[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rzną żydowskie z Rudki, nie wiecie to?- Nie wiedziałem, czasu nie ma chodzić pomiędzy ludźmi i przepytywać.- A samiście najpierwsi pomstowali na dziedzica.- Bom myślał, że nasze poręby sprzedał.A czyjeż to sprzedał, czyje? - zakrzyczał Caban.- Juści, że na przykupnym.- Sprzedał i na przykupnym, ale sprzedał i na Wilczych dołach i ma ciąć.- Bez naszego przyzwoleństwa ciął nie będzie.- Juści, drzewo już wycechowali, las rozmierzyli i po Trzech Królach rąbać zaczną.- Kiedy tak, trzeba jechać ze skargą do komisarza- rzekł Boryna po namyśle.- Od zasiewów do żniw nie każdy będzie żyw! - mruknął Caban.- A jak kto na śmierć chory, na nic mu i dochtory!- dodał Walenty z krzywą gębą.- Skarga tyle sprawi, że nim urząd zjedzie i zabroni, to już i pniaków nie ostanie po naszym lesie, a jak to było w Dębicy, baczycie?- Z dworem to jak z wilkiem, niech ino jedną owcę spróbuje, wnet całe stado wybierze.-.Nie trza dać, by się znarowił!- Rzekliście mądre słowo, Macieju; jutro po kościele mają się gospodarze zebrać u mnie, by cosik postanowiła gromada, tośwa przyszli waju zaprosić na naradę.- Wszystkie przyjdą?.- Wszystkie, a zaraz po kościele.- Jutro.Cóż, kiej koniecznie muszę jutro jechać do Woli, prawdę mówię, dzielą się tam gospodarką krewniaki, a swarzą i procesują, obiecałem się rozsądzić, by się sierotom krzywda nie stała, jechać muszę, ale co postanowicie, to tak wezmę, jakbym uradzał społem.Wyszli markotni nieco, bo chociaż wszystkiemu przytwierdzał i zgadzał się na wszystko, co mówili, dobrze poczuli, że z nimi szczerze nie trzyma.- Hale, uradzajcie sobie, ale beze mnie! - myślał - wójt ni młynarz, ni co pierwsi nie pójdą z wami! Niech się dwór dowie, że nie nastaje na niego, prędzej zapłaciza krowę.i będzie się chciał godzić z osobna.: Głupie!.do ostatniego chojaka pozwolić mu ciąć.a potem dopiero w krzyk, do sądów, areszt położyć, przycisnąć - dałby więcej niźli zgodą.Niech se radzą, poczekam na boku, nie pilno mi, nie!.Dom już cały legł spać, a Maciej siedział, kredą na ławce pisał, liczył i długo w noc deliberował.Nazajutrz zaraz po śniadaniu nakazał parobkowi rychtować sanie.- Jakom wczoraj powiedział, pojadę do Woli, pilnuj tu domu, Jaguś, a jakby się kto dowiadywał, rozgłaszaj, że musiałem jechać, i do wójtowej zajrzyj.- Późnó to wrócicie? - pytała z przyczajoną w sercu radością.- Na odwieczerzu, a może i później.Przyodziewał się świątecznie, a ona znosiła mur z komory ubrania, wiązała wstążki u koszuli pod szyją, pomagała we wszystkim i z gorączkową niecierpliwością przynaglała Pietrka, by prędzej konie zakładał, trzęsła się cała.Nie mogła ustać na miejscu, radość w niej krzyczała, radość, że pojedzie na cały dzień, późno wróci, może dopiero w nocy, a ona zostanie sama i o zmroku - o zmroku wyjdzie za bróg.Wyjdzie! Hej! Rwała się już jej dusza do wylotu, śmiały się oczy, wyciągały ręce, prężyła pierś i ognie błyskawicami upalnymi chodziły po niej i słodką męka oblewały.Ale z nagła, niespodziewanie chwycił ją dziwny lęk i ścisnął za serce, że zmilkła, przycichła w sobie i jak błędna patrzyła za Boryną, gdy się okręcił w pas, nadział czapę i wydawał jakieś przykazania Witkowi.- Weźcie mnie ze sobą! - szepnęła cicho.- Hale.Któż w chałupie ostanie? - zdziwił się mocno.- Weźcie mnie, święty Szczepan dzisiaj, roboty wiele nie ma, weźcie mnie, tak mi się markoci, weźcie! - prosiła tak gorąco, że chociaż się dziwował, ale się nie oparł przyzwolił.W parę chwil już była gotowa i ruszyli zaraz sprzed domu ostro, z kopyta, aż sanie zamietły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Rzną żydowskie z Rudki, nie wiecie to?- Nie wiedziałem, czasu nie ma chodzić pomiędzy ludźmi i przepytywać.- A samiście najpierwsi pomstowali na dziedzica.- Bom myślał, że nasze poręby sprzedał.A czyjeż to sprzedał, czyje? - zakrzyczał Caban.- Juści, że na przykupnym.- Sprzedał i na przykupnym, ale sprzedał i na Wilczych dołach i ma ciąć.- Bez naszego przyzwoleństwa ciął nie będzie.- Juści, drzewo już wycechowali, las rozmierzyli i po Trzech Królach rąbać zaczną.- Kiedy tak, trzeba jechać ze skargą do komisarza- rzekł Boryna po namyśle.- Od zasiewów do żniw nie każdy będzie żyw! - mruknął Caban.- A jak kto na śmierć chory, na nic mu i dochtory!- dodał Walenty z krzywą gębą.- Skarga tyle sprawi, że nim urząd zjedzie i zabroni, to już i pniaków nie ostanie po naszym lesie, a jak to było w Dębicy, baczycie?- Z dworem to jak z wilkiem, niech ino jedną owcę spróbuje, wnet całe stado wybierze.-.Nie trza dać, by się znarowił!- Rzekliście mądre słowo, Macieju; jutro po kościele mają się gospodarze zebrać u mnie, by cosik postanowiła gromada, tośwa przyszli waju zaprosić na naradę.- Wszystkie przyjdą?.- Wszystkie, a zaraz po kościele.- Jutro.Cóż, kiej koniecznie muszę jutro jechać do Woli, prawdę mówię, dzielą się tam gospodarką krewniaki, a swarzą i procesują, obiecałem się rozsądzić, by się sierotom krzywda nie stała, jechać muszę, ale co postanowicie, to tak wezmę, jakbym uradzał społem.Wyszli markotni nieco, bo chociaż wszystkiemu przytwierdzał i zgadzał się na wszystko, co mówili, dobrze poczuli, że z nimi szczerze nie trzyma.- Hale, uradzajcie sobie, ale beze mnie! - myślał - wójt ni młynarz, ni co pierwsi nie pójdą z wami! Niech się dwór dowie, że nie nastaje na niego, prędzej zapłaciza krowę.i będzie się chciał godzić z osobna.: Głupie!.do ostatniego chojaka pozwolić mu ciąć.a potem dopiero w krzyk, do sądów, areszt położyć, przycisnąć - dałby więcej niźli zgodą.Niech se radzą, poczekam na boku, nie pilno mi, nie!.Dom już cały legł spać, a Maciej siedział, kredą na ławce pisał, liczył i długo w noc deliberował.Nazajutrz zaraz po śniadaniu nakazał parobkowi rychtować sanie.- Jakom wczoraj powiedział, pojadę do Woli, pilnuj tu domu, Jaguś, a jakby się kto dowiadywał, rozgłaszaj, że musiałem jechać, i do wójtowej zajrzyj.- Późnó to wrócicie? - pytała z przyczajoną w sercu radością.- Na odwieczerzu, a może i później.Przyodziewał się świątecznie, a ona znosiła mur z komory ubrania, wiązała wstążki u koszuli pod szyją, pomagała we wszystkim i z gorączkową niecierpliwością przynaglała Pietrka, by prędzej konie zakładał, trzęsła się cała.Nie mogła ustać na miejscu, radość w niej krzyczała, radość, że pojedzie na cały dzień, późno wróci, może dopiero w nocy, a ona zostanie sama i o zmroku - o zmroku wyjdzie za bróg.Wyjdzie! Hej! Rwała się już jej dusza do wylotu, śmiały się oczy, wyciągały ręce, prężyła pierś i ognie błyskawicami upalnymi chodziły po niej i słodką męka oblewały.Ale z nagła, niespodziewanie chwycił ją dziwny lęk i ścisnął za serce, że zmilkła, przycichła w sobie i jak błędna patrzyła za Boryną, gdy się okręcił w pas, nadział czapę i wydawał jakieś przykazania Witkowi.- Weźcie mnie ze sobą! - szepnęła cicho.- Hale.Któż w chałupie ostanie? - zdziwił się mocno.- Weźcie mnie, święty Szczepan dzisiaj, roboty wiele nie ma, weźcie mnie, tak mi się markoci, weźcie! - prosiła tak gorąco, że chociaż się dziwował, ale się nie oparł przyzwolił.W parę chwil już była gotowa i ruszyli zaraz sprzed domu ostro, z kopyta, aż sanie zamietły [ Pobierz całość w formacie PDF ]