[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chodziło o rubiny, tak? Dziś, gdy go uderzyłam, przyznał, że to on je sprzedał.Myliłamsię co do ciebie. A ja co do ciebie. Miał wrażenie, jakby po raz pierwszy od wielu tygodni swobodniezaczerpnął oddech.Skoro wiedziała już tyle, reszta była dziecinną zabawą.Sięgnął po jej drugądłoń i przyłożył obie do ust. Tego dnia, gdy uświadomiłem sobie, że winisz mnie zakra-kradzież, poszedłem po-porozmawiać z Pra-Pratchetem.Gdyby nie uciekł, kazałbym muwszystko ci wyjaśnić. Znów uścisnął jej dłoń. To był Arthur.Kie-kiedy pokazałem munaszyjnik, który zrobiłaś, powiedział, że na pewno ukradłaś ka-kamienie i sprzedałaś mi jez powrotem dla żartu. Mówił, zacinając się, ale nie zwracała na to uwagi.Pochylona w jegostronę, słuchała cierpliwie, tak jak kiedyś.Znów ucałował jej dłonie. By-byłem na ciebie zły bez powodu.Musiałem się z tobą ożenić& t-to znaczy chciałemto zrobić od samego początku& A t-ty nie chciałaś ze mną rozmawiać. Znów beznadziejniewszystko poplątał.Zawsze tak było, gdy mówił bez przygotowania.Słowa nie nadążały za myślą. I uderzyłeś Arthura podpowiedziała. Najpierw Pra-Pratcheta, przed ślubem.B-bo na to zasłużył. Ale dlaczego zrobił coś tak okropnego? Właśnie dlaczego? Czym sobie zasłużyła natak skomplikowaną intrygę oprócz tego, że sprzedała Stephenowi kilka błyskotek?Wyznał jej zatem to, co było najważniejsze: B-bo cię po-pokochałem.Nie jesteśmy z tej samej k-klasy.D-d-dla mnie to nie maznaczenia, ale Arthur chciał mnie d-do ciebie zniechęcić. Uznał, że nie ma potrzeby wspominaćo długach hazardowych brata. Rozumiem. Rozejrzała się dokoła, jakby budziła się ze snu. No cóż, nie wyszło tak,jak chciał.Stephen zastygł, zdumiony brakiem złości w jej głosie, a potem przyciągnął ją do siebietak, że prawie usiadła mu na kolanach. Nie, nie wy-wyszło zgodził się. I cieszę się z te-tego.Pocałował ją i naraz wszystko było tak jak kiedyś, gdy zalecał się do niej w sklepie.Rozluzniła się, odpowiadając na jego pocałunek.Aagodnie otoczył ją ramionami.Pragnął, by tachwila trwała wiecznie.Naraz drgnęła i odsunęła się od niego. Jest coś, co muszę ci powiedzieć, zanim& Co takiego? Podczas śniadania po ślubie zrobiłam coś niewybaczalnego. Pozwól, że ja to osądzę. Wciąż nie wypuszczał jej z objęć. Przedrzezniałam cię szepnęła. Było wiele rzeczy, których nie rozumiałam.Sądziłam, że zostałam zmuszona podstępem do ślubu z tobą, i byłam zła.Przeprosiłeś mnie za to,ale ja nie słuchałam.Ale mniejsza o to.W żadnym razie nie powinnam drwić, szczególnie żeprzysięgałeś szczerze. W tych ostatnich słowach brzmiało zadziwienie, jakby wciąż niepotrafiła uwierzyć, że to się zdarzyło naprawdę. T-tak. Irytowało go to, że w dalszym ciągu nie potrafił płynnie wypowiedzieć tegosłowa. Kocham cię. To już przyszło mu o wiele łatwiej.Pomyślał, że musi powtarzać to jaknajczęściej. Kocham cię. Tym bardziej okropne było to, co zrobiłam.Wiem, jak trudno czasem ci mówić.Przysięgam, że nigdy więcej to się nie powtórzy.Wpatrzył się w jej usta i zupełnie zapomniał, za co Margot go przeprasza. Wybaczam. To była dobra wymówka, by znów ją pocałować, a potem jeszcze raz. Dziękuję westchnęła z ulgą i rozluzniła się w jego ramionach.Potarła policzkiemo jego policzek i zaśmiała się cicho, gdy podrapał ją zarost.Nigdy nie słyszał słodszego śmiechuniż śmiech kobiety, której nie przeszkadzały jego wady.A potem szepnęła: Marzyłam o tym.O tobie.Ale nigdy nawet sobie nie wyobrażałam, jak wspaniale jest być twoją na zawsze.Pochyliła się i znów go pocałowała. ROZDZIAA SIEDEMNASTYCzy szczęście może być tak proste, tak osiągalne?Jej mąż ją kochał, a ona kochała jego.Jego rodzina nie pogodziła się z tym, ale Margotwiedziała wcześniej, że tak będzie.Tak jak powiedziała lordowi Arthurowi, Stephen samdecydował o sobie.Próby rozdzielenia związały ich ze sobą jeszcze mocniej.Nic nie miałoznaczenia oprócz ich miłości.W powozie powiedzieli sobie bardzo wiele.Po raz pierwszy od długiego czasu naprawdęrozmawiali.Ale ona nie wypowiedziała tych dwóch słów, które dla niej samej tak wieleznaczyły, gdy je usłyszała.Byli w domu, każde z nich w swojej sypialni, i przygotowywali się do snu.Pokojówkapomogła Margot zdjąć balową suknię i włożyć koszulę nocną, którą dostała od siostry.Zza drzwidobiegały dobroduszne przekleństwa Stephena, który zastanawiał się, czy powinien się ogolić.Margot uśmiechnęła się i zawołała tak głośno, że usłyszał ją cały dom: Nie zawracaj sobie głowy brzytwą.Kocham cię, lordzie Fanworth, razem z twoimzarostem!Nastąpiła chwila ciszy, a potem serdeczny śmiech. Jak sobie życzysz, lady Fanworth.Margot zerknęła w lustro i również się roześmiała. Czy jesteś pewna, że to odpowiedni strój? szepnęła do pokojówki. Wygląda tak& Miała zamiar powiedzieć, że wygląda nieprzyzwoicie.Koronkowa koszulka była tak mocnowycięta, że niemal zupełnie odsłaniała piersi.Pokojówka jednak skinęła głową. Jest bardzo ładna, wasza wysokość, i sądzę, że lordowi Fanworth bardzo się spodoba.On również usłyszał tę rozmowę i podszedł do uchylonych drzwi garderoby.Pokojowy,wpatrzony w podłogę, zdejmował mu buty.Przed ślubem Margot doskonale sobie radziła w dwóch pokojach bez pokojówki, a terazze zdumieniem stwierdziła, że dom Fanwortha wydaje jej się nadmiernie zatłoczony.Ale jeślimiała się ubierać jak dama i zachować odrobinę skromności w obecności służby, to nie mogładzielić garderoby z mężem i jego służącym.W chwilę pózniej Stephen odesłał pokojowego i stanął w drzwiach w szlafroku, którypożyczyła sobie podczas ich pierwszej wspólnej nocy.Popatrzył na pokojówkę, uniósł brwii odesłał ją gestem. Jeszcze nie wyszczotkowała mi włosów sprzeciwiła się Margot. Ja ci pomogę powiedział takim tonem, jakby usługiwanie jej sprawiało mu wielkąprzyjemność.Stanął przy jej toaletce i przeciągnął po włosach srebrną szczotką.W lustrzenapotkała jego spojrzenie.Uśmiechnął się, szybko splótł jej włosy w warkocz i poprowadził ją dołóżka.Nie uszli jeszcze dwóch kroków, gdy przywarła do niego całym ciałem, domagając siępocałunku.Roześmiani opadli na materac.Dopiero wtedy oderwał się od niej i popatrzył jejw oczy. Twoja pokojówka miała rację& Bardzo mi się to podoba. Przesunął palcami pokoronkowej koszulce. Słyszałeś? Nie sposób było nie słyszeć.Trochę tu ciasno przyznał. Twój pokojowy pewnie też słyszał?Stephen pocałował ją w ucho. Barker nie widzi ani nie słyszy niczego, czego nie powinien widzieć i słyszeć. Mimo wszystko czułabym się swobodniej, gdybyśmy znalezli jakieś większemieszkanie, żeby ten biedak nie musiał udawać, że niczego nie widzi i nie słyszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Chodziło o rubiny, tak? Dziś, gdy go uderzyłam, przyznał, że to on je sprzedał.Myliłamsię co do ciebie. A ja co do ciebie. Miał wrażenie, jakby po raz pierwszy od wielu tygodni swobodniezaczerpnął oddech.Skoro wiedziała już tyle, reszta była dziecinną zabawą.Sięgnął po jej drugądłoń i przyłożył obie do ust. Tego dnia, gdy uświadomiłem sobie, że winisz mnie zakra-kradzież, poszedłem po-porozmawiać z Pra-Pratchetem.Gdyby nie uciekł, kazałbym muwszystko ci wyjaśnić. Znów uścisnął jej dłoń. To był Arthur.Kie-kiedy pokazałem munaszyjnik, który zrobiłaś, powiedział, że na pewno ukradłaś ka-kamienie i sprzedałaś mi jez powrotem dla żartu. Mówił, zacinając się, ale nie zwracała na to uwagi.Pochylona w jegostronę, słuchała cierpliwie, tak jak kiedyś.Znów ucałował jej dłonie. By-byłem na ciebie zły bez powodu.Musiałem się z tobą ożenić& t-to znaczy chciałemto zrobić od samego początku& A t-ty nie chciałaś ze mną rozmawiać. Znów beznadziejniewszystko poplątał.Zawsze tak było, gdy mówił bez przygotowania.Słowa nie nadążały za myślą. I uderzyłeś Arthura podpowiedziała. Najpierw Pra-Pratcheta, przed ślubem.B-bo na to zasłużył. Ale dlaczego zrobił coś tak okropnego? Właśnie dlaczego? Czym sobie zasłużyła natak skomplikowaną intrygę oprócz tego, że sprzedała Stephenowi kilka błyskotek?Wyznał jej zatem to, co było najważniejsze: B-bo cię po-pokochałem.Nie jesteśmy z tej samej k-klasy.D-d-dla mnie to nie maznaczenia, ale Arthur chciał mnie d-do ciebie zniechęcić. Uznał, że nie ma potrzeby wspominaćo długach hazardowych brata. Rozumiem. Rozejrzała się dokoła, jakby budziła się ze snu. No cóż, nie wyszło tak,jak chciał.Stephen zastygł, zdumiony brakiem złości w jej głosie, a potem przyciągnął ją do siebietak, że prawie usiadła mu na kolanach. Nie, nie wy-wyszło zgodził się. I cieszę się z te-tego.Pocałował ją i naraz wszystko było tak jak kiedyś, gdy zalecał się do niej w sklepie.Rozluzniła się, odpowiadając na jego pocałunek.Aagodnie otoczył ją ramionami.Pragnął, by tachwila trwała wiecznie.Naraz drgnęła i odsunęła się od niego. Jest coś, co muszę ci powiedzieć, zanim& Co takiego? Podczas śniadania po ślubie zrobiłam coś niewybaczalnego. Pozwól, że ja to osądzę. Wciąż nie wypuszczał jej z objęć. Przedrzezniałam cię szepnęła. Było wiele rzeczy, których nie rozumiałam.Sądziłam, że zostałam zmuszona podstępem do ślubu z tobą, i byłam zła.Przeprosiłeś mnie za to,ale ja nie słuchałam.Ale mniejsza o to.W żadnym razie nie powinnam drwić, szczególnie żeprzysięgałeś szczerze. W tych ostatnich słowach brzmiało zadziwienie, jakby wciąż niepotrafiła uwierzyć, że to się zdarzyło naprawdę. T-tak. Irytowało go to, że w dalszym ciągu nie potrafił płynnie wypowiedzieć tegosłowa. Kocham cię. To już przyszło mu o wiele łatwiej.Pomyślał, że musi powtarzać to jaknajczęściej. Kocham cię. Tym bardziej okropne było to, co zrobiłam.Wiem, jak trudno czasem ci mówić.Przysięgam, że nigdy więcej to się nie powtórzy.Wpatrzył się w jej usta i zupełnie zapomniał, za co Margot go przeprasza. Wybaczam. To była dobra wymówka, by znów ją pocałować, a potem jeszcze raz. Dziękuję westchnęła z ulgą i rozluzniła się w jego ramionach.Potarła policzkiemo jego policzek i zaśmiała się cicho, gdy podrapał ją zarost.Nigdy nie słyszał słodszego śmiechuniż śmiech kobiety, której nie przeszkadzały jego wady.A potem szepnęła: Marzyłam o tym.O tobie.Ale nigdy nawet sobie nie wyobrażałam, jak wspaniale jest być twoją na zawsze.Pochyliła się i znów go pocałowała. ROZDZIAA SIEDEMNASTYCzy szczęście może być tak proste, tak osiągalne?Jej mąż ją kochał, a ona kochała jego.Jego rodzina nie pogodziła się z tym, ale Margotwiedziała wcześniej, że tak będzie.Tak jak powiedziała lordowi Arthurowi, Stephen samdecydował o sobie.Próby rozdzielenia związały ich ze sobą jeszcze mocniej.Nic nie miałoznaczenia oprócz ich miłości.W powozie powiedzieli sobie bardzo wiele.Po raz pierwszy od długiego czasu naprawdęrozmawiali.Ale ona nie wypowiedziała tych dwóch słów, które dla niej samej tak wieleznaczyły, gdy je usłyszała.Byli w domu, każde z nich w swojej sypialni, i przygotowywali się do snu.Pokojówkapomogła Margot zdjąć balową suknię i włożyć koszulę nocną, którą dostała od siostry.Zza drzwidobiegały dobroduszne przekleństwa Stephena, który zastanawiał się, czy powinien się ogolić.Margot uśmiechnęła się i zawołała tak głośno, że usłyszał ją cały dom: Nie zawracaj sobie głowy brzytwą.Kocham cię, lordzie Fanworth, razem z twoimzarostem!Nastąpiła chwila ciszy, a potem serdeczny śmiech. Jak sobie życzysz, lady Fanworth.Margot zerknęła w lustro i również się roześmiała. Czy jesteś pewna, że to odpowiedni strój? szepnęła do pokojówki. Wygląda tak& Miała zamiar powiedzieć, że wygląda nieprzyzwoicie.Koronkowa koszulka była tak mocnowycięta, że niemal zupełnie odsłaniała piersi.Pokojówka jednak skinęła głową. Jest bardzo ładna, wasza wysokość, i sądzę, że lordowi Fanworth bardzo się spodoba.On również usłyszał tę rozmowę i podszedł do uchylonych drzwi garderoby.Pokojowy,wpatrzony w podłogę, zdejmował mu buty.Przed ślubem Margot doskonale sobie radziła w dwóch pokojach bez pokojówki, a terazze zdumieniem stwierdziła, że dom Fanwortha wydaje jej się nadmiernie zatłoczony.Ale jeślimiała się ubierać jak dama i zachować odrobinę skromności w obecności służby, to nie mogładzielić garderoby z mężem i jego służącym.W chwilę pózniej Stephen odesłał pokojowego i stanął w drzwiach w szlafroku, którypożyczyła sobie podczas ich pierwszej wspólnej nocy.Popatrzył na pokojówkę, uniósł brwii odesłał ją gestem. Jeszcze nie wyszczotkowała mi włosów sprzeciwiła się Margot. Ja ci pomogę powiedział takim tonem, jakby usługiwanie jej sprawiało mu wielkąprzyjemność.Stanął przy jej toaletce i przeciągnął po włosach srebrną szczotką.W lustrzenapotkała jego spojrzenie.Uśmiechnął się, szybko splótł jej włosy w warkocz i poprowadził ją dołóżka.Nie uszli jeszcze dwóch kroków, gdy przywarła do niego całym ciałem, domagając siępocałunku.Roześmiani opadli na materac.Dopiero wtedy oderwał się od niej i popatrzył jejw oczy. Twoja pokojówka miała rację& Bardzo mi się to podoba. Przesunął palcami pokoronkowej koszulce. Słyszałeś? Nie sposób było nie słyszeć.Trochę tu ciasno przyznał. Twój pokojowy pewnie też słyszał?Stephen pocałował ją w ucho. Barker nie widzi ani nie słyszy niczego, czego nie powinien widzieć i słyszeć. Mimo wszystko czułabym się swobodniej, gdybyśmy znalezli jakieś większemieszkanie, żeby ten biedak nie musiał udawać, że niczego nie widzi i nie słyszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]