[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SpaÅ‚am jak kamieÅ„, snem pozba­wionym marzeÅ„, tak że kiedy Mariam obudziÅ‚a mnie przed Å›witem,nic nie byÅ‚o jaÅ›niejsze niż przedtem.MiaÅ‚am nieodparte wrażenie, że358 biorÄ™ udziaÅ‚ w jakimÅ› niekoÅ„czÄ…cym siÄ™ biegu sztafetowym, w którymrodzice przekazujÄ… boleść serca swoim dzieciom.Podczas gdy karmiÅ‚am Girolama, Mariam zapakowaÅ‚a mi do sa­kwy pozostaÅ‚ość wczorajszego chleba, maść, którÄ… znalazÅ‚a na mojebrodawki, i przede wszystkim zÅ‚oto donny Lukrecji, którego sztukipoliczyÅ‚a z niezwykÅ‚Ä… sumiennoÅ›ciÄ….NastÄ™pnie podeszÅ‚a do półki,gdzie trzymaÅ‚a swoje drobiazgi i wiechcie suszonych ziół, i wyciÄ…gnÄ™­Å‚a coÅ›, co wyglÄ…daÅ‚o na książkÄ™.Mariam i książka? To też dla ciebie zachowaÅ‚am  rzekÅ‚a.Skórzana oprawa miaÅ‚a zacieki po sÅ‚onej wodzie i w ogóle byÅ‚aw nie najlepszym stanie; to, co niegdyÅ› musiaÅ‚o być czerwonym safia­nem, staÅ‚o siÄ™ rdzawobrÄ…zowe ze staroÅ›ci i zaniedbania. Co to? Książka kucharska matki panienki.ZnajdowaÅ‚a siÄ™ miÄ™dzyrzeczami panienki po przybyciu tutaj.Na pewno panienka nie pa­miÄ™ta.JakoÅ› nigdy siÄ™ nie zÅ‚ożyÅ‚o i nie oddaÅ‚am jej panience, no aleteraz, jak już panienka jest dorosÅ‚Ä… kobietÄ… z wÅ‚asnÄ… rodzinÄ…, powin­na jÄ… panienka mieć.Książka wydawaÅ‚a siÄ™ równoczeÅ›nie znajoma i obca w moichrÄ™kach, safian w dotyku ciepÅ‚y niczym skóra mego kochanka.Gdywyjęłam koÅ‚eczek z pÄ™telki, która go przytrzymywaÅ‚a, kilka luznychkartek poszybowaÅ‚o na podÅ‚ogÄ™, unoszÄ…c ze sobÄ… zapomniane za­pachy z naszej toledaÅ„skiej kuchni  smażonych migdałów i olej­ku pomaraÅ„czowego, cynamonu i pieczonej jagniÄ™ciny, drogocennejwanilii bÄ™dÄ…cej niczym jedwabna podszewka dla naszych nozdrzy a wszystkie te wonie byÅ‚y równie delikatne i ulotne jak suszonekwiaty.Niepewna, czego oczekuje ode mnie Mariam, schyliÅ‚am siÄ™ poluzne kartki, by przy okazji ukryć przed niÄ… twarz. Lokum"  prze­czytaÅ‚am   Å‚akoć sporzÄ…dzany z wody różanej przez Maurów an­daluzyjskich.Zdaje siÄ™, że nie ma dlaÅ„ hiszpaÅ„skiej nazwy".Lokum.Na wygnaniu Cesare nauczyÅ‚by mnie sporzÄ…dzać lokum i bylibyÅ›myszczęśliwi.Jak powiedziaÅ‚a Mariam: należy kierować siÄ™ miÅ‚oÅ›ciÄ…,a teraz wÅ‚aÅ›nie miÅ‚ość postawiÅ‚a przede mnÄ… drogowskaz. DziÄ™kujÄ™, Mariam.PowinnaÅ› wiedzieć, że mogÄ… mnie tu szu­kać ludzie don Goffreda Borgii.Kiedy przyjdÄ…, powiedz, że udaÅ‚amsiÄ™ do Watykanu i że stamtÄ…d odeÅ›lÄ™ do San Clemente muÅ‚a.359 MuÅ‚.CaÅ‚kiem o nim zapomniaÅ‚am.JeÅ›li trafiÅ‚ do stajni albo zostaÅ‚na dziedziÅ„cu, Eli wie, że wciąż tu jestem.Być może ludzie Goffredazdążyli już po mnie przyjść i Eli ich odesÅ‚aÅ‚ z kwitkiem.Nie, to nie­możliwe, przecież dopiero Å›witaÅ‚o, wÅ‚aÅ›ciwie dzieÅ„ dopiero wstawaÅ‚,a jedynym tego znakiem byÅ‚o zbledniÄ™cie kwadratu okna izdebkiMariam, zrobionego z woskowanego papieru. Chyba powinnaÅ› dać sobie spokój z muÅ‚em, Estero.WypuszczÄ™ciÄ™ tylnÄ… bramÄ….Gdyby ktoÅ› ciÄ™ pytaÅ‚, powiedz, że idziesz na targ naCampo de'Fiori.Trzeba być tam bardzo wczeÅ›nie, żeby dostać Å‚adnewarzywa.Ledwie jÄ… sÅ‚yszaÅ‚am, tak gÅ‚oÅ›no bowiem huczaÅ‚a mi w gÅ‚owie nie­cierpliwość pchajÄ…ca mnie naprzód.Mój ojciec nie żyÅ‚, a bracia niechcieli mieć ze mnÄ… nic wspólnego.Nareszcie siÄ™ staÅ‚am prawdziwÄ…Violante, konwertytkÄ…, dziewczynÄ… bez nazwiska rodowego pozatym, które daÅ‚ mi mój syn: Borgia.Srebrzysta mgÅ‚a wisiaÅ‚a nad rzekÄ…, wyÅ‚aniaÅ‚y siÄ™ z niej sylwetkiinnych rannych ptaszków, barkarzy i żebraków, i kobiet zgarbionychpod ciężarem wielkich zakrytych koszy, a wszystkie w ciszy wÅ‚aÅ›ci­wej widmom.MgÅ‚a ta zdawaÅ‚a siÄ™ rozmywać nie tylko obraz, alei dzwiÄ™ki.MusiaÅ‚am zstÄ…pić za waÅ‚ rzeki, żeby zrobić przejÅ›cie dlarozhukanego towarzystwa wybierajÄ…cego siÄ™ na polowanie: mÅ‚odychmężczyzn i kobiet w jaskrawych aksamitach i przystrojonych piórka­mi nakryciach gÅ‚owy, jadÄ…cych na narowistych wierzchowcach i trzy­majÄ…cych na zgiÄ™tych w Å‚okciu rÄ™kach sokoÅ‚y.WydawaÅ‚o mi siÄ™, żepoznajÄ™ jednego z mÅ‚odzieÅ„ców, kogoÅ› z rodu Orsinich, co znalazÅ‚siÄ™ w orszaku donny Lukrecji do Ferrary, on jednak w żaden sposóbnie daÅ‚ po sobie poznać, że choćby mnie zauważyÅ‚.Za waÅ‚em rzecz­nym rozciÄ…gaÅ‚ siÄ™ caÅ‚kiem inny Å›wiat, w którym biedacy Å›piÄ…cy podmostem leżeli jak dÅ‚udzy w bÅ‚ocie niczym Adamowie czekajÄ…cy narÄ™kÄ™ Stwórcy.RzÄ…d mężczyzn w kajdanach na rÄ™kach i okowach nanogach, skutych Å‚aÅ„cuchem na szyi, tak że ich gÅ‚owy wyglÄ…daÅ‚y jakpaciorki naszyjnika jakiegoÅ› monstrualnego potwora, pobrzÄ™kiwaÅ‚ napokÅ‚adzie ożaglowanej barki pÅ‚ynÄ…cej w stronÄ™ Ostii i galer.Jednakże gdy wspinaÅ‚am siÄ™ po schodach zachodniego kraÅ„ca mo­stu ZwiÄ™tego AnioÅ‚a, na wschodzie nad dachami i wieżami pokazaÅ‚a360 siÄ™ poszarpana na obrzeżu poÅ›wiata.Mewy skrzeczaÅ‚y, koÅ‚ujÄ…c naniebie ponad warstwÄ… mgÅ‚y, a spodnia strona ich skrzydeÅ‚ chwytaÅ‚azÅ‚ociste odbÅ‚yski sÅ‚oÅ„ca.UÅ›miechnęłam siÄ™ na ten widok z sercemprzepeÅ‚nionym nieoczekiwanym szczęściem w obliczu bledziutkiejakwamaryny, ostrygowego różu i pierwiosnkowej żółci.WyobraziÅ‚amsobie mewy przelatujÄ…ce za wysokimi oknami watykaÅ„skich aparta­mentów Cesarego, jego lokaja wypychajÄ…cego okiennice na zewnÄ…trz,by móc go ogolić przy dobrym Å›wietle, i wczesnoporanne promieniesÅ‚oÅ„ca migoczÄ…ce czerwieniÄ… w jego brodzie.Należy kierować siÄ™ mi­Å‚oÅ›ciÄ….MiÅ‚ość to najpewniejszy z pewników.Na placu ZwiÄ™tego Piotra zdążyÅ‚ siÄ™ zgromadzić tÅ‚um.Nie byÅ‚obyw tym niczego niezwykÅ‚ego, gdyby nie wczesna pora.Grupki piel­grzymów i innych zagranicznych goÅ›ci przybyÅ‚ych, aby zobaczyć sie­dzibÄ™ wÅ‚adcy chrzeÅ›cijaÅ„skiego Å›wiata, miaÅ‚y siÄ™ pojawić pózniej, pomszy, Å›niadaniu i zwyczajowych targach z przewodnikami.GÅ‚owywszystkich zebranych byÅ‚y zwrócone ku północnemu bokowi placu,w stronÄ™ Å‚uku Porta del Popolo.Ledwie przyÅ‚Ä…czyÅ‚am siÄ™ do gapiów,tÅ‚um mnie porwaÅ‚ w nagÅ‚ym zrywie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl