[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zabierał, zatrzymywał to wszystko dla siebie.W dzieciństwie jego choroba nie została nazwana ani umiejscowiona.Nigdy nie mógł pokazaćchorej nogi, poskarżyć się na wadę serca czy bezcenny guz i powiedzieć: Widzicie, to przez tomam taki chory żołądek.Gdyby był w stanie to uczynić, nikt nie śmiałby wątpić w jego słowa,szeptać po kątach szpitala, sugerować, że powinien iść na terapię.Zabrakłoby im odwagi, żeby go wyśmiewać i pokazywać palcami, kiedy prosił, by nauczycielzwolnił go z lekcji.Nie wyzywaliby go od słabeuszy i głupków.Gdyby miał choćby jedenrakowaty guzek, jedną zdeformowaną kończynę, którą mógłby się chlubić, mówiliby o nim, że jestdzielny i silny, że jest małym wojownikiem, a nie marudnym bachorem.Jakże złościli go ci wszyscy ludzie, którzy rościli sobie prawo do bólu.Zazdrościł im,dosłownie szalał z zawiści.Im wolno było narzekać ile wlezie i nikt nie kazał im się zamknąći rozchmurzyć.I nawet nie zdawali sobie sprawy, jakie bezcenne posiadają skarby.Głupcy.Wszyscy głupcy.A więc ich porżnął i wyciął to, co wyróżniało ich spośród pozostałych, dzięki czemu byli 149 wyjątkowi, co dało im prawo do skarg i próżności.Wyciął ich skarby i odtąd należały do niego.Dawały mu siłę.Dawały mu władzę.Teraz musi zrobić to samo z Joan Begley.Musi skrupulatnie wykonać swój plan.Tylko w tensposób uzyska nad nią władzę.Tylko czym się posłuży?Przejrzał narzędzia i podrapał się w szczękę.Nie był przecież nawet pewien, co naprawdędolega Joan.Gdzie może się mieścić zródło niedoboru hormonów? Czy to przysadka mózgowa?Ta znajduje się z tyłu pod mózgiem.Potrzebowałby piły do kości i wiertła.A może chodzio tarczycę, która byłaby łatwiejsza do wycięcia.Może to również być jedno z nadnerczy.Gdzie tosię, do diabła, mieści? Gdzieś nad nerkami? Zdjął z górnej półki ilustrowany słownik medycznyi zaczął go kartkować.Kiedy przeglądał indeks, jego ręka, której nie potrafił trzymać w spokoju, trafiła na nóż dofiletowania.Ostry zakrzywiony nóż.I nagle ogarnęła go nadzieja, że to jednak tarczyca.Tak,przypominał sobie nawet, że Joan wspominała o tarczycy.Tak, to dobrze.Po kilkakrotnymuprzątnięciu wymiocin Joan Begley nie miał nic przeciw temu, żeby podciąć jej gardło. 150 ROZDZIAA PIDZIESITY CZWARTYCzwartek, 18 września Nie musi pan robić dla mnie śniadania, panie Racine rzekła Maggie, ale ślinka napłynęłajej do ust, kiedy poczuła smakowity zapach smażonych ziemniaków z cebulką i kiełbasek.Nadrugiej patelni Luc smażył jajka. To nic takiego, sam miałem ochotę.Boże, ależ mi tego brakowało. Dolał jeszcze mleka dojajecznicy, posypał świeżo zmielonym pieprzem i wymieszał z wprawą kucharzaprzygotowującego szybkie dania. Już nie gotuję, ze strachu, że zapomnę wyłączyć gaz.Obejrzał się na Maggie. Mówię to pani specjalnie.%7łeby pani pilnowała, bym czegoś niezmajstrował.Będzie pani tak dobra?Stał do niej plecami.Maggie wiedziała, że niełatwo było mu prosić.Pomyślała, że właśniedlatego nie pozwolił jej zatelefonować do Julii.Czy jego córka ma świadomość, że stan zdrowiaojca uległ pogorszeniu? Jasne.Mogę w czymś pomóc? Nie.Stół już nakryłem. Rozejrzał się. Może jeszcze sok pomarańczowy.Widziałem, żepani znajomy przyniósł wczoraj sok. Otworzył drzwi szafki kuchennej, potem drugie i trzecie,i w końcu wyjął dwie szklanki i podał Maggie.Tym razem nie miał szansy ukryć rumieńcazakłopotania. Pani mu chyba wpadła w oko. Co? Pani się podoba temu profesorowi.Teraz przyszła pora na jej rumieniec.Znalazła sok i nalała do szklanek. Pracujemy razem nad tą sprawą, to wszystko. Co? On się pani nie podoba? Spojrzał na nią przez ramię. Nie, tego nie powiedziałam.Po prostu nie myślałam o nim w tych kategoriach. Dlaczego nie? Przystojny mężczyzna.Ale zauważyłem, że nie robi na pani wrażenia. Nie wiem, dlaczego.Po prostu jestem& jestem& Uświadomiła sobie, że jąka się jakspeszona nastolatka.Nie wiedziała, dlaczego uznała za konieczne tłumaczyć się przed tym starym. Nie wyglądam teraz najlepiej.Dopiero co sfinalizowałam sprawę rozwodową.Nie jestemgotowa, żeby zacząć nowy związek. Och, no tak. Znowu na nią zerknął. Przepraszam, nie chciałem być wścibski. Zaczął 151 czyścić blat. Lubię panią, pani mi przypomina Julię.Tęsknię za nią. Myślałam o tym, panie Racine.Uważam& Proszę mówić do mnie Luc. Dobrze, ale właśnie myślałam, żeby pan jednak zadzwonił do Julii.Moim zdaniem powinnawiedzieć& prawdę powiedziawszy, wolałabym, żeby wiedziała.Luc odkładał na bok rzeczy, które nie były mu już potrzebne, schował karton z jajkami dolodówki i zapakował w papier jedną kiełbaskę. Skąd pan to ma? Maggie pokazała na kiełbaskę, którą zawinął ciasno w biały woskowanypapier. To? To resztek.Tak ją nazywają, ponieważ jest zrobiona z wieprzowych okrawków rzekł, mylnie zrozumiawszy jej pytanie, i odwinął kiełbaskę. Moja żona pochodziła z Filadelfii.Tam robią najlepsze.Te kiełbaski zawsze mi ją przypominają.To dlatego nazwałem mojegonajlepszego kumpla Scrapple. Mhm. Scrapple, czyli Resztek.Maggie uśmiechnęła się mimowolnie.Luc spuścił wzrok na teriera, który jak na zawołanie zaczął prosić o kawałek kiełbaski jegoimienia. Ale w okolicy jakoś ich nie widzę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zabierał, zatrzymywał to wszystko dla siebie.W dzieciństwie jego choroba nie została nazwana ani umiejscowiona.Nigdy nie mógł pokazaćchorej nogi, poskarżyć się na wadę serca czy bezcenny guz i powiedzieć: Widzicie, to przez tomam taki chory żołądek.Gdyby był w stanie to uczynić, nikt nie śmiałby wątpić w jego słowa,szeptać po kątach szpitala, sugerować, że powinien iść na terapię.Zabrakłoby im odwagi, żeby go wyśmiewać i pokazywać palcami, kiedy prosił, by nauczycielzwolnił go z lekcji.Nie wyzywaliby go od słabeuszy i głupków.Gdyby miał choćby jedenrakowaty guzek, jedną zdeformowaną kończynę, którą mógłby się chlubić, mówiliby o nim, że jestdzielny i silny, że jest małym wojownikiem, a nie marudnym bachorem.Jakże złościli go ci wszyscy ludzie, którzy rościli sobie prawo do bólu.Zazdrościł im,dosłownie szalał z zawiści.Im wolno było narzekać ile wlezie i nikt nie kazał im się zamknąći rozchmurzyć.I nawet nie zdawali sobie sprawy, jakie bezcenne posiadają skarby.Głupcy.Wszyscy głupcy.A więc ich porżnął i wyciął to, co wyróżniało ich spośród pozostałych, dzięki czemu byli 149 wyjątkowi, co dało im prawo do skarg i próżności.Wyciął ich skarby i odtąd należały do niego.Dawały mu siłę.Dawały mu władzę.Teraz musi zrobić to samo z Joan Begley.Musi skrupulatnie wykonać swój plan.Tylko w tensposób uzyska nad nią władzę.Tylko czym się posłuży?Przejrzał narzędzia i podrapał się w szczękę.Nie był przecież nawet pewien, co naprawdędolega Joan.Gdzie może się mieścić zródło niedoboru hormonów? Czy to przysadka mózgowa?Ta znajduje się z tyłu pod mózgiem.Potrzebowałby piły do kości i wiertła.A może chodzio tarczycę, która byłaby łatwiejsza do wycięcia.Może to również być jedno z nadnerczy.Gdzie tosię, do diabła, mieści? Gdzieś nad nerkami? Zdjął z górnej półki ilustrowany słownik medycznyi zaczął go kartkować.Kiedy przeglądał indeks, jego ręka, której nie potrafił trzymać w spokoju, trafiła na nóż dofiletowania.Ostry zakrzywiony nóż.I nagle ogarnęła go nadzieja, że to jednak tarczyca.Tak,przypominał sobie nawet, że Joan wspominała o tarczycy.Tak, to dobrze.Po kilkakrotnymuprzątnięciu wymiocin Joan Begley nie miał nic przeciw temu, żeby podciąć jej gardło. 150 ROZDZIAA PIDZIESITY CZWARTYCzwartek, 18 września Nie musi pan robić dla mnie śniadania, panie Racine rzekła Maggie, ale ślinka napłynęłajej do ust, kiedy poczuła smakowity zapach smażonych ziemniaków z cebulką i kiełbasek.Nadrugiej patelni Luc smażył jajka. To nic takiego, sam miałem ochotę.Boże, ależ mi tego brakowało. Dolał jeszcze mleka dojajecznicy, posypał świeżo zmielonym pieprzem i wymieszał z wprawą kucharzaprzygotowującego szybkie dania. Już nie gotuję, ze strachu, że zapomnę wyłączyć gaz.Obejrzał się na Maggie. Mówię to pani specjalnie.%7łeby pani pilnowała, bym czegoś niezmajstrował.Będzie pani tak dobra?Stał do niej plecami.Maggie wiedziała, że niełatwo było mu prosić.Pomyślała, że właśniedlatego nie pozwolił jej zatelefonować do Julii.Czy jego córka ma świadomość, że stan zdrowiaojca uległ pogorszeniu? Jasne.Mogę w czymś pomóc? Nie.Stół już nakryłem. Rozejrzał się. Może jeszcze sok pomarańczowy.Widziałem, żepani znajomy przyniósł wczoraj sok. Otworzył drzwi szafki kuchennej, potem drugie i trzecie,i w końcu wyjął dwie szklanki i podał Maggie.Tym razem nie miał szansy ukryć rumieńcazakłopotania. Pani mu chyba wpadła w oko. Co? Pani się podoba temu profesorowi.Teraz przyszła pora na jej rumieniec.Znalazła sok i nalała do szklanek. Pracujemy razem nad tą sprawą, to wszystko. Co? On się pani nie podoba? Spojrzał na nią przez ramię. Nie, tego nie powiedziałam.Po prostu nie myślałam o nim w tych kategoriach. Dlaczego nie? Przystojny mężczyzna.Ale zauważyłem, że nie robi na pani wrażenia. Nie wiem, dlaczego.Po prostu jestem& jestem& Uświadomiła sobie, że jąka się jakspeszona nastolatka.Nie wiedziała, dlaczego uznała za konieczne tłumaczyć się przed tym starym. Nie wyglądam teraz najlepiej.Dopiero co sfinalizowałam sprawę rozwodową.Nie jestemgotowa, żeby zacząć nowy związek. Och, no tak. Znowu na nią zerknął. Przepraszam, nie chciałem być wścibski. Zaczął 151 czyścić blat. Lubię panią, pani mi przypomina Julię.Tęsknię za nią. Myślałam o tym, panie Racine.Uważam& Proszę mówić do mnie Luc. Dobrze, ale właśnie myślałam, żeby pan jednak zadzwonił do Julii.Moim zdaniem powinnawiedzieć& prawdę powiedziawszy, wolałabym, żeby wiedziała.Luc odkładał na bok rzeczy, które nie były mu już potrzebne, schował karton z jajkami dolodówki i zapakował w papier jedną kiełbaskę. Skąd pan to ma? Maggie pokazała na kiełbaskę, którą zawinął ciasno w biały woskowanypapier. To? To resztek.Tak ją nazywają, ponieważ jest zrobiona z wieprzowych okrawków rzekł, mylnie zrozumiawszy jej pytanie, i odwinął kiełbaskę. Moja żona pochodziła z Filadelfii.Tam robią najlepsze.Te kiełbaski zawsze mi ją przypominają.To dlatego nazwałem mojegonajlepszego kumpla Scrapple. Mhm. Scrapple, czyli Resztek.Maggie uśmiechnęła się mimowolnie.Luc spuścił wzrok na teriera, który jak na zawołanie zaczął prosić o kawałek kiełbaski jegoimienia. Ale w okolicy jakoś ich nie widzę [ Pobierz całość w formacie PDF ]