[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sięgnęłam po butelkę wody, ale niewiele to pomogło na zaschnięte gardło.Poczułam, jak mojego umysłu dotyka fala energii przypominająca łaskoczącąpieszczotę, która trąciła struny mojej duszy w sposób bardziej intymny niż dotyk czy seks.Tobył Quinn, napierający delikatnie na moje tarcze ochronne, by ze mną porozmawiać.Chciał,bym otworzyła przed nim drzwi w swoim umyśle, które utworzyliśmy, aby lepiej sięporozumiewać w krytycznych sytuacjach.Więz pomiędzy nami stała się głębsza odjakiegokolwiek innego telepatycznego połączenia i nie miała na nią wpływu nawet obecnośćparalizatorów mentalnych talentów.Ta więz ocaliła nasze życie w dniu, w którym weszliśmydo kryjówki Talona, żeby go dorwać.Spojrzałam na przód furgonetki, ale dostrzegłam jedynie cienie.Czyżby Quinn czułmój narastający strach, czy też może była to jedynie próba zakończenia rozmowy, którą62zaczęliśmy w hotelowym pokoju?Zresztą nieważne.Nie będę otwierać tych drzwi.Rhoan miał rację.Nie mogłamjednocześnie mieć ciastka i go zjeść, na pewno nie w tym przypadku.Dopóki nie uzyskampewności, czy jestem bezpłodna, czy też nie, nie ośmielę się zaangażować w jakikolwiekzwiązek z Quinnem.To nie byłoby fair w stosunku do nas obojga.Zignorowałam więc jego mentalne dobijanie się do mojego umysłu.Poddał się pochwili i znów skoncentrował na prowadzeniu mknącej przez ciemność furgonetki.Zalegającaw środku cisza doprowadzała mnie niemal do rozstroju nerwowego.Gdy wreszcie się zatrzymaliśmy, Kade zdjął rękę z mojego ramienia i posłał miwesoły uśmiech.- Już prawie po wszystkim.Nie odezwałam się.Nie byłam w stanie.Bo wcale nie było prawie po wszystkim.Ani trochę nie zbliżyliśmy się do końca.Jack wstał z miejsca.Jaskrawe światło ekranu komputera sprawiło, że jego blada skórapołyskiwała w ciemnościach.- Kade, Rhoan i ja dostaniemy się tam przez główne wejście.Riley - ty i Quinnobejdziecie budynek dookoła, żeby zabezpieczyć tyły.Bądz ostrożna i trzymaj się bliskoQuinna.Chciałam powiedzieć: Dzięki, ale ta opcja wcale nie jest teraz najbezpieczniejsza ,tyle że nie mogłam wydobyć z siebie głosu.Jack i Kade wyszli i zatrzasnęli za sobą drzwi.Rhoan uniósł kciuk w górę, życząc mitym samym powodzenia, a potem zniknął w mroku nocy.Ja i Quinn spojrzeliśmy na siebie przez wsteczne lusterko.- Miejsce z przodu jest wolne, jeśli chcesz wygodnie usiąść.- Dzięki, ale nie.Wolałabym nie widzieć, dokąd teraz jedziemy.Wzruszył ramionami i wrócił do prowadzenia.Dziesięć minut pózniej znów sięzatrzymaliśmy, tym razem głębiej między drzewami na poboczu drogi.Otworzyłam bocznedrzwi i wyskoczyłam na zewnątrz.Otaczająca nas noc była martwa i zimna.Pomiędzy koronami drzew prześwitywałyskrawki zachmurzonego nieba.Z oddali dobiegał śpiew cykad, a gdzieś bliżej, po mojejprawej słychać było szmer strumienia.Gdyby nie mój chrapliwy oddech, byłoby to naprawdęspokojne miejsce.Musiałam odzyskać panowanie nad nerwami.Bo gdyby coś czaiło sięmiędzy drzewami, chcąc nas zaatakować, w takim stanie poddałabym się bez walki.63Quinn podszedł do mnie - wyglądał jak obleczony w czerń, zlewający się z nocą cień.- Mamy dwadzieścia minut, by wdrapać się na tę górę.- Co takiego?- Tego się właśnie obawiałem.- Otaksował mnie wzrokiem.- Jesteś gotowa?Nie, chciałam powiedzieć.Nigdy.Ale zamiast tego zmusiłam się do kiwnięcia głową iruszyłam za nim, zachowując milczenie, gdy prowadził nas przez usianą gałązkami ziemię.Dwadzieścia minut na pokonanie jednej cholernej góry to wcale nie tak znowu dużoczasu, więc narzuciliśmy dość szybkie tempo.Dzięki Bogu, nie było tu żadnych krawędziklifów ani dużych spadków terenu, przez które mój żołądek zacząłby szaleć.Zanim jednakdotarliśmy na płaskowyż, na którym zbudowano obwarowany ośrodek badań, nogi miałamjak z galarety i paliło mnie w płucach.Uważałam, że jestem w całkiem dobrej formie, jednakta góra udowodniła mi, jak bardzo się myliłam.Musiałam, naprawdę musiałam podjąć próbęczęstszego odwiedzania siłowni.Gdy dotarliśmy w końcu do wyrębu, na którym postawiono ośrodek, całe moje ciałoprzekształciło się w jeden, drżący i bolący mięsień.Zatrzymałam się przy wielkim starymeukaliptusie, używając jego rosłego pnia jako osłony, i desperacko próbowałam zaczerpnąćtchu.Quinn stanął obok mnie.Bił od niego głęboki aromat drzewa sandałowego.Jego oddechbył równy.Może i miał ponad tysiąc lat, ale był w o wiele lepszej formie niż ja.- Jest pusty - powiedział przyciszonym głosem.Uniosłam wzrok.Za połacią pustegopastwiska stało ogrodzenie z drutu kolczastego.Za ogrodzeniem nie paliły się żadne światła.Uliczki między ocienionymi sylwetkami budynków zdawały się całkiem wymarłe.Niewyczułam minimalnego nawet ruchu.Nie dostrzegłam niczego w podczerwieni.Wszystko było nieruchome i ciche.Niepokojące.Mimo wszystko należało to sprawdzić.To, że ja niczego nie dostrzegłam, nie znaczyłowcale, że tam nic nie ma.Poza tym Quinn potrafił wyczuć oznaki życia, podczas gdy ja niemiałam takich zdolności.- Całkowicie pusty? Nie ma tu żadnego życia? %7ładnych ludzi, istot nadnaturalnychczy czegokolwiek innego?Jego spojrzenie napotkało moje.Ciemne oczy połyskiwały w mroku nocy.- Zupełnie nic.- %7ładnej żywej istoty? Jesteś pewien?- Z miejsca, w którym stoimy, nie będę w stanie wyczuć Rhoana i reszty.Jesteśmy za64daleko.Wygląda na to, że ośrodek został ewakuowany.- Po co mieliby to robić? To miejsce jest ogromne, sama widziałam.Po co ktoś miałbyje tak nagle opuszczać?- Zaryzykuję stwierdzenie, że to ty byłaś tego powodem.Uniosłam brwi, zdziwiona.- Dlatego, że uciekłam? Kiwnął głową.- Zapewne wiedzą, kim jesteś.Mogli odkryć, że jesteś powiązana z departamentem,nawet jeśli jesteś tam jedynie pracownikiem biurowym.Biorąc pod uwagę to, co stało się wprzypadku stacji badawczej w Genoveve i twój udział w całym przedsięwzięciu,prawdopodobnie mieli już tutaj przygotowany cały plan ewakuacji.- Skąd mogli się dowiedzieć o mojej roli w tym wszystkim?- Umysł Talona był częściowo wypalony, pamiętaj o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Sięgnęłam po butelkę wody, ale niewiele to pomogło na zaschnięte gardło.Poczułam, jak mojego umysłu dotyka fala energii przypominająca łaskoczącąpieszczotę, która trąciła struny mojej duszy w sposób bardziej intymny niż dotyk czy seks.Tobył Quinn, napierający delikatnie na moje tarcze ochronne, by ze mną porozmawiać.Chciał,bym otworzyła przed nim drzwi w swoim umyśle, które utworzyliśmy, aby lepiej sięporozumiewać w krytycznych sytuacjach.Więz pomiędzy nami stała się głębsza odjakiegokolwiek innego telepatycznego połączenia i nie miała na nią wpływu nawet obecnośćparalizatorów mentalnych talentów.Ta więz ocaliła nasze życie w dniu, w którym weszliśmydo kryjówki Talona, żeby go dorwać.Spojrzałam na przód furgonetki, ale dostrzegłam jedynie cienie.Czyżby Quinn czułmój narastający strach, czy też może była to jedynie próba zakończenia rozmowy, którą62zaczęliśmy w hotelowym pokoju?Zresztą nieważne.Nie będę otwierać tych drzwi.Rhoan miał rację.Nie mogłamjednocześnie mieć ciastka i go zjeść, na pewno nie w tym przypadku.Dopóki nie uzyskampewności, czy jestem bezpłodna, czy też nie, nie ośmielę się zaangażować w jakikolwiekzwiązek z Quinnem.To nie byłoby fair w stosunku do nas obojga.Zignorowałam więc jego mentalne dobijanie się do mojego umysłu.Poddał się pochwili i znów skoncentrował na prowadzeniu mknącej przez ciemność furgonetki.Zalegającaw środku cisza doprowadzała mnie niemal do rozstroju nerwowego.Gdy wreszcie się zatrzymaliśmy, Kade zdjął rękę z mojego ramienia i posłał miwesoły uśmiech.- Już prawie po wszystkim.Nie odezwałam się.Nie byłam w stanie.Bo wcale nie było prawie po wszystkim.Ani trochę nie zbliżyliśmy się do końca.Jack wstał z miejsca.Jaskrawe światło ekranu komputera sprawiło, że jego blada skórapołyskiwała w ciemnościach.- Kade, Rhoan i ja dostaniemy się tam przez główne wejście.Riley - ty i Quinnobejdziecie budynek dookoła, żeby zabezpieczyć tyły.Bądz ostrożna i trzymaj się bliskoQuinna.Chciałam powiedzieć: Dzięki, ale ta opcja wcale nie jest teraz najbezpieczniejsza ,tyle że nie mogłam wydobyć z siebie głosu.Jack i Kade wyszli i zatrzasnęli za sobą drzwi.Rhoan uniósł kciuk w górę, życząc mitym samym powodzenia, a potem zniknął w mroku nocy.Ja i Quinn spojrzeliśmy na siebie przez wsteczne lusterko.- Miejsce z przodu jest wolne, jeśli chcesz wygodnie usiąść.- Dzięki, ale nie.Wolałabym nie widzieć, dokąd teraz jedziemy.Wzruszył ramionami i wrócił do prowadzenia.Dziesięć minut pózniej znów sięzatrzymaliśmy, tym razem głębiej między drzewami na poboczu drogi.Otworzyłam bocznedrzwi i wyskoczyłam na zewnątrz.Otaczająca nas noc była martwa i zimna.Pomiędzy koronami drzew prześwitywałyskrawki zachmurzonego nieba.Z oddali dobiegał śpiew cykad, a gdzieś bliżej, po mojejprawej słychać było szmer strumienia.Gdyby nie mój chrapliwy oddech, byłoby to naprawdęspokojne miejsce.Musiałam odzyskać panowanie nad nerwami.Bo gdyby coś czaiło sięmiędzy drzewami, chcąc nas zaatakować, w takim stanie poddałabym się bez walki.63Quinn podszedł do mnie - wyglądał jak obleczony w czerń, zlewający się z nocą cień.- Mamy dwadzieścia minut, by wdrapać się na tę górę.- Co takiego?- Tego się właśnie obawiałem.- Otaksował mnie wzrokiem.- Jesteś gotowa?Nie, chciałam powiedzieć.Nigdy.Ale zamiast tego zmusiłam się do kiwnięcia głową iruszyłam za nim, zachowując milczenie, gdy prowadził nas przez usianą gałązkami ziemię.Dwadzieścia minut na pokonanie jednej cholernej góry to wcale nie tak znowu dużoczasu, więc narzuciliśmy dość szybkie tempo.Dzięki Bogu, nie było tu żadnych krawędziklifów ani dużych spadków terenu, przez które mój żołądek zacząłby szaleć.Zanim jednakdotarliśmy na płaskowyż, na którym zbudowano obwarowany ośrodek badań, nogi miałamjak z galarety i paliło mnie w płucach.Uważałam, że jestem w całkiem dobrej formie, jednakta góra udowodniła mi, jak bardzo się myliłam.Musiałam, naprawdę musiałam podjąć próbęczęstszego odwiedzania siłowni.Gdy dotarliśmy w końcu do wyrębu, na którym postawiono ośrodek, całe moje ciałoprzekształciło się w jeden, drżący i bolący mięsień.Zatrzymałam się przy wielkim starymeukaliptusie, używając jego rosłego pnia jako osłony, i desperacko próbowałam zaczerpnąćtchu.Quinn stanął obok mnie.Bił od niego głęboki aromat drzewa sandałowego.Jego oddechbył równy.Może i miał ponad tysiąc lat, ale był w o wiele lepszej formie niż ja.- Jest pusty - powiedział przyciszonym głosem.Uniosłam wzrok.Za połacią pustegopastwiska stało ogrodzenie z drutu kolczastego.Za ogrodzeniem nie paliły się żadne światła.Uliczki między ocienionymi sylwetkami budynków zdawały się całkiem wymarłe.Niewyczułam minimalnego nawet ruchu.Nie dostrzegłam niczego w podczerwieni.Wszystko było nieruchome i ciche.Niepokojące.Mimo wszystko należało to sprawdzić.To, że ja niczego nie dostrzegłam, nie znaczyłowcale, że tam nic nie ma.Poza tym Quinn potrafił wyczuć oznaki życia, podczas gdy ja niemiałam takich zdolności.- Całkowicie pusty? Nie ma tu żadnego życia? %7ładnych ludzi, istot nadnaturalnychczy czegokolwiek innego?Jego spojrzenie napotkało moje.Ciemne oczy połyskiwały w mroku nocy.- Zupełnie nic.- %7ładnej żywej istoty? Jesteś pewien?- Z miejsca, w którym stoimy, nie będę w stanie wyczuć Rhoana i reszty.Jesteśmy za64daleko.Wygląda na to, że ośrodek został ewakuowany.- Po co mieliby to robić? To miejsce jest ogromne, sama widziałam.Po co ktoś miałbyje tak nagle opuszczać?- Zaryzykuję stwierdzenie, że to ty byłaś tego powodem.Uniosłam brwi, zdziwiona.- Dlatego, że uciekłam? Kiwnął głową.- Zapewne wiedzą, kim jesteś.Mogli odkryć, że jesteś powiązana z departamentem,nawet jeśli jesteś tam jedynie pracownikiem biurowym.Biorąc pod uwagę to, co stało się wprzypadku stacji badawczej w Genoveve i twój udział w całym przedsięwzięciu,prawdopodobnie mieli już tutaj przygotowany cały plan ewakuacji.- Skąd mogli się dowiedzieć o mojej roli w tym wszystkim?- Umysł Talona był częściowo wypalony, pamiętaj o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]