[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Facet rzucasię pod pociąg, a ja znajduję list pożegnalny na jego łóżku.Coś takiego zniechęca do dalszychposzukiwań. Ten komputer w pracy.miało do niego dostęp wiele osób, prawda? Przypuszczam, że jego pliki były chronione hasłem.Ale krótka odpowiedz brzmi tak.Ricky skinął w milczeniu głową. Wspominał pan, że istnieją jakieś okoliczności jego śmierci, o których chce pan ze mnąporozmawiać.Jakie? przerwała ciszę detektyw Riggins.Ricky wziął głęboki oddech. Krewny jednej z moich dawnych pacjentek zagroził mnie i członkom mojej rodziny jakąśniesprecyzowaną krzywdą.Do tej pory przedsięwziął kroki, mające uprzykrzyć mi życie fałszywe zarzuty, godzące w moją reputację zawodową, elektroniczne zamachy na moje finanse,włamania do domu, ingerencje w życie osobiste i sugestie, bym się zabił.Mam powody wierzyć, że śmierć Zimmermana to część planu, jaki ułożył, żeby mnie nękać.Nie wierzę, że to było samobójstwo.Riggins uniosła brwi. Jezu, doktorze Starks.Wygląda na to, że niezle się pan wpakował.Była pacjentka? Nie.Jej dziecko.Nie wiem jeszcze, czyje. I uważa pan, że ta osoba namówiła Zimmermana, żeby rzucił się pod pociąg? Nie namówiła.Raczej wepchnęła. Było tam pełno ludzi i nikt nie widział popchnięcia.Zupełnie nikt. Brak świadków naocznych nie wyklucza, że tak było.Kiedy nadjeżdża pociąg, wszyscy naperonie automatycznie patrzą w jego stronę.Jeśli Zimmerman stał z tyłu, co sugeruje brak dokładnych zeznań świadków naocznych, jaktrudno byłoby popchnąć go lub szturchnąć? Cóż, doktorze, oczywiście, ma pan rację.Nietrudno.Całkiem łatwo.I oczywiście scenariusz, który pan przedstawił, jest nam znajomy.W ciągu kilku ostatnich lat spotkaliśmy się z kilkoma zabójstwami, których dokonano w tensposób.Ma pan również rację, że kiedy zbliża się pociąg, głowy wszystkich zwrócone są w jegokierunku, przez co prawie wszystko, co dzieje się z tyłu peronu, uchodzi niezauważone.Alemamy zeznania LuAnne, która mówi, że skoczył, a mimo tego, że trudno na niej polegać, zawszeto coś.Mamy też list i nieszczęśliwego rozgniewanego człowieka z depresją i z despotycznąmatką, patrzącego na życie z czymś, co można by uznać za rozczarowanie.Ricky pokręcił głową. Teraz mówi pani, jakby szukała wymówek.Mniej więcej o to samo oskarżyła mnie pani,kiedy rozmawialiśmy po raz pierwszy. Doktorze, wydaje mi się, że powinien pan pójść z tą historią do kogoś, kto będzie w staniepanu pomóc. A kto to taki? spytał. Jest pani policyjnym detektywem.Opowiedziałem panio przestępstwach.Może niedoszłych.Czy nie powinna pani napisać jakiegoś raportu? Nie chce pan złożyć oficjalnego doniesienia?Ricky spojrzał na nią poważnie. A powinienem? Co się wtedy stanie? Przekażę je mojemu przełożonemu, który pomyśli, że to jakieś wariactwo, a potemkanałami policyjnej biurokracji prześle dalej, aż za kilka dni zadzwoni do pana jakiś innydetektyw, jeszcze bardziej sceptyczny niż ja.Komu mówił pan o tych wydarzeniach? Kierownictwom banków i Towarzystwu Psychoanalitycznemu. Jeśli uznają, że todziałalność przestępcza, to chyba przekazują takie sprawy FBI albo stanowym służbomśledczym.Wydaje mi się, że powinien pan porozmawiać z kimś z wydziału wymuszeń i oszustwdepartamentu policji.Gdyby chodziło o mnie, postarałabym się też o jakiegoś prywatnegodetektywa.I cholernie dobrego prawnika. Jak mam to zrobić? Skontaktować się z departamentem policji. Podam panu nazwiskoi numer telefonu. Nie sądzi pani, że to pani powinna się tym zająć? Jako kontynuacją sprawy Zimmermana? Mogłabym powiedziała ostrożnie. Ale muszę się nad tym zastanowić.Ciężko jest otworzyć sprawę, która została już raz zamknięta. Ale nie jest to niemożliwe? Trudne, ale nie niemożliwe. Może pani uzyskać zgodę przełożonego. zaczął Ricky. Nie wiem, czy chcę znowu otwierać te drzwi przerwała mu detektyw. Kiedy powiem szefowi oficjalnie, że jest problem, będzie musiał uruchomić biurokrację.Myślę, że sama trochę poszperam.Może.Wie pan co, doktorze, zróbmy tak: przyjrzę się kilkusprawom, a potem się z panem skontaktuję.Mogę przynajmniej sprawdzić komputer w sypialniZimmermana.Plik z listem ma pewnie datę.Zrobię to dzisiaj wieczorem albo jutro.Może być? Zwietnie powiedział Ricky. Dzisiaj byłoby lepiej.Mam pewne ograniczenia czasowe.A pani może mi podać nazwisko i numer właściwego człowieka w departamencie policji.To była rozsądna umowa.Detektyw skinęła głową.Ricky czuł satysfakcję, widząc, że jejlekko sarkastyczny ton zmienił się, kiedy tylko zasugerował, że mogła zawalić sprawę.Nawetjeśli tak nie było, w świecie, w którym awanse i podwyżki były powiązane ze skutecznościąw rozwiązywaniu spraw, myśl, że przeoczyła morderstwo i zakwalifikowała je jakosamobójstwo, była czymś, czego obawiałby się każdy biurokrata. Czekam na pani telefon jak najszybciej powiedział.Ricky wstał z poczuciem, że zadał cios przeciwnikowi.Nie było to poczucie tryumfu, aleprzynajmniej nie miał już wrażenia, że jest na świecie sam.Taksówką podjechał do Lincoln Center, do opery.Była pusta, nie licząc kilku turystówi strażników.Naprzeciwko toalet znajdował się tam szereg automatów telefonicznych.Ich zaletąbyło to, że rozmawiając, mógł jednocześnie widzieć, czy ktoś wszedł za nim do budynku.Wątpił,by komukolwiek udało się podejść wystarczająco blisko, by podsłuchać, do kogo dzwoni.Tak jak podejrzewał, numer do doktora Lewisa okazał się nieaktualny.Podano mu jednak nowy, z innym kodem kierunkowym.Na połączenie z nim Ricky zużyłwiększość posiadanych dwudziestopięciocentówek.Słuchając sygnału, pomyślał, że doktor Lewis musi mieć już osiemdziesiąt kilka lat; nie byłopewne, czy obywa się bez żadnej pomocy.Ricky wiedział jednak, że to jedyny sposób, w jakimoże wyrobić sobie jakiś pogląd na sytuację, a biorąc pod uwagę, jak rozpaczliwy był każdy jegokrok, musiał to zrobić.Telefon zadzwonił co najmniej osiem razy, zanim ktoś podniósł słuchawkę. Tak? Poproszę z doktorem Lewisem. Przy telefonie.Ricky nie słyszał tego głosu od dwudziestu lat, a mimo to wywołał on w nimniespodziewane uczucia.Zalała go nienawiść, obawa, miłość i frustracja.Z trudem zmusił się do zachowania chociaż odrobiny spokoju. Doktorze Lewis, mówi doktor Frederick Starks.Obaj milczeli przez chwilę, jakbyprzytłoczył ich sam fakt rozmowy przez telefon po tak wielu latach.Doktor Lewis odezwał się pierwszy. No, niech mnie.Miło cię słyszeć, Ricky, nawet po tylu latach.A oto niespodzianka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Facet rzucasię pod pociąg, a ja znajduję list pożegnalny na jego łóżku.Coś takiego zniechęca do dalszychposzukiwań. Ten komputer w pracy.miało do niego dostęp wiele osób, prawda? Przypuszczam, że jego pliki były chronione hasłem.Ale krótka odpowiedz brzmi tak.Ricky skinął w milczeniu głową. Wspominał pan, że istnieją jakieś okoliczności jego śmierci, o których chce pan ze mnąporozmawiać.Jakie? przerwała ciszę detektyw Riggins.Ricky wziął głęboki oddech. Krewny jednej z moich dawnych pacjentek zagroził mnie i członkom mojej rodziny jakąśniesprecyzowaną krzywdą.Do tej pory przedsięwziął kroki, mające uprzykrzyć mi życie fałszywe zarzuty, godzące w moją reputację zawodową, elektroniczne zamachy na moje finanse,włamania do domu, ingerencje w życie osobiste i sugestie, bym się zabił.Mam powody wierzyć, że śmierć Zimmermana to część planu, jaki ułożył, żeby mnie nękać.Nie wierzę, że to było samobójstwo.Riggins uniosła brwi. Jezu, doktorze Starks.Wygląda na to, że niezle się pan wpakował.Była pacjentka? Nie.Jej dziecko.Nie wiem jeszcze, czyje. I uważa pan, że ta osoba namówiła Zimmermana, żeby rzucił się pod pociąg? Nie namówiła.Raczej wepchnęła. Było tam pełno ludzi i nikt nie widział popchnięcia.Zupełnie nikt. Brak świadków naocznych nie wyklucza, że tak było.Kiedy nadjeżdża pociąg, wszyscy naperonie automatycznie patrzą w jego stronę.Jeśli Zimmerman stał z tyłu, co sugeruje brak dokładnych zeznań świadków naocznych, jaktrudno byłoby popchnąć go lub szturchnąć? Cóż, doktorze, oczywiście, ma pan rację.Nietrudno.Całkiem łatwo.I oczywiście scenariusz, który pan przedstawił, jest nam znajomy.W ciągu kilku ostatnich lat spotkaliśmy się z kilkoma zabójstwami, których dokonano w tensposób.Ma pan również rację, że kiedy zbliża się pociąg, głowy wszystkich zwrócone są w jegokierunku, przez co prawie wszystko, co dzieje się z tyłu peronu, uchodzi niezauważone.Alemamy zeznania LuAnne, która mówi, że skoczył, a mimo tego, że trudno na niej polegać, zawszeto coś.Mamy też list i nieszczęśliwego rozgniewanego człowieka z depresją i z despotycznąmatką, patrzącego na życie z czymś, co można by uznać za rozczarowanie.Ricky pokręcił głową. Teraz mówi pani, jakby szukała wymówek.Mniej więcej o to samo oskarżyła mnie pani,kiedy rozmawialiśmy po raz pierwszy. Doktorze, wydaje mi się, że powinien pan pójść z tą historią do kogoś, kto będzie w staniepanu pomóc. A kto to taki? spytał. Jest pani policyjnym detektywem.Opowiedziałem panio przestępstwach.Może niedoszłych.Czy nie powinna pani napisać jakiegoś raportu? Nie chce pan złożyć oficjalnego doniesienia?Ricky spojrzał na nią poważnie. A powinienem? Co się wtedy stanie? Przekażę je mojemu przełożonemu, który pomyśli, że to jakieś wariactwo, a potemkanałami policyjnej biurokracji prześle dalej, aż za kilka dni zadzwoni do pana jakiś innydetektyw, jeszcze bardziej sceptyczny niż ja.Komu mówił pan o tych wydarzeniach? Kierownictwom banków i Towarzystwu Psychoanalitycznemu. Jeśli uznają, że todziałalność przestępcza, to chyba przekazują takie sprawy FBI albo stanowym służbomśledczym.Wydaje mi się, że powinien pan porozmawiać z kimś z wydziału wymuszeń i oszustwdepartamentu policji.Gdyby chodziło o mnie, postarałabym się też o jakiegoś prywatnegodetektywa.I cholernie dobrego prawnika. Jak mam to zrobić? Skontaktować się z departamentem policji. Podam panu nazwiskoi numer telefonu. Nie sądzi pani, że to pani powinna się tym zająć? Jako kontynuacją sprawy Zimmermana? Mogłabym powiedziała ostrożnie. Ale muszę się nad tym zastanowić.Ciężko jest otworzyć sprawę, która została już raz zamknięta. Ale nie jest to niemożliwe? Trudne, ale nie niemożliwe. Może pani uzyskać zgodę przełożonego. zaczął Ricky. Nie wiem, czy chcę znowu otwierać te drzwi przerwała mu detektyw. Kiedy powiem szefowi oficjalnie, że jest problem, będzie musiał uruchomić biurokrację.Myślę, że sama trochę poszperam.Może.Wie pan co, doktorze, zróbmy tak: przyjrzę się kilkusprawom, a potem się z panem skontaktuję.Mogę przynajmniej sprawdzić komputer w sypialniZimmermana.Plik z listem ma pewnie datę.Zrobię to dzisiaj wieczorem albo jutro.Może być? Zwietnie powiedział Ricky. Dzisiaj byłoby lepiej.Mam pewne ograniczenia czasowe.A pani może mi podać nazwisko i numer właściwego człowieka w departamencie policji.To była rozsądna umowa.Detektyw skinęła głową.Ricky czuł satysfakcję, widząc, że jejlekko sarkastyczny ton zmienił się, kiedy tylko zasugerował, że mogła zawalić sprawę.Nawetjeśli tak nie było, w świecie, w którym awanse i podwyżki były powiązane ze skutecznościąw rozwiązywaniu spraw, myśl, że przeoczyła morderstwo i zakwalifikowała je jakosamobójstwo, była czymś, czego obawiałby się każdy biurokrata. Czekam na pani telefon jak najszybciej powiedział.Ricky wstał z poczuciem, że zadał cios przeciwnikowi.Nie było to poczucie tryumfu, aleprzynajmniej nie miał już wrażenia, że jest na świecie sam.Taksówką podjechał do Lincoln Center, do opery.Była pusta, nie licząc kilku turystówi strażników.Naprzeciwko toalet znajdował się tam szereg automatów telefonicznych.Ich zaletąbyło to, że rozmawiając, mógł jednocześnie widzieć, czy ktoś wszedł za nim do budynku.Wątpił,by komukolwiek udało się podejść wystarczająco blisko, by podsłuchać, do kogo dzwoni.Tak jak podejrzewał, numer do doktora Lewisa okazał się nieaktualny.Podano mu jednak nowy, z innym kodem kierunkowym.Na połączenie z nim Ricky zużyłwiększość posiadanych dwudziestopięciocentówek.Słuchając sygnału, pomyślał, że doktor Lewis musi mieć już osiemdziesiąt kilka lat; nie byłopewne, czy obywa się bez żadnej pomocy.Ricky wiedział jednak, że to jedyny sposób, w jakimoże wyrobić sobie jakiś pogląd na sytuację, a biorąc pod uwagę, jak rozpaczliwy był każdy jegokrok, musiał to zrobić.Telefon zadzwonił co najmniej osiem razy, zanim ktoś podniósł słuchawkę. Tak? Poproszę z doktorem Lewisem. Przy telefonie.Ricky nie słyszał tego głosu od dwudziestu lat, a mimo to wywołał on w nimniespodziewane uczucia.Zalała go nienawiść, obawa, miłość i frustracja.Z trudem zmusił się do zachowania chociaż odrobiny spokoju. Doktorze Lewis, mówi doktor Frederick Starks.Obaj milczeli przez chwilę, jakbyprzytłoczył ich sam fakt rozmowy przez telefon po tak wielu latach.Doktor Lewis odezwał się pierwszy. No, niech mnie.Miło cię słyszeć, Ricky, nawet po tylu latach.A oto niespodzianka [ Pobierz całość w formacie PDF ]