[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ciągu ostatnich kilku miesięcy pojawiał się i ustępował.Przeważniejednak to pierwsze.Przyłożyła opuszki palców do skroni i rozmasowałasobie czoło.Fakt, że z głosu Klementyny wyparowała pewność siebie, wydał sięMegan najbardziej absurdalną rzeczą na świecie.To przecież pewne, że jąprzyjmą.Prezes dowolnej agencji modelek musiałby mieć nie po kolei wgłowie, żeby jej nie zatrudnić.W San Francisco była rozchwytywana.Występowała we wszystkich pokazach mody w Saks Fifth Avenue.Pracowała też dla kilku innych dużych domów towarowych i miejscowychprojektantów mody.W tutejszym środowisku modelek jej zdecydowanie iambicja obrosły już legendą.Alex zaś stała się znana w Berkeley, jeszcze zanim zaczęła tamstudiować.Dostała już propozycje wstąpienia do pięciu żeńskichRS 67organizacji studenckich i codziennie otrzymywała nową broszuręreklamującą klub, który chciał ją mieć wśród swoich członków.- Megan, słyszałaś?Opuściła dłonie, którymi zasłaniała twarz, i ponownie odwróciła się doprzyjaciółek.- Co takiego?Klementyna roześmiała się.- Zapytałam, czy zamierzasz mieszkać na terenie stanowegouniwersytetu San Francisco, czy też dojeżdżać taki potworny kawał drogi.Uważam, że powinnaś przeprowadzić się do akademika.Jako magistersocjologii nie spotkasz żadnych interesujących mężczyzn.Wiesz, Meg,praca socjologa to naprawdę nie jest opłacalne zajęcie, ani finansowo, anipod względem facetów.Czytałam artykuł, w którym było napisane, że nazajęciach socjologii na trzydzieści kobiet przypada tylko około trzechmężczyzn.Będziesz musiała wziąć jakiś trudny przedmiot techniczny, jeślichcesz, żeby szczęście się do ciebie uśmiechnęło.- Słuchaj - odezwała się Alex - a może twoi rodzice szarpnęliby się iwynajęli ci jakieś mieszkanie? To byłoby świetne.Mogłabyś organizowaćprywatki i potańcówki.Szaleć do rana.Megan uśmiechnęła się słabo.- Nie wiem.Najprawdopodobniej zostanę w domu.Tak będzie prościej.- Nie chcesz spotykać ludzi? - zapytała Alex.- Ja stanowczo wolęmieszkać w akademiku, przynajmniej przez pierwszy rok.Jestkoedukacyjny.Zdaje się, że tylko poszczególne piętra są zarezerwowanedla jednej płci.W ten sposób szybciej przyzwyczaję się do uczelni.Dlaciebie to idealne rozwiązanie.Alex i Klementyna zaczęły debatować nad innymi idealnymirozwiązaniami dla Megan, zastanawiały się na przykład, jakie przedmiotypowinna studiować, do których klubów wstąpić, które żeńskie organizacjewypróbować i tak dalej.Megan znów odwróciła głowę, nie zważając na bólpulsujący jej w skroni do rytmu słów przyjaciółek i dostrzegła, że jakiśdrugoklasista pędzi jak szalony w kierunku wolnej ścieżki, opuszczonejprzez uczniów ostatniej klasy.* * *Patrzył na nią już od dziesięciu minut.Klementyna była tego pewna.Poczuła na sobie jego wzrok spod powiek, jak tylko wyszła na otoczonydrzewami dziedziniec dwunasto-klasistów.Odważyła się na szybkiespojrzenie w jego kierunku.Nie było wątpliwości, że wlepia w nią wzrok.RS 68Stał w odległości zaledwie sześciu metrów, oparty o murowaną ścianę salikonferencyjnej.Niebieskie dżinsy miał podarte na kolanach, ale jegopodkoszulek był śnieżnobiały.Korzystnie uwydatniał pokazne bicepsy.Klementyna nigdy wcześniej go nie widziała.Zwróciłby jej uwagę.Wyglądał jak Duke, jej ojciec.Przynajmniej tak go pamiętała.Silny,wyróżniający się w tłumie, przystojny, że zapierało dech w piersiach.Jejojciec miał ciemniejsze włosy i jaśniejsze oczy, ale ten sam wzrost.Rozluzniony, a jednocześnie czujny.Pogardliwy, a jednocześnierozbawiony.I emanujący seksem jak nagrzany kot.Poczuła mrówki naplecach i oderwała od niego wzrok.Rozejrzała się po dziedzińcu za Alex i Megan.Gdzie one siępodziewały, kiedy ich potrzebowała? Nie miała ochoty sterczeć jak idiotkaw oczekiwaniu na przyjaciółki, które nigdy się nie pojawią.Przecież miałysię spotkać na obiedzie, prawda? A może dziś jest spotkanie redakcjirocznika szkoły? Skąd w niej to zmieszanie? Dlaczego on nie odwracawzroku? Może dzieje się z nim to samo, co z nią? Na pewno nie.Alemoże.Przenosiła ciężar z nogi na nogę.Czuła się w tenisówkach mniejzgrabnie i ciężej niż na dziesięciocentymetrowych obcasach.Przez całe latadokładnie dostrajała pozę i elegancki wygląd do kąta nachylenia głowy, ateraz nie wiedziała nawet, gdzie podziać ręce.Wyglądały tak głupio, kiedyzwisały jej z obu stron.Pewnie się z niej śmieje.Oby tylko zjawiły sięAlex i Megan.Oby tylko.- Cześć.Stał przy niej.Nie zauważyła nawet, jak podchodził.A teraz był tu,obok niej.Miał potężniejsze ramiona niż z daleka się wydawało.Krótkierękawy koszulki opinały mu się na bicepsach.Długie rzęsy brązowychoczu łagodziły pochmurność rzucanego spod powiek spojrzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl