[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczerwieniała.Danny zatrzymał się w pół kroku.Zapadła długa cisza.W końcu przerwał ją Danny.- Jesteś tu jeszcze?- Mhm.- Czerwona jak burak?- Nie - skłamała.Uśmiechnął się.- Prawa czy lewa strona?Gapiła się na niego pustym wzrokiem.O co mu chodzi?- Aóżko - wyjaśnił.- Z której strony chcesz się położyć? Poczerwieniałajeszcze bardziej.- Ja nie.- Mówiłaś, że jesteś zmęczona.O ile pamiętam, powiedziałaś, że mogłabyśprzespać cały tydzień.Niestety, musi ci wystarczyć kilka godzin.- Tak, ale.- No dobra, Crowe.Pozwolę ci leżeć od zewnętrznej, żeby karaluchy naj-pierw właziły na mnie.Oblizała usta.Rzeczywiście jest zmęczona.Ale jak zdoła zasnąć, wiedząc,co się dzieje za ścianą?Wpatrywała się w łóżko i zaskoczył ją dotyk jego dłoni na karku.- Nie gryzę - szepnął jej do ucha.I właśnie to ją martwiło.Nie zawracali sobie głowy ścieleniem łóżka.Zdjęli mokre okrycia, wytarlisię jednym prześcieradłem, a drugie Martha byle jak rozłożyła na materacu.Danny położył się od ściany.Zgasiła lampkę i wyciągnęła się koło niego.Prze-mknęło jej przez myśl, że w ciemności są sobie równi - niewidomi, niezdarni.SRLeżał koło niej, emanował ciepłem, chronił.Za ścianą odgłosy zaczęły siędo nowa i pożądanie przeszyło ją gorącym ukłuciem.Broniła się, tłumiła reak-cje ciała, ale mimo świadomości, że transakcja za ścianą opiera się wyłącznie napieniądzach, podniecały ją dobiegające stamtąd jęki.Czy Danny czuje to samo?Leżała jak martwa, z rękami wyciągniętymi wzdłuż ciała, zaciskała pięści.Niechcący musnęła dłoń Danny'ego i zdała sobie sprawę, że robi to samo - wbi-ja palce w materac.Ich dłonie odnalazły się jednocześnie.Jęki narastały, walenie przybierało na sile i tempie.Danny ściskał jej dłoń.Zesztywniała z napięcia.Gdy rozległ się krzyk spełnienia, jej palce były niemal zmiażdżone.I nagle, zupełnie zwyczajnie, puścił ją Rozluzniła się, wyciszyła, ale pul-sowanie zostało, podobnie jak żar.Ciekawe, jakie to uczucie, ugasić go.Tu i teraz.Taka jej prywatna fantazja.Wyszeptała jego imię.- Tak?Przełknęła ślinę.Zrobi z siebie idiotkę.Nie po raz pierwszy.Przed oczami przemknęło jej całe miłosne życie, jakprzed oczami skazańca.Niezliczone randki w ciemno, które do niczego nieprowadziły.Wiecznie milczący telefon.Kiedy miała dwadzieścia pięć lat i koń-czyła studia, spodobał jej się facet z ekonomii.Zdawał się odwzajemniać touczucie.Kupował jej kwiaty, zabierał do restauracji, mówił, że jest ładna, isprawił, że w to uwierzyła.Zaczęła marzyć.Przespał się z nią i przestał ją za-uważać, jakby stała się niewidzialna.Pózniej się dowiedziała, że była jego pro-jektem charytatywnym na dany miesiąc.Bolało tak bardzo, że rana została do dzisiaj.I teraz, po raz pierwszy do dawna, poczuła, że żyje.Pragnie.Nie przypo-minała sobie, kiedy ostatnio doświadczyła czegoś takiego.Cudowne uczucie.Nie miała złudzeń.To tylko jeden raz, jedna noc.Złamie wszystkie zasadydla jednego marzenia.Ale lepsze marzenie, wspomnienie niż nic.Odwróciła się do niego.- Pocałuj mnie - szepnęła.SRRozdział 9Znieruchomiał.- Panno Crowe, niebezpieczna z pani kobieta.- Pocałuj mnie.Odwrócił się w jej stronę.W dusznym powietrzu wyczuł znajomy zapachwiosennej łąki i wiedział, że Martha jest tuż-tuż.Ale nie tu.Nie w hotelu na go-dziny.Odnalazł jej twarz, pogłaskał po policzku.- To nie jest najlepszy pomysł.Znieruchomiała, odsunęła się.- Dlaczego?W jej głosie usłyszał strach i starał się go przegonić.Odwrócił jej twarz wswoją stronę.- Bo na pocałunku by się nie skończyło.Leżała nieruchomo, jakby analizowała znaczenie tych słów.A potem po-czuł, jak kąciki jej ust się unoszą.Uśmiechała się.Rozbawił ją.Ogarnęło goprzyjemne ciepło.Przysunęła się bliżej, czuł na ustach jej oddech.,- Więc niech się nie kończy.Nie zdążył odpowiedzieć.Zamknęła mu usta pocałunkiem.Był dziwny, nerwowy i niezdarny.Ale jej usta kusiły ciepłem, smakowaływhisky i kawą.Mało kto by się oparł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Poczerwieniała.Danny zatrzymał się w pół kroku.Zapadła długa cisza.W końcu przerwał ją Danny.- Jesteś tu jeszcze?- Mhm.- Czerwona jak burak?- Nie - skłamała.Uśmiechnął się.- Prawa czy lewa strona?Gapiła się na niego pustym wzrokiem.O co mu chodzi?- Aóżko - wyjaśnił.- Z której strony chcesz się położyć? Poczerwieniałajeszcze bardziej.- Ja nie.- Mówiłaś, że jesteś zmęczona.O ile pamiętam, powiedziałaś, że mogłabyśprzespać cały tydzień.Niestety, musi ci wystarczyć kilka godzin.- Tak, ale.- No dobra, Crowe.Pozwolę ci leżeć od zewnętrznej, żeby karaluchy naj-pierw właziły na mnie.Oblizała usta.Rzeczywiście jest zmęczona.Ale jak zdoła zasnąć, wiedząc,co się dzieje za ścianą?Wpatrywała się w łóżko i zaskoczył ją dotyk jego dłoni na karku.- Nie gryzę - szepnął jej do ucha.I właśnie to ją martwiło.Nie zawracali sobie głowy ścieleniem łóżka.Zdjęli mokre okrycia, wytarlisię jednym prześcieradłem, a drugie Martha byle jak rozłożyła na materacu.Danny położył się od ściany.Zgasiła lampkę i wyciągnęła się koło niego.Prze-mknęło jej przez myśl, że w ciemności są sobie równi - niewidomi, niezdarni.SRLeżał koło niej, emanował ciepłem, chronił.Za ścianą odgłosy zaczęły siędo nowa i pożądanie przeszyło ją gorącym ukłuciem.Broniła się, tłumiła reak-cje ciała, ale mimo świadomości, że transakcja za ścianą opiera się wyłącznie napieniądzach, podniecały ją dobiegające stamtąd jęki.Czy Danny czuje to samo?Leżała jak martwa, z rękami wyciągniętymi wzdłuż ciała, zaciskała pięści.Niechcący musnęła dłoń Danny'ego i zdała sobie sprawę, że robi to samo - wbi-ja palce w materac.Ich dłonie odnalazły się jednocześnie.Jęki narastały, walenie przybierało na sile i tempie.Danny ściskał jej dłoń.Zesztywniała z napięcia.Gdy rozległ się krzyk spełnienia, jej palce były niemal zmiażdżone.I nagle, zupełnie zwyczajnie, puścił ją Rozluzniła się, wyciszyła, ale pul-sowanie zostało, podobnie jak żar.Ciekawe, jakie to uczucie, ugasić go.Tu i teraz.Taka jej prywatna fantazja.Wyszeptała jego imię.- Tak?Przełknęła ślinę.Zrobi z siebie idiotkę.Nie po raz pierwszy.Przed oczami przemknęło jej całe miłosne życie, jakprzed oczami skazańca.Niezliczone randki w ciemno, które do niczego nieprowadziły.Wiecznie milczący telefon.Kiedy miała dwadzieścia pięć lat i koń-czyła studia, spodobał jej się facet z ekonomii.Zdawał się odwzajemniać touczucie.Kupował jej kwiaty, zabierał do restauracji, mówił, że jest ładna, isprawił, że w to uwierzyła.Zaczęła marzyć.Przespał się z nią i przestał ją za-uważać, jakby stała się niewidzialna.Pózniej się dowiedziała, że była jego pro-jektem charytatywnym na dany miesiąc.Bolało tak bardzo, że rana została do dzisiaj.I teraz, po raz pierwszy do dawna, poczuła, że żyje.Pragnie.Nie przypo-minała sobie, kiedy ostatnio doświadczyła czegoś takiego.Cudowne uczucie.Nie miała złudzeń.To tylko jeden raz, jedna noc.Złamie wszystkie zasadydla jednego marzenia.Ale lepsze marzenie, wspomnienie niż nic.Odwróciła się do niego.- Pocałuj mnie - szepnęła.SRRozdział 9Znieruchomiał.- Panno Crowe, niebezpieczna z pani kobieta.- Pocałuj mnie.Odwrócił się w jej stronę.W dusznym powietrzu wyczuł znajomy zapachwiosennej łąki i wiedział, że Martha jest tuż-tuż.Ale nie tu.Nie w hotelu na go-dziny.Odnalazł jej twarz, pogłaskał po policzku.- To nie jest najlepszy pomysł.Znieruchomiała, odsunęła się.- Dlaczego?W jej głosie usłyszał strach i starał się go przegonić.Odwrócił jej twarz wswoją stronę.- Bo na pocałunku by się nie skończyło.Leżała nieruchomo, jakby analizowała znaczenie tych słów.A potem po-czuł, jak kąciki jej ust się unoszą.Uśmiechała się.Rozbawił ją.Ogarnęło goprzyjemne ciepło.Przysunęła się bliżej, czuł na ustach jej oddech.,- Więc niech się nie kończy.Nie zdążył odpowiedzieć.Zamknęła mu usta pocałunkiem.Był dziwny, nerwowy i niezdarny.Ale jej usta kusiły ciepłem, smakowaływhisky i kawą.Mało kto by się oparł [ Pobierz całość w formacie PDF ]