[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Tristanzdawał się tym nie przejmować.Wydawał się wręcz szczęśliwszy, że jego tatoo wszystkim wie.Tak jakby dzięki temu mógł wreszcieznów być sobą.Wszystkie noce spędzałam teraz w jegodomu i nigdy nie czułam się bezpieczniejsza.Coś w tej całej historii nadal nie dawało mi spokoju.Nie umiałam tego wyjaśnić ani wskazać.Przestałamjednak drążyć sprawę, kiedy spostrzegłam u Tristanaoznaki troski o mnie.W jego spojrzeniu dało się wyczytaćsugestię, że zbyt dużo o tym wszystkim myślę, a jabłyskałam uśmiechem i poklepywałam go po dłoni, jakbywszystko grało.Coś jednak nie grało, i to bardzo.Uważałam Jacka za przyjaciela, on jednak najwyrazniejprzez cały czas mnie obserwował, a mimo to sugerował,że przed czymś mnie chroni.Dlaczego choćby poradził,bym się wyprowadziła, a zaraz następnego dnia mniezaatakował? To nie miało sensu.Kiedy którejś nocyporuszyłam ten wątek w rozmowie z Tristanem, oznajmił,że w szaleństwie nie należy doszukiwać się sensu, i na tymstanęło.Wiedziałam, że cała historia wzbudza równieżjego niepokój.Ponadto liczyłam się z tym, że nigdy nieuzyskam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania aniwyjaśnienia sprawy.Od tamtego zdarzenia nie całowałam się z Tristanem.Nie mogłam.Czułam się splamiona, przede wszystkimjednak chodziło o moje wewnętrzne przeświadczenie, żenie zdołałabym na tym poprzestać, a nie chciałam, żebymój pierwszy raz z nim służył tylko temu, by odegnaćgnębiący mnie lęk czy ból& Chciałam, żeby to było coś,co będziemy dzielić ze sobą z miłości.Dręczyło mnie zbytwiele demonów i duchów.Obawiałam się, że pod ichwpływem pojawiłoby się całkiem inne doznanie, z którymnie poradziłoby sobie moje serce.Tristan okazał się dżentelmenem w każdym calu.Gotował mi, rozśmieszał, oglądał ze mną filmy& %7łyło sięz nim jak z ideałem.Tylko w nocy było mi ciężko, bonadal miałam złe sny.Tristan mówił, że powinnam z kimśna ten temat porozmawiać, ale nie byłam pewna, czyjestem już na to gotowa.W piątek ostatecznie wróciłam na zajęcia.Kiedy weszłam do dawnej sali Tristana, za katedrą stałinny nauczyciel.Wydało mi się& niewłaściwe, że ktośzajął jego miejsce.Przez całe zajęcia starałam się na niegonie patrzeć. Lisa, tak? spytał pod koniec zajęć. Mam dla ciebienowego partnera do projektu semestralnego.Nie mógł siędziś tutaj zjawić, ale przysłał mi mail z informacją, żechętnie spotka się z tobą w Starbucksie przed twoiminastępnymi zajęciami.Chciałby się przynajmniejprzedstawić. Oczywiście wymamrotałam.Starbucks.Zmoramojego życia. Pamiętaj, Liso, od tego zależy twoja ocena końcowa. W takim razie niech będzie Starbucks powiedziałam, dodając w myślach draniu.Jako że był piątek, do następnych zajęć miałam jeszczeokoło godziny.Wymknęłam się więc do Starbucksa, choćna myśl o tym, co się tam wydarzyło, po plecach chodziłymi ciarki. Zimno? zapytał ktoś za moimi plecami.Podskoczyłam chyba na pół metra. Nie chciałem cię przestraszyć. Ten głos był takspokojny.Tak znajomy.Odwróciłam się, gotowa zaoferować przeprosinyi przyjazny uśmiech.Gdy podniosłam głowę, uśmiechzastygł mi na twarzy. A może& Tamten ktoś nachylił się nade mną. Tak,właśnie to zamierzałem zrobić. Taylor westchnęłam. Stęskniłaś się za mną?Rozdział 50Tristan Nie odbiera komórki warknąłem do telefonu, a Gabena drugim końcu linii zaklął. Może być na zajęciach powiedział z nadzieją.Nagle rozległo się niecierpliwe pukanie.Odetchnąłemz ulgą.To na pewno Lisa, widocznie zapomniała klucza.Szybko dopadłem do drzwi i otworzyłem je na oścież. Tato? Synu& Potrząsnął głową. Tak mi przykro.Takbardzo mi przykro.Wybuchnął płaczem, chwytając mnie niczym ostatniądeskę ratunku. Tato, co& ?Wtedy spostrzegłem, że nie jest sam.Dojrzałem za nim łkającą cicho Lisę.Wyciągnąłem do niej rękę, akurat gdy mój tato przesunąłsię na bok, odsłaniając najwyrazniej wściekłego Taylora.Trzymał pistolet przy głowie Lisy, a jego oczy pałały furią.Rozpoznałem tę twarz, była taka sama jak na zdjęciu, naktórym też wyglądał, jakby był bliski obłędu.Lodowato obojętnym tonem powiedział: Bracie, wreszcie się spotykamy.Powiedz mi, czypodobała ci się nocna lektura.Mnie zawsze wydawała sięnieco ciężka, ale przecież każdy widzi sprawy poswojemu.A przy okazji, lepiej będzie, jak wejdziemy.Wyminął mnie i łkającego ojca, ciągnąc Lisę w kierunkusalonu.Na krótko spotkała się ze mną wzrokiem, a potemodwróciła oczy, bezwładnie idąc za Taylorem.Podążyłem za nimi, wcześniej jednak wybrałem numerGabe a i zostawiłem włączony telefon, modląc sięw duchu, by był osiągalny, żeby nie odesłało mnie napocztę głosową i żeby wszystko słyszał. Wez się w garść nakazałem ojcu, biorąc go podrękę. O co tu chodzi? A niech to! zawołał Taylor z salonu, gdyprowadziłem za sobą ojca. Niezle wygląda ten domek.Tatuś ci go kupił? Nie warknąłem. Sam sobie kupiłem, ale miło, żepytasz. No to& Puścił Lisę, popychając ją na kanapę,potem usiadł naprzeciwko i poskrobał się lufą w głowę.Opowiedz mi wszystko. Wszystko? powtórzyłem, przesuwając się w stronęLisy.Obejmowała się w pasie, kołysząc się w przód i w tył. Nie, nie roześmiał się. Chyba lepiej jej niedotykaj& To mogłoby mnie wkurzyć, a nie chciałbyśoglądać mojej złości.Podniosłem ręce i cofnąłem się, a na kanapie, bliskoLisy usiadł tato.Twarz miał udręczoną, napiętą.Dałbymgłowę, że jest bliski ataku serca.Gdzie, u licha, podziałasię jego ochrona? Dobra była? spytał Taylor. Co? burknąłem. Pytam, czy była dobra w łóżku. Taylor zachęcił mnieruchem głowy. Ja pamiętam trochę niezłych momentów,trochę też nie tak dobrych.Ale jeśli ktoś jestnieprzytomny& zawiesił głos, puszczając oko do Lisy.Jedno jest pewne, lubiła to.Rozdygotała się, a twarz jej pobladła. No więc? Taylor skrzyżował ręce, opierając broń naramieniu. Nie spaliśmy ze sobą odpowiedziałem szczerze.Ani razu. Oj, bracie, ty mnie nie okłamuj. Nie kłamie. Głos Lisy mocno zabrzmiał w moichuszach, aż niemal odetchnąłem z ulgą. Nie uprawialiśmyseksu. Bo ty mnie jeszcze kochasz powiedział z powagąTaylor, wychylając się w przód. Czekałem na ciebie.Towszystko zatoczył bronią krąg w powietrzu zaplanowałem dla ciebie. To& miłe. Zmusiła się do uśmiechu, a zanim znówspojrzała na niego, przez moment patrzyła mi w oczy.Dziękuję. Wiedziałem! Taylor podskoczył w miejscu. Czyżto nie było piękne? Doskonały plan& Tak wiele byłofigur, tyle okoliczności poza moją kontrolą, tyleczynników. Odetchnął, jakby właśnie zaprowadził pokójna świecie. Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.Również Jack nie mógł uniknąć swojego przeznaczenia dodał z westchnieniem. Jego koniec musiał nadejść. Jack siedzi w areszcie oznajmiła Lisa przezzaciśnięte usta. Aatwo go było zmanipulować. Taylor machnął ręką.Zdumiewał mnie ten człowiek.Wyglądał jak facet zezdjęcia, ale jego zachowanie było tak obce, takprzypadkowe, nieludzkie, po prostu obłąkańcze.Wyglądałnormalnie, lecz w jego głosie wyczuwało się takie dziwnetony, jakby uważał siebie za boga pośród zwykłych ludzi. Jak wiecie, miałem umrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ale Tristanzdawał się tym nie przejmować.Wydawał się wręcz szczęśliwszy, że jego tatoo wszystkim wie.Tak jakby dzięki temu mógł wreszcieznów być sobą.Wszystkie noce spędzałam teraz w jegodomu i nigdy nie czułam się bezpieczniejsza.Coś w tej całej historii nadal nie dawało mi spokoju.Nie umiałam tego wyjaśnić ani wskazać.Przestałamjednak drążyć sprawę, kiedy spostrzegłam u Tristanaoznaki troski o mnie.W jego spojrzeniu dało się wyczytaćsugestię, że zbyt dużo o tym wszystkim myślę, a jabłyskałam uśmiechem i poklepywałam go po dłoni, jakbywszystko grało.Coś jednak nie grało, i to bardzo.Uważałam Jacka za przyjaciela, on jednak najwyrazniejprzez cały czas mnie obserwował, a mimo to sugerował,że przed czymś mnie chroni.Dlaczego choćby poradził,bym się wyprowadziła, a zaraz następnego dnia mniezaatakował? To nie miało sensu.Kiedy którejś nocyporuszyłam ten wątek w rozmowie z Tristanem, oznajmił,że w szaleństwie nie należy doszukiwać się sensu, i na tymstanęło.Wiedziałam, że cała historia wzbudza równieżjego niepokój.Ponadto liczyłam się z tym, że nigdy nieuzyskam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania aniwyjaśnienia sprawy.Od tamtego zdarzenia nie całowałam się z Tristanem.Nie mogłam.Czułam się splamiona, przede wszystkimjednak chodziło o moje wewnętrzne przeświadczenie, żenie zdołałabym na tym poprzestać, a nie chciałam, żebymój pierwszy raz z nim służył tylko temu, by odegnaćgnębiący mnie lęk czy ból& Chciałam, żeby to było coś,co będziemy dzielić ze sobą z miłości.Dręczyło mnie zbytwiele demonów i duchów.Obawiałam się, że pod ichwpływem pojawiłoby się całkiem inne doznanie, z którymnie poradziłoby sobie moje serce.Tristan okazał się dżentelmenem w każdym calu.Gotował mi, rozśmieszał, oglądał ze mną filmy& %7łyło sięz nim jak z ideałem.Tylko w nocy było mi ciężko, bonadal miałam złe sny.Tristan mówił, że powinnam z kimśna ten temat porozmawiać, ale nie byłam pewna, czyjestem już na to gotowa.W piątek ostatecznie wróciłam na zajęcia.Kiedy weszłam do dawnej sali Tristana, za katedrą stałinny nauczyciel.Wydało mi się& niewłaściwe, że ktośzajął jego miejsce.Przez całe zajęcia starałam się na niegonie patrzeć. Lisa, tak? spytał pod koniec zajęć. Mam dla ciebienowego partnera do projektu semestralnego.Nie mógł siędziś tutaj zjawić, ale przysłał mi mail z informacją, żechętnie spotka się z tobą w Starbucksie przed twoiminastępnymi zajęciami.Chciałby się przynajmniejprzedstawić. Oczywiście wymamrotałam.Starbucks.Zmoramojego życia. Pamiętaj, Liso, od tego zależy twoja ocena końcowa. W takim razie niech będzie Starbucks powiedziałam, dodając w myślach draniu.Jako że był piątek, do następnych zajęć miałam jeszczeokoło godziny.Wymknęłam się więc do Starbucksa, choćna myśl o tym, co się tam wydarzyło, po plecach chodziłymi ciarki. Zimno? zapytał ktoś za moimi plecami.Podskoczyłam chyba na pół metra. Nie chciałem cię przestraszyć. Ten głos był takspokojny.Tak znajomy.Odwróciłam się, gotowa zaoferować przeprosinyi przyjazny uśmiech.Gdy podniosłam głowę, uśmiechzastygł mi na twarzy. A może& Tamten ktoś nachylił się nade mną. Tak,właśnie to zamierzałem zrobić. Taylor westchnęłam. Stęskniłaś się za mną?Rozdział 50Tristan Nie odbiera komórki warknąłem do telefonu, a Gabena drugim końcu linii zaklął. Może być na zajęciach powiedział z nadzieją.Nagle rozległo się niecierpliwe pukanie.Odetchnąłemz ulgą.To na pewno Lisa, widocznie zapomniała klucza.Szybko dopadłem do drzwi i otworzyłem je na oścież. Tato? Synu& Potrząsnął głową. Tak mi przykro.Takbardzo mi przykro.Wybuchnął płaczem, chwytając mnie niczym ostatniądeskę ratunku. Tato, co& ?Wtedy spostrzegłem, że nie jest sam.Dojrzałem za nim łkającą cicho Lisę.Wyciągnąłem do niej rękę, akurat gdy mój tato przesunąłsię na bok, odsłaniając najwyrazniej wściekłego Taylora.Trzymał pistolet przy głowie Lisy, a jego oczy pałały furią.Rozpoznałem tę twarz, była taka sama jak na zdjęciu, naktórym też wyglądał, jakby był bliski obłędu.Lodowato obojętnym tonem powiedział: Bracie, wreszcie się spotykamy.Powiedz mi, czypodobała ci się nocna lektura.Mnie zawsze wydawała sięnieco ciężka, ale przecież każdy widzi sprawy poswojemu.A przy okazji, lepiej będzie, jak wejdziemy.Wyminął mnie i łkającego ojca, ciągnąc Lisę w kierunkusalonu.Na krótko spotkała się ze mną wzrokiem, a potemodwróciła oczy, bezwładnie idąc za Taylorem.Podążyłem za nimi, wcześniej jednak wybrałem numerGabe a i zostawiłem włączony telefon, modląc sięw duchu, by był osiągalny, żeby nie odesłało mnie napocztę głosową i żeby wszystko słyszał. Wez się w garść nakazałem ojcu, biorąc go podrękę. O co tu chodzi? A niech to! zawołał Taylor z salonu, gdyprowadziłem za sobą ojca. Niezle wygląda ten domek.Tatuś ci go kupił? Nie warknąłem. Sam sobie kupiłem, ale miło, żepytasz. No to& Puścił Lisę, popychając ją na kanapę,potem usiadł naprzeciwko i poskrobał się lufą w głowę.Opowiedz mi wszystko. Wszystko? powtórzyłem, przesuwając się w stronęLisy.Obejmowała się w pasie, kołysząc się w przód i w tył. Nie, nie roześmiał się. Chyba lepiej jej niedotykaj& To mogłoby mnie wkurzyć, a nie chciałbyśoglądać mojej złości.Podniosłem ręce i cofnąłem się, a na kanapie, bliskoLisy usiadł tato.Twarz miał udręczoną, napiętą.Dałbymgłowę, że jest bliski ataku serca.Gdzie, u licha, podziałasię jego ochrona? Dobra była? spytał Taylor. Co? burknąłem. Pytam, czy była dobra w łóżku. Taylor zachęcił mnieruchem głowy. Ja pamiętam trochę niezłych momentów,trochę też nie tak dobrych.Ale jeśli ktoś jestnieprzytomny& zawiesił głos, puszczając oko do Lisy.Jedno jest pewne, lubiła to.Rozdygotała się, a twarz jej pobladła. No więc? Taylor skrzyżował ręce, opierając broń naramieniu. Nie spaliśmy ze sobą odpowiedziałem szczerze.Ani razu. Oj, bracie, ty mnie nie okłamuj. Nie kłamie. Głos Lisy mocno zabrzmiał w moichuszach, aż niemal odetchnąłem z ulgą. Nie uprawialiśmyseksu. Bo ty mnie jeszcze kochasz powiedział z powagąTaylor, wychylając się w przód. Czekałem na ciebie.Towszystko zatoczył bronią krąg w powietrzu zaplanowałem dla ciebie. To& miłe. Zmusiła się do uśmiechu, a zanim znówspojrzała na niego, przez moment patrzyła mi w oczy.Dziękuję. Wiedziałem! Taylor podskoczył w miejscu. Czyżto nie było piękne? Doskonały plan& Tak wiele byłofigur, tyle okoliczności poza moją kontrolą, tyleczynników. Odetchnął, jakby właśnie zaprowadził pokójna świecie. Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.Również Jack nie mógł uniknąć swojego przeznaczenia dodał z westchnieniem. Jego koniec musiał nadejść. Jack siedzi w areszcie oznajmiła Lisa przezzaciśnięte usta. Aatwo go było zmanipulować. Taylor machnął ręką.Zdumiewał mnie ten człowiek.Wyglądał jak facet zezdjęcia, ale jego zachowanie było tak obce, takprzypadkowe, nieludzkie, po prostu obłąkańcze.Wyglądałnormalnie, lecz w jego głosie wyczuwało się takie dziwnetony, jakby uważał siebie za boga pośród zwykłych ludzi. Jak wiecie, miałem umrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]