[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To dałoby pani pojęcie, przyczynąjakich animozji i kłopotów potrafił stać się ten człowiek.Może wtedyokaże pani więcej wyrozumiałości dla jego zabójcy.W drodze powrotnej do szpitala Angela zastanawiała się, copowinna teraz uczynić.Ani trochę nie zgadzała się z Sherwoodem.Pozatym im więcej dowiadywała się o sprawie Hodgesa, tym bardziej pragnęławyjaśnić ją do końca.Mimo to nie miała ochoty na spotkanie z Cantorem -nie po rozmowie, jaką odbyła z nim poprzedniego dnia.Po powrocie do pracy udała się prosto do tej części laboratorium,gdzie przygotowywano preparaty do badania.Zdążyła dokładnie na czas:właśnie skończono szykować dla niej próbki tkanek, na które czekała odrana.Zabrała tacę z preparatami i pośpieszyła na górę.Gdy tylko weszła do gabinetu, w drzwiach pojawił się Wadley.Podobnie jak poprzedniego dnia był mocno podenerwowany.- Przed chwilą szukałem cię za pomocą pagera - oświadczyłzirytowany.- Gdzie się, u diabła, podziewałaś?- Musiałam złożyć krótką wizytę w banku - odparła nerwowoAngela, czując, jak drżą jej kolana.Obawiała się, że Wadley ponowniemoże stracić panowanie nad sobą.- Ogranicz odwiedziny w banku do pory lunchu - polecił jejprzełożony.Wahał się przez chwilę, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, wkońcu jednak, nie odezwawszy się już ani słowem, cofnął się w głąb swegogabinetu i zamknął drzwi.Angela odetchnęła z ulgą.Sherwood nie podniósł się zza biurka, by odprowadzić Angelę.Zastanawiał się, co powinien uczynić.Denerwowało go, że ta kobieta robityle zamieszania wokół sprawy Hodgesa.Miał nadzieję, że nie powiedziałnic, czego pózniej mógłby żałować.Po chwili namysłu sięgnął po słuchawkę telefonu.Uznał, żenajlepiej będzie, jeśli nie zrobi nic prócz przekazania informacji.- Właśnie wydarzyło się coś, o czym powinieneś wiedzieć -powiedział, uzyskawszy połączenie.- Przed chwilą złożyła mi wizytęzatrudniona od niedawna w szpitalu lekarka.Chciała dowiedzieć sięczegoś o doktorze Hodgesie.David skończył przyjmować ostatnich zaplanowanych na ten dzieńpacjentów, podyktował kilka listów i pośpiesznie udał się do szpitala naswój spózniony popołudniowy obchód.Pełen obaw zostawił wizytę uMary Ann Schiller na koniec.Intuicja podpowiadała mu, że stan tejpacjentki jeszcze się pogorszył.Niska początkowo temperatura chorej rosła powoli i teraz wynosiłanieco powyżej trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza.Zaniepokoiło toDavida, tym bardziej że gorączka wystąpiła w czasie, kiedy Mary Annpodawano antybiotyki, ale było coś, co martwiło go znacznie bardziej: jejutraty świadomości.Nie tylko trudno było ją obudzić i sprawić, by raz obudzona niezasypiała ponownie, ale także nie udawało się skupić na sobie jej uwagiani też skłonić do odpowiadania na pytania.Była całkowicie nieświadomaczasu ani miejsca, w jakim się znajdowała, nie potrafiła nawetpowiedzieć, jak się nazywa.David przewrócił ją na bok i osłuchał jej klatkę piersiową.Symfoniaszmerów i szelestów, jaka zabrzmiała w słuchawce stetoskopu, wprawiłago w panikę.Chora miała ostre obustronne zapalenie płuc.Jej stanprzypominał rozwój choroby u Johna Tarlowa.Pośpiesznie udał się do dyżurki, prosząc o wykonanie analizy krwi iprześwietlenie klatki piersiowej Mary Ann.W karcie chorobowejpacjentki nie znalazł nic szczególnego.Zrobione w ciągu dnia notatkiinformowały, że wszystko było z nią w porządku.Wyniki badań nadeszły bardzo szybko, wskazując na znacznyspadek ilości białych krwinek, które mogłyby ewentualnie odeprzeć atakrozwijającej się pneumonii.Powtarzał się ten sam scenariusz co wprzypadku Kleber i Tarlowa.Prześwietlenie płuc wykazało w obu ostrystan zapalny.Zdenerwowany David zadzwonił do doktora Mieslicha, onkologa,by telefonicznie zasięgnąć jego porady.Po przykrościach, jakich doznał zestrony Kelleya, nie miał ochoty zwoływać konsylium.Jednak, nie widząc pacjentki, doktor Mieslich niewiele mógł mupomóc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.To dałoby pani pojęcie, przyczynąjakich animozji i kłopotów potrafił stać się ten człowiek.Może wtedyokaże pani więcej wyrozumiałości dla jego zabójcy.W drodze powrotnej do szpitala Angela zastanawiała się, copowinna teraz uczynić.Ani trochę nie zgadzała się z Sherwoodem.Pozatym im więcej dowiadywała się o sprawie Hodgesa, tym bardziej pragnęławyjaśnić ją do końca.Mimo to nie miała ochoty na spotkanie z Cantorem -nie po rozmowie, jaką odbyła z nim poprzedniego dnia.Po powrocie do pracy udała się prosto do tej części laboratorium,gdzie przygotowywano preparaty do badania.Zdążyła dokładnie na czas:właśnie skończono szykować dla niej próbki tkanek, na które czekała odrana.Zabrała tacę z preparatami i pośpieszyła na górę.Gdy tylko weszła do gabinetu, w drzwiach pojawił się Wadley.Podobnie jak poprzedniego dnia był mocno podenerwowany.- Przed chwilą szukałem cię za pomocą pagera - oświadczyłzirytowany.- Gdzie się, u diabła, podziewałaś?- Musiałam złożyć krótką wizytę w banku - odparła nerwowoAngela, czując, jak drżą jej kolana.Obawiała się, że Wadley ponowniemoże stracić panowanie nad sobą.- Ogranicz odwiedziny w banku do pory lunchu - polecił jejprzełożony.Wahał się przez chwilę, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, wkońcu jednak, nie odezwawszy się już ani słowem, cofnął się w głąb swegogabinetu i zamknął drzwi.Angela odetchnęła z ulgą.Sherwood nie podniósł się zza biurka, by odprowadzić Angelę.Zastanawiał się, co powinien uczynić.Denerwowało go, że ta kobieta robityle zamieszania wokół sprawy Hodgesa.Miał nadzieję, że nie powiedziałnic, czego pózniej mógłby żałować.Po chwili namysłu sięgnął po słuchawkę telefonu.Uznał, żenajlepiej będzie, jeśli nie zrobi nic prócz przekazania informacji.- Właśnie wydarzyło się coś, o czym powinieneś wiedzieć -powiedział, uzyskawszy połączenie.- Przed chwilą złożyła mi wizytęzatrudniona od niedawna w szpitalu lekarka.Chciała dowiedzieć sięczegoś o doktorze Hodgesie.David skończył przyjmować ostatnich zaplanowanych na ten dzieńpacjentów, podyktował kilka listów i pośpiesznie udał się do szpitala naswój spózniony popołudniowy obchód.Pełen obaw zostawił wizytę uMary Ann Schiller na koniec.Intuicja podpowiadała mu, że stan tejpacjentki jeszcze się pogorszył.Niska początkowo temperatura chorej rosła powoli i teraz wynosiłanieco powyżej trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza.Zaniepokoiło toDavida, tym bardziej że gorączka wystąpiła w czasie, kiedy Mary Annpodawano antybiotyki, ale było coś, co martwiło go znacznie bardziej: jejutraty świadomości.Nie tylko trudno było ją obudzić i sprawić, by raz obudzona niezasypiała ponownie, ale także nie udawało się skupić na sobie jej uwagiani też skłonić do odpowiadania na pytania.Była całkowicie nieświadomaczasu ani miejsca, w jakim się znajdowała, nie potrafiła nawetpowiedzieć, jak się nazywa.David przewrócił ją na bok i osłuchał jej klatkę piersiową.Symfoniaszmerów i szelestów, jaka zabrzmiała w słuchawce stetoskopu, wprawiłago w panikę.Chora miała ostre obustronne zapalenie płuc.Jej stanprzypominał rozwój choroby u Johna Tarlowa.Pośpiesznie udał się do dyżurki, prosząc o wykonanie analizy krwi iprześwietlenie klatki piersiowej Mary Ann.W karcie chorobowejpacjentki nie znalazł nic szczególnego.Zrobione w ciągu dnia notatkiinformowały, że wszystko było z nią w porządku.Wyniki badań nadeszły bardzo szybko, wskazując na znacznyspadek ilości białych krwinek, które mogłyby ewentualnie odeprzeć atakrozwijającej się pneumonii.Powtarzał się ten sam scenariusz co wprzypadku Kleber i Tarlowa.Prześwietlenie płuc wykazało w obu ostrystan zapalny.Zdenerwowany David zadzwonił do doktora Mieslicha, onkologa,by telefonicznie zasięgnąć jego porady.Po przykrościach, jakich doznał zestrony Kelleya, nie miał ochoty zwoływać konsylium.Jednak, nie widząc pacjentki, doktor Mieslich niewiele mógł mupomóc [ Pobierz całość w formacie PDF ]