[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruhl uśmiechnął się, potrząsając głową.  Miło z twojej strony, ale chyba nic z tego. Wskazał na linę, krępującą ramiona Willa. Zdaje się, że masz ciut utrudnioneruchy. Dam sobie radę.Uwierz  odparł Will.Ruhl znów potrząsnął głową z rozbawieniem. Wierzę, że szczerze tego pragniesz i że zrobiłbyś to, gdybym tylko dał ci szansę.Ale ja nie mam takiego zamiaru.Mamzupełnie inne plany. Zwrócił się do Ibera:  Zwiąż go porządnie, Anselmo.%7łeby na pewno nie uciekł.A potem zabierz do obozu.Poczekał, aż Iber wykona zadanie.Ten wprawnie skrępował Willowi ramiona i nadgarstki oraz związał razem nogi w kostkach,zostawiając między nimi krótki odcinek sznura, tak że Will mógł poruszać się tylko bardzo drobnymi krokami.Will sprawdził węzły,napinając ramiona.Lina była nowa, Iber zaś znał swój fach.Will nie zdołał poluznić ich nawet o centymetr.Ruhl przyglądał się temu wszystkiemu z zadowolonym uśmieszkiem.W końcu podszedł do milczącego Willa i zapytał: Nie chcesz wiedzieć, jakie mam plany co do ciebie?Will wzruszył ramionami. Niekoniecznie. Ale i tak ci powiem.Przez pamięć dla twojej ślicznej żonki zamierzam spalić cię żywcem. Maddie obudziło ciche rżenie.Spała dwie godziny, twardym głębokim snem, i teraz czuła się wypoczęta i pełna energii.Ostrzegawcze rżenie Zderzaka przebiłosię jednak przez zasłonę snu i dotarło do świadomości.Obudziła się gwałtownie.Oba konie stały z łbami skierowanymi w stronę wejścia do groty.Uszy położyły po sobie, a mięśnie na piersi i grzbiecie Zderzakadrżały ostrzegawczo.Najwyrazniej konie coś usłyszały lub wyczuły.Maddie wstała, poklepała je i poszeptała chwilę, by je uspokoić.Potem podeszła do szczeliny i wyjrzała ostrożnie.Nikogo niebyło widać ani słychać.Ośmielona wysunęła się na zewnątrz i przemknęła do wielkiego głazu.Schowała się za nim i z ukryciapowiodła wzrokiem po okolicy.Drogą szło dwóch ludzi.Właśnie minęli miejsce, w którym Maddie zeszła z dziećmi z drogi, kierując się w stronę skał.A więc niezauważyli żadnych śladów, nic nie zwróciło ich uwagi.Maddie gratulowała sobie, że coś ją wtedy tknęło i kazała dzieciom sięrozproszyć.Nawet ktoś, kto nigdy nie uczył się tropić, z pewnością dostrzegłby wydeptany pas w trawie, który zostawiłaby po sobiezwarta grupa.Maddie nie miała też wątpliwości co do tego, kim są ci ludzie.Poczuła, że odwaga ją opuszcza.Skoro dotarli aż tutaj, to znaczy,że złapali Willa.Bo on na pewno by do tego nie dopuścił.Pewnie leży już martwy gdzieś przy drodze.Azy napłynęły jej do oczu,lecz wstrzymała je, gniewnie potrząsając głową.Jeżeli rzeczywiście tak się stało, to chciała wiedzieć.Chciała zdobyć pewność.A jeśli Will nie żył, zamierzała zemścić się na Ruhlu i jego bandzie  zaczynając od tych dwóch na drodze.Teraz przystanęli i zapatrzyli się na północ, niepewni, co robić.Nigdzie ani śladu uciekinierów.Do Maddie docierał stłumionypomruk ich głosów.Rozglądali się dokoła.Maddie zamarła.Najdrobniejszy ruch mógłby ją zdradzić.Teraz była tylko kolejnymciemnym kamieniem.Mężczyzni zaczęli się kłócić.Maddie nadal nie potrafiła rozróżnić słów, ale gesty i język ciała wystarczyły.Jeden z mężczyznwskazywał na północ.Najwyrazniej chciał iść dalej.Drugi wyrzucił ramiona do góry, odwrócił się i zaczął maszerować z powrotemna południe.Pierwszy krzyknął za nim gniewnie.Ale potem wzruszył ramionami i wziął z niego przykład.Po drodze nadal się kłócili.Maddie poczekała, aż znikną, po czym biegiem wróciła do groty.Przez chwilę rozważała w myślach za i przeciw.Instynktpodpowiadał jej, że musi odnalezć Willa, sprawdzić, czy żyje, czy nie potrzebuje pomocy.Ale jednocześnie nie chciała zostawiaćdzieci samych.Przez kilka minut chodziła w tę i z powrotem, rozdarta i niezdecydowana.Will na pewno powiedziałby jej, że powinna zostaćz dziećmi.Ale ona nie mogła się z nim zgodzić.Chodziło o Willa, jej ojca chrzestnego, jej mistrza.Myślała o tych wszystkichgodzinach, spędzonych razem w lasach otaczających Redmont, kiedy udzielał jej nauk, z takim spokojem i cierpliwością.I jegocichą radość, kiedy prawidłowo wykonała jakieś zadanie.Nie mogła go porzucić! Nawet jeśli już nie żył, chciała wiedzieć.A gdybyteraz go zostawiła, być może nigdy nie poznałaby prawdy.Już podjęła decyzję.Rozejrzała się, szukając wzrokiem Tima Stokera.Spał tuż pod ścianą groty.Podeszła do niego, przyklękłai delikatnie potrząsnęła jego ramieniem.Natychmiast otworzył oczy i spojrzał na nią z przerażeniem. Wszystko w porządku  powiedziała. To ja, Maddie.Uspokojony, potarł oczy. Która godzina?Maddie wzruszyła ramionami.Nie miała pojęcia. Jeszcze noc.Chcę, żebyś mnie zastąpił.Ja wracam poszukać Willa. A co z nim się stało?  spytał.W jego głosie brzmiało napięcie, widocznie też w całym ciele.Maddie znów potrząsnęła głową. Nie wiem.Możliwe, że Ten, Który Zakrada się Nocą go pojmał. Nie powiedziała:  Możliwe, że nie żyje.Bała się, żewypowiedziane na głos słowa mogą okazać się prorocze.Tim popatrzył na śpiące dzieci.W grocie panowała cisza, tylko czasami któreś z dzieci mruczało, rzucając się we śnie.  Mam ich obudzić?  zapytał, ale ona ponownie pokręciła głową. Niech śpią.I sam też zaśnij.Jesteście tutaj bezpieczni.Wrócę jutro, kiedy odnajdę Willa.Niepewnie kiwnął głową.Czuł się bezpiecznie, kiedy Maddie była w pobliżu.Wiedział, że bez niej są całkowicie bezbronni.Poklepała go krzepiąco po ramieniu. Spokojnie.Wszystko będzie dobrze. Skoro tak twierdzisz  jego głos zdradzał, że wcale w to nie wierzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl