[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mama*wyjęła coś z kieszeni i dała to Helen.- Cukierki do ssania z witaminą C.Zapobiegną bólom gardła.- Nie.- Helen odsunęła się, potwierdzając tym coś, co podejrzewałam: fak-tycznie lubiła te bóle gardła, stanowiły bowiem pretekst, żeby pozostać w łóżku,jeść lody i być niemiłą dla innych.- Wez witaminę C.- -Nie.- Wez witaminę C.-Nie.- WEy T CHOLERN WITAMIN C!- Chryste, nie bądz taka marudna.W porządku.Ale to nie działa.Gdy wyszła, trzaskając drzwiami, mama sięgnęła po kartkę papieru i podałami ostatnią tego dnia dawkę pigułek.- Dobranoc, śpij dobrze - powiedziała, dodając z niepokojem: - Niechętnie zo-stawiam cię samą tu, na dole, gdy my wszyscy jesteśmy na górze.- Tak jest dobrze, mamo.To znaczy.z moim kolanem.łatwiej mi być nadole.- To moja wina! - wybuchła z nagłą emocją.Obwiniała siebie? Skąd jej toprzyszło do głowy?!- Gdybyśmy mieszkali w jakimś bungalowie! Wtedy moglibyśmy być razem.Oglądaliśmy jeden, no wiesz, twój ojciec i ja, zanim przyszłaś na świat.Taki par-terowy dom.Ale stał trochę za daleko od jego pracy.I trochę śmiesznie tampachniało.A teraz żałuję!RL Po raz drugi w ciągu jednego dnia widziałam mamę czymś poruszoną.Zwy-kle była twarda jak steki, które smażyła, dopóki nie poprosiliśmy, żeby tego nierobiła.- Mamo, jest mi bardzo dobrze.Nie oskarżaj się i nie czuj się winna.- Jestem matką, więc poczucie winy należy do moich obowiązków.- W kolej-nym wybuchu lęku zapytała: - Nie miewasz koszmarów?- Nie, mamo, nie miewam żadnych koszmarów.W ogóle nic mi się nie śni.-To chyba przez te pigułki.Zmarszczyła brwi.- To niedobrze - stwierdziła.- Powinnaś mieć koszmary.Postaram się - obie-całam.Grzeczna dziewczynka.- Pocałowała mnie w czoło i zgasiła światło.- Zaw-sze byłaś grzeczną dziewczynką! - zawołała z czułością od drzwi.- Czasamidziwną, ale dobrą.Rozdział 7W rzeczywistości wcale nie jestem dziwna.cóż.w każdym razie nie bar-dziej niż inni.Ja tylko nie jestem taka jak reszta mojej rodziny.Wszystkie czterymoje siostry są hałaśliwe, wybuchowe i, same by to przyznały, uwielbiają po-rządną awanturę.Czyli okropną awanturę.W istocie każdy rodzaj awantury;zawsze widziały w sprzeczce idealny środek komunikacji.Spędziłam życie, ob-serwując je niczym mysz, która obserwuje kota, zwinięta w kłębek i cicha jakdrobniutka kruszynka, mając nadzieję, że jeśli nie zdają sobie sprawy, iż tam je-stem, to nie zaczną ze mną walczyć.RL Moje trzy starsze siostry - Claire, Maggie i Rachel - są podobne do mamy:wysokie, wspaniałe kobiety ze zdecydowanymi poglądami.Mnie wydają się ja-kąś inną rasą i pilnuję tego, aby nigdy nie wdawać się w żaden spór z nimi, po-nieważ najmniejsza rzecz, jaką powiem, roztrzaska się na skałach ich hałaśliwej,zdecydowanej, niewzruszonej pewności.Claire, pierworodna, właśnie skończyła czterdziestkę.Mimo to pozostajeupartą optymistką, która  naprawdę wie, jak się bawić" (eufemistyczne określe-nie  nieokiełznanego zwierzęcia towarzyskiego").W przeszłości życie przynio-sło jej pewien niewielki problem, gdy mąż, protekcjonalny James, zostawił ją wdniu, w którym urodziła ich pierwsze dziecko.Załamało ją to na.och, jakieś półgodziny, potem się pozbierała.Poznała następnego faceta, Adama, i miała dośćzdrowego rozsądku, by wziąć kogoś, kto jest młodszy od niej i łatwo go skłonićdo posłuszeństwa.Dopilnowała też, żeby był ciemnowłosym, przystojnym bycz-kiem z pięknymi, szerokimi ramionami i, zdaniem Helen (nie pytajcie), wspania-łym, dużym fiutem.Oprócz Ka-te, tego  porzuconego dziecka", Adam i Clairemają dwoje kolejnych dzieci i mieszkają w Londynie.Druga siostra: Maggie, lizuska.Trzy lata młodsza od Claire, wyróżnia siętym, że nie chce być rozmyślnie przeciwna.Ale (a to jest wielkie ALE) potrafisię postawić i kiedy przyjdzie jej do głowy jakiś pomysł, bywa uparta jak osioł.Maggie mieszka w Dublinie, niecałą milę od mamy i taty.Potem idzie Rachel, rok młodsza od Maggie, środkowa w naszej piątce.Jesz-cze zanim wszędzie zaczął towarzyszyć jej Luke, wywoływała lekkie zamiesza-nie; była seksowna, zabawna, trochę niesforna, a jej mały problem był dość duży,naprawdę.Prawdopodobnie najgorszy z wielu.Przynajmniej do czasu mojego.Kilka lat temu, gdy zamieszkała w Nowym Jorku, nabrała upodobania do tego diabelskiego łupieżu" (kokainy).Wszystko zrobiło się okropne i po dramatycz-RL nej próbie samobójczej wylądowała w pewnej kosztownej irlandzkiej kliniceodwykowej.Bardzo kosztownej.Mama wciąż mówi, jak ona i tato mogliby za te pieniądzepojechać Orient Expressem do Wenecji i przez miesiąc mieszkać w apartamenciew Cipriani, po czym zawsze dodaje szybko, choć nie całkiem przekonująco, żenie można wyceniać szczęścia dziecka.Trzeba jednak przyznać, że historia Rachel to prawdopodobnie największysukces rodziny Walshów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl