[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takie proste.Najważniejszą częścią całej konstrukcji był właściwie cienki kurek; wystar-czy, że dzgnie dziobem spłonkę i - koniec.Jeszcze kilka sekund i nareszciewszystko się skończy.Pewnie najlepiej byłoby ustawić strzelbę w rogu, oprzeć o ścianę, żeby od-rzut jej nie poruszył, bo wtedy śrut zamiast zakończyć jego życie, jedynie goporani.Powiódł wzrokiem po ścianach i doszedł do wniosku, że kąt, w którym315 leżały sieci, dałby się z łatwością uprzątnąć, i w tym momencie uświadomił so-bie własny egoizm.To był dzień ich ślubu.Ale on nie może czekać.Ostrożnie odstawił strzelbę i podniósł górną war-stwę sieci.Możesz zaczekać.Jeden dzień możesz zaczekać.Stanął z siecią przełożoną przez rękę i pokiwał głową.Musisz.Nawet jeśli to trudne, ze względu na nich.Nie możesz im tego zro-bić.Wiedział, że to prawda.Z siecią przyciśniętą do piersi czekał, aż ciemnośćskoczy mu do gardła, żeby ukarać go za jego wahanie.Ale ciemność nie nade-szła.Zaufała mu.Nie poddawała się.Czekała cierpliwie.Jutro.Wiedział, że następnego dnia Simon i Anna-Greta wybierają się w krótkąpodróż poślubną do Finlandii.Wtedy to zrobi.Poza tym właśnie ze względu nanich nie powinien jednak robić tego tutaj, w ich domu.To byłby z jego stronybezprzykładny egoizm, no i przecież doskonale wiedział, gdzie powinien to zro-bić, które miejsce było właściwe do składania darów i ofiar.Delikatnie puścił kurek i schował załadowaną śrutówkę za stertą sieci.Po-szedł do kuchni, nalał sobie filiżankę kawy i postanowił zaczekać na Simona.Simon nie przyszedł.Umówili się, że pojadą razem promem o pierwszej; był już kwadrans popierwszej, a Simona nadal nie było widać.Anders zaczął podejrzewać, że możewczoraj wieczorem coś zle zrozumiał, może mieli się spotkać na przystani.Postanowił zaczekać; jeszcze jeden dzień udawać, że żyje, ze względu nanich.I tak doznają szoku, kiedy wrócą z podróży poślubnej, i dowiedzą się, cosię wydarzyło, na to jednak nie mógł nic poradzić.Nie mógł żyć dalej tylko poco, żeby oni byli zadowoleni.Ale jeden dzień mógł udawać.Zapalił papierosa; w lustrze w holu sprawdził,jak wygląda, w końcu wybierał się na ślub.Biała koszula i spodnie były na niegoza duże, ale buty pasowały zadziwiająco dobrze.Na wieszaku znalazł starą,zniszczoną kurtkę Simona, włożył ją.Zamknął drzwi i wyszedł na spotkanie kolejnego pochmurnego dnia, byłjednak pewien, że mimo wszystko uda mu się go przeżyć.Broń stała załadowa-na i gotowa, za dwadzieścia godzin zrobi z niej użytek.Ciemność najwyrazniej zadowoliła się przygotowaniami, bo gdy ruszył w kie-runku przystani, poczuł, że kilka razy nawet spuściła go z oczu.316 Jednak na przystani Simona też nie było.Na pomoście stało już około dwu-dziestu odświętnie ubranych osób, wszyscy wybierali się na ślub do N�ten.Bra-kowało jedynie pana młodego.Anders podszedł do Elofa Lundberga.Mężczyznamiał na sobie eleganckie palto, które niezbyt pasowało do jego odwiecznegokaszkietu.- Widziałeś Simona?- Nie - odpowiedział Elof.- A on nie jest już na miejscu?- Pewnie jest.Anders odszedł nieco na bok i próbował sobie przypomnieć, co Simon muwczoraj mówił.Miał szukać miejsca na studnię na działce G�rana.Rozejrzał się.G�rana też nie było.Nagle przyszło mu do głowy, że może cośsię stało.Coś, co sprawi, że ślub zostanie przełożony.Coś, co jeszcze dzisiajpozwoli mu wrócić do schowka.Prom wpłynął do portu, goście weselni weszli na pokład, rozmawiając iśmiejąc się wesoło.Anders stanął na dziobie.Kiedy prom zaczął się cofać, zerk-nął jeszcze raz w stronę pomostu Simona.Może postanowił popłynąć do N�tenwłasną łodzią?Ale łódz cumowała przy pomoście, a pana młodego nadal nigdzie nie byłowidać.Brak przeszkódPodczas całego rejsu Anders stał na dziobie i do nikogo się nie odzywał.Kie-dy prom przybił do brzegu, zszedł na ląd jako pierwszy i szybkim krokiem ruszyłdo kościoła.Za nim podążała reszta rozbawionego towarzystwa.Kościół w N�ten był pięknie położony na wzgórzu blisko morza.Budynkiplebanii schodziły niemal do samej wody, gdzie stała też duża kotwica, będącasymbolem kościoła.Jej wizerunek zdobił wszystkie kościelne dokumenty.Tutaj,na brzegu, pełniła też rolę barierki, zatrzymującej spadające kamienie i osuwa-jące się czasem z cmentarnego zbocza krzyże.Zlub miał się zacząć dopiero za pół godziny.Anders pomyślał, że młoda parazapewne oczekuje na to wydarzenie w domu parafialnym położonym na ze-wnątrz ogrodzenia.Do budynku prowadziło kilka schodków.Pokonał je i zapu-kał do drzwi.Kiedy nikt mu nie otworzył, wszedł do środka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl