[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odmawiano jednakmodły i wezwano kapłanów i do rana stan jej poprawił się jakby cudem, tak \e własnoręcznie mogła napisaćów list.Domyśliłam się natychmiast, co zaszło.Widziała, \e śmierć się zbli\a, i poczuła trwogę, \e syn niepowróci ju\ nigdy do domu i do swoich obowiązków.W tym momencie ślubowała, \e wezwie go, jeślibogowie darują jej \ycie.Serce moje bolało nad tym upokorzeniem, chciałam od razu iść do matki.Ale mój mał\onekpowiedział:- Poczekaj! Jej siły starczą zaledwie na jedno.Słabemu nawet współczucie znieść cię\ko. Opanowałam się więc i pomagałam \onie brata przy pakowaniu skrzyń.Gdybym mogła mówić z niąswobodnie, powiedziałabym:  Pamiętaj o tym, \e ona jest stara i chora i \e zabrałaś jej wszystko, coposiadała.Ale nie mogę nic powiedzieć, poniewa\ między nami stoją słowa, których nie rozumiemy.Dzisiaj brat mój i jego \ona przeprowadzili się do domu przodków.Zamieszkają w starym skrzydle,tam, gdzie brat spędzał młodzieńcze lata.Obcej nie wolno spać ani jeść, ani przebywać w apartamentachniewieścich.W ten sposób matka nadal jej nie uznaje.Teraz, po ich przeprowadzce, cieszę się, \e znów zostałam sama z mę\em i synem.A jednak z ichodejściem \ycie jakieś zniknęło z naszego domu - jak gdyby o zmierzchu przestał dąć wiatr zachodni ipozostawił ciszę, która wydaje się martwa.Myślą biegnę wcią\ do nich dwojga i wyobra\am sobie, jakzupełnie sami siedzą w starych pokojach.Wczoraj wieczorem powiedziałam mę\owi:- Jak skończy się cały ten zamęt?Zatroskany potrząsnął głową i odparł:- Te dwie kobiety - stara i młoda - pod jednym dachem, to jak \elazo bijące o kamień.Trudnoprzewidzieć, które z nich zmia\d\y drugie.- A co z tego wyniknie?- Jakiś ogień na pewno - odrzekł powa\nie.- śal mi twojego brata.śaden mę\czyzna nie jest wstanie zachować spokoju między dwiema kobietami, z których jedna jest stara, druga młoda, a obydwiekochają go nade wszystko.Wziął dziecko na kolana i przyglądał mu się w zadumie.Nie wiem, o czym myślał; ale chłopak wswej naiwności odgarnął włosy z ucha, by z dumą pokazać kolczyk, który mu zawiesiła babka.Zawołał:- Patrz, dada!Natychmiast zapomnieliśmy o moim bracie i jego \onie.Mą\ spojrzał na mnie podejrzliwie i zwyrzutem:- Kuei-lan, co to znowu znaczy?.Sądziłem, \e przezwycię\yliśmy ju\ te głupie zabobony!- To twoja matka zawiesiła mu kolczyk - wybąkałam.- Nie miałam serca.- Nonsens! - krzyknął.- Przede wszystkim musimy myśleć o dziecku.Nie wolno nam dopuścić dotego, \eby podobne myśli wylęgły się w jego głowie.Wyjął z kieszeni scyzoryk i ostro\nie przeciął nitkę, przytrzymując kolczyk.Nachylił się i wyrzuciłgo przez okno do ogrodu.A gdy dziecko zrobiło płaczliwą minę, powiedział ze śmiechem:- Jesteś mę\czyzną, tak jak ja.Patrz, ja równie\ nie noszę kolczyka w uchu.To robią tylko kobiety.My jesteśmy mę\czyznami.Nie boimy się bogów!I dziecko śmiało się z jego odwa\nych słów.Lecz wśród nocy myślałam o nich z lękiem.Czy doprawdy starzy nigdy nie mają słuszności? A jeślimimo wszystko bogowie istnieją? Nie chciałabym pominąć niczego, co mogę uczynić dla syna.O, jakdobrze rozumiem moją matkę! XVIIJu\ od dwudziestu dni nie odwiedziłam matki.Byłam zmęczona i czułam się zle, a gdy myślałam omatce i bracie, mój niepokój jeszcze się potęgował.Ilekroć myślałam o mę\u, serce moje zwracało się kubratu.A gdy trzymałam syna w ramionach, serce biegło ku matce.W dodatku nie posyłała po mnie, agdybym zjawiła się przed nią nie wołana, nie wiedziałabym, jak ją powitać i jak wytłumaczyć swą wizytę.Ale te długie, samotne godziny w domu - wiesz przecie\, \e mój mą\ pracuje od rana do póznejnocy - naprowadziły mnie na niejedną myśl i w fantazji niejedno widziałam.Jak \yje cudzoziemka w tychdługich, dłu\ących się dniach? Czy moja matka widziała się z nią po raz wtóry i przemówiła do niej?Nietrudno było wyobrazić sobie, \e nało\nice i sługi szaleją z ciekawości i podpatrują obcą po wszystkichkątach.Niewolnice znajdą na pewno niejedną sposobność, zaniosą bratu to i owo, byleby tylko ją widzieć; wkuchni i w skrzydle słu\bowym wszystkie plotki dotyczyć będą jej zachowania się, wyglądu i mowy izawsze kończyć się będą naganą dla obcej i wyrazami współczucia dla córki rodu Li.Wreszcie pewnego rana brat przyszedł do mnie w odwiedziny.Siedziałam i haftowałam trzewiki dlasyna  do Zwięta Wiosny pozostało ju\ tylko siedem dni - gdy wtem drzwi się uchyliły i brat wszedł bezzameldowania.Był w chińskim stroju i bardziej ni\ kiedykolwiek od czasu powrotu przypominał siebie z latmłodzieńczych.Tylko twarz jego była teraz powa\na.Usiadł bez powitania i zaczął od razu mówić,zupełnie tak, jakbyśmy ciągnęli urwaną poprzednio rozmowę.- Czy nie zechciałabyś zajść do nas, Kuei-lan? Matka jest bardzo osłabiona, mam wra\enie, \e jestchora.Tylko wolę ma nadal tak samo niezłomną, jak dawniej.Postanowiła, \e moja \ona musi cały rokwieść \ycie Chinki na podwórzach.Poniewa\ od posłuszeństwa \ony zale\y moje całe dziedzictwo,próbujemy poddać się woli matki.Ale to tak, jak gdyby usiłowano zamknąć czy\yka w klatce.Przyjdz donas i przyprowadz dziecko!Wstał z krzesła i nerwowo zaczął chodzić tam i z powrotem.Widząc jego niepokój obiecałam, \eprzyjdę.W istocie tego samego popołudnia wybrałam się do matki licząc na to, \e w przejściu przezpodwórze uda mi się zatrzymać i pomówić z nią, z \oną brata.Matka moja nie mogła oczywiście wiedzieć,\e prócz niej odwiedzam jeszcze kogoś, postanowiłam więc nawet nie wspominać przed nią o cudzoziemce,chyba \eby nastręczyła się po temu sposobność.Poszłam prosto do mieszkania matki nie zatrzymując się nigdzie, chocia\ zaledwie przestąpiłampróg mieszkań kobiecych, druga pani dała mi znak zza oleandra przy Bramie Księ\ycowej, \ebym sięzbli\yła.Ale ukłoniłam się tylko i weszłam do komnaty matki.Po powitaniu rozmawiałyśmy o moim synu, potem ośmieliłam się spojrzeć badawczo w twarzmatki.Wbrew słowom brata stwierdziłam, \e wygląda nieco lepiej, w ka\dym razie nie tak zle, jak sięobawiałam.Nie spytałam jej o zdrowie wiedząc, \e takie pytania dra\nią ją, aczkolwiek stale odpowiadałana nie uprzejmie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl