[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.w tym miejscu.- Czemu nie? O co mu chodziło z tym rozmiarem ubrań? I- Nie sądzę, żeby chciał cię zabić dla twoich khaki, ale kto wie? - mówi Pinky, przekręcająckluczyk w stacyjce i opuszczając szyby.Ruszamy.- Facet wygląda jak chodząca śmierć! \ Nie martwicię to, wspólniku? I po kiego się pytał, jaki rozmiar j nosisz? No a to gadanie, że szczeniak to jakbykurczak z ogonem.Co on chciał przez to powiedzieć, hę? Moim zdaniem chodziło mu o to, żewszystkie żywe stworzenia to tylko siła j życiowa, coś, co można złożyć w ofierze.A jeśli do ciebiepodchodzi w ten sam sposób?- Fakt.- Prawdę mówiąc, jednak trudno mi wzbudzićw sobie strach przed Dimentem.Alboprzejmować się tym, że może mi się przytrafić coś złego.Uczucie strachu stało; mi się obce.- Chyba się tam nie wybierasz? Wzruszam ramionami.- Zastanawiam się.Przez całą drogę do Holiday Inn Pinky stara się mnie odwieść od tego zamiaru.- To obłęd! Nie znasz tego faceta, nie masz pojęcia, do czego on jest zdolny.Człowieku, ta jegowarga! Nie mogę uwierzyć, żeś pił z tej butelki! Widziałeś, jaki jest chudy? Diabli wiedzą, co mujest.Moim zdaniem ma żółte białka oczu.Mogłeś złapać AIDS, żółtaczkę typu C, cholera wie co! Aco do voodoo.lepiej trzymać się od tego z daleka.Jak najdalej.Nic tylko krew, prochy i cały tenszajs.Słuchaj, spotkajmy się z Małdonado, posłuchamy, co on na to powie.W razie czego zawszemożesz tam wrócić.- W porządku, zobaczymy.Telefon w samochodzie detektywa działa w systemie OnStar, który Pinky nazywa swoją podróżną konsjerżką.Włącza go, wstukuje numer Małdonado i każe urządzeniu połączyć się zreporterem.- Hej! - dobiega z tablicy rozdzielczej głos dziennikarza.- Mam dobre wieści, Pinky.Rozmawiałem z lekarzem, który przyjmował Claude a, kiedy przywiezli go karetką.Nazywa się SamHarami.Gdyby nie on, Byron wywinąłby się z tego morderstwa.Prawdopodobnie uznano by to za zgon z przyczyn naturalnych.- O czym ty mówisz, Max?- O tym, że właśnie ten facet wykombinował, że starego Claude a otruto.To mój przyjaciel i jestgotów umówić się z nami na kolację, pod warunkiem że ty stawiasz.- Z przyjemnością - zapewnia go Pinky.Podczas gdy oni w nieskończoność debatują, dokąd wybierzemy się na kolację, ja zastanawiamsię, jak dojechać po nocy do Dimenta.Wprawdzie Pinky uważa, że to kiepski pomysł, ale możepodrzuci mnie albo pożyczy mi swój samochód.A jeśli nie, pewnie będę musiał wziąć taksówkę.Tak czy inaczej pojadę tam, żeby nie wiem co.Myślę o dzie-sięciocentówkach, o misce z wodą-ofetyszach, które zostawił pii Boudreaux.Jestem pewien, choć sam nie wiem czemu, że jeśli mam goodnalezć, drogę wskaże mi człowiek, który Wygląda jak chodząca śmierć.Rozdział 36Jesteśmy umówieni z Maxem Maldonado w Prideaux s Eat Place.Jest to wytworna podmiejskarestauracja, tuż za New Iberia - ładnym miasteczkiem kilka mil od Morgan City.Kelner prowadzi nasdo stolika przy oknie, gdzie niski siwowłosy mężczyzna na nasz widok zrywa się z krzesła.ToMaldonado - siedemdziesięciopięcioletni młodzieniec , jak się pózniej przedstawił.Postępującekurczenie się z wiekiem, jakie obserwuję u mojego ojca, u tego człowieka przyczynia się tylko dokoncentracji energii.- PinJky! - woła dziennikarz, z entuzjazmem wyciągając rękę do detektywa.- Kopę lat, starybyku!Pinky dokonuje prezentacji.- Miło mi, bardzo mi miło.A ten spokojny człowieczek - reporter wskazuje czarnowłosegoAzjatę po swojej lewej stronie - to Sam Harami.Lekarz na powitanie unosi swoją szklaneczkę.- Podać panom coś do picia? - pyta kelnerka.- Bezwarunkowo - odpowiada Pinky i zamawia jacka danielsa z lodem.Ja proszę o piwo zbeczki.- A więc chodzi wam o Byrona Boudreaux - zagaja Maldonado.- Sam, pamiętasz, kiedy tensukinsyn wyszedł na wolność?Harami potakuje ruchem głowy.- Powiem wam, że kiedy go wypuścili, wszystkim nam było nieswojo.Nic, tylko oglądaliśmy sięza siebie.- Naprawdę bałem się tego faceta - odzywa się Harami; jego głos stanowi dziwną mieszankęwymowy południowca i człowieka z Dalekiego Wschodu.Przeciąga wyrazy, jak to Japończyk.- Amnie niełatwo wystraszyć.- Ledwo wyszedł, od razu przyjechał do Morgan City - mówi Maldonado.- Wszystkich nas tozdenerwowało.Ale nie został tu długo.Posiedział tydzień u tego szamana, i tyle.Od tej pory wszelkisłuch o nim zaginął.Składamy zamówienie, co trwa dobre piętnaście minut, bo Maldonado wypytuje się o wszelkiemożliwe składniki i sposób przygotowania potraw.- Ja przez niego oszaleć - komentuje Sam Harami.- Jest gorszy niż jak kobieta wybiera suknięślubną.W końcu udaje mi się przejść do sedna sprawy.- Czy może mi pan powiedzieć o Boudreaux coś takiego, co pomogłoby mi go znalezć?Sam Harami kwituje moje słowa wzruszeniem ramion.- Czy ja wiem? Konkretnie co by pan chciał wiedzieć?- Po prostu pogadajmy - proponuje Pinky, wychylając jednym haustem swoją whisky.- Co panu onim wiadomo? Nie tylko w związku z zamordowaniem ojca, chociaż to też nas interesuje.Ale wogóle wszystko.Cokolwiek.Nigdy nie wiadomo, co się może przydać.- Jeśli o mnie chodzi, jego nazwisko nie obiło mi się o uszy do czasu tej historii ze szczeniakiem -oznajmia Maldonado.- Wiecie, o czym mówię?- Tak - przytakuję.- Słyszeliśmy o tym od jego sąsiadów.- Większość z tego, co wiem, znam z relacji po śmierci Claude a, więc niekoniecznie trzeba w towierzyć - ciągnie dziennikarz.- Wiecie, jak to jest.Pokażcie komuś zdjęcie Jeffreya Dahmera alboAdolfa Hitlera z dzieciństwa, a założę się, że pokiwa mądrze głową i powie: Tak, stary Jeff odmałego był dziwny.Ale po tej historii z pieskiem ten chłopak został wyrzutkiem społeczeństwa.- Wyobrażam sobie - wtrąca Pinky.- Ja w każdym razie właśnie wtedy zwróciłem na niego uwagę.A ludzie od razu przypomnielisobie, jak jego brat się utopił, i zaczęli się zastanawiać.Pamiętasz, Sam?Harami unosi brwi o kształcie idealnego półksiężyca.- Mnie tu jeszcze nie było, Max.Przyjechałem w osiemdziesiątym szóstym, prosto z Tulane.Mojawiedza o Byronie obejmuje tylko okres po tym, jak zabił ojca.- A, faktycznie - przyznaje reporter.- No więc jakiś czas po tej historii z psem umarła Marie.Miała raka jajników, a to prawdziwy zabójca.Kiwam głową.- Słyszałem o jej śmierci.- Aha.Byron miał wtedy piętnaście lat.Z Marie była świetna babka.Niektórzy sądzili, że możeByron sfiksował dlatego, że umarła, bo podobno był jej oczkiem w głowie.Tak czy owak, kilkamiesięcy po jej śmierci Claude uległ wypadkowi na platformie.Kompletnie załatwił sobiekręgosłup.Czekały go długie miesiące na wózku.Kiedy wyszedł ze szpitala, Byron miał się nim zajmować.- Reporter kreśli palcami cudzysłów w powietrzu.- Taki żart - wyjaśnia Harami.- No to się nim zajął, jeszcze jak - dorzuca Maldonado.Kelnerka podaje nam gumbo z ostrygami iprzez pewien czas przy stole panuje cisza.W końcu dziennikarz podejmuje przerwany wątek:- O czym to ja mówiłem?- Claude jest na wózku, a Byron się nim zajmuje.- O właśnie! No więc stary Claude powoli dochodzi do siebie po operacji.Zdaje się, żewszczepili mu implant kręgu.- Spogląda na lekarza.- Zgadza się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.w tym miejscu.- Czemu nie? O co mu chodziło z tym rozmiarem ubrań? I- Nie sądzę, żeby chciał cię zabić dla twoich khaki, ale kto wie? - mówi Pinky, przekręcająckluczyk w stacyjce i opuszczając szyby.Ruszamy.- Facet wygląda jak chodząca śmierć! \ Nie martwicię to, wspólniku? I po kiego się pytał, jaki rozmiar j nosisz? No a to gadanie, że szczeniak to jakbykurczak z ogonem.Co on chciał przez to powiedzieć, hę? Moim zdaniem chodziło mu o to, żewszystkie żywe stworzenia to tylko siła j życiowa, coś, co można złożyć w ofierze.A jeśli do ciebiepodchodzi w ten sam sposób?- Fakt.- Prawdę mówiąc, jednak trudno mi wzbudzićw sobie strach przed Dimentem.Alboprzejmować się tym, że może mi się przytrafić coś złego.Uczucie strachu stało; mi się obce.- Chyba się tam nie wybierasz? Wzruszam ramionami.- Zastanawiam się.Przez całą drogę do Holiday Inn Pinky stara się mnie odwieść od tego zamiaru.- To obłęd! Nie znasz tego faceta, nie masz pojęcia, do czego on jest zdolny.Człowieku, ta jegowarga! Nie mogę uwierzyć, żeś pił z tej butelki! Widziałeś, jaki jest chudy? Diabli wiedzą, co mujest.Moim zdaniem ma żółte białka oczu.Mogłeś złapać AIDS, żółtaczkę typu C, cholera wie co! Aco do voodoo.lepiej trzymać się od tego z daleka.Jak najdalej.Nic tylko krew, prochy i cały tenszajs.Słuchaj, spotkajmy się z Małdonado, posłuchamy, co on na to powie.W razie czego zawszemożesz tam wrócić.- W porządku, zobaczymy.Telefon w samochodzie detektywa działa w systemie OnStar, który Pinky nazywa swoją podróżną konsjerżką.Włącza go, wstukuje numer Małdonado i każe urządzeniu połączyć się zreporterem.- Hej! - dobiega z tablicy rozdzielczej głos dziennikarza.- Mam dobre wieści, Pinky.Rozmawiałem z lekarzem, który przyjmował Claude a, kiedy przywiezli go karetką.Nazywa się SamHarami.Gdyby nie on, Byron wywinąłby się z tego morderstwa.Prawdopodobnie uznano by to za zgon z przyczyn naturalnych.- O czym ty mówisz, Max?- O tym, że właśnie ten facet wykombinował, że starego Claude a otruto.To mój przyjaciel i jestgotów umówić się z nami na kolację, pod warunkiem że ty stawiasz.- Z przyjemnością - zapewnia go Pinky.Podczas gdy oni w nieskończoność debatują, dokąd wybierzemy się na kolację, ja zastanawiamsię, jak dojechać po nocy do Dimenta.Wprawdzie Pinky uważa, że to kiepski pomysł, ale możepodrzuci mnie albo pożyczy mi swój samochód.A jeśli nie, pewnie będę musiał wziąć taksówkę.Tak czy inaczej pojadę tam, żeby nie wiem co.Myślę o dzie-sięciocentówkach, o misce z wodą-ofetyszach, które zostawił pii Boudreaux.Jestem pewien, choć sam nie wiem czemu, że jeśli mam goodnalezć, drogę wskaże mi człowiek, który Wygląda jak chodząca śmierć.Rozdział 36Jesteśmy umówieni z Maxem Maldonado w Prideaux s Eat Place.Jest to wytworna podmiejskarestauracja, tuż za New Iberia - ładnym miasteczkiem kilka mil od Morgan City.Kelner prowadzi nasdo stolika przy oknie, gdzie niski siwowłosy mężczyzna na nasz widok zrywa się z krzesła.ToMaldonado - siedemdziesięciopięcioletni młodzieniec , jak się pózniej przedstawił.Postępującekurczenie się z wiekiem, jakie obserwuję u mojego ojca, u tego człowieka przyczynia się tylko dokoncentracji energii.- PinJky! - woła dziennikarz, z entuzjazmem wyciągając rękę do detektywa.- Kopę lat, starybyku!Pinky dokonuje prezentacji.- Miło mi, bardzo mi miło.A ten spokojny człowieczek - reporter wskazuje czarnowłosegoAzjatę po swojej lewej stronie - to Sam Harami.Lekarz na powitanie unosi swoją szklaneczkę.- Podać panom coś do picia? - pyta kelnerka.- Bezwarunkowo - odpowiada Pinky i zamawia jacka danielsa z lodem.Ja proszę o piwo zbeczki.- A więc chodzi wam o Byrona Boudreaux - zagaja Maldonado.- Sam, pamiętasz, kiedy tensukinsyn wyszedł na wolność?Harami potakuje ruchem głowy.- Powiem wam, że kiedy go wypuścili, wszystkim nam było nieswojo.Nic, tylko oglądaliśmy sięza siebie.- Naprawdę bałem się tego faceta - odzywa się Harami; jego głos stanowi dziwną mieszankęwymowy południowca i człowieka z Dalekiego Wschodu.Przeciąga wyrazy, jak to Japończyk.- Amnie niełatwo wystraszyć.- Ledwo wyszedł, od razu przyjechał do Morgan City - mówi Maldonado.- Wszystkich nas tozdenerwowało.Ale nie został tu długo.Posiedział tydzień u tego szamana, i tyle.Od tej pory wszelkisłuch o nim zaginął.Składamy zamówienie, co trwa dobre piętnaście minut, bo Maldonado wypytuje się o wszelkiemożliwe składniki i sposób przygotowania potraw.- Ja przez niego oszaleć - komentuje Sam Harami.- Jest gorszy niż jak kobieta wybiera suknięślubną.W końcu udaje mi się przejść do sedna sprawy.- Czy może mi pan powiedzieć o Boudreaux coś takiego, co pomogłoby mi go znalezć?Sam Harami kwituje moje słowa wzruszeniem ramion.- Czy ja wiem? Konkretnie co by pan chciał wiedzieć?- Po prostu pogadajmy - proponuje Pinky, wychylając jednym haustem swoją whisky.- Co panu onim wiadomo? Nie tylko w związku z zamordowaniem ojca, chociaż to też nas interesuje.Ale wogóle wszystko.Cokolwiek.Nigdy nie wiadomo, co się może przydać.- Jeśli o mnie chodzi, jego nazwisko nie obiło mi się o uszy do czasu tej historii ze szczeniakiem -oznajmia Maldonado.- Wiecie, o czym mówię?- Tak - przytakuję.- Słyszeliśmy o tym od jego sąsiadów.- Większość z tego, co wiem, znam z relacji po śmierci Claude a, więc niekoniecznie trzeba w towierzyć - ciągnie dziennikarz.- Wiecie, jak to jest.Pokażcie komuś zdjęcie Jeffreya Dahmera alboAdolfa Hitlera z dzieciństwa, a założę się, że pokiwa mądrze głową i powie: Tak, stary Jeff odmałego był dziwny.Ale po tej historii z pieskiem ten chłopak został wyrzutkiem społeczeństwa.- Wyobrażam sobie - wtrąca Pinky.- Ja w każdym razie właśnie wtedy zwróciłem na niego uwagę.A ludzie od razu przypomnielisobie, jak jego brat się utopił, i zaczęli się zastanawiać.Pamiętasz, Sam?Harami unosi brwi o kształcie idealnego półksiężyca.- Mnie tu jeszcze nie było, Max.Przyjechałem w osiemdziesiątym szóstym, prosto z Tulane.Mojawiedza o Byronie obejmuje tylko okres po tym, jak zabił ojca.- A, faktycznie - przyznaje reporter.- No więc jakiś czas po tej historii z psem umarła Marie.Miała raka jajników, a to prawdziwy zabójca.Kiwam głową.- Słyszałem o jej śmierci.- Aha.Byron miał wtedy piętnaście lat.Z Marie była świetna babka.Niektórzy sądzili, że możeByron sfiksował dlatego, że umarła, bo podobno był jej oczkiem w głowie.Tak czy owak, kilkamiesięcy po jej śmierci Claude uległ wypadkowi na platformie.Kompletnie załatwił sobiekręgosłup.Czekały go długie miesiące na wózku.Kiedy wyszedł ze szpitala, Byron miał się nim zajmować.- Reporter kreśli palcami cudzysłów w powietrzu.- Taki żart - wyjaśnia Harami.- No to się nim zajął, jeszcze jak - dorzuca Maldonado.Kelnerka podaje nam gumbo z ostrygami iprzez pewien czas przy stole panuje cisza.W końcu dziennikarz podejmuje przerwany wątek:- O czym to ja mówiłem?- Claude jest na wózku, a Byron się nim zajmuje.- O właśnie! No więc stary Claude powoli dochodzi do siebie po operacji.Zdaje się, żewszczepili mu implant kręgu.- Spogląda na lekarza.- Zgadza się [ Pobierz całość w formacie PDF ]