[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczynka garbiła się w krześle o pro-stym oparciu.- Przed chwilą telefonowała do mnie doktor Lucca - odezwał się Pares, nie-znacznie akcentując słowa.- Bardzo się niepokoi z twojego powodu.Wiesz, żestraszliwie się o ciebie martwi.Powinnaś być wdzięczna losowi za tak troskliwąprzyjaciółkę.- Ona nie jest moją przyjaciółką, tylko psychologiem - sprostowała Cathy.- Wierz mi - oświadczył oschłym tonem.- Doktor Lucca jest obecnie prawdo-podobnie najlepszym przyjacielem, jakiego masz.- To dlaczego skontaktowała się z panem?- Ponieważ podczas waszej rozmowy sprawiałaś wrażenie ogromnie wzbu-rzonej i wystraszonej.- Lekarz otworzył torbę stojącą na biurku i wyjął małą bu-telkę.- Dlatego dam ci środek na uspokojenie.- Nie chcę żadnych pigułek.- To tylko lekki środek uspokajający, który zażywałaś już przedtem.Nie maszsię czego obawiać.- Powiedziałem już panu, że nie chcę żadnych pigułek! - Cathy, bliska łez,niemal krzyczała na lekarza.- Chcę stąd wyjść i chcę, aby to wszystko się skoń-czyło, żebym miała znowu mamę, Amiego i ciocię Fran-ces! - Zakryła twarzobiema dłońmi.- Dlatego właśnie powinnaś zażyć te pastylki.- Pares pokręcił głową do sio-stry, sygnalizując, że jej interwencja nie będzie potrzebna. A potem spróbujęcię nauczyć kilku technik relaksacyjnych.RLT- Strata czasu - oświadczyła Cathy z twarzą w dłoniach.- Nie sądzę.- Lekarz zdjął wieczko z małej fiolki i wysypał z niej na rękę jed-ną pastylkę.- Jeśli opanujesz te techniki, zażywanie tabletek nie będzie koniecz-ne.- Powiedziałam panu, że nie chcę żadnych cholernych pigułek! - Cathy ode-rwała ręce od twarzy.Miała zaczerwienione policzki i wilgotne oczy.- Uspokój się, Cathy - odezwała się pielęgniarka, która stała po drugiej stroniegabinetu przy szafce z lekarstwami.- Nie uspokoję się!Pares podszedł do kranu i do połowy napełnił szklankę wodą.- Myślę, że będziesz rozsądna i przestaniesz walczyć z ludzmi, którzy pragnąci pomóc.- A któż to taki? Pan?- Tak, na przykład ja.- Wrócił z wodą i podał ją Cathy.- Zażyj tę małą pa-stylkę, po której poczujesz się trochę bardziej odprężona, a potem może znaj-dziemy sposób na zachowanie spokoju bez uciekania się do leków.Cathy wzięła od niego tabletkę i szklankę z wodą.- Nic mnie nie uspokoi - oświadczyła, ale połknęła lekarstwo.- Jestem zdania, że doktor Lucca chciałaby ci pomóc bardziej, niż jej na topozwalasz, Cathy.Rozumie mroczne chwile, jakie obecnie przeżywasz i wierzyw ciebie.- Tak mówi - przyznała Cathy ponurym tonem.- Nie ufasz jej? - spytał cicho doktor Pares.- Już nikomu nie ufam.- I chyba nie można cię za to winić - odrzekł.- Na tym bezwzględ* nymświecie musisz jednak nauczyć się odróżniać wrogów od przyjaciół,- Jest pan moim przyjacielem czy wrogiem?- Uważaj, co mówisz - upomniała ją pielęgniarka ostrym tonem.- W porządku, siostro - rzucił Pares, nie spuszczając wzroku z twarzy nasto-latki.- A jak sądzisz, Cathy?- Nie wiem.RLT- Och, myślę, że wiesz - powiedział cicho.RLTROZDZIAA 49Port jachtowy nie był elegancką przystanią, gdzie milionerzy trzymają swojeluksusowe zabawki.Grace odebrała go dokładnie tak, jak wyglądał: jako brudnemiejsce, gdzie załadowywano i rozładowywano łodzie, które dla większości wła-ścicieli stanowiły główny środek transportu, a - w niektórych przypadkach - na-wet utrzymania.Pachniało tam ropą, odchodami mew oraz hot dogami, którychwoń dolatywała od straganów na końcu portu.Pod wpływem tej mieszaniny za-pachów Grace na nowo poczuła mdłości.Pomimo to musiała przyznać, że wy-starczył sam widok łodzi żaglowej Haymana, Zięby" - białego, jednoka-dłubowego dwumasztowca o ślicznej sylwetce - stojącej z tyłu, za głównym ob-szarem rozładunkowym, gotowej do wypłynięcia - i poczuła się podniesiona naduchu.- Co o niej sądzisz? - spytał Hayman, bacznie przyglądając się twarzy Grace.- Uważam, że jest doskonała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Dziewczynka garbiła się w krześle o pro-stym oparciu.- Przed chwilą telefonowała do mnie doktor Lucca - odezwał się Pares, nie-znacznie akcentując słowa.- Bardzo się niepokoi z twojego powodu.Wiesz, żestraszliwie się o ciebie martwi.Powinnaś być wdzięczna losowi za tak troskliwąprzyjaciółkę.- Ona nie jest moją przyjaciółką, tylko psychologiem - sprostowała Cathy.- Wierz mi - oświadczył oschłym tonem.- Doktor Lucca jest obecnie prawdo-podobnie najlepszym przyjacielem, jakiego masz.- To dlaczego skontaktowała się z panem?- Ponieważ podczas waszej rozmowy sprawiałaś wrażenie ogromnie wzbu-rzonej i wystraszonej.- Lekarz otworzył torbę stojącą na biurku i wyjął małą bu-telkę.- Dlatego dam ci środek na uspokojenie.- Nie chcę żadnych pigułek.- To tylko lekki środek uspokajający, który zażywałaś już przedtem.Nie maszsię czego obawiać.- Powiedziałem już panu, że nie chcę żadnych pigułek! - Cathy, bliska łez,niemal krzyczała na lekarza.- Chcę stąd wyjść i chcę, aby to wszystko się skoń-czyło, żebym miała znowu mamę, Amiego i ciocię Fran-ces! - Zakryła twarzobiema dłońmi.- Dlatego właśnie powinnaś zażyć te pastylki.- Pares pokręcił głową do sio-stry, sygnalizując, że jej interwencja nie będzie potrzebna. A potem spróbujęcię nauczyć kilku technik relaksacyjnych.RLT- Strata czasu - oświadczyła Cathy z twarzą w dłoniach.- Nie sądzę.- Lekarz zdjął wieczko z małej fiolki i wysypał z niej na rękę jed-ną pastylkę.- Jeśli opanujesz te techniki, zażywanie tabletek nie będzie koniecz-ne.- Powiedziałam panu, że nie chcę żadnych cholernych pigułek! - Cathy ode-rwała ręce od twarzy.Miała zaczerwienione policzki i wilgotne oczy.- Uspokój się, Cathy - odezwała się pielęgniarka, która stała po drugiej stroniegabinetu przy szafce z lekarstwami.- Nie uspokoję się!Pares podszedł do kranu i do połowy napełnił szklankę wodą.- Myślę, że będziesz rozsądna i przestaniesz walczyć z ludzmi, którzy pragnąci pomóc.- A któż to taki? Pan?- Tak, na przykład ja.- Wrócił z wodą i podał ją Cathy.- Zażyj tę małą pa-stylkę, po której poczujesz się trochę bardziej odprężona, a potem może znaj-dziemy sposób na zachowanie spokoju bez uciekania się do leków.Cathy wzięła od niego tabletkę i szklankę z wodą.- Nic mnie nie uspokoi - oświadczyła, ale połknęła lekarstwo.- Jestem zdania, że doktor Lucca chciałaby ci pomóc bardziej, niż jej na topozwalasz, Cathy.Rozumie mroczne chwile, jakie obecnie przeżywasz i wierzyw ciebie.- Tak mówi - przyznała Cathy ponurym tonem.- Nie ufasz jej? - spytał cicho doktor Pares.- Już nikomu nie ufam.- I chyba nie można cię za to winić - odrzekł.- Na tym bezwzględ* nymświecie musisz jednak nauczyć się odróżniać wrogów od przyjaciół,- Jest pan moim przyjacielem czy wrogiem?- Uważaj, co mówisz - upomniała ją pielęgniarka ostrym tonem.- W porządku, siostro - rzucił Pares, nie spuszczając wzroku z twarzy nasto-latki.- A jak sądzisz, Cathy?- Nie wiem.RLT- Och, myślę, że wiesz - powiedział cicho.RLTROZDZIAA 49Port jachtowy nie był elegancką przystanią, gdzie milionerzy trzymają swojeluksusowe zabawki.Grace odebrała go dokładnie tak, jak wyglądał: jako brudnemiejsce, gdzie załadowywano i rozładowywano łodzie, które dla większości wła-ścicieli stanowiły główny środek transportu, a - w niektórych przypadkach - na-wet utrzymania.Pachniało tam ropą, odchodami mew oraz hot dogami, którychwoń dolatywała od straganów na końcu portu.Pod wpływem tej mieszaniny za-pachów Grace na nowo poczuła mdłości.Pomimo to musiała przyznać, że wy-starczył sam widok łodzi żaglowej Haymana, Zięby" - białego, jednoka-dłubowego dwumasztowca o ślicznej sylwetce - stojącej z tyłu, za głównym ob-szarem rozładunkowym, gotowej do wypłynięcia - i poczuła się podniesiona naduchu.- Co o niej sądzisz? - spytał Hayman, bacznie przyglądając się twarzy Grace.- Uważam, że jest doskonała [ Pobierz całość w formacie PDF ]