[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podalisobie ręce.Glandis przekręcił krzesło, usiadłna nim okrakiem, złożył ręce na oparciu irozejrzał się po celi. Psycholog powinien byćempatyczny& Chyba rozumiem, jak pan siętu czuje. Dziękuję.Nie jest mi łatwo& Niewiem, czy to jest istotne, ale już kiedyś badałmnie psycholog. Czy był pan poddany psychoanalizie? Tak, kiedy miałem sześć czy siedemlat& Haldan opowiedział o doniczkach. To wyjaśnia sprawę mikrofonu.Niepokoiło mnie to bardziej niż afera zHelisą.Z nią wszystko jest jasne.Miładziewczyna.W młodzieżowej gwarzepowiedziałoby się, że to łatwa szpryca.Haldan, choć nie znał się specjalnie namłodzieżowej gwarze, uznał komplementGlandisa za wątpliwy, lecz w wypowiedzipsychologa zaintrygowało go co innego.Flaxon powiedział mu, że Helisa nie będzieprzesłuchiwana. Widział się pan z Helisą? Tak.Pierwszy raz jestem przysięgłym ijak głupi poszedłem do niej, nie zapytawszysię nawet, czy mi wolno.Ale niepowiedziała nic, co by mogło zaszkodzićpańskiej sprawie.Cały czas mówiła oFreudzie, a ja chętnie słuchałem.To bardzooczytana dziewczyna.Zna więcej jegoksiążek niż ja.Powiedziała, że teraz czerpieotuchę z wierszy Elizabeth Browning.Czytanie o kłopotach innej kobiety działa nanią kojące.Haldan wzruszył się, słysząc tęprzeznaczona dla siebie wiadomość odHelisy.Wszystko, co dziewczyna pragnęłamu powiedzieć, było zawarte w sonecie Jakja cię kocham? był to jej testament.Poczuł nagłą sympatię donieświadomego swojej roli posłańca, któryprzekazał mu wieści od Helisy, a terazrozgadał się na dobre: Powiem panu, że pełna sublimacjainstynktów jest wręcz niemożliwa.Jakosiedemnastolatek czułem dziwny, aleniemniej silny pociąg do śmiesznej,szczebiocącej dziewuszki.Nazywała się LolaPratt.Wszędzie chodziła z maltańczykiemna rękach.Nigdy go nie zapomnę.Flopit, taksię wabił.Mało bestia ugryzło mnie.Myślipan, że go kopnąłem? Nic podobnego.Nauczyłem się szczebiotać.Czy może pansobie wyobrazić, żeby Helisa szczebiotała? Helisa jest wspaniałą dziewczyną, aleaż do dnia pogrzebu nie myślałem o niej jakoo kobiecie. Czyżby? Glandis uśmiechnął sięsceptycznie. Jeżeli to prawda, należałobypana zbadać. No, w każdym razie nie do tegostopnia, żeby ryzykować deklasację. Wiepan zaczął psycholog czasamizastanawiam się, czy kara za takieprzestępstwo jak pańskie nie jest za wysoka.Państwo mogłoby zaopiekować siędzieckiem, wychować je, a ojcu i matceodebrać prawo do założenia rodziny.Powinno się dać małemu bękartowi szansę.Może okazałby się doskonałymmateriałem na profesjonalistę. To, co panproponuje, jest jak najbardziej sensowne poparł go ochoczo Haldan. Dlaczego bynie pozbawić rodziców prawa do ustawowejliczby potomstwa i nie zobaczyć, cowyrośnie z dziecka? Uzyskanie osobnika okonkretnym profilu psychofizycznym nadrodze selekcji partnerów jest niemalmatematycznym nieprawdopodobieństwem,ponieważ materiał genetyczny wzapłodnionej komórce jajowej może dawaćw efekcie sto milionów kombinacji. Może ma pan rację powiedziałGlandis ale genetycy też mają silneargumenty.Niech pan przypomni sobiebadania Dugdale a nad dziedzicznymiskłonnościami do zbrodni, niemoralności iubóstwa, czy znacznie nowsze badaniaGoddarda.Zresztą, wystarczy spojrzeć naCzarnych z Mobile Bay.Albo na koniewyścigowe! Pomijając podobieństwozewnętrzne, pewne cechy mogą byćwynikiem nie genów, lecz złych wpływównajbliższego otoczenia.Kultura jest tuistotnym czynnikiem.Możliwe, żenajwiększy geniusz matematyczny światapcha w tej chwili taczki.Glandis uderzył siępo udzie, wyrażając tym gestem pełnąaprobatę. Ma pan rację, że wpływśrodowiska jest niedoceniany! To winaFreuda.Gdybyśmy posłuchali Pawiowa&Wie pan, dlaczego zwolennicy teorii owpływach środowiska na rozwój jednostkinie mieli żadnych szans? Bo kiedy kapitaliścidoszli do władzy, uczynili genetykępoddziedziną biologii i podporządkowaligenetyków ministerstwu socjologii.Gdybygenetycy podlegali ministerstwupsychologii, działoby się zupełnie inaczej.Nie powinniśmy o tym mówić zwróciłmu uwagę Haldan. Pańskie słowa mógłbyktoś uznać za krytykę państwa. To jest poufna rozmowa powiedziałbeztrosko Glandis a dla mnie państwo toministerstwo socjologii. Wnoszę z tego, że pan nie lubisocjologów? O nie, lubię ich jako jednostki.Zniektórymi nawet się przyjaznię.Ale wklasyfikacji Krafta i Stanforda jako grupastoją bardzo nisko, zaledwie o dwa miejscawyżej od nas, a my jesteśmy na piątymmiejscu od dołu.Szczerość psychologa rozbawiła Haldana. Więc dlaczego, jeżeli wasze kategoriemają tak niskie współczynniki inteligencji,wy i socjolodzy stoicie tak wysoko whierarchii rządowej? Bo my myślimy zaresztę społeczeństwa.Inne kategorie są jakowce, które skubią trawę na własnympastwisku i nawet nie spojrzą, żebyzobaczyć, co się dzieje po drugiej stroniepłotu.Wy, matematycy, poza własnądziedziną jesteście jak dzieci.Nie potraficiepatrzeć całościowo.Za to my, psycholodzy,potrafimy i dlatego zajmujemy drugąpozycję w państwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Podalisobie ręce.Glandis przekręcił krzesło, usiadłna nim okrakiem, złożył ręce na oparciu irozejrzał się po celi. Psycholog powinien byćempatyczny& Chyba rozumiem, jak pan siętu czuje. Dziękuję.Nie jest mi łatwo& Niewiem, czy to jest istotne, ale już kiedyś badałmnie psycholog. Czy był pan poddany psychoanalizie? Tak, kiedy miałem sześć czy siedemlat& Haldan opowiedział o doniczkach. To wyjaśnia sprawę mikrofonu.Niepokoiło mnie to bardziej niż afera zHelisą.Z nią wszystko jest jasne.Miładziewczyna.W młodzieżowej gwarzepowiedziałoby się, że to łatwa szpryca.Haldan, choć nie znał się specjalnie namłodzieżowej gwarze, uznał komplementGlandisa za wątpliwy, lecz w wypowiedzipsychologa zaintrygowało go co innego.Flaxon powiedział mu, że Helisa nie będzieprzesłuchiwana. Widział się pan z Helisą? Tak.Pierwszy raz jestem przysięgłym ijak głupi poszedłem do niej, nie zapytawszysię nawet, czy mi wolno.Ale niepowiedziała nic, co by mogło zaszkodzićpańskiej sprawie.Cały czas mówiła oFreudzie, a ja chętnie słuchałem.To bardzooczytana dziewczyna.Zna więcej jegoksiążek niż ja.Powiedziała, że teraz czerpieotuchę z wierszy Elizabeth Browning.Czytanie o kłopotach innej kobiety działa nanią kojące.Haldan wzruszył się, słysząc tęprzeznaczona dla siebie wiadomość odHelisy.Wszystko, co dziewczyna pragnęłamu powiedzieć, było zawarte w sonecie Jakja cię kocham? był to jej testament.Poczuł nagłą sympatię donieświadomego swojej roli posłańca, któryprzekazał mu wieści od Helisy, a terazrozgadał się na dobre: Powiem panu, że pełna sublimacjainstynktów jest wręcz niemożliwa.Jakosiedemnastolatek czułem dziwny, aleniemniej silny pociąg do śmiesznej,szczebiocącej dziewuszki.Nazywała się LolaPratt.Wszędzie chodziła z maltańczykiemna rękach.Nigdy go nie zapomnę.Flopit, taksię wabił.Mało bestia ugryzło mnie.Myślipan, że go kopnąłem? Nic podobnego.Nauczyłem się szczebiotać.Czy może pansobie wyobrazić, żeby Helisa szczebiotała? Helisa jest wspaniałą dziewczyną, aleaż do dnia pogrzebu nie myślałem o niej jakoo kobiecie. Czyżby? Glandis uśmiechnął sięsceptycznie. Jeżeli to prawda, należałobypana zbadać. No, w każdym razie nie do tegostopnia, żeby ryzykować deklasację. Wiepan zaczął psycholog czasamizastanawiam się, czy kara za takieprzestępstwo jak pańskie nie jest za wysoka.Państwo mogłoby zaopiekować siędzieckiem, wychować je, a ojcu i matceodebrać prawo do założenia rodziny.Powinno się dać małemu bękartowi szansę.Może okazałby się doskonałymmateriałem na profesjonalistę. To, co panproponuje, jest jak najbardziej sensowne poparł go ochoczo Haldan. Dlaczego bynie pozbawić rodziców prawa do ustawowejliczby potomstwa i nie zobaczyć, cowyrośnie z dziecka? Uzyskanie osobnika okonkretnym profilu psychofizycznym nadrodze selekcji partnerów jest niemalmatematycznym nieprawdopodobieństwem,ponieważ materiał genetyczny wzapłodnionej komórce jajowej może dawaćw efekcie sto milionów kombinacji. Może ma pan rację powiedziałGlandis ale genetycy też mają silneargumenty.Niech pan przypomni sobiebadania Dugdale a nad dziedzicznymiskłonnościami do zbrodni, niemoralności iubóstwa, czy znacznie nowsze badaniaGoddarda.Zresztą, wystarczy spojrzeć naCzarnych z Mobile Bay.Albo na koniewyścigowe! Pomijając podobieństwozewnętrzne, pewne cechy mogą byćwynikiem nie genów, lecz złych wpływównajbliższego otoczenia.Kultura jest tuistotnym czynnikiem.Możliwe, żenajwiększy geniusz matematyczny światapcha w tej chwili taczki.Glandis uderzył siępo udzie, wyrażając tym gestem pełnąaprobatę. Ma pan rację, że wpływśrodowiska jest niedoceniany! To winaFreuda.Gdybyśmy posłuchali Pawiowa&Wie pan, dlaczego zwolennicy teorii owpływach środowiska na rozwój jednostkinie mieli żadnych szans? Bo kiedy kapitaliścidoszli do władzy, uczynili genetykępoddziedziną biologii i podporządkowaligenetyków ministerstwu socjologii.Gdybygenetycy podlegali ministerstwupsychologii, działoby się zupełnie inaczej.Nie powinniśmy o tym mówić zwróciłmu uwagę Haldan. Pańskie słowa mógłbyktoś uznać za krytykę państwa. To jest poufna rozmowa powiedziałbeztrosko Glandis a dla mnie państwo toministerstwo socjologii. Wnoszę z tego, że pan nie lubisocjologów? O nie, lubię ich jako jednostki.Zniektórymi nawet się przyjaznię.Ale wklasyfikacji Krafta i Stanforda jako grupastoją bardzo nisko, zaledwie o dwa miejscawyżej od nas, a my jesteśmy na piątymmiejscu od dołu.Szczerość psychologa rozbawiła Haldana. Więc dlaczego, jeżeli wasze kategoriemają tak niskie współczynniki inteligencji,wy i socjolodzy stoicie tak wysoko whierarchii rządowej? Bo my myślimy zaresztę społeczeństwa.Inne kategorie są jakowce, które skubią trawę na własnympastwisku i nawet nie spojrzą, żebyzobaczyć, co się dzieje po drugiej stroniepłotu.Wy, matematycy, poza własnądziedziną jesteście jak dzieci.Nie potraficiepatrzeć całościowo.Za to my, psycholodzy,potrafimy i dlatego zajmujemy drugąpozycję w państwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]