[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piecyk mógł zostać wyprodukowany dlasieci Sears i być modelem rozprowadzanym tylko we wschodniejczęści USA.Oprawa lampy mogła pochodzić z partii dostarczo-nej do miejscowego hipermarketu Home Depot.Te szczegóły ściągnęłyby detektywa bliżej ich kryjówki.Tegofikcyjnego.Byłby po trosze panną Marple, a po trosze Sherloc-kiem Holmesem z domieszką sztucznego, powierzchownego telewizyjnego realizmu.Na przykład nosiłby się niechlujnie jakColumbo i dysponował najnowocześniejszym sprzętem.Krótkoostrzyżony twardziel jak Jack Bauer.Oczywiście, przypomniała sobie, taki detektyw nie istnieje.Jest tylko klientela.Ustawiali się w kolejce.Czekali w goto-wości na autoryzację transakcji kartą kredytową, spragnieni Cobędzie potem?Linda pokręciła głową i wzięła głęboki wdech.Oglądanieświata przez wąski pryzmat paranoi działało podniecająco; fa-scynacja Serią numer 4 w dużej części brała się z całkowitejanonimowości miejsca akcji.Mieli idealnie czyste płótno, naktóre mogli nanieść swój program.%7ładen z widzów nie zdołałbyprzewidzieć z jakąkolwiek dozą pewności, co się stanie - a towciągało najbardziej.Linda wiedziała, że pornografia interneto-wa przeważnie opiera się na pełnym realizmie - prezentowaneobrazy nie pozostawiały cienia wątpliwości, co się dzieje.Im51chodziło o coś dokładnie odwrotnego.Najważniejsze to nagłezwroty.Zaskakiwanie widza.Liczyła się kreatywność.Pomy-słowość.Głównym motywem mógł być seks.Władza.Kontrola.Przemoc.%7łycie, to na pewno.I, być może, śmierć.Temu właśnie zawdzięczali swój sukces.Poprawiła materiał na twarzy; przy tej pierwszej okazji zde-cydowała się na zwykłą czarną kominiarkę.Czapka zakrywałajej zmierzwione blond włosy i miała tylko wąską szczelinę naoczy.Takiego nakrycia głowy używali antyterroryści i Lindazamierzała nosić je regularnie w trakcie Serii numer 4, nawetjeśli było jej w nim duszno.Biały skafander ochronny z przetwo-rzonego papieru marszczył się i szeleścił przy każdym kroku.Alenajważniejszej że skrywał jej sylwetkę; nikt nie potrafiłbystwierdzić, czy jest tęga, czy drobna, młoda czy stara.Linda wie-działa, że pod kombinezonem wygląda całkiem ponętnie; noszącgo, miała wrażenie, że drażni się sama ze sobą.Materiał szczypałnagą skórę jak kochanek przeplatający rozkoszne pieszczotymałymi dawkami bólu.Wciągnęła rękawiczki chirurgiczne.Na nogach miała niebie-skie sterylne nakładki - de rigueur w sali operacyjnej.Uśmiech-nęła się pod maską: bo to jest sala operacyjna.Zrobiła kilka kroków naprzód.Jestem piękna w zupełnie no-wy sposób, pomyślała.Odwróciła się w stronę postaci na łóżku.Jennifer, przypo-mniała sobie.Nie, już nie.Od tej pory to Numer 4.Wiek: szesna-ście lat.Dziewczyna z przedmieścia, żyjąca w hermetycznejakademickiej społeczności, wybrana właściwie przypadkiem.Linda znała jej adres, numer telefonu domowego, imiona nielicz-nych koleżanek.Zdobyła te dane po starannym przejrzeniu za-wartości plecaka, portfela i pamięci komórki. Przeszła na środek pokoju, wciąż oddalona o kilka metrów odstarego żelaznego łóżka.Michael osadził w ścianie obręcze do52mocowania kajdanek.Jak reżyser sitcomu, nakreślił kredą napodłodze kilka ledwo widocznych linii - sygnalizowały, którakamera uchwyci jej obraz.Nakleił też iksy z kawałków taśmyklejącej w miejscach, gdzie najlepiej stanąć do poszczególnychujęć.Profil.En face.Widok z góry.Doświadczenie nauczyło ich,że zawsze trzeba pamiętać, jakie ujęcia są wykonalne w danejsytuacji i co na nich będzie widać.Odbiorcy oczekiwali zmianperspektywy i profesjonalnego kadrowania.Jako podglądacze oczekiwali tylko tego, co najlepsze.Nie-ustającej intymności.W pokoju umieścili pięć kamer, choć od razu rzucała się woczy jedynie główna - nieruchoma Sony HD na statywie, zobiektywem wymierzonym w łóżko.Pozostałe, miniaturowe,ukryli w suficie i dwóch kątach sztucznych ścian.Tylko jednarejestrowała obraz przy drzwiach - zachowywali ją do budowaniadramaturgii, na te chwile, kiedy będą wchodzić do pokoju.Tozelektryzuje widzów, powie im, że lada chwila coś się wydarzy.Teraz ta kamera była wyłączona.To dopiero wstępna wizyta,zaledwie pierwszy krok w procesie orientacji.Linda wyjęła z kieszeni mały elektroniczny pilot.Nasunęłapalec na przycisk zatrzymywania transmitowanego obrazu.Za-czekała, aż Numer 4 w kapturze lekko odwróci się w jej stronę.Wtedy wcisnęła guzik.Zorientują się, że dziewczyna coś usłyszała.Ale nie będą wiedzieli co.Ona i Michael dawno się nauczyli, że suspens doskonale sięsprzedaje.Powoli ruszyła naprzód.Dziewczyna śledziła jej ruchy przez maskę zakrywającą gło-wę.Jak dotąd nie powiedziała ani słowa.W obliczu strachu nie-którzy bełkotali bez ładu i składu, błagali, cofali się do dzieciń-stwa; inni zdobywali się na posępne, zrezygnowane milczenie.Nie wiedziała, jak będzie z Numerem 4.Tak młodego obiektujeszcze nie wykorzystali, więc dla niej i Michaela to też przygo-da.Linda stanęła w nogach łóżka.Mówiła matowym, monoton-nym głosem, który skrywał jej podniecenie, nie za głośno, nie53kładąc nacisku na żadne słowo.Pozostawała zimna jak lód.Mia-ła wprawę w sztuce wygłaszania grózb i jeszcze większą w ichspełnianiu.- Nic nie mów.Nie ruszaj się.Nie krzycz, nie stawiaj oporu.Uważnie słuchaj, a nic ci się nie stanie.Jeśli chcesz przeżyć,wykonuj wszystkie polecenia, bez względu na to, czego dotyczą ico o nich sądzisz.Dziewczyna na łóżku zesztywniała i zadrżała, ale nie pisnęłaani słowa.- To najważniejsze zasady.Pózniej poznasz następne.- Za-wiesiła głos.Po trosze spodziewała się, że Jennifer zacznie bła- gać o darowanie życia, ta jednak milczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl