[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było nie było, Howardowie sązawsze górą.No cóż, popatrzmy.musi być jakiś sposób na poprawę megohumoru.Co też jeszcze mam?.Och, myślenie o tym wcale niepoprawia mi humoru.Wcale a wcale.Zaledwie sześć sukien, czyli tyleco kot napłakał, w dodatku wszystkie w ponurych kolorach,pasujących raczej mojej babce.Raptem trzy komnatki do mojegowyłącznego użytku i parę osób służby.Nie, nie, to do niczego nieprowadzi, muszę raczej poszukać w tym jakiejś dobrej strony.I takznajduję się obecnie w lepszym położeniu niż jako młoda panienka wLambeth.Mam bowiem mężczyznę, który mnie kocha i którego jakocham z całego serca, a także mam szansę stąd wyjść i poślubić go,tak przynajmniej mi się zdaje.Mam wierną przyjaciółkę w ladyRochford, która wstawi się za mną, i mam Tomasza, który z pewnościąoddałby życie, żeby mnie ocalić, więc moim obowiązkiem kiedyarcybiskup znowu tu przyjdzie i zacznie wypytywać jest przyznaćsię do Franciszka Derehama i Henryka Manoksa, słowem natomiast niewspomnieć o Tomaszu Culpepperze.To mogę zrobić.Nawet takagłupiutka gąska jak ja tyle potrafi.Dzięki temu wkrótce wszystkobędzie dobrze i gdy następnym razem zabiorę się do liczenia, okaże się,że znów mam pełno ładnych rzeczy.Jestem tego pewna.Jestem tegocałkowicie pewna.Tylko że nawet kiedy o tym myślę, łzy leją mi się ciurkiem z oczu inie umiem przestać szlochać.Nie przestaję płakać, mimo iż wiem, żemoja sytuacja nie jest najgorsza.W gruncie rzeczy jest zupełnie dobra,zawsze bowiem dopisywało mi szczęście.Po prostu nie potrafięprzestać płakać.iJANETower w Londynie,listopad 1541 rokuJestem tak przerażona, że bliska obłędu.Wypytują mnie o Katarzynę itego głupca Derehama, toteż właściwie powinnam wszystkiemuzaprzeczać.Nie było mnie przy nich w Lambeth, kiedy bylikochankami, a pózniej, już na dworze, z pewnością nigdy nie zbliżylisię do siebie.Mogłabym więc odpowiadać szczerze i z czystym su-mieniem, że nic ich nie łączyło.Tylko że kiedy usłyszałam za sobą hukzatrzaskiwanej bramy i padł na mnie zimny cień londyńskiej twierdzy,poczułam strach nie do opisania.Duchy, które prześladowały mnie od owego majowego dnia, terazbiorą mnie w posiadanie.Jestem tu, gdzie oni wtedy, czuję chłód tychsamych murów, poznałam smak ich strachu, raz po raz odtwarzam wpamięci to, co się tutaj wydarzyło.Można powiedzieć, że żyjęśmiercią.Dobry Boże, tego doświadczył Jerzy, mój ukochany Jerzy.Tak jak jamusiał usłyszeć huk zatrzaskiwanej bramy, musiał widzieć, jakkamienna bryła Tower przesłania stońce, musiał zdawać sobie sprawę,że jego przyjaciele i wrogowie znalezli się za tymi murami i właśniekłamią jak najęci, byle tylko ocalić głowy, a jego pogrążyć.Obecniezaś ja doświadczam tego samego co on, idę po jego śladach, czując to,co czuł on, bojąc się tego, czego on się bał.Nawet jeśli Cranmer i jego inkwizytorzy nie będą się przyglądaćdalszemu życiu Katarzyny, ograniczając się do czasów, kiedy byłapanienką w Lambeth, i tak mają dość dowodów, by ją zniszczyć, aprzecież chyba tylko o to im chodzi? Jeżeli więc skupią się naManoksie i Derehamie, ja na nic im się nie przydam.Nie znałam jejwtedy.To co robiła jako młódka, nie ma nic wspólnego ze mną.Niemam więc powodów do obaw.Ale w takim razie dlaczego się tutajznalazłam?Pomieszczenie jest ciasne, z kamienną posadzką i wilgotnymikamiennymi ścianami.Na murze roi się od wyrytych imion osób, którezamieszkiwały je przede mną.Ani myślę szukać napisu JerzyBoleyn".Chybabym oszalała, gdybym wypatrzyła tu jego imię.Usiądęsobie spokojnie przy oknie i będę wyglądać na dziedziniec poniżej.Animyślę błądzić dłońmi po zimnym murze w poszukiwaniu znajomychinicjałów, ani myślę dotykać miejsc, których on dotykał.Przycupnęsobie i popatrzę na widok za oknem.Nie, nic z tego.Moje okno wychodzi wprost na dziedziniec twierdzy,ze swej celi mam doskonały widok na miejsce, gdzie stracono Annę.Nie umiem na nie spojrzeć, odstręcza mnie żywość zieleni trawa wlistopadzie nie powinna być tak soczyście zielona, prawda? Czuję, żejeśli popatrzę dłużej na tę zieleń, stracę zmysły.Ona musiała czućpodobnie, siedząc tu i czekając, i wiedząc, że znam dość jej tajemnic,by posłać ją na szafot.Z pewnością się domyślała, że mając wybór,postanowię ją obciążyć.Zdawała sobie sprawę, że na każdym krokumnie dręczyła, wykpiwala i wyśmiewała, aż chodziłam od tegonieprzytomna z zazdrości, i bez wątpienia pytała się w duchu, dojakiego stopnia dam się ponieść pragnieniu zemsty i wściekłości nanią; czy aż do tego, by przyczynić się do jej śmierci? Minęło trochęczasu i dostała odpowiedz na swoje pytania.Dowiedziała się, żezeznawałam przeciwko nim, że przemówiłam głośno i dobitnie, bezcienia żalu posyłając oboje na śmierć.Cóż, dzisiaj czuję żal, czujęwyrzuty sumienia; Boga biorę na świadka, że tak jest.Czuję się też tak, jakbym przez wszystkie te lata uciekała przedprawdą i dopiero ten okrutnik książę Norfolk mnie zatrzymał i obrócił,i postawi! oko w oko z faktami; jakby dopiero te zimne, wilgotne murysprawiły, że wspomnienia stały się rzeczywistością.Byłam zazdrosnao Annę, o jej uczucie do Jerzego, o jego przywiązanie do niej, i dlategozeznawałam tak, aby uczynić im jak najwięcej krzywdy.Niech PanBóg mi przebaczy.Widziałam tylko czułość, troskę i uprzejmość wstosunku do siostry, ale przeinaczyłam to w coś mrocznego i brudnego,i złego, ponieważ nie potrafiłam znieść myśli, że wobec mnie nigdy niebył czuły, troskliwy ani uprzej-my.Doprowadziłam Jerzego do zguby, aby go ukarać za to, że mniezaniedbywał.Tymczasem efekt jest taki jak w antycznej sztuce, gdziebogowie okazują gniew śmiertelnikom: nadal jestem zaniedbywana.Nigdy nie czułam się bardziej samotna.Popełniłam najcięższy grzech,jaki może popełnić żona, i nic mi z tego nie przyszło.Książę Norfolk wyjechał z Londynu na prowincję i najpewniej ani ja,ani Katarzyna już nigdy go nie ujrzymy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Było nie było, Howardowie sązawsze górą.No cóż, popatrzmy.musi być jakiś sposób na poprawę megohumoru.Co też jeszcze mam?.Och, myślenie o tym wcale niepoprawia mi humoru.Wcale a wcale.Zaledwie sześć sukien, czyli tyleco kot napłakał, w dodatku wszystkie w ponurych kolorach,pasujących raczej mojej babce.Raptem trzy komnatki do mojegowyłącznego użytku i parę osób służby.Nie, nie, to do niczego nieprowadzi, muszę raczej poszukać w tym jakiejś dobrej strony.I takznajduję się obecnie w lepszym położeniu niż jako młoda panienka wLambeth.Mam bowiem mężczyznę, który mnie kocha i którego jakocham z całego serca, a także mam szansę stąd wyjść i poślubić go,tak przynajmniej mi się zdaje.Mam wierną przyjaciółkę w ladyRochford, która wstawi się za mną, i mam Tomasza, który z pewnościąoddałby życie, żeby mnie ocalić, więc moim obowiązkiem kiedyarcybiskup znowu tu przyjdzie i zacznie wypytywać jest przyznaćsię do Franciszka Derehama i Henryka Manoksa, słowem natomiast niewspomnieć o Tomaszu Culpepperze.To mogę zrobić.Nawet takagłupiutka gąska jak ja tyle potrafi.Dzięki temu wkrótce wszystkobędzie dobrze i gdy następnym razem zabiorę się do liczenia, okaże się,że znów mam pełno ładnych rzeczy.Jestem tego pewna.Jestem tegocałkowicie pewna.Tylko że nawet kiedy o tym myślę, łzy leją mi się ciurkiem z oczu inie umiem przestać szlochać.Nie przestaję płakać, mimo iż wiem, żemoja sytuacja nie jest najgorsza.W gruncie rzeczy jest zupełnie dobra,zawsze bowiem dopisywało mi szczęście.Po prostu nie potrafięprzestać płakać.iJANETower w Londynie,listopad 1541 rokuJestem tak przerażona, że bliska obłędu.Wypytują mnie o Katarzynę itego głupca Derehama, toteż właściwie powinnam wszystkiemuzaprzeczać.Nie było mnie przy nich w Lambeth, kiedy bylikochankami, a pózniej, już na dworze, z pewnością nigdy nie zbliżylisię do siebie.Mogłabym więc odpowiadać szczerze i z czystym su-mieniem, że nic ich nie łączyło.Tylko że kiedy usłyszałam za sobą hukzatrzaskiwanej bramy i padł na mnie zimny cień londyńskiej twierdzy,poczułam strach nie do opisania.Duchy, które prześladowały mnie od owego majowego dnia, terazbiorą mnie w posiadanie.Jestem tu, gdzie oni wtedy, czuję chłód tychsamych murów, poznałam smak ich strachu, raz po raz odtwarzam wpamięci to, co się tutaj wydarzyło.Można powiedzieć, że żyjęśmiercią.Dobry Boże, tego doświadczył Jerzy, mój ukochany Jerzy.Tak jak jamusiał usłyszeć huk zatrzaskiwanej bramy, musiał widzieć, jakkamienna bryła Tower przesłania stońce, musiał zdawać sobie sprawę,że jego przyjaciele i wrogowie znalezli się za tymi murami i właśniekłamią jak najęci, byle tylko ocalić głowy, a jego pogrążyć.Obecniezaś ja doświadczam tego samego co on, idę po jego śladach, czując to,co czuł on, bojąc się tego, czego on się bał.Nawet jeśli Cranmer i jego inkwizytorzy nie będą się przyglądaćdalszemu życiu Katarzyny, ograniczając się do czasów, kiedy byłapanienką w Lambeth, i tak mają dość dowodów, by ją zniszczyć, aprzecież chyba tylko o to im chodzi? Jeżeli więc skupią się naManoksie i Derehamie, ja na nic im się nie przydam.Nie znałam jejwtedy.To co robiła jako młódka, nie ma nic wspólnego ze mną.Niemam więc powodów do obaw.Ale w takim razie dlaczego się tutajznalazłam?Pomieszczenie jest ciasne, z kamienną posadzką i wilgotnymikamiennymi ścianami.Na murze roi się od wyrytych imion osób, którezamieszkiwały je przede mną.Ani myślę szukać napisu JerzyBoleyn".Chybabym oszalała, gdybym wypatrzyła tu jego imię.Usiądęsobie spokojnie przy oknie i będę wyglądać na dziedziniec poniżej.Animyślę błądzić dłońmi po zimnym murze w poszukiwaniu znajomychinicjałów, ani myślę dotykać miejsc, których on dotykał.Przycupnęsobie i popatrzę na widok za oknem.Nie, nic z tego.Moje okno wychodzi wprost na dziedziniec twierdzy,ze swej celi mam doskonały widok na miejsce, gdzie stracono Annę.Nie umiem na nie spojrzeć, odstręcza mnie żywość zieleni trawa wlistopadzie nie powinna być tak soczyście zielona, prawda? Czuję, żejeśli popatrzę dłużej na tę zieleń, stracę zmysły.Ona musiała czućpodobnie, siedząc tu i czekając, i wiedząc, że znam dość jej tajemnic,by posłać ją na szafot.Z pewnością się domyślała, że mając wybór,postanowię ją obciążyć.Zdawała sobie sprawę, że na każdym krokumnie dręczyła, wykpiwala i wyśmiewała, aż chodziłam od tegonieprzytomna z zazdrości, i bez wątpienia pytała się w duchu, dojakiego stopnia dam się ponieść pragnieniu zemsty i wściekłości nanią; czy aż do tego, by przyczynić się do jej śmierci? Minęło trochęczasu i dostała odpowiedz na swoje pytania.Dowiedziała się, żezeznawałam przeciwko nim, że przemówiłam głośno i dobitnie, bezcienia żalu posyłając oboje na śmierć.Cóż, dzisiaj czuję żal, czujęwyrzuty sumienia; Boga biorę na świadka, że tak jest.Czuję się też tak, jakbym przez wszystkie te lata uciekała przedprawdą i dopiero ten okrutnik książę Norfolk mnie zatrzymał i obrócił,i postawi! oko w oko z faktami; jakby dopiero te zimne, wilgotne murysprawiły, że wspomnienia stały się rzeczywistością.Byłam zazdrosnao Annę, o jej uczucie do Jerzego, o jego przywiązanie do niej, i dlategozeznawałam tak, aby uczynić im jak najwięcej krzywdy.Niech PanBóg mi przebaczy.Widziałam tylko czułość, troskę i uprzejmość wstosunku do siostry, ale przeinaczyłam to w coś mrocznego i brudnego,i złego, ponieważ nie potrafiłam znieść myśli, że wobec mnie nigdy niebył czuły, troskliwy ani uprzej-my.Doprowadziłam Jerzego do zguby, aby go ukarać za to, że mniezaniedbywał.Tymczasem efekt jest taki jak w antycznej sztuce, gdziebogowie okazują gniew śmiertelnikom: nadal jestem zaniedbywana.Nigdy nie czułam się bardziej samotna.Popełniłam najcięższy grzech,jaki może popełnić żona, i nic mi z tego nie przyszło.Książę Norfolk wyjechał z Londynu na prowincję i najpewniej ani ja,ani Katarzyna już nigdy go nie ujrzymy [ Pobierz całość w formacie PDF ]