[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż szukała rozwiązania tego konkretnegoproblemu, gdy zjawił się Graham, wcielenie pewności siebie orazsztuki perswazji, i dała się ponieść jego wizji. W gruncie rzeczy sposób dostania się na miejsce był nieistotny:samochodem, łodzią czy też balonem wypełnionym gorącympowietrzem.Bez względu na to, jak Ellie tam dotrze, finał będziewyglądał tak samo: stanie z ojcem twarzą w twarz.Myśl o chwili, wktórej on stara się sobie uświadomić, kto przed nim stoi - konsternacjaw oczach albo coś gorszego, jeszcze bardziej lekceważącego, irytacja -była zbyt bolesna, by ją roztrząsać.Powód eskapady był prosty: zamierzała poprosić ojca o pieniądze.Jednak wiedziała, że w istocie sprawa jest znacznie bardziejskomplikowana.Bliżej centrum miasteczka droga oddalała się od drzew, schodziłaniżej, skręcała ku wodzie.Tam, gdzie zwykle powietrze wypełniałyodgłosy łodzi - głębokie bicie dzwonów i ryk syren - teraz słychać byłotylko fałszywe nuty orkiestry ustawiającej się na skwerze.W oddaliEllie widziała rozmazane plamy czerwieni, bieli i błękitu, mozaikęstraganów z jedzeniem, muzyki i zabaw, które urozmaicały obchody.Liczyła na to, że cały ten harmider odwróci uwagę mamy, która bezwątpienia zda sobie w którymś momencie sprawę, że nie widziała córkiprzez cały dzień.Gdy dziewczyna wkroczyła na promenadę, szybkim krokiem mijajączamknięty na głucho sklep wędkarski, wyciągnęła szyję, chcącdojrzeć, czy Graham jest już na łodzi.Na czas trwania zdjęć ekipafilmowa otrzymała prawo pierwszeństwa przy wychodzeniu z portu iEllie wiedziała, że najtrudniej będzie wymknąć się niepostrzeżenie.Wszyscy będą w centrum, ale już wkrótce niektórzy zaczną przenosićsię na włas- ne łodzie.To dzień przeznaczony na żeglowanie i popijanie,dryfowanie na wodzie w palącym słońcu, póki niebo nie wywróci sięna ciemną stronę, a wystrzelone fajerwerki nie rozmażą się po całymfirmamencie.Na razie pocieszała się myślą, że nawet jeśli ktoś ichzauważy, nigdy nie odgadnie, jaki uknuli plan; martwiła się tylkomamą.W pobliżu strzeżonego wejścia do portu zaskoczona Ellie ujrzałanadchodzącą z naprzeciwka Quinn.Spotkanie z przyjaciółką akurat wtym momencie mogło zbić z tropu, nie potrafiła zatem oprzeć sięwrażeniu, że jest na nie nieprzygotowana.Znajdowały się od siebie natyle daleko, że mogła udawać, iż jej nie widzi.Kiedy jednak spotkałysię ich spojrzenia, Ellie zauważyła, jak Quinn ledwo dostrzegalniezwalnia kroku, jak delikatnie traci rozpęd, posłała jej więc uśmiech.Quinn zatrzymała się niechętnie w odległości paru metrów,przyglądały się sobie z dwóch przeciwnych stron rabaty żółtychkwiatów, która oddzielała promenadę od biegnącej równolegle ulicy.- Cześć - rzuciła Ellie, a Quinn zdobyła się na uprzejmy uśmiech.Miała na sobie niebieską koszulkę firmową Sprinkles, Ellie już pochwili ją rozpoznała.- Wywabiłaś plamę - stwierdziła z szerokim uśmiechem, a wtedy woczach Quinn błysnęła jakaś żywa iskierka zamiast widocznejwcześniej rezerwy.- Idealnie nie jest - odparła, ciągnąc za rąbek koszulki, byskontrolować jej stan.- Ale inne były brudne.- Gdy znów podniosławzrok, wydawała się ważyć coś w myślach.- Muszę oddać ci twoją. - Zatrzymaj ją - powiedziała Ellie serdecznie.- Przynajmniej tylemogę dla ciebie zrobić jako twoja stylistka.- Tamtego dnia wybuchło straszne zamieszanie - zaczęła Quinn, Elliezaś wiedziała, że nie odnosi się tylko do wypadku z koktajlem.Chodziło o całokształt, mówiła o wszystkim, co się wydarzyło, odkiedy do miasteczka zawitały przyczepy filmowców.- Posłuchaj.- wtrąciła Ellie, lecz Quinn jej przerwała.- Będziesz pózniej na festynie? - spytała beztrosko.Chodziły tamrazem od dzieciństwa, rok po roku biegałypo skwerze z babeczką w jednej ręce i zimnymi ogniami w drugiej.Kiedy miały dziesięć lat, zwędziły całe pudełko petard i wymknęły sięna plażę póznym wieczorem, odpalając jedną po drugiej, co od tamtejpory stało się tradycją.Z powodu wszystkiego, co zaszło tego lata,Ellie przypuszczała, że ten rok położy kres temu zwyczajowi.Widzącjednak, jak Quinn na nią patrzy, poczuła, że pewność ją opuszcza.Zerknęła w stronę łódek.- Nie wiem - przyznała cicho, zaskoczona odkryciem, że ma ściśniętegardło.%7łałowała, że nie może powiedzieć Quinn, dokąd się wybiera.Zawszeprzeżywały wszystko razem - każdą przygodę i każdą wyprawę - ateraz dzieliła je przepaść.Starała się nie myśleć o tym, co je ominęło, owszystkich drobnostkach i ważniejszych momentach zwrotnych, którezdarzyły się w ciągu ostatnich kilku tygodni i o których nawzajem niewiedziały.Quinn zmarszczyła czoło.- Jak to nie wiesz? - Mam coś do załatwienia - wyjaśniła, co było najbliższe prawdy, najaką potrafiła się zdobyć.- Ale mam nadzieję, że zdążę wrócić na czas.Kątem oka widziała Grahama nadchodzącego z przeciwnej strony.Odetchnęła z ulgą, gdy skręcił prosto na nabrzeże.Znów spojrzała naQuinn.- A ty będziesz? Pokiwała głową.- Z Devonem?- Oczywiście - odparła Quinn szorstkim tonem, lecz zaraz potem sięzmitygowała, zawahała i przechyliła głowę.- A Graham?- Nie wiem - wyznała szczerze Ellie.Przyjaciółka wyglądała nazamyśloną, rysy jej twarzybyły pozbawione ostrości, która ostatnio zawsze towarzyszyła ichspotkaniom.- Może uda nam się spotkać.- Mam nadzieję - powiedziała Ellie, starając się nie dać po sobiepoznać ekscytacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl