[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W czterechmężczyznach siedzÄ…cych z nim przy okrÄ…gÅ‚ym stoliku 155rozpoznaÅ‚ ostatnio zwerbowanych rekrutów.Byli todwaj chÅ‚opcy Jamesa, Jesse i Frank, Bill Anderson orazmaÅ‚y Archie Clements.Cole wiedziaÅ‚ wiÄ™c, że w salo-onie przebywa wiÄ™cej ludzi Quantrilla.Nie wynikaÅ‚oto wcale z faktu, że ich dowódca czegoÅ› siÄ™ baÅ‚.W tychstronach otaczaÅ‚a go aura bohatera.Nie byÅ‚o ważne, żeustalaÅ‚ listy proskrypcyjne.Nie byÅ‚o ważne, że jego lu­dzie gwaÅ‚cili, zabijali i rabowali.LiczyÅ‚y siÄ™ krwaweÅ‚aznie, jakie sprawiaÅ‚ mieszkaÅ„com Kansas za to, co ichmaruderzy wyczyniali w Missouri.Ale Slater nie przybyÅ‚ tutaj, żeby waÅ‚czyć.RuszyÅ‚ przez salÄ™ w stronÄ™ pokerowego stolika.Pianista przestaÅ‚ grać.Oczy wszystkich goÅ›ci skiero­wane byÅ‚y na przybysza.PodszedÅ‚ do Quantrilla.Ten wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ w jegostronÄ™.Cole podaÅ‚ swojÄ….- Witaj, Quantrill - pozdrowiÅ‚ go cicho i skinÄ…Å‚ gÅ‚o­wÄ… siedzÄ…cym przy stole mężczyznom.- Cześć, Jesse,Frank, Archie, Bill.Zwietnie wyglÄ…dacie.WidzÄ™, że woj­na wam sÅ‚uży.- SÅ‚uży mi grasowanie - odparÅ‚ szczerze Archie Cle­ments - Do licha, Cole, w regularnej armii nie mógÅ‚bymtego wszystkiego robić.A ostatecznie tÅ‚ukÄ™ Jankesówi o to wÅ‚aÅ›nie chodzi.Ty też nie należysz do regularnejarmii, prawda? Kim teraz jesteÅ›? Szpiegiem? Zwiadow­cÄ…? A może ciÄ…gle jesteÅ› jezdzcem?- Jestem majorem, Archie, i tak mnie nazywajÄ… -odparÅ‚ ostro Cole.Quantrill bacznie ich obserwowaÅ‚.Po chwili odwró­ciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ pianisty.- Hej, Judah, o co chodzi? Zagraj coÅ› skocznego.A ty, Archie, zaprowadz Billa i chÅ‚opców Jamesa do ba­ru.Cole najwyrazniej ma do mnie ważny interes, a jajestem ciekaw jaki. Archie wstaÅ‚ i popatrzyÅ‚ podejrzliwie na Cole'a.- JesteÅ› sam? - zapytaÅ‚.- Zgadza siÄ™, Archie.Jestem sam.Archie skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….MÅ‚ody Jesse James nie spusz­czaÅ‚ z Cole'a wzroku.- CieszÄ™ siÄ™, że ciÄ™ widzÄ™, majorze Slater.Brakujenam ciebie.ByÅ‚eÅ› cholernie dobry.Doskonale obchodziÅ‚em siÄ™ z broniÄ…, pomyÅ›laÅ‚chÅ‚odno Cole.O to temu chÅ‚opcu chodzi.Co oni wszy­scy zrobiÄ…, kiedy wreszcie skoÅ„czy siÄ™ ta wojna? JeÅ›li,naturalnie, któryÅ› z nich przeżyje.- Baw siÄ™ dobrze, Jesse.I ty też, Frank - powiedziaÅ‚Cole i zajÄ…Å‚ miejsce naprzeciwko Quantrilla, który za­czÄ…Å‚ tasować, a nastÄ™pnie rozdawać karty.- CiÄ…gle jeszcze lubisz hazard, Cole? - zapytaÅ‚.- Pewnie - odparÅ‚ Cole, podnoszÄ…c ze stoÅ‚u swojekarty.PojawiÅ‚a siÄ™ Å›liczna brunetka o bujnych, krÄ™conychwÅ‚osach, w czarnych siatkowych poÅ„czochach i krwi­stoczerwonej sukni.Oparta siÄ™ o plecy Quantrillai przesÅ‚aÅ‚a Cole'owi zalotny uÅ›miech.- Willy, czy twój przyjaciel pije whisky? - zapytaÅ‚a.- Pewnie, daj najdroższÄ….To najlepszy zwiadowcakonfederatów.Pracuje dla mnie, Jeniffer.Nie ma sobierównych.- Najlepszy? - dziewczyna rzuciÅ‚a Cole'owi spoj­rzenie spod ciemnych rzÄ™s.Ten posÅ‚aÅ‚ jej równie promienny uÅ›miech, dziwiÄ…c siÄ™jednoczeÅ›nie, że widok dziewczyny nie robi na nim żad­nego wrażenia.Przez chwilÄ™ zastanawiaÅ‚ siÄ™ dlaczego.WzruszyÅ‚ ramionami.Cóż, ma za sobÄ… dÅ‚ugÄ…, ciężkÄ… dro­gÄ™ i jest zmÄ™czony.A ponadto nie powinien nic czuć.Nie powinien czuć niczego takiego.Jego żona leżyw grobie. 157- PrzynieÅ› whisky - poleciÅ‚ ostro zniecierpliwionyQuantrill.Jeniffer zrobiÅ‚a kwaÅ›nÄ… minÄ™ i odwróciÅ‚a siÄ™na piÄ™cie.- O co chodzi? - zwróciÅ‚ siÄ™ z kolei do Cole'a.- O dziewczyny McCahy'ego - wyjaÅ›niÅ‚ szczerzeSlater.Quantrill zmarszczyÅ‚ brwi.Najwyrazniej nazwi­sko nic mu nie mówiÅ‚o i Cole byÅ‚ przekonany, że nieudaje.- Nie znam ich - mruknÄ…Å‚ po chwili.PojawiÅ‚a siÄ™ Jeniffer z butelkÄ… wyÅ›mienitej, irlandz­kiej whisky i z dwiema szklaneczkami.ChciaÅ‚a im na­lać, ale Quantrill przepÄ™dziÅ‚ jÄ…, a nastÄ™pnie sam zadbaÅ‚o peÅ‚ne szklanki.- Napastuje je twój czÅ‚owiek.Zeke.Zmarszczka na czole Quantrilla pogÅ‚Ä™biÅ‚a siÄ™.- Zeke? Zeke Moreau? Nie wiedziaÅ‚em, że w ogólesiÄ™ znacie.On przystÄ…piÅ‚ do nas po twoim odejÅ›ciu.- NiezupeÅ‚nie.SpotkaliÅ›my siÄ™.Ale nie sÄ…dzÄ™, żebymnie zapamiÄ™taÅ‚.Zimne oczy Quantrilla naraz rozbÅ‚ysÅ‚y.- Aha, ranczo? Blisko granicy? Cole, wiÄ™c to byÅ‚eÅ›ty!- Tak, to byÅ‚em ja.Cole siÄ™gnÄ…Å‚ po szklankÄ™ i wychyliÅ‚ jÄ… jednym hau­stem.DoskonaÅ‚y alkohol.PrzeszedÅ‚ przez gardÅ‚o bar­dzo gÅ‚adko.Trunek, o który na PoÅ‚udniu, w miarÄ™ jakwojna przeciÄ…gaÅ‚a siÄ™, byÅ‚o coraz trudniej! PonownienapeÅ‚niÅ‚ szklankÄ™.UjrzaÅ‚ wbite w siebie oczy Quantril­la.ZorientowaÅ‚ siÄ™, że ten jest bardziej rozbawiony niżgniewny.- PrzyjechaÅ‚eÅ› zatem, żeby przetrzepać trochÄ™ skórÄ™moim chÅ‚opcom? - zapytaÅ‚ Quantrill, również dolewa­jÄ…c sobie whisky.PodniósÅ‚ naczynie do oczu i dÅ‚uższÄ…chwilÄ™ kontemplowaÅ‚ bursztynowy pÅ‚yn. - Wcale nie.Przez czysty przypadek zobaczyÅ‚emjak twoi chÅ‚opcy prowadzÄ… wojnÄ™.Aż mi siÄ™ flaki wy­wracaÅ‚y.Wywlekli z domu starca i zabili go.Potemwrócili po jego córkÄ™.MiaÅ‚a to nieszczęście, że odmó-wiÅ‚a Zeke'owi.Quantrill wzruszyÅ‚ ramionami, ale wyraz rozbawie­nia znikÅ‚ z jego twarzy.- Nie podobajÄ… ci siÄ™ moje metody? - mruknÄ…Å‚.- Quantrill, staÅ‚eÅ› siÄ™ po prostu pozbawionym skru­pułów mordercÄ….- Nigdy nawet nie sÅ‚yszaÅ‚em o McCahy'ach.- WierzÄ™ ci.Quantrill przez chwilÄ™ spoglÄ…daÅ‚ na Cole'a, po czymna ustach wykwitÅ‚ mu chytry uÅ›mieszek.- Niech ciÄ™ szlag, Cole.Zaczynasz gadać jak Jankes.- Nie jestem Jankesem.- No to jak miÅ‚oÅ›nik Jankesów.- Quantrill, nie chcÄ™, żeby dziewczynie przytrafiÅ‚asiÄ™ zÅ‚a przygoda.- ProszÄ™, proszÄ™.- Quantrill rozparÅ‚ siÄ™ na krze­Å›le i zaczÄ…Å‚ bezmyÅ›lnie wodzić palcami po szklance.- CoÅ› mi siÄ™ wydaje, że wtedy, w lutym sześćdzie­siÄ…tego pierwszego nie byÅ‚eÅ› taki drobiazgowy, panieSlater.Kto wtedy przewodziÅ‚ maruderom? Jim Lane?A może Doc Jennison? Nieważne.Przelecieli przezMissouri jak tornado.- PochyliÅ‚ siÄ™ do przodu i oparÅ‚Å‚okcie na blacie stoÅ‚u.- Jak tornado.Spalili ci dom, aleto im nie wystarczyÅ‚o.Musieli jeszcze zabawić siÄ™ z pa­niÄ… Slater.OczywiÅ›cie, byÅ‚a to atrakcyjna kobietka, pra­wda Cole?Cole poczuÅ‚, jak tężejÄ… mu mięśnie twarzy.Straszli­wy Å‚omot w skroniach.MiaÅ‚ ochotÄ™ skoczyć Quantril-lowi do gardÅ‚a, zgasić te jego zimne, wyrachowane Å›le­pia. 159- Nic z tego - ciÄ…gnÄ…Å‚ nieubÅ‚aganie Quantrill.- Kie­dy siÄ™ u mnie pojawiÅ‚eÅ› pierwszy raz, nie byÅ‚eÅ› tak dro­biazgowy, Cole.ChodziÅ‚o ci jedynie o zemstÄ™ i nic in­nego siÄ™ nie liczyÅ‚o.Cole wykrzywiÅ‚ usta w pozbawionym wesoÅ‚oÅ›ciuÅ›miechu.- Mylisz siÄ™, Quantrill.Tak, chciaÅ‚em zemsty.Ale nig-dy nie chodziÅ‚o mi o mordowanie ludzi z zimnÄ… krwiÄ….Nigdy nie ukÅ‚adaÅ‚em list osób, które należy zastrzelić.Nigdy nie wywlekaÅ‚em niewinnych kobiet z łóżek, żebyje haÅ„bić i gwaÅ‚cić [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl