[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie musiałam przez to przechodzić - odparła, rozcierając przeguby.- Nie, gdybyśuwierzył mi na słowo.Przez moment patrzyliśmy sobie w oczy i dostrzegłem w nich coś jakby wyrzut.- Co ty właściwie masz przeciwko nam, Castor? Według naszych informacji sam sięwychowałeś w katolickiej rodzinie.- To nie z katolikami mam problem - odparłem - tylko z organizacjamiparamilitarnymi.- Możesz sobie darować to para.Toczymy prawdziwą wojnę.A ty lepiej niżktokolwiek inny wiesz, o jaką stawkę.- O żadną stawkę.- Nawet we własnych uszach mój głos zabrzmiał szorstko, ale teżmiałem za sobą długą noc.- Nie w tym sensie, o jakim myślisz.Loup-garous, duchy,zombie.większość istot, z którymi mam do czynienia jako egzorcysta, to jedynie ludzkiedusze o innych smakach.Demony to co innego, ale nie tworzą armii.Toteż nie toczyciewojny.Chyba że każdy farmer, który sięga po strzelbę i rusza w stronę kurnika, bo w środkunocy słyszy piski i trzepoty, też toczy wojnę.Trudie spojrzała nade mną, przez otwarte drzwi furgonetki w stronę płonącegowieżowca.Powietrze niosło ze sobą smak dymu i lekko piekły od niego płuca.Nie musiałanic mówić.Z niewiadomych powodów uznałem, że ja owszem.- No tak - podjąłem.- Przyznaję, demony to inna sprawa.Jak mówiłem, różnią się odreszty.Ale przecież w tym właśnie rzecz.Wy traktujecie umarłych - wszystkich umarłych -jak wrogów.Może i jestem egzorcystą, ale przynajmniej podchodzę do swej pracy niecobardziej wybiórczo niż granat ciśnięty do zatłoczonego pokoju.Trudie wyraznie miała ochotę kontynuować spór, i może nawet podkręcić go niecomocniej, lecz Cheadle tupał niespokojnie, a noc płonęła.- Daruj sobie - poradziłem.- Możemy wrócić do wielkiej politycznej debaty, kiedyLondyn przestanie się palić.- Castor.Ja jednak zdążyłem wysiąść z furgonetki.- Chodz - powiedziałem do Bica.- Zaprowadzimy cię do domu.Panie Cheadle, to byłzaszczyt patrzeć jak pan pracuje.- Dzięki.- Cheadle odpowiedział skinieniem głowy, kryjącym w sobie najdrobniejszymożliwy okruch uprzejmości, i wsiadł do kabiny.- Gdybyś mnie potrzebował, wiesz gdzieszukać.Ceny w zależności od zlecenia.Nietypowe godziny to moja specjalność.Trudie ledwie zdążyła wyskoczyć, a Cheadle odjechał z piskiem opon, hamując ostropo jakichś dziesięciu jardach, tak by siła rozpędu zatrzasnęła tylne drzwi.Potem znów zmieniłbieg i zniknął w mroku, z szybkością, jaką rzadko się obserwuje w centrum Londynu.Poprowadziłem Bica z powrotem na ulicę, do stopni wiodących do głównego wejściana osiedle.Trudie dogoniła nas, ale nie próbowała wracać do rozmowy.Nim wspięliśmy się na górę, zatrzymał nas konstabl, unosząc dłonie.- Przepraszam pana - powiedział - mamy pożar i musieliśmy zamknąć ulicę.Nie możepan przejść.- On tam mieszka.- Położyłem dłoń na ramieniu Bica.Gliniarz zmrużył oczy i odwrócił głowę.- Mamy tu ludzi z opieki społecznej - oznajmił.- To ci w żółtych kurtkach, przyjechaliwłasną furgonetką.Proszę ich znalezć, zajmą się nim.- Muszę się tam dostać - nalegałem.Obdarzył mnie spojrzeniem pełnym dezaprobaty.- Tam na osiedlu toczy się prawdziwa trzecia pieprzona wojna światowa - rzekł.-Proszę już odejść, dobrze?Lecz w tym momencie wypatrzyłem znajomą postać, przeciskającą się z tyłupomiędzy dwoma radiowozami.- Basquiat! - ryknąłem.- Tutaj!Odwróciła się i zobaczyła mnie, a po jej twarzy przebiegła cała gama emocji.Przezmoment sądziłem, że znów się odwróci, jak Dick Whittington, i nie zwalniając, pójdzie dalej.Potem jednak powiedziała coś krótko i na temat jednemu z mundurowych, kręcących się tużobok, a kiedy odbiegł wypełnić rozkazy, pomaszerowała ku nam.Nie wyglądała nazachwyconą: a biorąc pod uwagę wynik naszej ostatniej rozmowy, ja także.- To demon - oświadczyłem, podając jej swoją wersję, nim zdążyła otworzyć usta.Basquiat skrzywiła się, wodząc wzrokiem ode mnie do Bica, a potem do Trudie.- My uważamy, że to wojna gangów - odparła.- Z powodu obecności gangów.Iwojny.Castor, zdawało mi się, że kazałam ci zostać tam, gdzie mogę cię znalezć.- Owszem - zgodziłem się.- A jednak wyjechałeś.Przysłałam kogoś po ciebie pod podany adres i dowiedziałamsię, że jesteś na północy i szukasz swych pierdzielonych korzeni.- Zgadza się, byłem tam i znalazłem coś jeszcze, Ruth.Dowiedziałem się, z czymmamy do czynienia.Myślę, że to coś odpowiada za śmierć Kenny'ego Seddona.Myślę, że odtego czasu zabiło wiele innych osób.I myślę, że będzie to robić dalej, jeśli nie pozwolisz mitam wejść i tego załatwić.Najlepiej byłoby teraz.Oczy Basquiat się zwęziły.- Twój brat zabił Kenny'ego Seddona - oznajmiła.- A jeśli jeszcze raz nazwiesz mnieRuth, połamię ci palce.Założę się, że to na jakiś czas poważnie ograniczy twój repertuar.- Co się tam dzieje? - spytałem, wskazując ręką najbliższe wieżowce.- Jedynienastolatki wojujące na kładkach? Macie tu dwadzieścia radiowozów i pożar, któregowyraznie nie możecie ugasić.To się wymyka spod kontroli, sierżancie.- Już się wymknęło - warknęła Basquiat.- Gangi zabarykadowały dwie trzecie kładek.Możemy dostać się tylko do Barratta, Marstona i Longleya.Pożar wybuchł w bloku Carlisle'a,na południowym końcu osiedla.- Nie dostaniecie się z parteru?Obdarzyła mnie zniecierpliwionym spojrzeniem.- Masz mnie za idiotkę, Castor? Pożar jest na czternastym piętrze, a oni powyciągaliwszystkie meble i wyrzucili na klatki schodowe.Nie każę moim funkcjonariuszom przebijaćsię przez to wszystko pod gradem cegieł i butelek, a co dopiero mówić o nieszczęsnychstrażakach.- W takim razie, co robicie? - spytałem.- Wezwaliśmy dwa oddziały szturmowe z Colindale - odparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Nie musiałam przez to przechodzić - odparła, rozcierając przeguby.- Nie, gdybyśuwierzył mi na słowo.Przez moment patrzyliśmy sobie w oczy i dostrzegłem w nich coś jakby wyrzut.- Co ty właściwie masz przeciwko nam, Castor? Według naszych informacji sam sięwychowałeś w katolickiej rodzinie.- To nie z katolikami mam problem - odparłem - tylko z organizacjamiparamilitarnymi.- Możesz sobie darować to para.Toczymy prawdziwą wojnę.A ty lepiej niżktokolwiek inny wiesz, o jaką stawkę.- O żadną stawkę.- Nawet we własnych uszach mój głos zabrzmiał szorstko, ale teżmiałem za sobą długą noc.- Nie w tym sensie, o jakim myślisz.Loup-garous, duchy,zombie.większość istot, z którymi mam do czynienia jako egzorcysta, to jedynie ludzkiedusze o innych smakach.Demony to co innego, ale nie tworzą armii.Toteż nie toczyciewojny.Chyba że każdy farmer, który sięga po strzelbę i rusza w stronę kurnika, bo w środkunocy słyszy piski i trzepoty, też toczy wojnę.Trudie spojrzała nade mną, przez otwarte drzwi furgonetki w stronę płonącegowieżowca.Powietrze niosło ze sobą smak dymu i lekko piekły od niego płuca.Nie musiałanic mówić.Z niewiadomych powodów uznałem, że ja owszem.- No tak - podjąłem.- Przyznaję, demony to inna sprawa.Jak mówiłem, różnią się odreszty.Ale przecież w tym właśnie rzecz.Wy traktujecie umarłych - wszystkich umarłych -jak wrogów.Może i jestem egzorcystą, ale przynajmniej podchodzę do swej pracy niecobardziej wybiórczo niż granat ciśnięty do zatłoczonego pokoju.Trudie wyraznie miała ochotę kontynuować spór, i może nawet podkręcić go niecomocniej, lecz Cheadle tupał niespokojnie, a noc płonęła.- Daruj sobie - poradziłem.- Możemy wrócić do wielkiej politycznej debaty, kiedyLondyn przestanie się palić.- Castor.Ja jednak zdążyłem wysiąść z furgonetki.- Chodz - powiedziałem do Bica.- Zaprowadzimy cię do domu.Panie Cheadle, to byłzaszczyt patrzeć jak pan pracuje.- Dzięki.- Cheadle odpowiedział skinieniem głowy, kryjącym w sobie najdrobniejszymożliwy okruch uprzejmości, i wsiadł do kabiny.- Gdybyś mnie potrzebował, wiesz gdzieszukać.Ceny w zależności od zlecenia.Nietypowe godziny to moja specjalność.Trudie ledwie zdążyła wyskoczyć, a Cheadle odjechał z piskiem opon, hamując ostropo jakichś dziesięciu jardach, tak by siła rozpędu zatrzasnęła tylne drzwi.Potem znów zmieniłbieg i zniknął w mroku, z szybkością, jaką rzadko się obserwuje w centrum Londynu.Poprowadziłem Bica z powrotem na ulicę, do stopni wiodących do głównego wejściana osiedle.Trudie dogoniła nas, ale nie próbowała wracać do rozmowy.Nim wspięliśmy się na górę, zatrzymał nas konstabl, unosząc dłonie.- Przepraszam pana - powiedział - mamy pożar i musieliśmy zamknąć ulicę.Nie możepan przejść.- On tam mieszka.- Położyłem dłoń na ramieniu Bica.Gliniarz zmrużył oczy i odwrócił głowę.- Mamy tu ludzi z opieki społecznej - oznajmił.- To ci w żółtych kurtkach, przyjechaliwłasną furgonetką.Proszę ich znalezć, zajmą się nim.- Muszę się tam dostać - nalegałem.Obdarzył mnie spojrzeniem pełnym dezaprobaty.- Tam na osiedlu toczy się prawdziwa trzecia pieprzona wojna światowa - rzekł.-Proszę już odejść, dobrze?Lecz w tym momencie wypatrzyłem znajomą postać, przeciskającą się z tyłupomiędzy dwoma radiowozami.- Basquiat! - ryknąłem.- Tutaj!Odwróciła się i zobaczyła mnie, a po jej twarzy przebiegła cała gama emocji.Przezmoment sądziłem, że znów się odwróci, jak Dick Whittington, i nie zwalniając, pójdzie dalej.Potem jednak powiedziała coś krótko i na temat jednemu z mundurowych, kręcących się tużobok, a kiedy odbiegł wypełnić rozkazy, pomaszerowała ku nam.Nie wyglądała nazachwyconą: a biorąc pod uwagę wynik naszej ostatniej rozmowy, ja także.- To demon - oświadczyłem, podając jej swoją wersję, nim zdążyła otworzyć usta.Basquiat skrzywiła się, wodząc wzrokiem ode mnie do Bica, a potem do Trudie.- My uważamy, że to wojna gangów - odparła.- Z powodu obecności gangów.Iwojny.Castor, zdawało mi się, że kazałam ci zostać tam, gdzie mogę cię znalezć.- Owszem - zgodziłem się.- A jednak wyjechałeś.Przysłałam kogoś po ciebie pod podany adres i dowiedziałamsię, że jesteś na północy i szukasz swych pierdzielonych korzeni.- Zgadza się, byłem tam i znalazłem coś jeszcze, Ruth.Dowiedziałem się, z czymmamy do czynienia.Myślę, że to coś odpowiada za śmierć Kenny'ego Seddona.Myślę, że odtego czasu zabiło wiele innych osób.I myślę, że będzie to robić dalej, jeśli nie pozwolisz mitam wejść i tego załatwić.Najlepiej byłoby teraz.Oczy Basquiat się zwęziły.- Twój brat zabił Kenny'ego Seddona - oznajmiła.- A jeśli jeszcze raz nazwiesz mnieRuth, połamię ci palce.Założę się, że to na jakiś czas poważnie ograniczy twój repertuar.- Co się tam dzieje? - spytałem, wskazując ręką najbliższe wieżowce.- Jedynienastolatki wojujące na kładkach? Macie tu dwadzieścia radiowozów i pożar, któregowyraznie nie możecie ugasić.To się wymyka spod kontroli, sierżancie.- Już się wymknęło - warknęła Basquiat.- Gangi zabarykadowały dwie trzecie kładek.Możemy dostać się tylko do Barratta, Marstona i Longleya.Pożar wybuchł w bloku Carlisle'a,na południowym końcu osiedla.- Nie dostaniecie się z parteru?Obdarzyła mnie zniecierpliwionym spojrzeniem.- Masz mnie za idiotkę, Castor? Pożar jest na czternastym piętrze, a oni powyciągaliwszystkie meble i wyrzucili na klatki schodowe.Nie każę moim funkcjonariuszom przebijaćsię przez to wszystko pod gradem cegieł i butelek, a co dopiero mówić o nieszczęsnychstrażakach.- W takim razie, co robicie? - spytałem.- Wezwaliśmy dwa oddziały szturmowe z Colindale - odparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]