[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebujemy czasu, by przyzwy-czaić się do tej myśli - powiedziała Mona.- Nie wyprowadzi się stąd i koniec dyskusji! - ryknął J.B.iwypadł z pokoju jak burza.Babcia poklepała Setha po ramieniu.- Daj mu trochę czasu, proszę.- Dobrze.Dziadek nie dał mi szansy powiedzieć tego, co za-mierzałem: że zaczekam z przeprowadzką, aż zacznie się szkoła.- To dobrze, bardzo dobrze.Dziękuję ci, kochanie.Dostrzegłw oczach babci smutek i zrobiło mu się przykro, bo wiedział, żeto on jest za to odpowiedzialny.- Kocham was i to się nie zmieni, kiedy zamieszkam z ma-mą.Mam nadzieję, że przekonasz dziadka, żeby nie pozwał ma- my do sądu z mojego powodu.Mam już prawie szesnaście lat,więc sąd zapyta mnie, z kim chcę mieszkać.Porozmawiali jeszcze przez chwilę i Seth poczuł się lepiej.Optymizm babci zawsze stanowił przeciwwagę dla surowej,sztywnej postawy J.B.- Uważam, że powinienem spędzić dzisiaj trochę czasu zmamą - oznajmił Seth.- Chcę jej wszystko wyjaśnić, powiedzieć,że rozmawialiśmy i.Rozległ się dzwonek do drzwi, a zaraz potem pukanie.- Mona? Wpuść mnie.To ja, Ełaine.- Jest naprawdę szybka - powiedziała babcia.- Co ona tu robi? - spytał Seth.Babcia westchnęła.- Czuję, że twój dziadek wezwał posiłki.- Podeszła do drzwi,otworzyła je i ledwie zdążyła się od nich odsunąć, kiedy Elainewpadła do domu.Spojrzała na Setha przymrużonymi oczami.- Słyszałam, że masz zamiar przeprowadzić się do matki.Coto ma znaczyć?- A więc J.B.nie traci czasu - mruknęła Mona.- J.B.martwi się nie bez powodu - odparła Elaine, nie spusz-czając wzroku z Setha.- Zostawię was samych - powiedziała Mona.- J.B.pewniedłubie przy czymś w swoim warsztacie.Poszukam go - dodała iwyszła.Elaine zmarszczyła brwi.- Nie przeprowadzisz się do matki.Słyszysz? To nie jest oso-ba, która powinna dawać przykład takim młodym ludziom.%7łyjew grzechu z Perdue! - Lubię Jacka - odparł Seth.- Wydaje mi się, że mama go ko-cha, a on ją.Mam nadzieję, że się pobiorą.Mama zasługuje na to,żeby być szczęśliwa.-- Nigdy nie będzie szczęśliwa z Jacksonem Perdue.Tenchłopak do niczego się nigdy nie nadawał i tak już zostało.Sie-demnaście lat temu nie był dla niej odpowiedni i nadal nie jest.- To chyba mama powinna o tym zdecydować, a nie ty.Ela-ine otworzyła usta ze zdumienia.- Co za impertynencja.To jej wpływ, prawda? Twoja matkasię zmieniła, nie jest już taka, jak przedtem.- Babcia wyraznietraciła panowanie nad sobą.- Wystarczyło, że raz mnie nie posłu-chała, i wpadła w kłopoty.A jeśli teraz nie będzie uważała, zno-wu zajdzie w ciążę bez męża.Nie pojmuję, jak mogła w ogólepomyśleć, by dać temu człowiekowi drugą szansę.On na to niezasługuje.Setha nagle ścisnęło w dołku.- Co to znaczy, że mama znowu zajdzie w ciążę bez męża?Co chcesz przez to powiedzieć?Elaine patrzyła na niego przerażona, szeroko otwartymi ocza-mi.Na jej policzki wypłynął ciemny rumieniec, jakby zdała sobiesprawę, że niechcący wyjawiła jakiś straszny rodzinny sekret.- Czy mama była w ciąży z innym dzieckiem, zanim mnieurodziła? - spytał, jednocześnie dokonując w myślach obliczeń.- Seth.ja nie wiem, co mówię.Nie chciałam.- To ja byłem tym dzieckiem? Mama była w ciąży, kiedy wy-szła za tatę.kiedy wyszła za Marka Cantrella?- Mark Cantrell był twoim ojcem - powiedziała stanowczobabka.- Kochał cię.Był dobrym ojcem.Seth przełknął ślinę. - Seth? - Elaine wyciągnęła do niego rękę.Minął ją i pobiegłdo drzwi.- Seth! - krzyknęła.- Wracaj! Wszystko ci wyjaśnię.Wy-padł na ganek, zbiegł ze schodów i ruszył pędem przez ogród.Słyszał za sobą krzyki babki, która nie przestawała wołać go poimieniu.On jednak nie zwracał na nią uwagi.Z mocno bijącymsercem biegł przed siebie ulicą.Mark Cantrell nie był jego ojcem.Jego prawdziwym ojcem.Kiedy matka za niego wyszła, była już w ciąży.Nie chciał w touwierzyć.Czy matka przez całe życie go okłamywała? Czy czło-wiek, którego nazywał tatą, którego kochał, szanował i próbowałnaśladować, nie był jego prawdziwym ojcem? Wyczerpany bie-giem Seth zatrzymał się na rogu Mulberry i Fourth, żeby złapaćoddech.Babcia nie miała powodu, żeby go okłamać.Kiedy zdałasobie sprawę z tego, że niechcący powiedziała mu prawdę, byławyraznie przerażona.Ale jaka była prawda?Jeśli Mark Cantrell nie był jego ojcem, to kto nim był? Tak,to mógł być tylko ten jeden człowiek.Nie miał wątpliwości, żemężczyzną, z którym jego matka, będąc nastolatką, zaszła w cią-żę, był Jackson Perdue.Rozdział trzydziesty drugiSiedziała samotnie w altanie.Sama ze swoimi myślami.Sa-ma z Bogiem.Czyżby ubiegłego wieczoru popełniła straszny błąd? Bóg zpewnością nie pozwoliłby zginąć niewinnemu człowiekowi.Nie,musiała wierzyć, że człowiek, którego mylnie wzięła za Dewana Phillipsa, był wybrany przez Boga.Ona mogła popełnić błąd,Wszechmocny nie.Wielebny Phillips nie był bezgrzeszny.Poprostu jego czas jeszcze nie nadszedł.Ale nadejdzie.Bóg powie mi, kiedy przyjdzie dzień jego kary.Będzie czekała, modliła się i dziękowała Bogu za to, że niktnie podejrzewa, iż to ona jest aniołem śmierci.%7łona diakona Fuqua widziała kobietę uciekającą z ogroduPhillipsów wczorajszego wieczoru.Tym gorzej dla Missy.GdybyBóg nie kazał jej podrzucić wisiorka Missy, który znalazła potempolicja, nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.Ale to, co robiła, by-ło dla Boga zbyt ważne, by cokolwiek mogło ją powstrzymaćprzed zakończeniem tej świętej misji.Przykro mi, Missy.Wiem, że wiele już musiałaś przejść, alejestem pewna, że nic ci się nie stanie.Bóg powiedział mi, że niespotka cię żadna wielka krzywda.Rzuciłam na ciebie podejrzenie,żeby policja miała się czym zająć, bo to pozwoli mi kontynuowaćboskie dzieło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl