[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pszczół na szczęście w pobliżu nie było, mimo tozostała solidnie pocięta.Pocięta we śnie przez wszystko, co akurat na nią trafiło i miało apetyt.Trishę swędziałodosłownie całe ciało i bardzo chciało jej się siusiu.Wypełzła spod pnia drzewa, oddychając ciężko i krzywiąc się.Po upadku ze zbocza zesztywniało jej całeciało, zwłaszcza kark i lewy bark, a lewe ramię i nogę - spała na lewym boku - miała całkiem zdrętwiałe. Bezwładne jak kłoda - powiedziałaby zapewne jej matka.Dorośli, a przynajmniej dorośli z jej rodziny, znalipowiedzenia na każdą okazję: bezwładny jak kłoda , szczęśliwy jak zając w kapuście , ruchliwy jakjaszczurka , czarny jak Murzyn w piwnicy , martwy jak.Nie, tego porównania nie miała zamiaru sobie przypominać, a przynajmniej nie teraz.Trisha próbowała wstać, nie udało się jej, więc wypełzła na polankę, zataczając się lekko.Czucie powoliwracało w postaci niemiłego mrowienia, przypominającego bolesne nakłuwanie igłą.- a niech to licho wezmie - wyszeptała ochrypłe, głównie po to, by usłyszeć swój głos.- Czarne towszystko jak Murzyn w piwnicy.Zatrzymała się przy strumyku, rozejrzała i musiała przyznać, że wokół wcale nie jest ciemno.Polankęoświetlał jasny, chłodny blask księżyca, wystarczająco mocny, by dostrzegła za sobą swój wyrazny cień, a napowierzchni wody srebrne iskierki.Na niebie widziała lekko zniekształcony krąg niczym srebrny głaz, za jasnyniemal, by na niego patrzeć.Tej nocy księżyc przyćmił światło niemal wszystkich gwiazd, z wyjątkiem tychnajjaśniejszych.Coś w nim, być może sama konieczność obserwowania go z takiej pozycji, sprawiło, że Trishaw pełni poczuła ciężar samotności.Wiara, że zostanie ocalona przez sam fakt, iż Gordon wykluczył trzechzawodników w końcówce dziewiątej rundy, znikła, jakby jej nigdy nie było; w końcu równie dobrze możnaprzecież wierzyć w pukanie w niemalowane drewno, rzucanie soli przez ramię, można czynić znak krzyżaświętego przed zajęciem miejsca w batterboksie, jak to ma w zwyczaju Nomar Garciaparra.Tylko że tu nie byłokamer, nie było powtórek, nie było wiwatujących kibiców.Zimne piękno księżyca sugerowało, że Niesłyszalnejest jednak bardziej prawdopodobne, ten bóg niewiedzący, że kimkolwiek - lub czymkolwiek - jest, jest bogiem,nieinteresujący się małymi, zagubionymi w lesie dziewczynkami, w gruncie rzeczy nieinteresujący się niczym,nieprzytomny, zapatrzony w siebie bóg, którego twarz przypomina chmurę muszek, a oko piękny, pusty księżyc.Trisha pochyliła się nad strumykiem, spryskała wodą obolałą twarz, dostrzegła swe odbicie i jęknęła.Użądlenie na lewej kości policzkowej jeszcze bardziej spuchło (być może podrapała je lub uraziła we śnie),przebiło warstwę zaschniętego błota niczym wulkan, wznoszący się ponad skamieniałą lawę swego poprzedniegowybuchu, sprawiło, że jej oko straciło swój naturalny kształt, wyglądało okropnie i niesamowicie; takie oczywidywało się czasem na ulicy, głównie u ludzi upośledzonych umysłowo; człowiek odwracał od nich zawszewzrok.Reszta nie wyglądała wcale lepiej, może nawet gorzej, w miejscach użądlonych przez osy Trisha byłastrasznie spuchnięta, tam zaś, gdzie ucztowały moskity, po prostu spuchnięta.Woda przy brzegu, względniespokojna, ukazała Trishy, że przynajmniej jeden moskit nie uciekł.Siedział w kąciku jej prawego oka, zbytobżarty, by choćby wyciągnąć ssawkę ze skóry.Przez głowę dziewczynki przeleciało inne powiedzeniedorosłych: Nażarł się do ogłupienia.Uderzyła go i moskit po prostu wybuchł.Własna krew spłynęła Trishy do oka, wilgotna i szczypiąca.Dziewczynce udało się nie krzyknąć, ale przez zaciśnięte wargi wydarło się pełne obrzydzenia stęknięcie.Trishaz niedowierzaniem popatrzyła na zaplamione krwią palce - ileż tego zmieściło się w jednym moskicie! Trzebabyło dopiero zobaczyć, żeby uwierzyć!Zanurzyła w wodzie złożone dłonie i obmyła nimi twarz.Nie napiła się, bo pamiętała skądś, że od wodyz leśnych strumieni można zachorować, ale dla gorącej, spuchniętej skóry twarzy okazała się onabłogosławieństwem, jak dotknięcie zimnego jedwabiu.Zaczerpnęła więcej wody, obmyła nią kark, zanurzyław niej ramiona aż do łokci.Następnie zaczęła smarować się błotem i tym razem nałożyła je nie tylko na użądlenia,lecz na twarz i kark - od wycięcia podkoszulka z napisem 36 Gordon aż po krawędz włosów.Przypomniałasobie odcinek I Love Lucy , który oglądała kiedyś w Nick at Nite , Lucy i Ethel siedziały w gabineciekosmetycznym, obie z tymi dziwnymi maseczkami kosmetycznymi a la 1958 rok na twarzach, Desi weszła,spojrzała najpierw na jedną, potem na drugą, i spytała: Ja ssstrasznie przepraszam, ale która z was jest%7łydówką? Podłożono pod to taki wybuch śmiechu, jakby widzowie zwariowali z radości.Prawdopodobnie terazTrisha bardzo je przypominała, ale nic to jej w tej chwili nie obchodziło.Nie było tu widzów, nie było efektówśmiechu, a ona nie zniosłaby już kolejnego ukąszenia.Gdyby jakiś moskit ją teraz ugryzł, chybaby zwariowała.Nacierała się błotem przez dobre pięć minut, na końcu zaś delikatnie nałożyła jego warstwę na powieki.Pochyliła się nad strumieniem, by sprawdzić, jak wygląda.We względnie nieruchomej wodzie zobaczyładziewiętnastowieczny obraz białej, grającej Murzynkę w świetle księżyca.Twarz miała ciemnoszarą niczym wazawłaśnie wykopana przez archeologów, a nad tą twarzą wznosiła się kępka sztywnych od brudu włosów.Oczy byłybiałe, zapłakane i przerażone.Wcale nie wyglądała śmiesznie, jak Lucy i Ethel w gabinecie kosmetycznym.Przypominała raczej dobrze zmumifikowane zwłoki, czy jak to tam nazywają dorośli.Przemawiając do swego odbicia w wodzie, powiedziała:- Mały czarny Sambo powiedział: I proszę, tygrysie, nie podrzyj mi mojego nowego ubranka.Lecz to także jej nie rozśmieszyło.Posmarowała błotem opuchnięte, obolałe ramiona i właśnie miałazanurzyć je w wodzie, kiedy uświadomiła sobie, że postępuje głupio.Te cholerne wściekłe muszki po prostuznowu ją tam pogryzą.Nogi i ramiona wróciły już prawie do stanu używalności, zdołała nawet ukucnąć i zrobić siusiu, nieprzewracając się.Udało się jej także wstać i przejść kilka kroków, choć krzywiła się z bólu za każdym razem,kiedy musiała obrócić głowę choć odrobinę w prawo lub w lewo.Prawdopodobnie naciągnęła sobie mięśnie,dokładnie tak jak biedna pani Chetwynd, ich sąsiadka z tej samej ulicy, której jeden starszy pan wjechałw bagażnik, kiedy czekała na skrzyżowaniu na zmianę świateł.Temu starszemu panu nic się nie stało, ale biednapani Chetwynd nosiła gorset przez sześć tygodni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Pszczół na szczęście w pobliżu nie było, mimo tozostała solidnie pocięta.Pocięta we śnie przez wszystko, co akurat na nią trafiło i miało apetyt.Trishę swędziałodosłownie całe ciało i bardzo chciało jej się siusiu.Wypełzła spod pnia drzewa, oddychając ciężko i krzywiąc się.Po upadku ze zbocza zesztywniało jej całeciało, zwłaszcza kark i lewy bark, a lewe ramię i nogę - spała na lewym boku - miała całkiem zdrętwiałe. Bezwładne jak kłoda - powiedziałaby zapewne jej matka.Dorośli, a przynajmniej dorośli z jej rodziny, znalipowiedzenia na każdą okazję: bezwładny jak kłoda , szczęśliwy jak zając w kapuście , ruchliwy jakjaszczurka , czarny jak Murzyn w piwnicy , martwy jak.Nie, tego porównania nie miała zamiaru sobie przypominać, a przynajmniej nie teraz.Trisha próbowała wstać, nie udało się jej, więc wypełzła na polankę, zataczając się lekko.Czucie powoliwracało w postaci niemiłego mrowienia, przypominającego bolesne nakłuwanie igłą.- a niech to licho wezmie - wyszeptała ochrypłe, głównie po to, by usłyszeć swój głos.- Czarne towszystko jak Murzyn w piwnicy.Zatrzymała się przy strumyku, rozejrzała i musiała przyznać, że wokół wcale nie jest ciemno.Polankęoświetlał jasny, chłodny blask księżyca, wystarczająco mocny, by dostrzegła za sobą swój wyrazny cień, a napowierzchni wody srebrne iskierki.Na niebie widziała lekko zniekształcony krąg niczym srebrny głaz, za jasnyniemal, by na niego patrzeć.Tej nocy księżyc przyćmił światło niemal wszystkich gwiazd, z wyjątkiem tychnajjaśniejszych.Coś w nim, być może sama konieczność obserwowania go z takiej pozycji, sprawiło, że Trishaw pełni poczuła ciężar samotności.Wiara, że zostanie ocalona przez sam fakt, iż Gordon wykluczył trzechzawodników w końcówce dziewiątej rundy, znikła, jakby jej nigdy nie było; w końcu równie dobrze możnaprzecież wierzyć w pukanie w niemalowane drewno, rzucanie soli przez ramię, można czynić znak krzyżaświętego przed zajęciem miejsca w batterboksie, jak to ma w zwyczaju Nomar Garciaparra.Tylko że tu nie byłokamer, nie było powtórek, nie było wiwatujących kibiców.Zimne piękno księżyca sugerowało, że Niesłyszalnejest jednak bardziej prawdopodobne, ten bóg niewiedzący, że kimkolwiek - lub czymkolwiek - jest, jest bogiem,nieinteresujący się małymi, zagubionymi w lesie dziewczynkami, w gruncie rzeczy nieinteresujący się niczym,nieprzytomny, zapatrzony w siebie bóg, którego twarz przypomina chmurę muszek, a oko piękny, pusty księżyc.Trisha pochyliła się nad strumykiem, spryskała wodą obolałą twarz, dostrzegła swe odbicie i jęknęła.Użądlenie na lewej kości policzkowej jeszcze bardziej spuchło (być może podrapała je lub uraziła we śnie),przebiło warstwę zaschniętego błota niczym wulkan, wznoszący się ponad skamieniałą lawę swego poprzedniegowybuchu, sprawiło, że jej oko straciło swój naturalny kształt, wyglądało okropnie i niesamowicie; takie oczywidywało się czasem na ulicy, głównie u ludzi upośledzonych umysłowo; człowiek odwracał od nich zawszewzrok.Reszta nie wyglądała wcale lepiej, może nawet gorzej, w miejscach użądlonych przez osy Trisha byłastrasznie spuchnięta, tam zaś, gdzie ucztowały moskity, po prostu spuchnięta.Woda przy brzegu, względniespokojna, ukazała Trishy, że przynajmniej jeden moskit nie uciekł.Siedział w kąciku jej prawego oka, zbytobżarty, by choćby wyciągnąć ssawkę ze skóry.Przez głowę dziewczynki przeleciało inne powiedzeniedorosłych: Nażarł się do ogłupienia.Uderzyła go i moskit po prostu wybuchł.Własna krew spłynęła Trishy do oka, wilgotna i szczypiąca.Dziewczynce udało się nie krzyknąć, ale przez zaciśnięte wargi wydarło się pełne obrzydzenia stęknięcie.Trishaz niedowierzaniem popatrzyła na zaplamione krwią palce - ileż tego zmieściło się w jednym moskicie! Trzebabyło dopiero zobaczyć, żeby uwierzyć!Zanurzyła w wodzie złożone dłonie i obmyła nimi twarz.Nie napiła się, bo pamiętała skądś, że od wodyz leśnych strumieni można zachorować, ale dla gorącej, spuchniętej skóry twarzy okazała się onabłogosławieństwem, jak dotknięcie zimnego jedwabiu.Zaczerpnęła więcej wody, obmyła nią kark, zanurzyław niej ramiona aż do łokci.Następnie zaczęła smarować się błotem i tym razem nałożyła je nie tylko na użądlenia,lecz na twarz i kark - od wycięcia podkoszulka z napisem 36 Gordon aż po krawędz włosów.Przypomniałasobie odcinek I Love Lucy , który oglądała kiedyś w Nick at Nite , Lucy i Ethel siedziały w gabineciekosmetycznym, obie z tymi dziwnymi maseczkami kosmetycznymi a la 1958 rok na twarzach, Desi weszła,spojrzała najpierw na jedną, potem na drugą, i spytała: Ja ssstrasznie przepraszam, ale która z was jest%7łydówką? Podłożono pod to taki wybuch śmiechu, jakby widzowie zwariowali z radości.Prawdopodobnie terazTrisha bardzo je przypominała, ale nic to jej w tej chwili nie obchodziło.Nie było tu widzów, nie było efektówśmiechu, a ona nie zniosłaby już kolejnego ukąszenia.Gdyby jakiś moskit ją teraz ugryzł, chybaby zwariowała.Nacierała się błotem przez dobre pięć minut, na końcu zaś delikatnie nałożyła jego warstwę na powieki.Pochyliła się nad strumieniem, by sprawdzić, jak wygląda.We względnie nieruchomej wodzie zobaczyładziewiętnastowieczny obraz białej, grającej Murzynkę w świetle księżyca.Twarz miała ciemnoszarą niczym wazawłaśnie wykopana przez archeologów, a nad tą twarzą wznosiła się kępka sztywnych od brudu włosów.Oczy byłybiałe, zapłakane i przerażone.Wcale nie wyglądała śmiesznie, jak Lucy i Ethel w gabinecie kosmetycznym.Przypominała raczej dobrze zmumifikowane zwłoki, czy jak to tam nazywają dorośli.Przemawiając do swego odbicia w wodzie, powiedziała:- Mały czarny Sambo powiedział: I proszę, tygrysie, nie podrzyj mi mojego nowego ubranka.Lecz to także jej nie rozśmieszyło.Posmarowała błotem opuchnięte, obolałe ramiona i właśnie miałazanurzyć je w wodzie, kiedy uświadomiła sobie, że postępuje głupio.Te cholerne wściekłe muszki po prostuznowu ją tam pogryzą.Nogi i ramiona wróciły już prawie do stanu używalności, zdołała nawet ukucnąć i zrobić siusiu, nieprzewracając się.Udało się jej także wstać i przejść kilka kroków, choć krzywiła się z bólu za każdym razem,kiedy musiała obrócić głowę choć odrobinę w prawo lub w lewo.Prawdopodobnie naciągnęła sobie mięśnie,dokładnie tak jak biedna pani Chetwynd, ich sąsiadka z tej samej ulicy, której jeden starszy pan wjechałw bagażnik, kiedy czekała na skrzyżowaniu na zmianę świateł.Temu starszemu panu nic się nie stało, ale biednapani Chetwynd nosiła gorset przez sześć tygodni [ Pobierz całość w formacie PDF ]