[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PodziÄ™kowaÅ‚emza kolacjÄ™iżyczyÅ‚emim dobrej nocy.Betty czekaÅ‚a wkorytarzu z moim kapeluszem i pÅ‚aszczem; spojrzaÅ‚em na niÄ… i wuszachzadzwiÄ™czaÅ‚y mi sÅ‚owaRodericka: "Za kogo ty siÄ™ uważasz?JesteÅ› nikim!".191.Pogoda wciąż byÅ‚a paskudna, co do reszty zwarzyÅ‚o mi humor.JechaÅ‚em do domu coraz bardziej rozżalony i zÅ‚y; prowadziÅ‚em nieuważnie, szarpaÅ‚em kierownicÄ…,a raz zbyt ostro wjechaÅ‚em w zakrÄ™ti o maÅ‚o nie wypadÅ‚em z drogi.PróbujÄ…c siÄ™ uspokoić, siedziaÅ‚emdo pózna nad papierami, ale gdy wreszcie poszedÅ‚em dołóżka,sennienadchodziÅ‚ i leżaÅ‚em dÅ‚ugo w oczekiwaniu, aż zadzwonitelefoni bÄ™dÄ™ mógÅ‚ skierowaćmyÅ›li ku jakiemuÅ› nagÅ‚emu przypadkowi.Ale siÄ™ nie doczekaÅ‚em.Wreszcie zapaliÅ‚em Å›wiatÅ‚o i poszedÅ‚emsiÄ™napić.Po powrocie do łóżka mój wzrok padÅ‚ na starÄ… fotografiÄ™,w Å‚adnej, rogowejramce: caÅ‚y czastrzymaÅ‚em jÄ… na nocnym stolikuwraz z pamiÄ…tkowym medalem.PodniosÅ‚em jÄ… i spojrzaÅ‚em na twarzmojej matki.NastÄ™pnie przeniosÅ‚em wzrok na dom za jej plecamii moje myÅ›li tradycyjnie powÄ™drowaÅ‚y do jegoobecnychmieszkaÅ„ców.ByÅ‚em ciekaw, czy onidla odmiany Å›piÄ…spokojnie, leżącw swych wyziÄ™bionych, oddzielnychpokojach.Pani Ayres podarowaÅ‚ami zdjÄ™cie w lipcu, teraz mieliÅ›my poczÄ…tek grudnia.Jakim cudem,zapytaÅ‚em sam siebie,w ciÄ…guparu zaledwie miesiÄ™cy moje życie takdalece splotÅ‚o siÄ™z życiem tej rodziny, by zasiać we mnie tak wielkiniepokój?Alkohol stÄ™piÅ‚ gniew iwreszcie udaÅ‚o mi siÄ™ zasnąć.Ale byÅ‚ to niespokojny sen i gdy tak leżaÅ‚em nÄ™kany koszmarami, w Hundreds HaliwydarzyÅ‚o siÄ™coÅ› strasznego.ROZDZIAASIÓDMYA byÅ‚o to tak.Kiedy wyszedÅ‚em, pani Ayresi CarolinespÄ™dziÅ‚yw salonikukolejnÄ… godzinÄ™, po czymzaniepokojonamoimi aluzjami CarolineposzÅ‚a zajrzeć do brata.ZastaÅ‚a go rozwalonego na fotelu z otwartymiustami oraz pustÄ…butelkÄ… pod pachÄ…, i niezdolnego dorozmowy.RozzÅ‚oszczona, w pierwszym odruchumiaÅ‚a ochotÄ™ go zostawić, "a niechsiÄ™ kisi".Ale tak na niÄ…spojrzaÅ‚, żezachwiaÅ‚a siÄ™w swoimpostanowieniu, dostrzegÅ‚abowiem wjego oczachcieÅ„ dawnego Rodericka.I ażjej rÄ™ce opadÅ‚y na myÅ›l o ich rozpaczliwym poÅ‚ożeniu.UklÄ™kÅ‚aoboki wziÄ…wszyjego dÅ‚oÅ„, oparÅ‚a na niej czoÅ‚o.- Co siÄ™ z tobÄ… staÅ‚o, Rod?- spytaÅ‚acicho, - ZupeÅ‚nie ciÄ™ niepoznajÄ™.Tak bardzo mi ciebie brakuje.Jakdo tegodoszÅ‚o?MusnÄ…Å‚palcami jej policzek, lecz nie odpowiedziaÅ‚, może niemógÅ‚.PosiedziaÅ‚a tak przez chwilÄ™, po czym zebraÅ‚a siÄ™w sobiei stwierdziÅ‚a, że trzeba gopoÅ‚ożyć.DomyÅ›liÅ‚a siÄ™, że musi skorzystaćz Å‚azienki, toteżpomogÅ‚amu wstać, a kiedy wróciÅ‚, przytrzymujÄ…csięścian, zdjęła mu butyi koÅ‚nierzyk, a nastÄ™pnie uwolniÅ‚a od spodni.Po wypadkuczÄ™sto pomagaÅ‚a mu siÄ™ ubierać i rozbierać, nie byÅ‚ato dla niej żadna nowość.PowiedziaÅ‚a mi pózniej, że gdy tylko przyÅ‚ożyÅ‚ gÅ‚owÄ™do poduszki, zasnÄ…Å‚ jak niemowlÄ™.ChrapaÅ‚ przy tymstraszliwie i cuchnÄ…Å‚ jak gorzelnia.LeżaÅ‚ na plecach; pomna tego,czego nauczono jÄ… w czasie wojny, postanowiÅ‚a przerzucić go na bok,193.na wypadek gdyby zwymiotowaÅ‚.Jednakże leżaÅ‚ jak kÅ‚oda i w koÅ„cu,zmÄ™czona i zÅ‚a, zmuszona byÅ‚a dać za wygranÄ….OkryÅ‚a gostarannie koÅ‚drÄ…, a potem podeszÅ‚a dokominka,odsunęła parawan idorzuciÅ‚a drewdo ognia.NastÄ™pnie z powrotemzasunęła parawan, byÅ‚atego pewna, podobnie jak tego, że wżadnejpopielniczce nie tliÅ‚y siÄ™ niedopaÅ‚ki, a lampy i Å›wiece byÅ‚y pogaszone.WróciÅ‚a dosaloniku i kolejne pół godziny spÄ™dziÅ‚a z matkÄ….PoÅ‚ożyÅ‚ysiÄ™ dobrze przed północÄ…; Caroline poczytaÅ‚a jeszcze dziesięć, piÄ™tnaÅ›cie minut, poczymzgasiÅ‚a Å›wiatÅ‚o i zaraz zasnęła.ObudziÅ‚a siÄ™kilka godzin pózniej -jak siÄ™ okazaÅ‚o, okoÅ‚o wpółdo czwartej - na cichy, aczniebudzÄ…cy wÄ…tpliwoÅ›ci brzÄ™k tÅ‚uczonegoszkÅ‚a.RozlegÅ‚siÄ™ tuż pod jej oknem, czyli dochodziÅ‚ z pokoju brata.Przestraszona usiadÅ‚a na łóżku.PrzyszÅ‚o jejdo gÅ‚owy, że Rod pewniesiÄ™ obudziÅ‚ i Å‚azi po omacku; tylko tego brakowaÅ‚o, żebyprzyszedÅ‚na górÄ™ iobudziÅ‚ matkÄ™.Z rezygnacjÄ… dzwignęła siÄ™ złóżka i wÅ‚ożyÅ‚a szlafrok;wÅ‚aÅ›nie zbieraÅ‚a siÄ™ wsobie, aby zejśćna dół isiÄ™z nimrozprawić, gdy naraz przeszÅ‚o jej przez myÅ›l, że może to wcale nieRoderick, tylkowÅ‚amywacz.Pewnie za bardzo wzięła sobie do sercaopowieść o piratach z nożami w zÄ™bach.Tak czy inaczej,podeszÅ‚ana palcach do okna, odsunęła zasÅ‚onÄ™ i wyjrzaÅ‚a na zewnÄ…trz.ZobaczyÅ‚a ogród skÄ…pany w żółtym, ruchliwymÅ›wietle, poczuÅ‚a dym- i zrozumiaÅ‚a, że siÄ™pali.MieszkaÅ„cywielkich domów, takich jak Hundreds Hali, żyjÄ…w ciÄ…gÅ‚ymstrachu przed ogniem.Raz, może dwa razy doszÅ‚o kiedyÅ› doniegroznego pożaru w kuchni, ale ugaszono go z Å‚atwoÅ›ciÄ….W czasie wojnypani Ayres panicznie baÅ‚a siÄ™ nalotów, wzwiÄ…zkuz czym na każdympiÄ™trze trzymanowiadraz piaskiem i wodÄ…, wężei hydropulty, jak siÄ™ okazaÅ‚o, zupeÅ‚nieniepotrzebnie.Teraz wszystkoleżaÅ‚o pochowane gÅ‚Ä™bokoi nie byÅ‚o gaÅ›nic, w piwnicyzachowaÅ‚y siÄ™tylko skórzanewiadra, wiszÄ…cerzÄ™dem na jednej ze Å›cian,zmurszaÅ‚ei pewnienieszczelne, trzymane bardziej z uwagina walory historyczne, aniżeli funkcjonalność.Aż dziw bierze, że Caroline, Å›wiadomatego wszystkiego, zachowaÅ‚a zimnÄ… krew.Ba, wyznaÅ‚a mi pózniej,194że na widok żółtego Å›wiatÅ‚a, przez jednÄ…, obÅ‚Ä…kaÅ„czÄ… chwilÄ™ odczuwaÅ‚a coÅ› na ksztaÅ‚tpodniecenia.PomyÅ›laÅ‚a sobie, że jeÅ›li pożar strawidom, wszystkie problemy minÄ… jak rÄ™kÄ…odjÄ…Å‚.UÅ›wiadomiÅ‚a sobieogrom pracy wÅ‚ożonej weÅ„ w ostatnich latach,hektary wypastowanychpodłóg,dziesiÄ…tki wypolerowanychszyb i talerzy, i zamiast przerazićsiÄ™ wizjÄ… ich utraty, gotowa byÅ‚aposÅ‚aćje na zatracenie, a niechsczeznÄ… w ogniu.Nagle przypomniaÅ‚a sobie brata.PorwaÅ‚a dywanik sprzed kominka oraz koce z łóżka i popÄ™dziÅ‚a na dół,woÅ‚ajÄ…c po drodze matkÄ™.Na parterze dym rozpanoszyÅ‚ siÄ™na caÅ‚ego,zasÅ‚aniaÅ‚ widok i gryzÅ‚w oczy.PobiegÅ‚a do Å‚azienki zamoczyć koce i rÄ™czniki.Szarpnęłazasznur od dzwonka, raz, a potem drugi, pewnietak samo jak wczeÅ›niej Roderick.I gdy pozbieraÅ‚amokre koce irÄ™czniki, by nastÄ™pniewybiec znimi na korytarz, zsutereny wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™przestraszona Betty,nabosaka i w nocnej koszuli.- PrzynieÅ› wodÄ™!- krzyknęła do niej Caroline.-Pali siÄ™!Nieczujesz?PrzynieÅ› poÅ›ciel, cokolwiek!Szybko!I przyciskajÄ…c do piersi ociekajÄ…ce koce,pognaÅ‚a bez tchudo pokojuRodericka. Kaszel chwyciÅ‚jÄ… jeszczeprzed drzwiami.KiedyweszÅ‚a do Å›rodka,dym byÅ‚ tak gÄ™sty i piekÄ…cy jak w ćwiczebnej komorze gazowej, wktórejtrenowaÅ‚a podczas sÅ‚użby pomocniczej.OczywiÅ›cie wówczas miaÅ‚aprzy sobie maskÄ™,chodziÅ‚oo to, aby jÄ… prawidÅ‚owo zaÅ‚ożyć.Teraz niepozostawaÅ‚o jej nicinnegojak zanurzyć nosw mokrymtoboÅ‚ku i brnąćnaprzód.%7Å‚ar byÅ‚ potworny.ZewszÄ…dotaczaÅ‚y jÄ… pÅ‚omienie, jak gdybypożar rozprzestrzeniÅ‚ siÄ™ w caÅ‚ym pokoju, i na jednÄ…,strasznÄ…chwilÄ™ogarnęło jÄ… przerażenie,że bÄ™dzie musiaÅ‚a zawrócić.I zawróciÅ‚a,kompletnie tracÄ…cgÅ‚owÄ™, przerażona bez granic.WidzÄ…c pÅ‚omienie,wÅ›ciekle zamachnęła siÄ™ kocem, a potem rzuciÅ‚a siÄ™ na kolejne zródÅ‚oogniaizdusiÅ‚a je dywanikiem.ZobaczyÅ‚a, że Betty wraz z matkÄ…stojÄ… obok i robiÄ… to samo.Dym wzbiÅ‚ siÄ™w górÄ™i na chwilÄ™ rozrzedziÅ‚;zobaczyÅ‚a Rodericka, który leżaÅ‚ w łóżku, tak jak gozostawiÅ‚a,kaszlÄ…cy ina pół przytomny, jakby dopiero siÄ™ ocknÄ…Å‚.Dwie zasÅ‚ony195.w oknach staÅ‚y w pÅ‚omieniach, pozostaÅ‚e dwie spÅ‚onęły do cna i wÅ‚aÅ›nie rozpadaÅ‚y siÄ™ na kawaÅ‚ki.RzuciÅ‚asiÄ™ w ich stronÄ™ i otworzyÅ‚ana oÅ›cież drzwi ogrodowe [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.PodziÄ™kowaÅ‚emza kolacjÄ™iżyczyÅ‚emim dobrej nocy.Betty czekaÅ‚a wkorytarzu z moim kapeluszem i pÅ‚aszczem; spojrzaÅ‚em na niÄ… i wuszachzadzwiÄ™czaÅ‚y mi sÅ‚owaRodericka: "Za kogo ty siÄ™ uważasz?JesteÅ› nikim!".191.Pogoda wciąż byÅ‚a paskudna, co do reszty zwarzyÅ‚o mi humor.JechaÅ‚em do domu coraz bardziej rozżalony i zÅ‚y; prowadziÅ‚em nieuważnie, szarpaÅ‚em kierownicÄ…,a raz zbyt ostro wjechaÅ‚em w zakrÄ™ti o maÅ‚o nie wypadÅ‚em z drogi.PróbujÄ…c siÄ™ uspokoić, siedziaÅ‚emdo pózna nad papierami, ale gdy wreszcie poszedÅ‚em dołóżka,sennienadchodziÅ‚ i leżaÅ‚em dÅ‚ugo w oczekiwaniu, aż zadzwonitelefoni bÄ™dÄ™ mógÅ‚ skierowaćmyÅ›li ku jakiemuÅ› nagÅ‚emu przypadkowi.Ale siÄ™ nie doczekaÅ‚em.Wreszcie zapaliÅ‚em Å›wiatÅ‚o i poszedÅ‚emsiÄ™napić.Po powrocie do łóżka mój wzrok padÅ‚ na starÄ… fotografiÄ™,w Å‚adnej, rogowejramce: caÅ‚y czastrzymaÅ‚em jÄ… na nocnym stolikuwraz z pamiÄ…tkowym medalem.PodniosÅ‚em jÄ… i spojrzaÅ‚em na twarzmojej matki.NastÄ™pnie przeniosÅ‚em wzrok na dom za jej plecamii moje myÅ›li tradycyjnie powÄ™drowaÅ‚y do jegoobecnychmieszkaÅ„ców.ByÅ‚em ciekaw, czy onidla odmiany Å›piÄ…spokojnie, leżącw swych wyziÄ™bionych, oddzielnychpokojach.Pani Ayres podarowaÅ‚ami zdjÄ™cie w lipcu, teraz mieliÅ›my poczÄ…tek grudnia.Jakim cudem,zapytaÅ‚em sam siebie,w ciÄ…guparu zaledwie miesiÄ™cy moje życie takdalece splotÅ‚o siÄ™z życiem tej rodziny, by zasiać we mnie tak wielkiniepokój?Alkohol stÄ™piÅ‚ gniew iwreszcie udaÅ‚o mi siÄ™ zasnąć.Ale byÅ‚ to niespokojny sen i gdy tak leżaÅ‚em nÄ™kany koszmarami, w Hundreds HaliwydarzyÅ‚o siÄ™coÅ› strasznego.ROZDZIAASIÓDMYA byÅ‚o to tak.Kiedy wyszedÅ‚em, pani Ayresi CarolinespÄ™dziÅ‚yw salonikukolejnÄ… godzinÄ™, po czymzaniepokojonamoimi aluzjami CarolineposzÅ‚a zajrzeć do brata.ZastaÅ‚a go rozwalonego na fotelu z otwartymiustami oraz pustÄ…butelkÄ… pod pachÄ…, i niezdolnego dorozmowy.RozzÅ‚oszczona, w pierwszym odruchumiaÅ‚a ochotÄ™ go zostawić, "a niechsiÄ™ kisi".Ale tak na niÄ…spojrzaÅ‚, żezachwiaÅ‚a siÄ™w swoimpostanowieniu, dostrzegÅ‚abowiem wjego oczachcieÅ„ dawnego Rodericka.I ażjej rÄ™ce opadÅ‚y na myÅ›l o ich rozpaczliwym poÅ‚ożeniu.UklÄ™kÅ‚aoboki wziÄ…wszyjego dÅ‚oÅ„, oparÅ‚a na niej czoÅ‚o.- Co siÄ™ z tobÄ… staÅ‚o, Rod?- spytaÅ‚acicho, - ZupeÅ‚nie ciÄ™ niepoznajÄ™.Tak bardzo mi ciebie brakuje.Jakdo tegodoszÅ‚o?MusnÄ…Å‚palcami jej policzek, lecz nie odpowiedziaÅ‚, może niemógÅ‚.PosiedziaÅ‚a tak przez chwilÄ™, po czym zebraÅ‚a siÄ™w sobiei stwierdziÅ‚a, że trzeba gopoÅ‚ożyć.DomyÅ›liÅ‚a siÄ™, że musi skorzystaćz Å‚azienki, toteżpomogÅ‚amu wstać, a kiedy wróciÅ‚, przytrzymujÄ…csięścian, zdjęła mu butyi koÅ‚nierzyk, a nastÄ™pnie uwolniÅ‚a od spodni.Po wypadkuczÄ™sto pomagaÅ‚a mu siÄ™ ubierać i rozbierać, nie byÅ‚ato dla niej żadna nowość.PowiedziaÅ‚a mi pózniej, że gdy tylko przyÅ‚ożyÅ‚ gÅ‚owÄ™do poduszki, zasnÄ…Å‚ jak niemowlÄ™.ChrapaÅ‚ przy tymstraszliwie i cuchnÄ…Å‚ jak gorzelnia.LeżaÅ‚ na plecach; pomna tego,czego nauczono jÄ… w czasie wojny, postanowiÅ‚a przerzucić go na bok,193.na wypadek gdyby zwymiotowaÅ‚.Jednakże leżaÅ‚ jak kÅ‚oda i w koÅ„cu,zmÄ™czona i zÅ‚a, zmuszona byÅ‚a dać za wygranÄ….OkryÅ‚a gostarannie koÅ‚drÄ…, a potem podeszÅ‚a dokominka,odsunęła parawan idorzuciÅ‚a drewdo ognia.NastÄ™pnie z powrotemzasunęła parawan, byÅ‚atego pewna, podobnie jak tego, że wżadnejpopielniczce nie tliÅ‚y siÄ™ niedopaÅ‚ki, a lampy i Å›wiece byÅ‚y pogaszone.WróciÅ‚a dosaloniku i kolejne pół godziny spÄ™dziÅ‚a z matkÄ….PoÅ‚ożyÅ‚ysiÄ™ dobrze przed północÄ…; Caroline poczytaÅ‚a jeszcze dziesięć, piÄ™tnaÅ›cie minut, poczymzgasiÅ‚a Å›wiatÅ‚o i zaraz zasnęła.ObudziÅ‚a siÄ™kilka godzin pózniej -jak siÄ™ okazaÅ‚o, okoÅ‚o wpółdo czwartej - na cichy, aczniebudzÄ…cy wÄ…tpliwoÅ›ci brzÄ™k tÅ‚uczonegoszkÅ‚a.RozlegÅ‚siÄ™ tuż pod jej oknem, czyli dochodziÅ‚ z pokoju brata.Przestraszona usiadÅ‚a na łóżku.PrzyszÅ‚o jejdo gÅ‚owy, że Rod pewniesiÄ™ obudziÅ‚ i Å‚azi po omacku; tylko tego brakowaÅ‚o, żebyprzyszedÅ‚na górÄ™ iobudziÅ‚ matkÄ™.Z rezygnacjÄ… dzwignęła siÄ™ złóżka i wÅ‚ożyÅ‚a szlafrok;wÅ‚aÅ›nie zbieraÅ‚a siÄ™ wsobie, aby zejśćna dół isiÄ™z nimrozprawić, gdy naraz przeszÅ‚o jej przez myÅ›l, że może to wcale nieRoderick, tylkowÅ‚amywacz.Pewnie za bardzo wzięła sobie do sercaopowieść o piratach z nożami w zÄ™bach.Tak czy inaczej,podeszÅ‚ana palcach do okna, odsunęła zasÅ‚onÄ™ i wyjrzaÅ‚a na zewnÄ…trz.ZobaczyÅ‚a ogród skÄ…pany w żółtym, ruchliwymÅ›wietle, poczuÅ‚a dym- i zrozumiaÅ‚a, że siÄ™pali.MieszkaÅ„cywielkich domów, takich jak Hundreds Hali, żyjÄ…w ciÄ…gÅ‚ymstrachu przed ogniem.Raz, może dwa razy doszÅ‚o kiedyÅ› doniegroznego pożaru w kuchni, ale ugaszono go z Å‚atwoÅ›ciÄ….W czasie wojnypani Ayres panicznie baÅ‚a siÄ™ nalotów, wzwiÄ…zkuz czym na każdympiÄ™trze trzymanowiadraz piaskiem i wodÄ…, wężei hydropulty, jak siÄ™ okazaÅ‚o, zupeÅ‚nieniepotrzebnie.Teraz wszystkoleżaÅ‚o pochowane gÅ‚Ä™bokoi nie byÅ‚o gaÅ›nic, w piwnicyzachowaÅ‚y siÄ™tylko skórzanewiadra, wiszÄ…cerzÄ™dem na jednej ze Å›cian,zmurszaÅ‚ei pewnienieszczelne, trzymane bardziej z uwagina walory historyczne, aniżeli funkcjonalność.Aż dziw bierze, że Caroline, Å›wiadomatego wszystkiego, zachowaÅ‚a zimnÄ… krew.Ba, wyznaÅ‚a mi pózniej,194że na widok żółtego Å›wiatÅ‚a, przez jednÄ…, obÅ‚Ä…kaÅ„czÄ… chwilÄ™ odczuwaÅ‚a coÅ› na ksztaÅ‚tpodniecenia.PomyÅ›laÅ‚a sobie, że jeÅ›li pożar strawidom, wszystkie problemy minÄ… jak rÄ™kÄ…odjÄ…Å‚.UÅ›wiadomiÅ‚a sobieogrom pracy wÅ‚ożonej weÅ„ w ostatnich latach,hektary wypastowanychpodłóg,dziesiÄ…tki wypolerowanychszyb i talerzy, i zamiast przerazićsiÄ™ wizjÄ… ich utraty, gotowa byÅ‚aposÅ‚aćje na zatracenie, a niechsczeznÄ… w ogniu.Nagle przypomniaÅ‚a sobie brata.PorwaÅ‚a dywanik sprzed kominka oraz koce z łóżka i popÄ™dziÅ‚a na dół,woÅ‚ajÄ…c po drodze matkÄ™.Na parterze dym rozpanoszyÅ‚ siÄ™na caÅ‚ego,zasÅ‚aniaÅ‚ widok i gryzÅ‚w oczy.PobiegÅ‚a do Å‚azienki zamoczyć koce i rÄ™czniki.Szarpnęłazasznur od dzwonka, raz, a potem drugi, pewnietak samo jak wczeÅ›niej Roderick.I gdy pozbieraÅ‚amokre koce irÄ™czniki, by nastÄ™pniewybiec znimi na korytarz, zsutereny wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™przestraszona Betty,nabosaka i w nocnej koszuli.- PrzynieÅ› wodÄ™!- krzyknęła do niej Caroline.-Pali siÄ™!Nieczujesz?PrzynieÅ› poÅ›ciel, cokolwiek!Szybko!I przyciskajÄ…c do piersi ociekajÄ…ce koce,pognaÅ‚a bez tchudo pokojuRodericka. Kaszel chwyciÅ‚jÄ… jeszczeprzed drzwiami.KiedyweszÅ‚a do Å›rodka,dym byÅ‚ tak gÄ™sty i piekÄ…cy jak w ćwiczebnej komorze gazowej, wktórejtrenowaÅ‚a podczas sÅ‚użby pomocniczej.OczywiÅ›cie wówczas miaÅ‚aprzy sobie maskÄ™,chodziÅ‚oo to, aby jÄ… prawidÅ‚owo zaÅ‚ożyć.Teraz niepozostawaÅ‚o jej nicinnegojak zanurzyć nosw mokrymtoboÅ‚ku i brnąćnaprzód.%7Å‚ar byÅ‚ potworny.ZewszÄ…dotaczaÅ‚y jÄ… pÅ‚omienie, jak gdybypożar rozprzestrzeniÅ‚ siÄ™ w caÅ‚ym pokoju, i na jednÄ…,strasznÄ…chwilÄ™ogarnęło jÄ… przerażenie,że bÄ™dzie musiaÅ‚a zawrócić.I zawróciÅ‚a,kompletnie tracÄ…cgÅ‚owÄ™, przerażona bez granic.WidzÄ…c pÅ‚omienie,wÅ›ciekle zamachnęła siÄ™ kocem, a potem rzuciÅ‚a siÄ™ na kolejne zródÅ‚oogniaizdusiÅ‚a je dywanikiem.ZobaczyÅ‚a, że Betty wraz z matkÄ…stojÄ… obok i robiÄ… to samo.Dym wzbiÅ‚ siÄ™w górÄ™i na chwilÄ™ rozrzedziÅ‚;zobaczyÅ‚a Rodericka, który leżaÅ‚ w łóżku, tak jak gozostawiÅ‚a,kaszlÄ…cy ina pół przytomny, jakby dopiero siÄ™ ocknÄ…Å‚.Dwie zasÅ‚ony195.w oknach staÅ‚y w pÅ‚omieniach, pozostaÅ‚e dwie spÅ‚onęły do cna i wÅ‚aÅ›nie rozpadaÅ‚y siÄ™ na kawaÅ‚ki.RzuciÅ‚asiÄ™ w ich stronÄ™ i otworzyÅ‚ana oÅ›cież drzwi ogrodowe [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]