[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście znajdowała się tam również informacja otym, że w piątek wieczorem doktor Malloy pojechał do Chihaniego.Spę-dził u niego kwadrans, a potem wrócił do domu.Chuck zapytał pózniejBarry'ego Sandersa, czego chciał Malloy.- Pytał, czy ktoś z nas porwał jego córkę - odparł Barry.Ryan przypuszczał, iż wkrótce śledztwo przejmie dwóch lub trzechfunkcjonariuszy, których zadanie będzie głównie polegało na tym, byczekać, aż coś się stanie.Policja stanowa nie mogła na długo oddelego-wać dwudziestu ludzi do tej jednej sprawy.Tak samo było ze śledztwemw sprawie zabójstwa Janice: na początku mnóstwo zamieszania, a po-tem cisza.Jego myśli znowu skierowały się ku dłoniom Janice.Bardzo onie dbała, miała długie, zawsze pomalowane paznokcie, często opowia-dała o ich pielęgnacji.Jedna dłoń została ucięta.Lewa.Nie dawała muspokoju świadomość, że teraz, w tej chwili, kiedy o niej myślał, znajdo-wała się w jakimś konkretnym miejscu: w rowie, na polu, na półce.Dreszcz przebiegł mu po plecach.O wpół do dziesiątej, tuż przed przybyciem kapitana Percy'ego, Ryanzadzwonił do biura State Farm i poprosił do telefonu panią Barnes.- Dzień dobry, Arleen, tu Ryan Tavich.Czy mógłbym zamienić z to-bą dwa słowa? Na przykład podczas przerwy na kawę.Wpadnę okołowpół do jedenastej.Do zobaczenia.Ryan zabrał Arleen do Junior's, jednak trochę poniewczasie zacząłsię zastanawiać, czy słusznie uczynił.Arleen była zbyt elegancko ubranai nie pasowała do gier wideo.Ryan wybrał stolik w głębi sali.- Masz ochotę na pączka? - zapytał.206 - Jasne.Tylko koniecznie z cynamonem.Ryan przyniósł dwie kawy i cztery pączki z cynamonem.Arleenuśmiechnęła się do niego.W czasie, kiedy był przy ladzie, zdążyła uma-lować usta.Ryan nigdy nie potrafił zrozumieć, jak kobiety są w staniejeść, mając umalowane usta.Przypuszczalnie wszystko smakowało imjak perfumy.Wsypał sobie do kawy dwie łyżeczki cukru, podniósł wzroki stwierdził, że Arleen wpatruje się w niego z oczekiwaniem.Ogarnęło gozażenowanie.- Wiesz, Arleen.Czasem jako policjant jestem zmuszony zadawaćpytania, których w normalnych okolicznościach nigdy bym nie zadał.-Przerwał, odniósł bowiem wrażenie, że mówi zbyt głośno.Chyba jednaktak nie było, gdyż pomieszczenie wypełniały elektroniczne odgłosy wy-dawane przez gry wideo.Arleen przyglądała mu się, trzymając palec nabrodzie.- Chciałbym, żebyś zrozumiała.To znaczy, żebyś nie obraziłasię na mnie, bo o to, o co zapytam, zapytam wyłącznie jako policjant,więc.- Chcesz wiedzieć, czy pieprzę się z Aaronem McNealem, prawda?Przez twarz Arleen przemknął uśmiech, po czym wróciła na nią po-waga.Ryan rozejrzał się ukradkiem, by sprawdzić, czy nikt nie słyszał.Jakieś trzy metry od nich zajadał pączka Lou Weber, farmer.- Rzeczywiście, to właśnie chciałbym wiedzieć - przyznał.- Odpowiedz brzmi  tak.To znaczy, w pewnym sensie.Robiłam to,ale już nie robię.Nie widziałam się z nim co najmniej od tygodnia.Ryan wziął w palce pączka, ale zaraz odłożył go na talerzyk.- Czy był z tobą w dniu, kiedy zaginęła Sharon?- Całe popołudnie, wieczór i noc.- Arleen poprawiła apaszkę.- Tużpo południu Harold zadzwonił z Norwich, że nie wróci na noc.Od razuzatelefonowałam do Aarona.Był u mnie o drugiej.Zostawił samochódprzed domem siostry.Cudownie się bawiliśmy.Ledwo zdążyłam po-sprzątać do powrotu Harolda, a wrócił dopiero nazajutrz o piątej popołudniu.207 Ryan usiłował sobie wyobrazić, co robili.Przypuszczał, że gdyby ze-chciał, też mógłby odwiedzić Arleen.Zarumienił się, a następnie spytał:- Skąd wiedziałaś, że właśnie o to chciałem zapytać?- Ponieważ Aaron mówił, że za wszelką cenę chcesz się dowiedzieć,gdzie wtedy był.Bał się, że Harold dowie się o wszystkim.Ja uważam, żejeśli Harold się dowie, to tylko dobrze mu zrobi.Może wreszcie zaczniedoceniać to, co ma.Po krótkim namyśle Ryan uznał, że lepiej tego nie komentować.- Czy Aaron jeszcze coś o mnie mówił?- Wspomniał, że ty też byłeś związany z jego matką.Chociaż ja oddawna o tym wiedziałam.- Mówił o Janice?- Oczywiście.Byłyśmy bliskimi przyjaciółkami, ale nie mam pojęcia,kto mógł ją zabić.Aaron chciał wiedzieć, z kim się spotykała.Podałammu wszystkie nazwiska, jakie pamiętałam, chyba około dziesięciu.Cza-sem szłyśmy na spotkanie razem i bawiliśmy się we czwórkę.Ryan wyobraził sobie Aarona i Arleen Barnes leżących w łóżku i roz-mawiających o kochankach Janice.Wcale jednak nie musieli robić tegow łóżku.Być może Aaron był jak matka: dla Janice łóżko stanowiło tylkojedną z wielu opcji.Ryan potrząsnął głową, by uwolnić się od wspo-mnień.- Nie jesz pączków?- Rozmyśliłam się.Powinnam trochę schudnąć.Ryan zawinął pączki w serwetki, po dwa w paczuszce.Jedną włożyłdo prawej kieszeni marynarki, drugą do lewej.- W takim razie zjem je na lunch - powiedział.Dziesięć minut pózniej, w drodze do mieszkania Aarona, doszedł downiosku, że Arleen mogła kłamać, ale, jak pózniej wyznał Franklinowi,nie widział powodu, dla którego miałaby mówić nieprawdę.Trochę gopodniecała i myślał sobie, że warto by kiedyś do niej zadzwonić, chociaż208 zdawał sobie sprawę, że nigdy tego nie uczyni.Nie chodziło bynajmniejo męża: po prostu czułby się głupio, robiąc w jej łóżku coś, czego niepowinien tam robić, być może częściowo dlatego, że sam bywał zazdro-sny o Janice, gdy spotykała się z innymi mężczyznami w okresie, kiedyczęsto ją odwiedzał.Przyjaciele Sharon Malloy wynajęli pusty sklepik przy Main Street.Ryan mijał go w drodze do domu Aarona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl