[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze jedno.Pamiętasz, co powiedział o kobietach i mężczyznach?  To iluzja, żekobiety i mężczyzni są inni.Błędem jest założenie, że w ogóle się różnią.Od początku miałeś rację, tyle tylko że analizowałeś prze-stępcę o dwóch płciach.Kiedy Palma skończyła, uśmiech Granta zniknął.Siedziałobejmując dłonią podbródek i usta.Palcem wskazującym gładziłwąs.Nie był rozbawiony, jego zapadnięte oczy były bardzo poważ-ne. To dość zwariowany scenariusz  stwierdził.Położył dłoń naserwetce i zaczął wodzić palcem wokół kropli, która spadła na blat.Nie wiem. Zmieszny, prawda?Grant skinął głową, ale nie przestał się zastanawiać.Wydąłwargi. Przyjąłbym łatwiej Broussarda, gdybyśmy mogli go powiązaćz jakąkolwiek formą agresji. Dla dobra dyskusji załóżmy, że to nie jest wersja humory-styczna.Załóżmy, że wyjaśnia udokumentowane dowodamisprzeczności w zachowaniu sprawcy i przez jakiś czas będziemy sięjej trzymać.Jakie sugerowałbyś w takim razie działania prewencyj-ne? Hm.Uważam, że jest obecnie maksymalnie rozkręcony.Okresy ochłodzenia są coraz krótsze, praktycznie zniknęły.Jeżelibędzie się trzymał dotychczasowych schematów, następną ofiarąbędzie pacjentka, członkini kręgu Samenov.Blondynka.i dalej tosamo co przedtem. Te kobiety, które Martin i Hisdale widzieli, jak wjeżdżają do niego.Jedną z nich był on sam. Możliwe. Druga nazywała się Lowe. Zgadza się. I o ile wiemy, ciągle u niego jest. Nawet gdyby całkiem sfiksował, nie zabije jej u siebiew domu.Nie zrobi tego.Jest pod presją, ale w dalszym ciągu działametodycznie.Jest skłonny do popełnienia błędu, ale nie takiego.Prędzej popełni niedyskrecję.W dalszym ciągu uważa, że działachłodno i metodycznie  jak nałogowy alkoholik, który w stanieupojenia sądzi, że całkowicie nad sobą panuje.Kiedy jedzie samo-chodem, nie przekracza prędkości, jedzie po swoim pasie, ale naprzykład zapomni zapalić światła.Mimo wszystko nie powinniśmyjednak siedzieć z założonymi rękami.Jesteśmy niezbyt daleko szpi-tala Ben Taub, prawda? Porozmawiajmy z Mirel Farr.Jeżeli da namprawidłowe odpowiedzi na nasze pytania, sądzę, że coś da się zdzia-łać.Nie powiedział, jakie pytania ma na myśli. Rozdział pięćdziesiąty dziewiątyMirel Farr była wkurzona.Siedziała w szpitalnym łóżku, którewyregulowała tak, aby siedzieć jak w fotelu, farbowane na blondwłosy miała rozczochrane, co sprawiało wrażenie, że od przyjęcia doszpitala ani razu nawet nie próbowała ich uczesać.Lewe oko miałapodbite, a opuchlizna na płaskich policzkach, która każdą inną osobęupodobniłaby do świstaka, powodowała, że Mirel wyglądała nor-malnie.Przez szpitalny ubiór  w miejscu gdzie jej drobne piersiwypychały materiał  przeświecały ciemobrązowe plamki sutek.Choć miała zadrutowaną szczękę, nie powstrzymywało jej tow żadnym stopniu od paplania.Przez plątaninę drutów z nierdzewnejstali swobodnie płynął potok zabarwionych zachodnioteksaskimakcentem słów. Właśnie rozmawiałam z moim adwokatem  zaczęła zapal-czywie i z trzymanej w dłoni puszki pociągnęła przez plastikowąrurkę łyk dietetycznej coli. Będziemy skarżyć ten pieprzony wy-dział policji.Skurwiel gliniarz mi przy lutował.Spytałam tylko: Clyde, to ty? , a skurwiel mi przypieprzył! Jebaniec!  Pokazała,jak Marley ją uderzył, rozlewając sobie przy tym na kolana trochęcoli. Oskarżymy ich o wszystko! O zniszczenia! O poniesionestraty! O złamanie praw obywatelskich.O straty moralne.O zwrotponiesionych kosztów.O utratę zarobków.Ja im pokażę! Jestem pewna, że adwokat odpowiednio się tym zajmie  od-parła Palma.Zdążyli się jedynie przedstawić, potem Mirel Farr roz- poczęła monolog. I to jeszcze jak!  wrzasnęła błyskając matowymi oczami.Naprawdę była wkurzona. Chcemy pani zadać kilka pytań na temat jednego z pani klien-tów  stwierdziła Palma.Grant stanął przy drzwiach i Mirel wpatry-wała się w niego. Nie muszę odpowiadać na pytania dotyczące moich klientów. Porucznik Frisch przekazał mi, że już pani omawiała z nimsytuację.Przekazał mi, że dogadała się pani zarówno z nim, jaki z biurem prokuratora.Zapewnił mnie, że zgodziła się pani odpo-wiadać na pytania.Mirel zmrużyła oczy. Z tym że mój adwokat ma na ten temat co innego do powie-dzenia. Z tego, co wiem, już się w tym zakresie wypowiadał i teżuważa, że jeżeli chce pani uniknąć oskarżenia o współudział, lepiejbędzie odpowiadać na nasze pytania.Mirel gryzła słomkę.Wzięła z pudełka obok łóżka papierowąchusteczkę i otarła usta. Jak się nazywa? Dominick Broussard.Zmarszczyła czoło. Cholera.nie znam nikogo o tym nazwisku. Najprawdopodobniej używa pseudonimu.Znał Samenov, Mo-ser i Louise Ackley.Także Vickie Kittrie.Mirel szarpnęła głową.  Vickie?  Popatrzyła na Granta, potem znów na Palmę.Vickie też zginęła? Wczoraj w nocy.Znaleziono jej ciało dziś rano. Boże.cholera jasna.Wszechmogący.Vickie. W jej gło-sie zadzwięczał strach.Wyjrzała przez brudne okno, skąd był zna-komity widok na sprężarki klimatyzatorów i śmierdzące wapnemmiejsce lęgowe kilkudziesięciu gołębi, które wybrały sobie chybajedno z najgorszych miejsc na całym ponaddwustuhektarowym tere-nie centrum medycznego.Mina Mirel nabrała wielkiej powagi. Tosporo dziewczyn i wszystkie je znałam.Jasna cholera.To cholerniepokręcone.Facet jest naprawdę walnięty. Przerwała na chwilę.I co? Uważacie, że to ten Grusard? Broussard.Jest jednym z podejrzanych.Są jeszcze inni. Robi w sado-maso? Tak sądzimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl