[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden dał jej, drugi zachował dlasiebie.Zdjęcia z naszego ślubu.Przyciągało ją to.Sięgnęła i album, jakby schwycił go ktoś inny, upadł przed nią otwarty.Pierwszy rzut oka dodał jej otuchy.Nie, nie ślub, co przyniosłoby ulgę, ale zbiór recenzji.Oczywiście, powiedziała do siebie.Dlaczego nie? To miało sens.Poczuła, że powoli zaczynaoddychać.Potem przyjrzała się dokładniej.Z recenzjami zmieszane były wycinki prasowe oznanych morderstwach.Chciała wzruszyć ramionami.Kolejna oczywistość.Musi zbierać materiał, mówiła sobie.Ale gazetowe reportaże nie kojarzyły się z resztą.Nie widziała związku międzyrecenzjami książek, a na pozór niepowiązanymi zabójstwami.Musi być jakiś związek; po prostugo nie widzisz.Było parę makabrycznych, złożonych wielką czcionką tytułów i ziarniste zdjęciaradiowozów.Rzuciły się na nią nazwiska i daty.Na chwilę zamknęła oczy.Kiedy otworzyła je,mrugając, pomyślała z obawą, że zebrały się w nich łzy.To było tak, jakby patrzyła na jedno z tych rozmazanych, geometrycznych,wielokolorowych dzieł sztuki, popularnych w latach osiemdziesiątych.Trompe l oeil.Wiedziała,że coś przedstawia, chociaż nie bardzo potrafiła to rozpoznać.Minęło wiele lat, odkąd pani Wielka Zła Wilkowa ryzykancko prowadziła samochód.Aleteraz tak się czuła: nie panowała nad niczym, brała po wariacku zakręty, opony ślizgały się pomokrej nawierzchni, aż robiło się niedobrze.Złapała pustą kartkę do notatek i ołówek z biurkamęża i szybko spisała daty i miejsca z wycinków gazetowych oraz nazwiska ofiar morderstw,krzyczące z tytułów.Kartkę schowała pod koszulą, przy samej skórze.Skórę miała lepką, jakbydotykała martwego ciała.Zbierało się jej na wymioty.W głowie się jej kręciło, ręce drżały, gdy odstawiała album na półkę.Położyła ołówekdokładnie w tym samym miejscu na biurku.Rozejrzała się, nagle przestraszona, że czegośdotknęła, coś przesunęła i zostawiła po sobie widoczny ślad.W przypływie paniki pomyślała, żezapach jej perfum może utrzymać się w zamkniętym gabinecie.Podeszła z powrotem do drzwi,machając jak szalona ramionami, żeby przegnać zapach.Po raz ostatni ogarnęła wnętrze wzrokiem; zapisała gabinet w pamięci jak fotografię.Wyłączyła lampę na suficie i powoli zamknęła drzwi.Majstrowała przy zamku i o mało niezemdlała, kiedy usłyszała głośny ryk dochodzący z pobliża, ale z jakiegoś innego świata.Sapnęła.Elektryczny wstrząs przeszył jej ciało.Upuściła klucze na podłogę.Zatoczyła siędo tylu, jak ktoś, kto strzelił z karabinu albo dostał mocny policzek.O mało nie upadła.Musiałaschwycić się blatu, żeby utrzymać równowagę.Poczuła, że ma spocone czoło, wyrzuciła z gardłabulgoczący dzwięk.Ryk rozległ się ponownie.Klakson samochodu.Zgodnie z obietnicą przybyła pomoc drogowa. 22Jordan przeciskała się między rzędami mocno podniszczonych książek w szkolnejbibliotece.Znalazła mnóstwo tomów o powstaniu imperium osmańskiego czy praprzyczyn Iwojny światowej.Całe półki były poświęcone reformacji, a nieskończone szeregi ksiągtraktowały o Ojcach Założycielach albo o wielkim kryzysie.Niezmiernie mało było jednak otym, jak nie zostać ofiarą morderstwa.Czuła się trochę głupio, kiedy chodziła wzdłuż regałów, szukając jakiegoś beztroskiego,radosnego tytułu, jak Jeśli nie chcesz zostać ofiarą zabójstwa dwanaście kroków, które możnawykonać w domu, żeby nie trafić do statystyk.Morderstwo jako dieta odchudzająca, myślała.Jak dotąd, jej poszukiwania skupiały się na zrozumieniu słynnych zbrodni, żeby wycisnąćz nich jakąś antyinformację dla Kapturków.Jej rozumowanie było proste: jeśli zrozumie, corobiły czarne charaktery, to może uniknie popełniania błędów ich ofiar.Przeczytała oniewinności Sacca i Vanzettiego i o szale rabunków bankowych i morderstw Johna Dillingera.Billy Kid i dwadzieścia jeden nacięć na jego rewolwerze przyciągnęły jej uwagę, podobnie jakCharles Manson, który właściwie sam nikogo nie zabił, ale uważano go za podłego mordercę.Przejrzała półki z beletrystyką i znalazła książki Agathy Christie, raczej staromodnej i osobliwej,i trochę Johna le Carr�, ale nie sądziła, że te dzieła jej pomogą, bo nie za bardzo widziała w sobieszpiega działającego w światach mroku.Elmore Leonard mógłby być trochę bardziej użyteczny imoże też George Higgins, ale stwierdziła, że piszą głównie o gangsterach na Florydzie i wBostonie, a to wcale jej nie interesowało, bo Wielki Zły Wilk nie był typem mafiosa czypodrzędnego bandyty.Była nawet półka z bezpardonowymi książki ze słowem ofiara ,sensacyjnie i bezczelnie pyszniącym się na każdej okładce, ale pomyślała, że chociaż właśnie niechce zostać ofiarą, te dzieła nie dadzą jej wiele.Zabrała laptop do kąta biblioteki, gdzie były małe boksy dla uczniów, z których mielikorzystać, żeby przygotowywać prace na zaliczenie albo zbierać materiały do wypracowań zangielskiego.Wyszukała w Google hasło stalking , w niecałą sekundę znalazła ponadczterdzieści milionów wyników.Przejrzała niektóre ze stron rządowych albo policyjnych.To teżnie pomogło.Każda zaczynała się od niezwykle mądrej uwagi: Ogranicz kontakty z ludzmi oobsesyjnej osobowości.Zwietnie, pomyślała.Cholernie mi to pomogło.Jej problem brał się ztego, że wszystkie kontakty między nią a Wielkim Złym Wilkiem wychodziły od niego.To poprostu nie było to samo, co z porzuconym chłopakiem czy oszalałym kolegą z klasy albo z pracy.Z jednej strony, Wilk był całkowicie anonimowy.Z drugiej był tak blisko, że czuła jego gorącyoddech na szyi.I żadna ze stron sieci podobnie jak żadna z książek o zabijaniu nie podpowiedziała jej,co robić dalej.A więc, pomyślała Jordan, jesteś zdana na siebie, a jednocześnie nie tylko zdana na siebie,bo zawsze jest Kapturek Numer 2 i Kapturek Numer 1.Popatrzyła na bibliotekę.Za biurkiem w rogu siedziała asystentka bibliotekarza, a kilkuuczniów łaziło między regałami albo garbiło się nad stosami książek.Asystentką bibliotekarzabyła kobieta w średnim wieku, pochylona nad egzemplarzem Cosmopolitana.Najwyrazniejzabijała czas, za parę minut będzie mogła przegnać uczniów i zamknąć bibliotekę.Uczniowiebyli w typie moli książkowych, którzy wstydziliby się przemycić niesprawdzoną informację zWikipedii do którejkolwiek ze swoich prac.Na takie praktyki nauczyciele kręcili nosem, ale robiłto prawie każdy uczeń.Wiedziała, że Wilka tutaj nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Jeden dał jej, drugi zachował dlasiebie.Zdjęcia z naszego ślubu.Przyciągało ją to.Sięgnęła i album, jakby schwycił go ktoś inny, upadł przed nią otwarty.Pierwszy rzut oka dodał jej otuchy.Nie, nie ślub, co przyniosłoby ulgę, ale zbiór recenzji.Oczywiście, powiedziała do siebie.Dlaczego nie? To miało sens.Poczuła, że powoli zaczynaoddychać.Potem przyjrzała się dokładniej.Z recenzjami zmieszane były wycinki prasowe oznanych morderstwach.Chciała wzruszyć ramionami.Kolejna oczywistość.Musi zbierać materiał, mówiła sobie.Ale gazetowe reportaże nie kojarzyły się z resztą.Nie widziała związku międzyrecenzjami książek, a na pozór niepowiązanymi zabójstwami.Musi być jakiś związek; po prostugo nie widzisz.Było parę makabrycznych, złożonych wielką czcionką tytułów i ziarniste zdjęciaradiowozów.Rzuciły się na nią nazwiska i daty.Na chwilę zamknęła oczy.Kiedy otworzyła je,mrugając, pomyślała z obawą, że zebrały się w nich łzy.To było tak, jakby patrzyła na jedno z tych rozmazanych, geometrycznych,wielokolorowych dzieł sztuki, popularnych w latach osiemdziesiątych.Trompe l oeil.Wiedziała,że coś przedstawia, chociaż nie bardzo potrafiła to rozpoznać.Minęło wiele lat, odkąd pani Wielka Zła Wilkowa ryzykancko prowadziła samochód.Aleteraz tak się czuła: nie panowała nad niczym, brała po wariacku zakręty, opony ślizgały się pomokrej nawierzchni, aż robiło się niedobrze.Złapała pustą kartkę do notatek i ołówek z biurkamęża i szybko spisała daty i miejsca z wycinków gazetowych oraz nazwiska ofiar morderstw,krzyczące z tytułów.Kartkę schowała pod koszulą, przy samej skórze.Skórę miała lepką, jakbydotykała martwego ciała.Zbierało się jej na wymioty.W głowie się jej kręciło, ręce drżały, gdy odstawiała album na półkę.Położyła ołówekdokładnie w tym samym miejscu na biurku.Rozejrzała się, nagle przestraszona, że czegośdotknęła, coś przesunęła i zostawiła po sobie widoczny ślad.W przypływie paniki pomyślała, żezapach jej perfum może utrzymać się w zamkniętym gabinecie.Podeszła z powrotem do drzwi,machając jak szalona ramionami, żeby przegnać zapach.Po raz ostatni ogarnęła wnętrze wzrokiem; zapisała gabinet w pamięci jak fotografię.Wyłączyła lampę na suficie i powoli zamknęła drzwi.Majstrowała przy zamku i o mało niezemdlała, kiedy usłyszała głośny ryk dochodzący z pobliża, ale z jakiegoś innego świata.Sapnęła.Elektryczny wstrząs przeszył jej ciało.Upuściła klucze na podłogę.Zatoczyła siędo tylu, jak ktoś, kto strzelił z karabinu albo dostał mocny policzek.O mało nie upadła.Musiałaschwycić się blatu, żeby utrzymać równowagę.Poczuła, że ma spocone czoło, wyrzuciła z gardłabulgoczący dzwięk.Ryk rozległ się ponownie.Klakson samochodu.Zgodnie z obietnicą przybyła pomoc drogowa. 22Jordan przeciskała się między rzędami mocno podniszczonych książek w szkolnejbibliotece.Znalazła mnóstwo tomów o powstaniu imperium osmańskiego czy praprzyczyn Iwojny światowej.Całe półki były poświęcone reformacji, a nieskończone szeregi ksiągtraktowały o Ojcach Założycielach albo o wielkim kryzysie.Niezmiernie mało było jednak otym, jak nie zostać ofiarą morderstwa.Czuła się trochę głupio, kiedy chodziła wzdłuż regałów, szukając jakiegoś beztroskiego,radosnego tytułu, jak Jeśli nie chcesz zostać ofiarą zabójstwa dwanaście kroków, które możnawykonać w domu, żeby nie trafić do statystyk.Morderstwo jako dieta odchudzająca, myślała.Jak dotąd, jej poszukiwania skupiały się na zrozumieniu słynnych zbrodni, żeby wycisnąćz nich jakąś antyinformację dla Kapturków.Jej rozumowanie było proste: jeśli zrozumie, corobiły czarne charaktery, to może uniknie popełniania błędów ich ofiar.Przeczytała oniewinności Sacca i Vanzettiego i o szale rabunków bankowych i morderstw Johna Dillingera.Billy Kid i dwadzieścia jeden nacięć na jego rewolwerze przyciągnęły jej uwagę, podobnie jakCharles Manson, który właściwie sam nikogo nie zabił, ale uważano go za podłego mordercę.Przejrzała półki z beletrystyką i znalazła książki Agathy Christie, raczej staromodnej i osobliwej,i trochę Johna le Carr�, ale nie sądziła, że te dzieła jej pomogą, bo nie za bardzo widziała w sobieszpiega działającego w światach mroku.Elmore Leonard mógłby być trochę bardziej użyteczny imoże też George Higgins, ale stwierdziła, że piszą głównie o gangsterach na Florydzie i wBostonie, a to wcale jej nie interesowało, bo Wielki Zły Wilk nie był typem mafiosa czypodrzędnego bandyty.Była nawet półka z bezpardonowymi książki ze słowem ofiara ,sensacyjnie i bezczelnie pyszniącym się na każdej okładce, ale pomyślała, że chociaż właśnie niechce zostać ofiarą, te dzieła nie dadzą jej wiele.Zabrała laptop do kąta biblioteki, gdzie były małe boksy dla uczniów, z których mielikorzystać, żeby przygotowywać prace na zaliczenie albo zbierać materiały do wypracowań zangielskiego.Wyszukała w Google hasło stalking , w niecałą sekundę znalazła ponadczterdzieści milionów wyników.Przejrzała niektóre ze stron rządowych albo policyjnych.To teżnie pomogło.Każda zaczynała się od niezwykle mądrej uwagi: Ogranicz kontakty z ludzmi oobsesyjnej osobowości.Zwietnie, pomyślała.Cholernie mi to pomogło.Jej problem brał się ztego, że wszystkie kontakty między nią a Wielkim Złym Wilkiem wychodziły od niego.To poprostu nie było to samo, co z porzuconym chłopakiem czy oszalałym kolegą z klasy albo z pracy.Z jednej strony, Wilk był całkowicie anonimowy.Z drugiej był tak blisko, że czuła jego gorącyoddech na szyi.I żadna ze stron sieci podobnie jak żadna z książek o zabijaniu nie podpowiedziała jej,co robić dalej.A więc, pomyślała Jordan, jesteś zdana na siebie, a jednocześnie nie tylko zdana na siebie,bo zawsze jest Kapturek Numer 2 i Kapturek Numer 1.Popatrzyła na bibliotekę.Za biurkiem w rogu siedziała asystentka bibliotekarza, a kilkuuczniów łaziło między regałami albo garbiło się nad stosami książek.Asystentką bibliotekarzabyła kobieta w średnim wieku, pochylona nad egzemplarzem Cosmopolitana.Najwyrazniejzabijała czas, za parę minut będzie mogła przegnać uczniów i zamknąć bibliotekę.Uczniowiebyli w typie moli książkowych, którzy wstydziliby się przemycić niesprawdzoną informację zWikipedii do którejkolwiek ze swoich prac.Na takie praktyki nauczyciele kręcili nosem, ale robiłto prawie każdy uczeń.Wiedziała, że Wilka tutaj nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]