[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udawajmy, że poznaliśmy się dopiero przed chwilą.Miło będzie razem popływać, prawda?– Tak.chyba tak.– W porządku.Cześć, jestem Peter.Zwiedzasz Maui?– Tak.Nazywam się Shelby.– Witamy na Hawajach.Mieszkam tu na stałe.Chętnie pokażę ci tę plażę.– Co ciekawego może być na plaży? Piasek, woda i muszle.– Wiele ciekawych rzeczy jest pod wodą.– Nie pływam na tyle dobrze, by nurkować.– Szkoda, bo znam kilka świetnych miejsc.– Może kiedy przyjadę tu następnym razem.– Jesteś pewna, że chcesz wrócić do domu?– Tak, jestem pewna – odpowiedziała mocnym głosem, nie patrząc na Petera.– Rozumiem.W takim razie cieszmy się chwilą.Potem pływali i beztrosko dokazywali w wodzie niczym rozbrykane dzieci.Pół godziny później zmęczeni i zdyszani wyszli na brzeg i położyli się na piasku.– Było fajnie i rzeczywiście trochę się zrelaksowałam – przyznała Shelby.– Może dzięki temu szybciej zaśniesz.– Jest jeszcze dosyć wcześnie.Zawsze chodzisz spać o tej porze?– Chyba zapomniałaś, że jutro wyjeżdżamy o wpół do czwartej na Haleakala.– Ach, a więc już nie jesteśmy dwojgiem nieznajomych?– Nie.– Gdy Shelby wstała, Peter złapał ją za rękę.– Poczekaj.Dlaczego jesteś taka wściekła? Co ja ci takiego zrobiłem?Niechętnie cofnęła dłoń.– Nie chcę o tym rozmawiać.– Dlaczego?– Cóż, niedługo wracam do domu.– Nie chcesz mieć jeszcze więcej pięknych wspomnień?– Chcę, ale wolałabym ograniczyć się do wspaniałych widoków.– Miała na myśli krajobraz Maui, ale Peter zrozumiał jej słowa inaczej.– Ojej, nie wiedziałem, że jestem taki śliczny.– Nie to chciałam.– zaczęła zaskoczona.– Och, zresztą dobrze wiesz, co miałam na myśli.Pragnę zachować w pamięci plaże, góry, ocean.– Ale nie mnie?– Ciebie też zapamiętam.Byłeś dla mnie bardzo miły.– Zamrugała gwałtownie, powstrzymując łzy.Tylko tego brakuje, by się przy nim rozpłakała.– Miły? – szepnął.– Wolałbym, żebyś zapamiętała mnie trochę inaczej.– Przyciągnął ją do siebie i żarliwie pocałował.Próbowała udawać, że ten pocałunek nic dla niej nie znaczy.Okłamywała i siebie, i Petera, bo tak było lepiej.– Wracam do wody.– Odsunęła się od niego.Nie poszedł za nią.Obserwował, jak łagodne fale pieszczą ciało Shelby.Po wyjściu z wody, ruszyła bez słowa w stronę hotelu.– Shelby, pora wstawać.Masz dziesięć minut, żeby się ubrać.Pośpiesz się.– Przecież na dworze jest jeszcze ciemno.– Shelby odwróciła się na drugi bok.Kay ściągnęła kołdrę i siłą posadziła Shelby.– Ja już się umyłam.Idź do łazienki, tylko szybko.Shelby poruszała się niczym automat.Gdyby nie zapalone światło, na pewno znowu by zasnęła.Kiedy wyszła z łazienki, Kay podała jej ubrania.– Włóż to.– Po co?– Dan powiedział, że na górze będzie zimno.– Chyba żartujesz.– Shelby spojrzała z niedowierzaniem na sweter i ciepłe spodnie.– Nie.Ubieraj się, bo musimy już iść.Aha, i nie zapomnij zabrać okularów przeciwsłonecznych.Przydadzą się podczas jazdy na rowerze.Shelby ubrała się posłusznie, ale szybko doszła do wniosku, że jest jej bardzo niewygodnie.Gdy zaczęła zdejmować sweter, Kay po prostu wypchnęła ją z pokoju.– Idziemy do windy – nakazała stanowczo.W holu czekali już na nie Peter i Dan.Kiedy wsiedli do vana, Shelby, ku zdziwieniu Petera, oparła się o niego i zamknęła oczy.– Kay, czy wszystko z nią w porządku? – spytał szeptem.– Tak.Nigdy nie wstaje o tak wczesnej porze.– Kay uśmiechnęła się.– Jeśli ci przeszkadza, zamieńmy się miejscami.– Może na mnie spać, tylko nie mówcie jej o tym, kiedy się obudzi.– Zgoda – powiedział Dan.Peter oparł się wygodnie i delikatnie objął Shelby ramionami.– A oto słońce!Donośny głos wyrwał Shelby z drzemki.Poprawiła się, mruknęła, a potem nagle poczuła przyjemny, znajomy zapach.Co to takiego?– Hm, Peter – szepnęła.Uwielbiała zapach jego wody po goleniu.– Tak, skarbie, jestem tu – powiedział cicho.Poderwała się gwałtownie i otworzyła oczy.– Co ty robisz?– Czekam na wschód słońca.A co ty robisz?– Hm.chyba trochę się zdrzemnęłam.– Wiem, na moim ramieniu.– Nie!– A oto słońce! – znów krzyknął ktoś donośnie.– Czemu wciąż to powtarza? – zdenerwowała się rozespana Shelby.– Przyjechaliśmy tutaj, żeby obejrzeć wschód słońca – przypomniała jej Kay.– No tak – mruknęła zawstydzona Shelby.Wyprostowała się i rozejrzała wokół.Ze zdumieniem stwierdziła, że siedzi na tarasie widokowym na szczycie góry.Nie wiadomo skąd napłynęły ciemne chmury i zaczęło mżyć.– Za chwilę znów będzie pięknie, ale możecie państwo przeczekać to w vanie – powiedział przewodnik.– Jestem tego samego zdania.Boicie się takiego małego deszczu? – Dan spojrzał pytająco na Kay i Shelby.Zrobiło się chłodno, lecz Shelby ze zdziwieniem zauważyła, że ma na sobie bardzo grube rzeczy, a także płaszcz przeciwdeszczowy.– Skąd to się wzięło?– Dan pomyślał o wszystkim.To miło z jego strony, prawda?– Hm, tak.Dzięki, Dan.– Cała przyjemność po mojej stronie.Fajnie w tym wyglądasz – dodał z szerokim uśmiechem.Shelby nie była w stanie odwzajemnić uśmiechu.Obiecała sobie, że będzie się dobrze bawić, jednak okazało się to trudniejsze, niż przewidywała.Miała być miła dla Dana, który tak wiele przed nią ukrywał? Miała cieszyć się bliskością Petera, który flirtował z nią tylko dlatego, że była córką szefa?– Ja chyba wrócę do vana – powiedziała.Deszcz przestał padać w momencie, gdy otwierała drzwi samochodu.Przewodnik poprosił, by wszyscy zajęli miejsca na tarasie.Shelby ruszyła posłusznie za pozostałymi turystami.– Rozchmurz się.Nie jest tak źle – szepnął jej Peter do ucha.– Przepraszam, ale jestem trochę nieprzytomna.O tej porze zazwyczaj jeszcze śpię.– W porządku.Jak na zawołanie chmury odpłynęły i na wschodzie pojawiło się słońce.Było tak intensywnie czerwone, że przywodziło na myśl ogień.Po kilku minutach czerwień zbladła i niebo przybrało barwę pomarańczy.Uczestnicy wycieczki wstali i zaczęli prostować nogi.– Co oni wyprawiają? – spytała szeptem zdumiona Shelby.– Ty naprawdę nic nie pamiętasz?– Co miałabym pamiętać?– Zaraz wsiadamy na rowery.– Och, rzeczywiście, ale przecież my nie mamy rowerów, prawda?– Organizatorzy wszystko przygotowali.Wstawaj, musimy się zbierać.Po chwili wszyscy wsiedli na rowery i ruszyli za przewodnikiem.Shelby zrobiło się gorąco, więc podciągnęła rękawy.Dojechali do miejsca, w którym czekał na nich van, i wrócili do hotelu.Po lunchu, podczas którego Shelby prawie zasnęła, poszli do pokoju, by uciąć sobie drzemkę.– Co się dzieje z Shelby? – Dan spojrzał zaniepokojony na Kay.– Tak jak powiedziałam, martwi się, że niedługo będziemy musiały stąd wyjechać.Poza tym chyba trochę ją zmęczył taki długi pobyt w hotelu.– Ty też się smucisz z powodu wyjazdu?– Po pobycie w raju powrót do rzeczywistości musi być bolesny.– Mogłabyś tu zostać.Pomogę ci, dopóki nie rozkręcisz interesu.– To niemożliwe, Dan.Wiem, że chcesz dobrze, ale przestań na mnie naciskać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl