[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta emocjonalna huśtawka była trudna do zniesienia.Ale z kim mogła się podzielić swoimi przeżyciami? Dobrze wie-działa, że nikt nie ma ochoty słuchać narzekań starej kobiety: jej przy-jaciele albo opiekowali się chorymi małżonkami, albo sami musieliuporać się z utratą najbliższej osoby.Gdyby opowiedziała o swojej sa-motności dzieciom, nie wiedziałyby, jak zareagować.Byłby to dla nichniepotrzebny ciężar.Sama też nie potrafiła rozmawiać z matką o odejściu ojca - opie-kowała się wtedy trzema dorastającymi synami i sprawowała funkcjęczarującej towarzyszki Staną na przeróżnych rautach i bankietach, któ-re wypełniały jej towarzyski kalendarz.Wydawało jej się, że wystar-czy, jeśli zaprosi matkę do siebie w sobotę po modlitwie w synagodze,a w środę zawiezie ją do fryzjera.I że zajrzy do niej kilka razy w tygo-dniu.Dbała o to, aby matka zajmowała honorowe miejsce w czasieRLświąt i przy okazji wszystkich uroczystości szkolnych jej dzieci.Wtedywydawało jej się, że to wystarczy.Teraz wiedziała, że nie wystarczy.*To pokolenie jest inne, ale nie całkiem.Większość kobiet w wiekuAnity twierdzi, że ich dorosłe córki marzą o tym, aby matki stały sięich najlepszymi przyjaciółkami.Tak naprawdę chodzi im o to, aby mo-gły odkryć swoje dusze przed jedynymi osobami, które kochają jebezwarunkowo, o których akceptację nie muszą zabiegać i które wyka-żą prawdziwe zainteresowanie ich problemami. To szczególny dar odżycia - myślała Anita - jeśli twoja matka jest twoją najlepszą przyja-ciółką.Ale to zupełnie coś innego niż bycie najlepszą przyjaciółkąmatki.Wtedy trzeba ją poznać jako osobę, a to jest bardzo trudne".Była matką trzech synów, a ci nie mieli w zwyczaju dzwonić napogawędki.Być może niektórzy chłopcy to robią, ale nie oni.Zbyt za-jęci zapewnianiem bytu swoim rodzinom, plotkowanie pozostawiali żo-nom, które, tak jak kiedyś Anita, były całkowicie pochłonięte sprawamiżycia codziennego.Nic dziwnego zatem, że Anita tak kochała Georgię,tym bardziej że ich znajomość nie była obciążona wspomnieniami kon-fliktów i buntu wieku dojrzewania.Ale i w ich przyjazni brakowałorównowagi: Anita nie miała w zwyczaju dzwonić do Georgii i zwierzaćjej się ze swoich sekretów.Nie taką rolę powierzono jej w tym duecie.Anita wiedziała, że młodzi ludzie, a do tej kategorii zaliczała każ-dego poniżej pięćdziesiątki, nigdy nie uważają się za takich samych jakpokolenia wcześniejsze.Każda para kochanków myśli, że wynalazłaseks.I nikomu nie przychodzi do głowy, że siedemdziesięciodwuletniakobieta może pragnąć czułości ukochanego mężczyzny, że wciąż możeRLodczuwać pożądanie i tęsknić za pocałunkami. W tym cały kłopot -myślała Anita, odkręcając w łazience wodę na poranną kąpiel.- Ciałosię starzeje, ale duch pozostaje ten sam: pełen pasji, pragnień i fantazji,usychający z tęsknoty za człowiekiem, który nigdy nie powróci.I od-czuwający wyrzuty sumienia na myśl o innym człowieku, który jest nawyciągnięcie ręki".*Anita często w myślach powtarzała, że powinna już sobie odpuścićziemskie tęsknoty i z godnością wyglądać końca.To nie czas na zaczy-nanie życia od początku.Teraz, patrząc na szumiącą w wannie wodę,zastanawiała się, dlaczego cała rodzina widzi coś niestosownego w jejżyciowej energii i pragnieniu niezależności.- Przecież zawsze taka byłam - powiedziała do trzymanej w dłonikostki mydła.- Tylko że teraz jestem cała pomarszczona.- Popatrzyłana swoje ciało, na zmarszczki i niedoskonałości.Jak to się stało, że siętak szybko zestarzała? Nie mogła uwierzyć, że jest już babcią i że maaż tyle wnuków.Zobaczy zresztą większość tych drobnych twarzyczekza parę dni w święto Paschy.Przylecą z Atlanty i z Izraela.Poprzytulaje trochę, powypytuje, popodziwia - i ruszą w drogę powrotną, do swo-ich domów i szkół, a ona powróci do codziennej samotności.Oczywi-ście, chciałaby widzieć ich wszystkich częściej, ale zawsze bała się la-tać, a jej synowie znalezli pracę i żony w różnych częściach globu. Bardzo dobrze sobie radzą i mają świetne rodziny, a to przecież naj-ważniejsze - myślała.- Nie mogę narzekać".- Nie jestem sama - powiedziała głośno, wchodząc do wody.Po-wtarzała te słowa codziennie.- Nie jestem sama.- Oparła głowę oRLbrzeg wanny, zamknęła oczy i rozkoszowała się ciepłem. Bogu niechbędą dzięki za rodzinę, nawet taką zamiejscową!" - pomyślała z uśmie-chem.Tak bardzo ich wszystkich kocha! I Bogu dzięki za Dakotę, ope-rę i popołudniowe spektakle na Broadwayu.Za klub robótek ręcznych iza pracę w sklepie.To wszystko trzymają przy życiu.A mimo to chciałoby się czegoś jeszcze.*Punktualnie o jedenastej dwadzieścia siedem rano James zdjąłswoją sportową marynarkę z oparcia krzesła i wyszedł z biura.O dwu-nastej umówił się z Anitą, więc musi zdążyć na następny pociąg naWest Side. Proszę przyjść punktualnie - poprosiła go przed spotka-niem.- Po południu muszę wyjść do sklepu".Od dłuższego czasu starał się umówić z Anitą, bo zdawał sobiesprawę, że jest ona najwierniejszą powiernicą Georgii, ale chciał, żebybyła to szybka kawa gdzieś na neutralnym gruncie.Przywykł do tego,że to on dyktuje warunki.Ale nie znał Anity.- Cześć, Anito - powiedział do niej przy pierwszym spotkaniu wsklepie kilka miesięcy temu.Uśmiechnęła się grzecznie, ale niezbytciepło.- Proszę nazywać mnie panią Lowenstein - odpowiedziała.Ilekroć wpadał pózniej do sklepu, czasami umówiony, a przeważ-nie bez zapowiedzi, spotykał się z tym samym chłodnym przywita-niem.Pózniej, kiedy przystał na warunki Georgii (każda wizyta zapo-wiedziana przez telefon, większe zakupy dla Dakoty umówione za-wczasu z Georgią), Anita okazywała mu więcej przyjazni.GeorgiaRLrównież.Ale było rzeczą oczywistą, że aby zaskarbić sobie łaski Geor-gii, trzeba było najpierw podbić serce Anity.- Tak, ma pan rację - odpowiedziała na jego sugestię, że powinnisię lepiej poznać.- Zdaje się, że tym razem naprawdę pan wie, czegochce.- Popatrzyła mu prosto w oczy, ryzykując, że obrazi się i wyjdzie.- Tak, proszę pani - powiedział cicho, czując się jak sztubak podciężarem jej oskarżycielskiego spojrzenia.- To dobrze.Proszę przyjść do mnie na lunch w poniedziałek.I tak zaczęła się ich znajomość.Przez cały poprzedni miesiąc wkażdy poniedziałek odwiedzał ją w apartamentowcu San Remo, zasia-dał przy stole w jadalni i dyskutował o wszystkim, począwszy od naj-świeższych wiadomości, poprzez swoją pracę i kontakty z Dakotą, ażpo boom na nowojorskim rynku nieruchomości.Jedyną osobą, o którejnigdy nie rozmawiali, była Georgia.Przy pierwszym wspólnym lunchu James próbował wydobyć zAnity jakieś informacje.- Przypuszczam, że Georgia była nieco zaskoczona moim powro-tem do Nowego Jorku - powiedział od niechcenia, nabijając na wideleckawałek ziemniaka.Udawał, że bardziej interesuje go posiłek niż od-powiedz Anity.- O to musi pan zapytać Georgię - odpowiedziała krótko Anita [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ta emocjonalna huśtawka była trudna do zniesienia.Ale z kim mogła się podzielić swoimi przeżyciami? Dobrze wie-działa, że nikt nie ma ochoty słuchać narzekań starej kobiety: jej przy-jaciele albo opiekowali się chorymi małżonkami, albo sami musieliuporać się z utratą najbliższej osoby.Gdyby opowiedziała o swojej sa-motności dzieciom, nie wiedziałyby, jak zareagować.Byłby to dla nichniepotrzebny ciężar.Sama też nie potrafiła rozmawiać z matką o odejściu ojca - opie-kowała się wtedy trzema dorastającymi synami i sprawowała funkcjęczarującej towarzyszki Staną na przeróżnych rautach i bankietach, któ-re wypełniały jej towarzyski kalendarz.Wydawało jej się, że wystar-czy, jeśli zaprosi matkę do siebie w sobotę po modlitwie w synagodze,a w środę zawiezie ją do fryzjera.I że zajrzy do niej kilka razy w tygo-dniu.Dbała o to, aby matka zajmowała honorowe miejsce w czasieRLświąt i przy okazji wszystkich uroczystości szkolnych jej dzieci.Wtedywydawało jej się, że to wystarczy.Teraz wiedziała, że nie wystarczy.*To pokolenie jest inne, ale nie całkiem.Większość kobiet w wiekuAnity twierdzi, że ich dorosłe córki marzą o tym, aby matki stały sięich najlepszymi przyjaciółkami.Tak naprawdę chodzi im o to, aby mo-gły odkryć swoje dusze przed jedynymi osobami, które kochają jebezwarunkowo, o których akceptację nie muszą zabiegać i które wyka-żą prawdziwe zainteresowanie ich problemami. To szczególny dar odżycia - myślała Anita - jeśli twoja matka jest twoją najlepszą przyja-ciółką.Ale to zupełnie coś innego niż bycie najlepszą przyjaciółkąmatki.Wtedy trzeba ją poznać jako osobę, a to jest bardzo trudne".Była matką trzech synów, a ci nie mieli w zwyczaju dzwonić napogawędki.Być może niektórzy chłopcy to robią, ale nie oni.Zbyt za-jęci zapewnianiem bytu swoim rodzinom, plotkowanie pozostawiali żo-nom, które, tak jak kiedyś Anita, były całkowicie pochłonięte sprawamiżycia codziennego.Nic dziwnego zatem, że Anita tak kochała Georgię,tym bardziej że ich znajomość nie była obciążona wspomnieniami kon-fliktów i buntu wieku dojrzewania.Ale i w ich przyjazni brakowałorównowagi: Anita nie miała w zwyczaju dzwonić do Georgii i zwierzaćjej się ze swoich sekretów.Nie taką rolę powierzono jej w tym duecie.Anita wiedziała, że młodzi ludzie, a do tej kategorii zaliczała każ-dego poniżej pięćdziesiątki, nigdy nie uważają się za takich samych jakpokolenia wcześniejsze.Każda para kochanków myśli, że wynalazłaseks.I nikomu nie przychodzi do głowy, że siedemdziesięciodwuletniakobieta może pragnąć czułości ukochanego mężczyzny, że wciąż możeRLodczuwać pożądanie i tęsknić za pocałunkami. W tym cały kłopot -myślała Anita, odkręcając w łazience wodę na poranną kąpiel.- Ciałosię starzeje, ale duch pozostaje ten sam: pełen pasji, pragnień i fantazji,usychający z tęsknoty za człowiekiem, który nigdy nie powróci.I od-czuwający wyrzuty sumienia na myśl o innym człowieku, który jest nawyciągnięcie ręki".*Anita często w myślach powtarzała, że powinna już sobie odpuścićziemskie tęsknoty i z godnością wyglądać końca.To nie czas na zaczy-nanie życia od początku.Teraz, patrząc na szumiącą w wannie wodę,zastanawiała się, dlaczego cała rodzina widzi coś niestosownego w jejżyciowej energii i pragnieniu niezależności.- Przecież zawsze taka byłam - powiedziała do trzymanej w dłonikostki mydła.- Tylko że teraz jestem cała pomarszczona.- Popatrzyłana swoje ciało, na zmarszczki i niedoskonałości.Jak to się stało, że siętak szybko zestarzała? Nie mogła uwierzyć, że jest już babcią i że maaż tyle wnuków.Zobaczy zresztą większość tych drobnych twarzyczekza parę dni w święto Paschy.Przylecą z Atlanty i z Izraela.Poprzytulaje trochę, powypytuje, popodziwia - i ruszą w drogę powrotną, do swo-ich domów i szkół, a ona powróci do codziennej samotności.Oczywi-ście, chciałaby widzieć ich wszystkich częściej, ale zawsze bała się la-tać, a jej synowie znalezli pracę i żony w różnych częściach globu. Bardzo dobrze sobie radzą i mają świetne rodziny, a to przecież naj-ważniejsze - myślała.- Nie mogę narzekać".- Nie jestem sama - powiedziała głośno, wchodząc do wody.Po-wtarzała te słowa codziennie.- Nie jestem sama.- Oparła głowę oRLbrzeg wanny, zamknęła oczy i rozkoszowała się ciepłem. Bogu niechbędą dzięki za rodzinę, nawet taką zamiejscową!" - pomyślała z uśmie-chem.Tak bardzo ich wszystkich kocha! I Bogu dzięki za Dakotę, ope-rę i popołudniowe spektakle na Broadwayu.Za klub robótek ręcznych iza pracę w sklepie.To wszystko trzymają przy życiu.A mimo to chciałoby się czegoś jeszcze.*Punktualnie o jedenastej dwadzieścia siedem rano James zdjąłswoją sportową marynarkę z oparcia krzesła i wyszedł z biura.O dwu-nastej umówił się z Anitą, więc musi zdążyć na następny pociąg naWest Side. Proszę przyjść punktualnie - poprosiła go przed spotka-niem.- Po południu muszę wyjść do sklepu".Od dłuższego czasu starał się umówić z Anitą, bo zdawał sobiesprawę, że jest ona najwierniejszą powiernicą Georgii, ale chciał, żebybyła to szybka kawa gdzieś na neutralnym gruncie.Przywykł do tego,że to on dyktuje warunki.Ale nie znał Anity.- Cześć, Anito - powiedział do niej przy pierwszym spotkaniu wsklepie kilka miesięcy temu.Uśmiechnęła się grzecznie, ale niezbytciepło.- Proszę nazywać mnie panią Lowenstein - odpowiedziała.Ilekroć wpadał pózniej do sklepu, czasami umówiony, a przeważ-nie bez zapowiedzi, spotykał się z tym samym chłodnym przywita-niem.Pózniej, kiedy przystał na warunki Georgii (każda wizyta zapo-wiedziana przez telefon, większe zakupy dla Dakoty umówione za-wczasu z Georgią), Anita okazywała mu więcej przyjazni.GeorgiaRLrównież.Ale było rzeczą oczywistą, że aby zaskarbić sobie łaski Geor-gii, trzeba było najpierw podbić serce Anity.- Tak, ma pan rację - odpowiedziała na jego sugestię, że powinnisię lepiej poznać.- Zdaje się, że tym razem naprawdę pan wie, czegochce.- Popatrzyła mu prosto w oczy, ryzykując, że obrazi się i wyjdzie.- Tak, proszę pani - powiedział cicho, czując się jak sztubak podciężarem jej oskarżycielskiego spojrzenia.- To dobrze.Proszę przyjść do mnie na lunch w poniedziałek.I tak zaczęła się ich znajomość.Przez cały poprzedni miesiąc wkażdy poniedziałek odwiedzał ją w apartamentowcu San Remo, zasia-dał przy stole w jadalni i dyskutował o wszystkim, począwszy od naj-świeższych wiadomości, poprzez swoją pracę i kontakty z Dakotą, ażpo boom na nowojorskim rynku nieruchomości.Jedyną osobą, o którejnigdy nie rozmawiali, była Georgia.Przy pierwszym wspólnym lunchu James próbował wydobyć zAnity jakieś informacje.- Przypuszczam, że Georgia była nieco zaskoczona moim powro-tem do Nowego Jorku - powiedział od niechcenia, nabijając na wideleckawałek ziemniaka.Udawał, że bardziej interesuje go posiłek niż od-powiedz Anity.- O to musi pan zapytać Georgię - odpowiedziała krótko Anita [ Pobierz całość w formacie PDF ]