[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo wątpię, żeby to zrobiły.Gdyby zapisały go mnie (co jest jeszcze bardziejnieprawdopodobne), odmówiłabym przyjęcia.Domek ma wsobie coś niesamowitego, z tą mikroskopijną instalacją(maleńkie miedziane krany!) i małymi, oprawionymi w skóręksiążkami (Wielkie nadzieje!).Bałabym się - boję się - żemogłabym wpaść w pułapkę i stać się jedną z tych malutkich,kędzierzawych dziewczynek w fartuszkach w pokojudziecinnym na górze, które całymi dniami muszą się bawićmaciupeńkimi laleczkami.Albo jeszcze gorzej - biednąpomywaczką, na zawsze przypisaną do usmolonych garnków.Może blizniaczki, z ich galaktycznymi mocami, zmniejsząmnie w nocy i kiedy ciocia Babs wejdzie do tego pokojuktóregoś ranka, łóżko gościnne będzie puste, a w łóżkugościnnym w domu lalek (o wiele ładniejszym niż łóżkopolowe) będzie leżała Ruby Lennox, podobna do lalki,ściskając misia wielkości ameby.Najgorsze są schody - i to zarówno w domku dla lalek, jaki na Mirthroy Road.Dom cioci Babs i wujka Sidneyaprzypomina mi nasze mieszkanie Nad Sklepem - te samewąskie, wysokie gabaryty i ta sama, wielka liczba schodów,chociaż na Mirthroy Road na każdym piętrze tak naprawdęjest tylko jeden pokój, przez co droga do sypialni na poddaszuwymaga długiej wspinaczki po ciemnych, wąskich schodach,pełnych zakrętów i niespodziewanych kątów, w których kryjąsię olbrzymie zasoby nieznanych lęków.Przyjazne duchyZnad Sklepu zostały zastąpione przez coś, co aż trzeszczy odzła.Kładę się spać pierwsza, więc na własną rękę muszęuporać się z tą zdradziecką podróżą.To absolutnie nie wporządku.Przyjęłam pewne strategie, które mają nam pomócw tym zadaniu.To ważne, na przykład, żeby trzymać rękę naporęczy, kiedy wchodzę na górę (drugą ściska Teddy).W tensposób nic nie może zbiec nieoczekiwanie po schodach istrącić nas w ciemność.Nigdy też nie wolno nam sięodwracać.Nigdy, nawet wtedy, kiedy czujemy na karkugorący oddech wilków i słyszymy, jak ich długie, nie obciętepazury, skrobią drewno na brzegach dywanu, którymwyłożone są schody, a z głębi ich gardzieli wyrywa siębulgoczący pomruk.Straszliwe, apokaliptyczne wizje jawią mi się przedoczami, kiedy podejmujemy wspólną wspinaczkę - wizjeTeddy'ego rozrywanego na kawałki, z odrywanymi po koleikończynami, przerzucanego od wilka do wilka, podczas gdywielkie strugi śliny kapią im z pysków.Na koniec jego drobneciałko zostaje przyciśnięte cuchnącą, kudłatą łapą, którawyciąga z niego wnętrzności.Teddy zwraca na mnie błagalnespojrzenie swoich bursztynowych oczu. Kto to?", pyta ochrypły, przytłumiony głos.Jesteśmy napodeście przed pokojem dziadka" - ale nie mojego dziadka(obu dosięgnął już przypisany im los - jeden zostałprzejechany, a drugi wyleciał w powietrze), tylko dziadkablizniaczek - ojca wujka Sidneya - który mieszka pod naszympokojem. To tylko Ruby!", odkrzykuję, chociażpodejrzewam, że on nie ma zielonego pojęcia, kto to jest tylko Ruby", i dalej wspinam się po schodach.Teraz czekanas naprawdę trudne przedsięwzięcie - dotarcie do łóżka.Zwlekamy przez chwilę w progu sypialni - progi sąbezpieczne, niestety, nie można stać na nich bez końca.Wilki,które mieszkają na schodach, nie potrafią przekroczyć progu(gdyby było inaczej, byłyby w całym domu).To dobrze, tylkoże łóżko znajduje się w drugim końcu pokoju, a to zle.Podłóżkiem polowym żyją różne przedmioty.Kilka krokodyli imały smok, a przede wszystkim bezimienne rzeczy bez jasnejdefinicji czy taksonomii.Jedno jest pewne - wszystkieprzedmioty żyjące pod łóżkiem - nazwane czy nie nazwane -mają zęby.Zęby, które będą kąsać delikatne, małe kostki,próbujące dostać się do łóżka.W tym przypadku jedyny możliwy fortel to szybkość.Raz- dwa - trzy - Teddy start! Małe nóżki w pantofelkach tuptająpo linoleum, małe serduszka głucho łomocą, łup, łup.Kiedyzbliżamy się do strefy zagrożenia - dwie stopy od łóżka -rzucamy się na łóżko, które o mały włos się nie składa, alejesteśmy już bezpieczni.To znaczy bezpieczni, jeśli w nocynie wypadniemy z łóżka.Wpycham Teddy'ego pod piżamę napiersi, tak na wszelki wypadek.Chcę do domu! Chcę do Patricii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Bardzo wątpię, żeby to zrobiły.Gdyby zapisały go mnie (co jest jeszcze bardziejnieprawdopodobne), odmówiłabym przyjęcia.Domek ma wsobie coś niesamowitego, z tą mikroskopijną instalacją(maleńkie miedziane krany!) i małymi, oprawionymi w skóręksiążkami (Wielkie nadzieje!).Bałabym się - boję się - żemogłabym wpaść w pułapkę i stać się jedną z tych malutkich,kędzierzawych dziewczynek w fartuszkach w pokojudziecinnym na górze, które całymi dniami muszą się bawićmaciupeńkimi laleczkami.Albo jeszcze gorzej - biednąpomywaczką, na zawsze przypisaną do usmolonych garnków.Może blizniaczki, z ich galaktycznymi mocami, zmniejsząmnie w nocy i kiedy ciocia Babs wejdzie do tego pokojuktóregoś ranka, łóżko gościnne będzie puste, a w łóżkugościnnym w domu lalek (o wiele ładniejszym niż łóżkopolowe) będzie leżała Ruby Lennox, podobna do lalki,ściskając misia wielkości ameby.Najgorsze są schody - i to zarówno w domku dla lalek, jaki na Mirthroy Road.Dom cioci Babs i wujka Sidneyaprzypomina mi nasze mieszkanie Nad Sklepem - te samewąskie, wysokie gabaryty i ta sama, wielka liczba schodów,chociaż na Mirthroy Road na każdym piętrze tak naprawdęjest tylko jeden pokój, przez co droga do sypialni na poddaszuwymaga długiej wspinaczki po ciemnych, wąskich schodach,pełnych zakrętów i niespodziewanych kątów, w których kryjąsię olbrzymie zasoby nieznanych lęków.Przyjazne duchyZnad Sklepu zostały zastąpione przez coś, co aż trzeszczy odzła.Kładę się spać pierwsza, więc na własną rękę muszęuporać się z tą zdradziecką podróżą.To absolutnie nie wporządku.Przyjęłam pewne strategie, które mają nam pomócw tym zadaniu.To ważne, na przykład, żeby trzymać rękę naporęczy, kiedy wchodzę na górę (drugą ściska Teddy).W tensposób nic nie może zbiec nieoczekiwanie po schodach istrącić nas w ciemność.Nigdy też nie wolno nam sięodwracać.Nigdy, nawet wtedy, kiedy czujemy na karkugorący oddech wilków i słyszymy, jak ich długie, nie obciętepazury, skrobią drewno na brzegach dywanu, którymwyłożone są schody, a z głębi ich gardzieli wyrywa siębulgoczący pomruk.Straszliwe, apokaliptyczne wizje jawią mi się przedoczami, kiedy podejmujemy wspólną wspinaczkę - wizjeTeddy'ego rozrywanego na kawałki, z odrywanymi po koleikończynami, przerzucanego od wilka do wilka, podczas gdywielkie strugi śliny kapią im z pysków.Na koniec jego drobneciałko zostaje przyciśnięte cuchnącą, kudłatą łapą, którawyciąga z niego wnętrzności.Teddy zwraca na mnie błagalnespojrzenie swoich bursztynowych oczu. Kto to?", pyta ochrypły, przytłumiony głos.Jesteśmy napodeście przed pokojem dziadka" - ale nie mojego dziadka(obu dosięgnął już przypisany im los - jeden zostałprzejechany, a drugi wyleciał w powietrze), tylko dziadkablizniaczek - ojca wujka Sidneya - który mieszka pod naszympokojem. To tylko Ruby!", odkrzykuję, chociażpodejrzewam, że on nie ma zielonego pojęcia, kto to jest tylko Ruby", i dalej wspinam się po schodach.Teraz czekanas naprawdę trudne przedsięwzięcie - dotarcie do łóżka.Zwlekamy przez chwilę w progu sypialni - progi sąbezpieczne, niestety, nie można stać na nich bez końca.Wilki,które mieszkają na schodach, nie potrafią przekroczyć progu(gdyby było inaczej, byłyby w całym domu).To dobrze, tylkoże łóżko znajduje się w drugim końcu pokoju, a to zle.Podłóżkiem polowym żyją różne przedmioty.Kilka krokodyli imały smok, a przede wszystkim bezimienne rzeczy bez jasnejdefinicji czy taksonomii.Jedno jest pewne - wszystkieprzedmioty żyjące pod łóżkiem - nazwane czy nie nazwane -mają zęby.Zęby, które będą kąsać delikatne, małe kostki,próbujące dostać się do łóżka.W tym przypadku jedyny możliwy fortel to szybkość.Raz- dwa - trzy - Teddy start! Małe nóżki w pantofelkach tuptająpo linoleum, małe serduszka głucho łomocą, łup, łup.Kiedyzbliżamy się do strefy zagrożenia - dwie stopy od łóżka -rzucamy się na łóżko, które o mały włos się nie składa, alejesteśmy już bezpieczni.To znaczy bezpieczni, jeśli w nocynie wypadniemy z łóżka.Wpycham Teddy'ego pod piżamę napiersi, tak na wszelki wypadek.Chcę do domu! Chcę do Patricii [ Pobierz całość w formacie PDF ]