[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moja żona czeka na mnie w domu.Ona słyszała o chińskich małżeństwach.- Wybrałeś ją sam, czy uczyniła to rodzina?Długo nie odpowiadał na to pytanie.Usiedli pod sosną.Objął kolana ramionami iukrył w nich twarz myśląc, poszukując prawdy.Byłoby łatwo i po części zgodne z prawdąrzec: nie wybrałem jej.Ale gdy przygotował się, aby to powiedzieć, przypomniał mu siębrat Andre.- Kłamstwo to grzech - powiedział po prostu brat Andre.- Ale jest to grzech nie tyleprzeciwko Bogu, co przeciwko sobie.Wszystko, co zbudujesz na fundamencie kłamstwa,rozpadnie się.Kłamstwo nie oszukuje nikogo tak mocno jak tego, kto kłamie.Nie śmiał jej okłamać, aby któregoś ostatecznego dnia budowla ich miłości nierozpadła się im w dłoniach i nie została pogrzebana we wzajemnych wyrzutach.- Nie byłem zmuszony do małżeństwa - powiedział.- Powiedzmy, że sam wybrałem.Siedziała bez ruchu słuchając go, on zaś próbował jej wyjaśnić, co znaczyłomałżeństwo w jego rodzinie.- U nas małżeństwo jest obowiązkiem nie wobec miłości czy wobec nas, lecz wobecnaszego miejsca w procesie następstwa pokoleń.Wiem, że moja matka nigdy nie kochałamojego ojca, ale wypełniła obowiązek wobec rodziny.Była dobrą żoną i matką.Ale gdyukończyła czterdzieści lat, zaprzestała swej roli jako żona i dla mego ojca wybrała innąkobietę.Zmartwiło to nas, ale wszyscy rozumieliśmy sprawiedliwość takiego postępowania.Teraz ona sama poszukuje swego szczęścia nadal w kręgu naszego domostwa, a my wszyscywspieramy ją i bronimy jej honoru.Ja także mam obowiązek wobec rodziny.Wiedział, że w pewien dziwny sposób ranił tym Margaret do głębi.- Chcę wyjść za mąż z miłości - powiedziała.Gdyby był wolny, nie tylko od Linyi, ale i od wszystkich pokoleń rodziny Wu, któreżyły przez minione stulecia, i od wszystkich pokoleń, które miały nastąpić, powiedziałby doniej wtedy: Pobierzmy się więc.Odeślę Linyi do domu.Ale nie był wolny.Ręce jego przodków zacisnęły się na jego losie, ręce jego synów iwnuków wyciągnęły się doń.Winien był jej szczerość.- Znam siebie - mówił dalej.Uniósł oczy, nie patrząc na nią, lecz na krajobraz przednimi, na rzekę, statki, zatokę i wielki most rozciągnięty między brzegami.- Wiem, jak zostałem ukształtowany, nie tylko przez niebiosa, lecz także przez mojąrodzinę, której korzenie giną w legendzie, i nie mogę spędzić swego życia dla siebie samegotylko.Moje ciało zostało mi dane - nie należy do mnie.Jest we mnie coś, co jest mojąwłasnością, to prawda, i to coś, można to nazwać duszą, jest moje i tylko moje.Mogę ci todać, bo to należy do mnie.Ale gdybym miał oddać ci me ciało, które nie jest moje,odejmowałbym coś pokoleniom naszej rodziny.- To nieprawda! Nie masz racji! - wykrzyknęła.- Miłość i małżeństwo mogą iść wparze, są możliwe jednocześnie.- Czasami - przyznał - ale tylko dzięki zrządzeniu niebios.Niekiedy nawet to sięzdarza wśród moich bliskich, że mężczyzna, unosząc w noc poślubną welon panny młodej,której nie widział nigdy wcześniej, patrzy na tę jedyną, którą sam by wybrał, gdyby mógł.Aleto tylko zrządzenie niebios.- Tutaj ludzie zawsze pobierają się z miłości - powiedziała stanowczo i z dumą.Uświadomił sobie, że dystans pomiędzy nimi narasta.- Nie, nie jest tak -zaprotestował.Powiedział wtedy prawdę, która była zabójcza dla nich obojga.- Pobieracie siętak jak my, aby zachować gatunek, ale oszukujecie sami siebie i nazywacie to miłością.Domagacie się osobistego spełnienia, choć okłamujecie się.Czcicie ideę miłości.Ale to myjesteśmy wierni prawdzie.Wierzymy, że każdy musi się połączyć z innym, a dotyczy tomężczyzn i kobiet.Jest to nasz powszechny obowiązek wobec życia.Jeżeli towarzyszy temumiłość, to jest to łaska zesłana z niebios.Ale miłość nie jest konieczna do życia.- Dla mnie jest - rzekła cicho.Mówił dalej nie reagując na jej słowa.- Konieczne jest zadowolenie, ale zadowolenieprzychodzi wtedy, gdy obowiązek zostanie wykonany, a oczekiwanie spełnione, nie osobisteoczekiwanie miłości, ale zobowiązanie wobec rodziny, dzieci, domu oraz własnego miejsca wnastępstwie pokoleń.Przemawiał do niej z głębi serca i mówił rzeczy, które brat Andre byłby pochwalił.Wiedział, że zyskałby jego aprobatę nie ze względu na treść, ale dlatego, że wyrażał samąprawdę swego istnienia.Ile czasu minęło od chwili, gdy zapadło pomiędzy nimi to milczenie? Nie przerwał go.Pozwolił mu wzrosnąć i przybrać na wadze.Milczenie to przemieniło się w ocean głębi ioddalenia.Ona zdecydowała się pierwsza, wyciągając rękę ku niemu.- A więc to znaczy, żemusimy się pożegnać, prawda?Ujął jej rękę i trzymał przez długą chwilę, przyciskając swą drugą dłonią.- Tak, to nasze pożegnanie - powiedział i pozwolił jej cofnąć dłoń.Wyjął już ostatnią książkę, włożył ostatnią sztukę ubrania.Zabrał torby podróżne ipostawił w przejściu, gdzie służący znajdzie je rankiem.Wrócił do sypialni.Linyi stała naśrodku pokoju niepewna i wyczekująca.Podszedł do niej bez wahania i ujął za dłonie.- Musisz mi pomóc - powiedział.- Mam do spełnienia zadanie na mej własnej ziemi ipotrzebuję ciebie.Nie potrafię wykonać swej pracy zupełnie sam.Musisz mi przyrzec, żebędziesz mi pomagać ze wszystkich swych sił.Gwałtowność w jego oczach trocheja przeraziła.Ale strach ten wprawił ją w stanniezwykłego uniesienia.Pragnęła się go bać.Potrzebowała jego poleceń, rozkazów.- Pomogę ci - przyrzekła.- Zrobię wszystko, co mi każesz.* * *Fengmo zawładnął całym domem jak płomień.Czyniono wszystko, aby ten ogieńpodsycać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Moja żona czeka na mnie w domu.Ona słyszała o chińskich małżeństwach.- Wybrałeś ją sam, czy uczyniła to rodzina?Długo nie odpowiadał na to pytanie.Usiedli pod sosną.Objął kolana ramionami iukrył w nich twarz myśląc, poszukując prawdy.Byłoby łatwo i po części zgodne z prawdąrzec: nie wybrałem jej.Ale gdy przygotował się, aby to powiedzieć, przypomniał mu siębrat Andre.- Kłamstwo to grzech - powiedział po prostu brat Andre.- Ale jest to grzech nie tyleprzeciwko Bogu, co przeciwko sobie.Wszystko, co zbudujesz na fundamencie kłamstwa,rozpadnie się.Kłamstwo nie oszukuje nikogo tak mocno jak tego, kto kłamie.Nie śmiał jej okłamać, aby któregoś ostatecznego dnia budowla ich miłości nierozpadła się im w dłoniach i nie została pogrzebana we wzajemnych wyrzutach.- Nie byłem zmuszony do małżeństwa - powiedział.- Powiedzmy, że sam wybrałem.Siedziała bez ruchu słuchając go, on zaś próbował jej wyjaśnić, co znaczyłomałżeństwo w jego rodzinie.- U nas małżeństwo jest obowiązkiem nie wobec miłości czy wobec nas, lecz wobecnaszego miejsca w procesie następstwa pokoleń.Wiem, że moja matka nigdy nie kochałamojego ojca, ale wypełniła obowiązek wobec rodziny.Była dobrą żoną i matką.Ale gdyukończyła czterdzieści lat, zaprzestała swej roli jako żona i dla mego ojca wybrała innąkobietę.Zmartwiło to nas, ale wszyscy rozumieliśmy sprawiedliwość takiego postępowania.Teraz ona sama poszukuje swego szczęścia nadal w kręgu naszego domostwa, a my wszyscywspieramy ją i bronimy jej honoru.Ja także mam obowiązek wobec rodziny.Wiedział, że w pewien dziwny sposób ranił tym Margaret do głębi.- Chcę wyjść za mąż z miłości - powiedziała.Gdyby był wolny, nie tylko od Linyi, ale i od wszystkich pokoleń rodziny Wu, któreżyły przez minione stulecia, i od wszystkich pokoleń, które miały nastąpić, powiedziałby doniej wtedy: Pobierzmy się więc.Odeślę Linyi do domu.Ale nie był wolny.Ręce jego przodków zacisnęły się na jego losie, ręce jego synów iwnuków wyciągnęły się doń.Winien był jej szczerość.- Znam siebie - mówił dalej.Uniósł oczy, nie patrząc na nią, lecz na krajobraz przednimi, na rzekę, statki, zatokę i wielki most rozciągnięty między brzegami.- Wiem, jak zostałem ukształtowany, nie tylko przez niebiosa, lecz także przez mojąrodzinę, której korzenie giną w legendzie, i nie mogę spędzić swego życia dla siebie samegotylko.Moje ciało zostało mi dane - nie należy do mnie.Jest we mnie coś, co jest mojąwłasnością, to prawda, i to coś, można to nazwać duszą, jest moje i tylko moje.Mogę ci todać, bo to należy do mnie.Ale gdybym miał oddać ci me ciało, które nie jest moje,odejmowałbym coś pokoleniom naszej rodziny.- To nieprawda! Nie masz racji! - wykrzyknęła.- Miłość i małżeństwo mogą iść wparze, są możliwe jednocześnie.- Czasami - przyznał - ale tylko dzięki zrządzeniu niebios.Niekiedy nawet to sięzdarza wśród moich bliskich, że mężczyzna, unosząc w noc poślubną welon panny młodej,której nie widział nigdy wcześniej, patrzy na tę jedyną, którą sam by wybrał, gdyby mógł.Aleto tylko zrządzenie niebios.- Tutaj ludzie zawsze pobierają się z miłości - powiedziała stanowczo i z dumą.Uświadomił sobie, że dystans pomiędzy nimi narasta.- Nie, nie jest tak -zaprotestował.Powiedział wtedy prawdę, która była zabójcza dla nich obojga.- Pobieracie siętak jak my, aby zachować gatunek, ale oszukujecie sami siebie i nazywacie to miłością.Domagacie się osobistego spełnienia, choć okłamujecie się.Czcicie ideę miłości.Ale to myjesteśmy wierni prawdzie.Wierzymy, że każdy musi się połączyć z innym, a dotyczy tomężczyzn i kobiet.Jest to nasz powszechny obowiązek wobec życia.Jeżeli towarzyszy temumiłość, to jest to łaska zesłana z niebios.Ale miłość nie jest konieczna do życia.- Dla mnie jest - rzekła cicho.Mówił dalej nie reagując na jej słowa.- Konieczne jest zadowolenie, ale zadowolenieprzychodzi wtedy, gdy obowiązek zostanie wykonany, a oczekiwanie spełnione, nie osobisteoczekiwanie miłości, ale zobowiązanie wobec rodziny, dzieci, domu oraz własnego miejsca wnastępstwie pokoleń.Przemawiał do niej z głębi serca i mówił rzeczy, które brat Andre byłby pochwalił.Wiedział, że zyskałby jego aprobatę nie ze względu na treść, ale dlatego, że wyrażał samąprawdę swego istnienia.Ile czasu minęło od chwili, gdy zapadło pomiędzy nimi to milczenie? Nie przerwał go.Pozwolił mu wzrosnąć i przybrać na wadze.Milczenie to przemieniło się w ocean głębi ioddalenia.Ona zdecydowała się pierwsza, wyciągając rękę ku niemu.- A więc to znaczy, żemusimy się pożegnać, prawda?Ujął jej rękę i trzymał przez długą chwilę, przyciskając swą drugą dłonią.- Tak, to nasze pożegnanie - powiedział i pozwolił jej cofnąć dłoń.Wyjął już ostatnią książkę, włożył ostatnią sztukę ubrania.Zabrał torby podróżne ipostawił w przejściu, gdzie służący znajdzie je rankiem.Wrócił do sypialni.Linyi stała naśrodku pokoju niepewna i wyczekująca.Podszedł do niej bez wahania i ujął za dłonie.- Musisz mi pomóc - powiedział.- Mam do spełnienia zadanie na mej własnej ziemi ipotrzebuję ciebie.Nie potrafię wykonać swej pracy zupełnie sam.Musisz mi przyrzec, żebędziesz mi pomagać ze wszystkich swych sił.Gwałtowność w jego oczach trocheja przeraziła.Ale strach ten wprawił ją w stanniezwykłego uniesienia.Pragnęła się go bać.Potrzebowała jego poleceń, rozkazów.- Pomogę ci - przyrzekła.- Zrobię wszystko, co mi każesz.* * *Fengmo zawładnął całym domem jak płomień.Czyniono wszystko, aby ten ogieńpodsycać [ Pobierz całość w formacie PDF ]