czyli ogień w kominku płonął.Znak, że Le-ila jest w domu.Ciekawe, czy go wpuści.Zapukał do drzwi.Otworzyła po dłuższej chwili,kiedy zaczynał już tracić nadzieję.Ubrana była w stare,wystrzępione dżinsy z dziurą na prawym kolanie.Niebyła to artystycznie wycięta dziura, jak w dżinsach,które kupuje się w sklepie.Te spodnie zniszczone zo-stały podczas ciężkiej pracy.Oprócz dżinsów miała nasobie spraną flanelową koszulę w czerwono-brązowąkratkę.Jasnobrązowe włosy związała w zwyczajnykoński ogon.Nie była pachnąca i elegancka jakpoprzedniego wieczoru.Oczy miała podkrążone.Albobyła zmęczona - albo płakała.Prawdopodobnie i to, ito.- Chad - powiedziała bezbarwnym głosem.Zerożyczliwości i otwartości, jaką zwykle mu okazywała.-SRNie spodziewałam się ciebie.- Musimy koniecznie pogadać, Leilo.Chodzi o na-szą dzisiejszą rozmowę.Trzeba to wszystko wypro-stować.Milczała przez dłuższą chwilę.W jej oczach dojrzałlęk.Mimo to powiedziała:- Dobrze.Proszę, wejdz.Kiedy przechodzili przez salon, zauważył, że jest tucałkiem inaczej niż wczoraj wieczorem.Po prostu ba-łagan.Regały puste, stosy książek leżały na podłodze.Pod ścianą stało kilka złożonych kartonów- A co to znaczy? - spytał, wchodząc za Leilą dokuchni.- Szykuję się do wyprowadzki.- Co?! - I tak był spięty, ale teraz, po usłyszeniu ta-kiej rewelacji.- Zaczynam się pakować.Zaczęłam od rzeczy, któ-rych nie używam na co dzień.Książki, pamiątki i innedrobiazgi.Potem naczynia, pościel, ręczniki.Nie za-bierze mi to wiele czasu.Zastanawiam się też, czy niezadzwonić już do jakiejś firmy przeprowadzkowej.-Mówiła powoli, jakby wszystko sobie układała w gło-wie.Czuł się zapędzony w kozi róg.- Leilo, przecież nie powiedziałem, że sprzedajęSRwinnicę! To tylko jedna z opcji.Do września na pewnonic się nie zmieni.Poza tym rano bolała mnie głowa,byłem w fatalnym nastroju, no i wyżyłem się na tobie.Przepraszam.- Nie przepraszaj, Chad.Nie powiedziałeś przecieżniczego, co nie byłoby prawdą.- Wzięła kubek z blatu.- Napijesz się herbaty?- Nie, dziękuję.- Podszedł bliżej, stanął obok i cze-kał, aż Leila przestanie unikać jego wzroku.I doczekałsię.- Wczoraj wieczorem, po tej naszej, wspólnej ko-lacji, pojechałem na imprezę do Lestera, mojego przy-jaciela.Nie.To określenie nie jest do końca ade-kwatne.Po prostu znamy się z Lesterem od lat.Częstobywam u niego.Poza wspólnym imprezowaniem łącząnas różne, bardziej lub mniej szalone wypady.No i ra-zem wydajemy kasę.Inwestujemy.- Pokiwała głową,odniósł jednak wrażenie, że ostatnia informacja ją za-skoczyła.- Nigdy nie pracowałem, Leilo, nie zarabia-łem w trudzie na życie, jak robisz to ty i miliony in-nych ludzi.%7łyję z funduszu powierniczego.Moi ro-dzice pompują do niego kasę z naszych rodzinnychkont.- Rozumiem.Chociaż nie rozumiem, po co mi towszystko opowiadasz.- Bo chcę, żebyś coś jeszcze zrozumiała.W ciąguostatnich lat kilka razy fatalnie zainwestowałem.Po-niosłem duże straty i dobrze wiem, dlaczego tak sięstało.Bo zachowałem się niepoważnie.Scenariusz byłzawsze taki sam.Ktoś miał jakiś pomysł i namawiałmnie, żebym się przyłączył, a już sam pomysł byłSRwzięty z sufitu.A Honey Ridge to całkiem inna spra-wa.Przede wszystkim zetknąłem się tu z innymi ludz-mi.I.-Westchnął.- Po prostu, Leilo, zaczyna mi na tym wszystkimzależeć.Też westchnęła.- Jesteś tu dopiero od dwóch tygodni, Chad.- Tak, to za wcześnie, żeby mieć całkowitą pewność.Poza tym, jeśli chodzi o winiarski biznes, jestem zie-lony.Ale, jak powiedziałem, zaczyna mi zależeć naHoney Ridge.Prosiłem mojego doradcę, żeby zrobiłanalizę finansową.Kiedy ją dostanę, będę wiedział, naczym stoję.Ja.Zamilkł, bo nagle spotkała go niespodzianka.Nie.Nie niespodzianka.Kiedy Leila położyła dłoń na jegoramieniu, doznał lekkiego szoku.- Nie wiedziałam, że tak się tym zamartwiasz - po-wiedziała miękko.- Przepraszam, byłam okropną ego-istką.Myślałam tylko o sobie, o tym, ile to miejsce dlamnie znaczy.A przecież to ty musisz podjąć bardzotrudną decyzję.Nie pamiętał, żeby ktoś kiedyś mówił do niego takserdecznie.I choć wiedział, że jego zachowanie możewydać się trochę dziwne, nie potrafił się powstrzymać.Pochylił się i złożył głowę na ramieniu Leili [ Pobierz całość w formacie PDF ]