[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Akademii widziała go tylko raz, ale dobrze gozapamiętała.Nie miała pojęcia, że zostali przydzieleni do tego samego posterunku.Dowiedziała się o tym dopiero, kiedy wszedł do sali komputerów. Jak tu jest?  spytała, przybierając kumpelską postawę  jestem jedną zwas. Trudno powiedzieć.Ten mój pierwszy dzień jest okropnie spokojny.A jakto się stało, że wylądowałaś na tej Syberii? To lepsze niż ulica. Fakt  przyznał Doogy. Ale marnujesz swoje umiejętności. Zgłosiłam się dobrowolnie.Powiedzieli, że następny przydział mogęwybrać sama.Wkrótce więc będę korzystać z tego, czego się nauczyłam. Poważnie?  zastanowił się, patrząc na te wszystkie komputery.Całkiemniezła fucha.%7ładnej brudnej roboty, zlecanej przez starszych rangąfunkcjonariuszy, wygodne miejsce, gdzie można uciec przed upałem. Dlaczegoja nic nie wiedziałem o takim układzie?Bardzo jej się podobał sposób, w jaki skrzywił twarz w wyrazierozczarowania. Nie jest zle trzymać z tymi, co wiedzą. Opowiedz mi coś o tym  Doogy wskazał na monitory. Obserwuję ruchy zwolnionych warunkowo i aresztowanych, którzysiedzą w domu.Ciekawa robota.Przyjrzał się ekranom.Wszystkie punkciki były nieruchome. Wygląda to jak kiepska gra komputerowa.Nie są zbyt ruchliwi.Przyciągnął stołek i usiadł.Musisz pozostać skoncentrowana, nakazała sobie Jenny. Albo śpią, albo oglądają telewizję.Faktycznie nie są zbyt ruchliwi.Jesteśgłodny?  podsunęła mu frytki. Jasne. Wyciągnął rękę.Duże dłonie.Starała się nie myśleć o tym, żeby przypadkiem się niezorientował. No więc. zająknęła się.Zaczynało jej brakować tematów napogaduszki. Wyobrażam sobie, że zdążyłaś już dużo przeczytać  wskazał na książki. Tak, był nią zainteresowany, język jego ciała wyraznie o tym świadczył. Hej, a co ten ktoś wyrabia?  Wskazał na mały, zielony punkcik, któryganiał po całym ekranie jak gra wideo, która zwariowała.Jane potrzebowała czasu, żeby wrócić na ziemię  w pierwszej chwili niewiedziała, o czym mówił.A potem zauważyła.Monitor dwudziesty siódmy.Znowu.Rzuciła kanapkę i złapała za telefon.Busch i Thal zapukali do drzwi wejściowych.Nikt nie odpowiedział.Usłyszeli dochodzący z mieszkania głośny łoskot, jakby coś spadało.Thal uniósłnogę, żeby kopnięciem wywalić drzwi, ale Paul powstrzymał go wzrokiem.Wyciągnął klucz i otworzył. Mike?  zawołał.Wszystko wyglądało normalnie.W mieszkaniu było czysto, na stole stałyświeże kwiaty.Thal ruszył w stronę gabinetu, a Busch sprawdzał pokój dzienny.Kolejny łoskot, tym razem z sypialni.Busch ruszył w tamtym kierunku,wyciągając broń. Mike?  Kolejny hałas, tym razem dzwięk tłuczonego szkła. Przestań sięwygłupiać  ryknął, ale nikt nie odpowiedział.Otworzył drzwi, trzymając brońgotową do strzału, i wtedy coś skoczyło mu koło głowy.Busch miał ochotękrzyknąć ze strachu, cofnął się gwałtownie.Serce waliło mu jak młot.Schowałbroń. Pieprzony kot!CJ uciekła do pokoju dziennego i wskoczyła na kanapę.Kilka sekundpózniej nadbiegł Hawk.Na widok Buscha gwałtownie zahamował, obwąchałjego rękę, i złapawszy ponownie zapach kotki, rzucił się w pogoń.CJ syknęła irzuciła się do ucieczki.Biegały w kółko po pokoju, dopóki kotka nie wskoczyławysoko na półkę z książkami.Pies warczał i skakał, usiłując złapać ją za ogon,którym kocica machała mu przed nosem, poza jego zasięgiem.Thal wszedł do pokoju. Jak to możliwe, że go tu nie ma?I właśnie w tym momencie zauważyli bransoletkę przyczepioną do obroży Hawka.Jak się tam znalazła? Sprytny sukinsyn  mruknął Busch.Thal przerzucał papiery na biurku Michaela.Znalazł otwartą książkę,kilka artykułów wyciętych z gazet.Jeden z nich zaczął czytać.Busch tymczasem telefonował.Stał tyłem do Thala, nie mógł znieść jegowidoku.Sprawdzał wszędzie: w szpitalu, na posterunku, w sklepie z alarmami.Nikt nie widział Michaela, do nikogo nie telefonował.Ostatni raz słyszano jegogłos tego popołudnia o 17.07, kiedy nowicjuszka monitorująca zwolnionychwarunkowo zadzwoniła, upominając Michaela za opuszczenie mieszkania wcelu wyjęcia listów ze skrzynki.Najbardziej przeraził się, kiedy Mary powiedziała, że Michael musiałwyjechać na kilka dni.Ale tą informacją nie zamierzał podzielić się ani zThalem, ani z nikim innym.Sam tkwił teraz w szambie po uszy.Areszt domowyto był jego pomysł, to on poprzedniego dnia upierał się, żeby nie zamykaćMichaela.Będzie miał poważne problemy, jeżeli go nie znajdzie, i to szybko.Jakmógł mu to zrobić?Busch odłożył słuchawkę i odwrócił się.Thal nadal czytał.Busch spojrzałna zawalone papierami biurko.Michael musiał nad czymś pracować, to nieulegało wątpliwości. Wygląda na to, że miał towarzystwo  Thal wskazał na dwie szklanki ipustą butelkę po whisky. Myślę, że twój przyjaciel ma obsesję. RzuciłBuschowi egzemplarz  International Business ; na okładce było zdjęcieFinstera, którego charyzmatyczny uśmiech rozjaśniał twarz, a ciemne oczypatrzyły przyjaznie.Trudno było nie zgodzić się z tą uwagą.Wszystkie papiery na biurkudotyczyły właśnie Finstera: artykuły z gazet i czasopism, zdjęcia. To ty  Thal wymierzył oskarżycielskim gestem palec w stronę twarzyBuscha  pozwoliłeś mu uciec.Busch złapał Thala za palec, omal go przy tym nie łamiąc.Miał już dośćtych zagrań.  Zrób to jeszcze raz, a złamię ci nie tylko palec.Thal zwinął się, skowycząc z bólu.Busch uświadomił sobie ironię sytuacji:Thal bał się bólu.Uwielbiał dręczyć innych, zadawać im cierpienie, ale sam niepotrafił sobie z nim poradzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl