[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Peter, oszalałeś.GAMEDEC: ZABAWECZKI.SZTORM- Jeśli to wciąż będzie za mało, cały się połamię, prawda?Przyspieszał coraz bardziej, jego postać stała się niewyrazna.- Zatem oprócz pędu potrzebna jest precyzja.- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.Dzieliło go od witryny najwyżej sto metrów.Obciągnął palce stóp, zamieniając je w swoistygrot.Gdy walnął dokładnie w środek największej szyby, wykrzyknął tylko:- Trafiony!I szyba rozprysnęła się na milion skrzących się drobin.Potem był huk i rumor dobiegający zwnętrza sklepu, błyski iskier, potem jeszcze huk, trzask i chrzęst upadających przedmiotów.- Peter, żyjesz?- Hm.Mam nadzieję.Gdzie to oko.Rany boskie, tylko nie to! Wybiłem się i wskoczyłem w dziurę po oknie.Alarm milczał, czyliKytes dobrze się sprawił.Krajobraz w środku wyglądał trochę jak po uderzeniu meteorytu.Podłoga była poorana, częściowo zerwana, dymiąca.Wystawa przedstawiająca tułowianajnowszych motombów i gadżety została rozrzucona w promieniu kilkunastu metrów,kontuar znajdujący się siedem mątrów od wejścia, na którym Kytes się wreszcie zatrzymał,przechylił się i oparł o ścianę, a gustowna kiedyś witrynka zawierająca soczewki, szkła iomniki zamieniła się w barwną mozaikę, pokrywającą zarówno kontuar, jak i gramolącego sięz podłogi Crasha".- Pewnie - mruknął - wypadło, gdy uderzałem w szybę.Bezwładność urwała.Cholera,nie mogę chodzić.Muszę latać.Pogruchotało mi stopy.- Wejdz znowu w moje widzenie.- Już.Spojrzałem na Kytesa i zrozumiałem, że on nie może spojrzeć na mnie.- Co tak patrzysz? - spytał.Marcin Przybytek- Mam wrażenie, że sto lat temu był jakiś dowcip o ślepym i kulawym, tylko nie wiem,jaki.- Trzeba się spieszyć.Chodzmy do salonu.Znaczy, lećmy.Wskazałem kierunek.- Leć przede mną.W ten sposób będziesz się widział moimi oczami.- Słusznie.Ledwie Peter przekroczył umowną linię oddzielającą część salonu z drobnymi częściami odpomieszczenia z głównymi zbrojami, stało się coś dziwnego.W sali rozjarzyło się niebieskieświatło, rozległ się dzwięk, najpierw niski i miękki, przypominający muzykę, ale wciąż sięnasilał, aż zmienił się w ryk syreny okrętowej.- Alarm - skwitował Pete.W tym momencie odsunęły się cztery grodzie w ścianach i wyszły z nich obronne droidy.Jasna cholera.Dlaczego wszystko idzie jak po grudzie?! Zlustrowałem niskie, kroczące nasześciu kończynach, pająkokształt-ne machiny.Szybkie, zwinne, grozne.Sekunda i byliśmyotoczeni.Droidy wysunęły z płaskich łbów moduły komunikacyjne, błyskające czerwonymokiem.- Proszę poddać się skanowi IN-u.Procedura podania IN-u jest automatyczna tylko w przypadkach kontaktu ze stróżami prawa.Droidy obronne nie mają możliwości przeprowadzenia skanu bez zgody właściciela.- Proszę poddać się skanowi IN-u w ciągu najbliższych dziesięciu sekund lub podaćprzyczynę odmowy.Jesteście podejrzani o włamanie.Zgodnie z prawem mamy prawo waszatrzymać, a w przypadku oporu użyć siły w stopniu odpowiadającym reakcji.Jeśli należyciedo personelu, proszę uaktywnić funkcję Friend-Foe".- Peter, jestem zmęczony.- Walczyć z tałatajstwem?GAMEDEC: ZABAWECZKI.SZTORM- Przyspawają nas do ściany.- Pozostaje szybka kradzież.Wizjer jednego z droidów wysunął się kilka centymetrów wyżej:- Pozostało pięć sekund.-.i musimy lecieć razem, bo jestem ślepy.- Cztery.-.najpierw po dwa pershelle.- Trzy.-.potem nawrót przy szybie i lot w stroną kontuaru.- Dwa.-.bo tam są programy wegetatywne, bierz wszystkie!Peter zaznaczył, używając mojego interfejsu, dwa najpotężniejsze pershelle.Ruszyliśmy,włączając przyspieszenie do pięciu. Crash" ominął wysuwającą się w jego kierunku mackę,która tylko zawadziła o zmaltretowaną stopę, krzesząc z niej błękitną iskrę.Ja miałemtrudniej, bo stałem za nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Peter, oszalałeś.GAMEDEC: ZABAWECZKI.SZTORM- Jeśli to wciąż będzie za mało, cały się połamię, prawda?Przyspieszał coraz bardziej, jego postać stała się niewyrazna.- Zatem oprócz pędu potrzebna jest precyzja.- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.Dzieliło go od witryny najwyżej sto metrów.Obciągnął palce stóp, zamieniając je w swoistygrot.Gdy walnął dokładnie w środek największej szyby, wykrzyknął tylko:- Trafiony!I szyba rozprysnęła się na milion skrzących się drobin.Potem był huk i rumor dobiegający zwnętrza sklepu, błyski iskier, potem jeszcze huk, trzask i chrzęst upadających przedmiotów.- Peter, żyjesz?- Hm.Mam nadzieję.Gdzie to oko.Rany boskie, tylko nie to! Wybiłem się i wskoczyłem w dziurę po oknie.Alarm milczał, czyliKytes dobrze się sprawił.Krajobraz w środku wyglądał trochę jak po uderzeniu meteorytu.Podłoga była poorana, częściowo zerwana, dymiąca.Wystawa przedstawiająca tułowianajnowszych motombów i gadżety została rozrzucona w promieniu kilkunastu metrów,kontuar znajdujący się siedem mątrów od wejścia, na którym Kytes się wreszcie zatrzymał,przechylił się i oparł o ścianę, a gustowna kiedyś witrynka zawierająca soczewki, szkła iomniki zamieniła się w barwną mozaikę, pokrywającą zarówno kontuar, jak i gramolącego sięz podłogi Crasha".- Pewnie - mruknął - wypadło, gdy uderzałem w szybę.Bezwładność urwała.Cholera,nie mogę chodzić.Muszę latać.Pogruchotało mi stopy.- Wejdz znowu w moje widzenie.- Już.Spojrzałem na Kytesa i zrozumiałem, że on nie może spojrzeć na mnie.- Co tak patrzysz? - spytał.Marcin Przybytek- Mam wrażenie, że sto lat temu był jakiś dowcip o ślepym i kulawym, tylko nie wiem,jaki.- Trzeba się spieszyć.Chodzmy do salonu.Znaczy, lećmy.Wskazałem kierunek.- Leć przede mną.W ten sposób będziesz się widział moimi oczami.- Słusznie.Ledwie Peter przekroczył umowną linię oddzielającą część salonu z drobnymi częściami odpomieszczenia z głównymi zbrojami, stało się coś dziwnego.W sali rozjarzyło się niebieskieświatło, rozległ się dzwięk, najpierw niski i miękki, przypominający muzykę, ale wciąż sięnasilał, aż zmienił się w ryk syreny okrętowej.- Alarm - skwitował Pete.W tym momencie odsunęły się cztery grodzie w ścianach i wyszły z nich obronne droidy.Jasna cholera.Dlaczego wszystko idzie jak po grudzie?! Zlustrowałem niskie, kroczące nasześciu kończynach, pająkokształt-ne machiny.Szybkie, zwinne, grozne.Sekunda i byliśmyotoczeni.Droidy wysunęły z płaskich łbów moduły komunikacyjne, błyskające czerwonymokiem.- Proszę poddać się skanowi IN-u.Procedura podania IN-u jest automatyczna tylko w przypadkach kontaktu ze stróżami prawa.Droidy obronne nie mają możliwości przeprowadzenia skanu bez zgody właściciela.- Proszę poddać się skanowi IN-u w ciągu najbliższych dziesięciu sekund lub podaćprzyczynę odmowy.Jesteście podejrzani o włamanie.Zgodnie z prawem mamy prawo waszatrzymać, a w przypadku oporu użyć siły w stopniu odpowiadającym reakcji.Jeśli należyciedo personelu, proszę uaktywnić funkcję Friend-Foe".- Peter, jestem zmęczony.- Walczyć z tałatajstwem?GAMEDEC: ZABAWECZKI.SZTORM- Przyspawają nas do ściany.- Pozostaje szybka kradzież.Wizjer jednego z droidów wysunął się kilka centymetrów wyżej:- Pozostało pięć sekund.-.i musimy lecieć razem, bo jestem ślepy.- Cztery.-.najpierw po dwa pershelle.- Trzy.-.potem nawrót przy szybie i lot w stroną kontuaru.- Dwa.-.bo tam są programy wegetatywne, bierz wszystkie!Peter zaznaczył, używając mojego interfejsu, dwa najpotężniejsze pershelle.Ruszyliśmy,włączając przyspieszenie do pięciu. Crash" ominął wysuwającą się w jego kierunku mackę,która tylko zawadziła o zmaltretowaną stopę, krzesząc z niej błękitną iskrę.Ja miałemtrudniej, bo stałem za nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]