[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ROZDZIAA 14Był to jak dotąd prawie najszczęśliwszy dzień w krótkim życiu Billa Roacha.Najszczęśliwszy był ten na krótko przed rozpadem jego rodziny, gdy ojciec odkrył w dachu gniazdoos i poprosił Billa o pomoc w pozbyciu się intruzów.Ojciec był niezbyt biegły w pracachdomowych, ale Bill poczytało osach w encyklopedii i pojechali razem do sklepu chemicznego po siarkę, którą rozpalilipod dachem i w ten sposób załatwili osy raz na zawsze.Z kolei dziś odbyło się uroczyste rozpoczęcie rajdu kółka motoryzacyjnego, założonegoprzez Jima Prideaux.Kółko do tej pory zajmowało się tylko rozbieraniem alvisa na części,czyszczeniem ich i składaniem z powrotem, ale dziś w nagrodę mogli z pomocą dipisa Wojtkaustawić na kamiennej części podjazdu slalom z bel słomy.Potem każdy po kolei siadał zakierownicą i ze zgrzytem i hałasem toczył się przez bramę, a Jim mierzył czas wśród głośnegodopingu kibiców.Jim przedstawiał wszystkim swój samochód słowami:  Najlepszy wóz, jakikiedykolwiek zrobiono w Anglii.Teraz już ich nie robią.Wszystko przez ten socjalizm.Auto byłoodmalowane, miało na masce małą angielską flagę i było bez wątpienia najwspanialszym inajszybszym samochodem świata.Po pierwszym przejezdzie Roach był trzeci na czternastuzawodników, a teraz, w drugim, udało mu się dotrzeć do kasztanów bez jednego zgaśnięciasamochodu i wyglądało na to, że na ostatnim okrążeniu będzie miał najlepszy czas.Nigdy nieprzypuszczał, że cokolwiek może mu sprawić aż tak wielką przyjemność.Był zachwycony tymsamochodem, zachwycony Jimem i tym, że po raz pierwszy w życiu walczy o zwycięstwo.Usłyszałokrzyk Jima:  Spokojnie, Jumbo!  zobaczył, że Wojtek podskakuje, wymachujączaimprowizowaną, kraciastą flagą, ale ledwo przejechał przez metę, wiedział, że Jim już nie patrzyna niego, tylko z grozną miną wpatruje się w odległą kępę buków. Ile, proszę pana?  zapytał, z trudem łapiąc oddech.Zrobiło się cicho. Czas!  zawył ryzykownie Spikely. Nosorożec, jaki czas? Dobry być, Jumbo  powiedział Wojtek, również patrząc na Jima.Pierwszy raz zdarzyło się, że i bezczelność Spikely ego, i pytanie Roacha pozostały bezreakcji.Jim patrzył w pola, ku dróżce, która ograniczała je od zachodu.Obok niego stał chłopiecnazwiskiem Coleshaw  przezywany, oczywiście, Coleslawem  drugoroczniak z trzeciej b, znanylizus.Teren wokół szkoły był bardzo płaski aż do samych wzgórz; po kilku dniach deszczu częstopodmakał.Z tego powodu nie odgradzał go od dróżki porządny żywopłot, tylko druciana siatka nic, tylko siatka, płaski krajobraz, miejscami tylko ograniczony pasmem wzgórz, które dziśrozpływały się w ogólnej bieli.Pole wyglądało jak bagna na brzegu jeziora albo początek białejpustyni.Na tym rozmytym tle spacerowała ludzka postać, dobrze ubrany, niczym niewyróżniającysię piechur płci męskiej, o szczupłej twarzy, w kapeluszu i szarej pelerynie, trzymający w dłonilaskę, której prawie nie używał.Roach też mu się przyglądał i zaraz uznał, że ten ktoś chciałby iśćszybciej, ale z jakiegoś powodu stara się iść powoli. Masz okulary na nosie, Jumbo?  zapytał Jim, patrząc na tę postać, która właśnie mijałakolejny słup parkanu.  Tak, proszę pana. To kto to jest? Wygląda jak Zwariowany Kapelusznik. Nie wiem, proszę pana. Nigdy go przedtem nie widziałeś? Nie, proszę pana. Nie jest ani ze szkoły, ani ze wsi.To kim jest? %7łebrakiem? Złodziejem? Dlaczego niepatrzy w naszą stronę, Jumbo? Co mu się w nas nie podoba? Ty byś nie patrzył na grupęchłopaków, która zarzyna samochód na podwórku? Nie lubi samochodów? Nie lubi chłopców?Roach wciąż zastanawiał się nad odpowiedzią na te pytania, gdy Jim zaczął mówić doWojtka po dipisowsku jednostajnym, szeptanym tonem, który natychmiast przekonał Roacha, żeistnieje między tymi dwoma jakaś zażyłość, szczególny związek.Wrażenie to pogłębiła jeszczeodpowiedz Wojtka, najwyrazniej przecząca, pełna spokojnego przekonania. Proszę pana, proszę pana, on chyba ma coś wspólnego z kościołem  powiedziałColeslaw. Widziałem, jak po nabożeństwie gadał ze Szparagiem, proszę pana.Proboszcz naprawdę nazywał się Spargo i był bardzo stary, toteż Szparagiem nazywało gojuż wiele pokoleń uczniów szkoły Thursgooda.Jim przyjął tę informację, a wściekły Roachpomyślał sobie, że Coleslaw na pewno wszystko zmyślił. Słyszałeś, o czym mówili, Coleslaw? Nie, proszę pana.Oglądali rozpiskę ławek, proszę pana.Ale mogę zapytać Szparaga,proszę pana. Naszą rozpiskę? Kto siedzi w której ławce? Tak, proszę pana.Naszą szkolną rozpiskę.Całą, po kolei.Więc i nauczycieli też, pomyślał w nagłym strachu Roach. Jak któryś z was znowu go zobaczy, macie mi powiedzieć.Jego albo innych podejrzanychosobników.Zrozumiano?  Jim zwracał się teraz do wszystkich i starał się zbagatelizować całezajście. Nie lubię, jak jacyś tacy kręcą się wokół szkoły.Przy tej, gdzie uczyłem przedtem, działałcały gang, wszystko wynosili.Srebra, pieniądze, zegarki chłopców, radia, Bóg wie co jeszcze.Terazten może nam podwędzić alvisa.Najlepsze auto, jakie robiono w Anglii, i już wycofane z produkcji.Kolor włosów, Jumbo? Czarne, proszę pana. Wzrost, Coleslaw? Sześć stóp, proszę pana. Dla Coleslawa każdy ma sześć stóp  powiedział jakiś dowcipniś, bo Coleslaw był mały,podobno dlatego, że za młodu pojono go dżinem. Wiek, Spikely, ty Ropucho? Dziewięćdziesiąt jeden, proszę pana.Wszyscy wybuchnęli śmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl