[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uświadomił sobie, jak bardzo mu na niej zależy.Ile dla niego znaczy.Zwiatło wczesnego popołudnia wpadło do sali przez długie okno, otaczającGwendolyn aureolą.Ale Jason wiedział, że dziewczyna nie ma nic wspólnegoz aniołami.I bardzo mu to odpowiadało.Pragnął prawdziwej kobiety, istotyz krwi i kości, niepozbawionej wad i niedoskonałości, ale obdarzonej namiętnąnaturą i pełną życia.Po katastrofie związku z Elizabeth poprzysiągł sobie, żeżadna kobieta nigdy nim do tego stopnia nie zawładnie.Złamał tę przysięgęi cieszył się z tego w głębi duszy.Ale zanim otrzyma nagrodę, musi pokonać wiele przeszkód.Jedynymsposobem, żeby to osiągnąć, była szczerość z obu stron.Od tych myśli oderwało go pojawienie się majordoma.Opanowanyzazwyczaj i pełen godności Snowden wbiegł do pokoju i praktycznie odciągnąłJasona od Gwendolyn, domagając się paru słów na osobności.Jasonspodziewał się usłyszeć, że panna Dorothea się obudziła i jest gotowa dopodróży do domu.Tym bardziej więc zaskoczyły go słowa lokaja.- Ten więzień, jaśnie panie - powiedział lokaj niespokojnym tonem.-Uciekł.- Uciekł? To niemożliwe.Sam zamknąłem drzwi piwnicy i sprawdziłem jedziś rano.- Wiem.Byłem przy tym.- Lokaj zmarszczył brwi, kręcąc głową zezdumienia.- Na moje polecenie kucharka przygotowała dla więznia tacęz jedzeniem.Osobiście wyznaczyłem Collina i Arthura, dwóch oddanychsłużących, którzy odznaczają się zdrowym rozsądkiem i siłą, żeby zanieślijedzenie.Uznałem, że najlepiej się nadają do tego zadania.- Co się stało? - zapytał zaniepokojony Jason.- Obezwładnił ich? Nic im niejest?- Collin i Arthur są cali i zdrowi.Kiedy otworzyli piwnicę i wezwaliwięznia, nikt nie odpowiedział.Zawołali mnie.Weszliśmy do środka bardzoostrożnie, obawiając się jakiejś sztuczki.Nic z tego.Piwnica okazała się pusta.Więzień znikł.- Jesteś pewien? Tam jest wiele dużych skrzyń i beczek, gdzie mógłby sięukryć.Lokaj westchnął i zwiesił głowę.- Przeszukaliśmy wszystko bardzo dokładnie.Piwnica jest pusta.Jasonowi przyszły do głowy różne możliwości, ale każdą odrzucał równieszybko, jak się pojawiła.- Drzwi były wyważone, a zamek wyłamany?- Nie, jaśnie panie.Zamek jest nienaruszony.Drzwi zostały sprawdzone,zanim służący spróbował wejść z jedzeniem.Dopilnowałem tego osobiściezaledwie dwadzieścia minut wcześniej.Jason zaklął pod nosem i wsunął palce we włosy.- Wiesz, co to znaczy, prawda?- Tak.Zamek otworzono kluczem.I chociaż sprawia mi to ból, muszępowiedzieć, że zrobił to zapewne ktoś z domu.- Właśnie.Lokaj się skrzywił.- Co mam zrobić?- Każ ludziom przeszukać okolicę, choć podejrzewam, że jest za póznoi ptaszek odleciał za daleko.Chcę także, aby Collin i Arthur byli gotowi złożyćzeznanie przed urzędnikiem.Ma się tu wkrótce zjawić.- Czy coś się stało? - odezwała się ciotka Mildred z żywym zain-teresowaniem.Podeszła bliżej, patrząc ciekawie.A Snowden, zazwyczaj powściągliwy - najwyrazniej bardzo zdenerwowany -odwrócił się do starszej kobiety i zawołał:- Więzień uciekł z piwnicy!Na te słowa Mildred Ellingham wydała z siebie zduszony okrzyk i bezwdzięku padła zemdlona na podłogę.Rodzina Ellinghamów wyruszyła do domu przy zachmurzonym niebie,lekkim deszczu i narastającej mgle.Ciotka Mildred niepokoiła się, że pogoda niesprzyja podróży, a przestępca czai się gdzieś w ukryciu, ale wuj Fletcher nieprzejął się marudzeniem żony.Przynajmniej raz Gwendolyn była zadowolona,że wuj rzadko brał pod uwagę opinie i uczucia kobiet w rodzinie.Każda chwilaspędzona w Moorehead Manor stawała się męką.Wicehrabia nalegał, żeby jego służba eskortowała powóz.Wuj Fletchersprzeciwił się temu bez przekonania, a potem się zgodził, choćby po to, żebyuspokoić bliską histerii żonę.Ciotka Mildred była przekonana, że zostanąnapadnięci i zamordowani.Gwendolyn nie podejrzewała, żeby samotny uciekinier miał zaatakowaćw pełnym świetle dnia duży powóz.Nie miała jednak zamiaru mówić tegogłośno, bojąc się, że każda wzmianka o zbiegłym bandycie doprowadzi ciotkę dozałamania nerwowego.O wiele bardziej Gwendolyn martwiła się o Dorotheę, która wydawała sięblada i zmęczona, zanim jeszcze podróż się zaczęła.Doszła do powozuo własnych siłach, ale był to dla niej ogromny wysiłek.Chociaż Gwendolyn nieznosiła przesady, stwierdziła, że sekunduje ciotce w opiece nad Dorothea,podkładając siostrze pod głowę dużą poduszkę i okrywając jej nogi lekkimkocem, choć Dorothea narzekała, że jest jej za ciepło.Zajęta siostrą, nie zauważyła, że zbliża się do nich lord Fairhurst, póki nieostrzegła jej Emma.Gwendolyn wyjrzała przez okno i poczuła, że cała drży.Lord Fairhurst szedł energicznym krokiem od strony stajni.Wydawał jej sięniezwykle przystojny.Nie miał kubraka, ani halsztuka pod szyją.Rozpiąłkołnierzyk, ukazując mały fragment opalonej piersi i kilka złotych kędziorów.Gwendolyn wciągnęła ostro powietrze.Zaszokowało ją, jak bardzo za nimtęskniła.- Kucharka przygotowała trochę smakołyków dla panny Dorothei - oznajmiłwicehrabia, podnosząc koszyk.- Jak to miło.- Dorothea uśmiechnęła się blado.- Droga Gwendolyn, wez, koszyk od lorda Fairhurst - poprosiła ciotkaMildred, również się uśmiechając do wicehrabiego.Gwendolyn zwróciła się do siostry z milczącym błaganiem, ale Emmasiedziała w drugim końcu powozu, dalej od drzwi.Gwendolyn wysiadłaniechętnie, nie rozumiejąc, dlaczego nie mógł po prostu podać im tegoprzeklętego koszyka.Nie kłopocząc się, żeby ukryć irytację, wyciągnęła rękę po koszyk.- %7łegnaj - powiedziała, odsuwając się natychmiast, kiedy chwyciła pałąk, aleJason położył jej dłoń na ramieniu.- Raczej do widzenia, najdroższa.Oboje wiemy, że nie możesz się przedemną wiecznie ukrywać - dodał cicho.Jego zielone oczy pociemniały.- Tojeszcze nie koniec.Gwendolyn przebiegł dreszcz po plecach.Najwyrazniej lord Fairhurst byłwyjątkowo uparty.Choć powtarzała w kółko, że wszystko skończone, nie dawałza wygraną.A nie mogła sobie pozwolić na dyskusję, żeby nie robić widowiska.Zamiast tego spojrzała na niego lodowatym wzrokiem.- %7łegnaj.Zanim zdołała uciec, podniósł jej dłoń do ust [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Uświadomił sobie, jak bardzo mu na niej zależy.Ile dla niego znaczy.Zwiatło wczesnego popołudnia wpadło do sali przez długie okno, otaczającGwendolyn aureolą.Ale Jason wiedział, że dziewczyna nie ma nic wspólnegoz aniołami.I bardzo mu to odpowiadało.Pragnął prawdziwej kobiety, istotyz krwi i kości, niepozbawionej wad i niedoskonałości, ale obdarzonej namiętnąnaturą i pełną życia.Po katastrofie związku z Elizabeth poprzysiągł sobie, żeżadna kobieta nigdy nim do tego stopnia nie zawładnie.Złamał tę przysięgęi cieszył się z tego w głębi duszy.Ale zanim otrzyma nagrodę, musi pokonać wiele przeszkód.Jedynymsposobem, żeby to osiągnąć, była szczerość z obu stron.Od tych myśli oderwało go pojawienie się majordoma.Opanowanyzazwyczaj i pełen godności Snowden wbiegł do pokoju i praktycznie odciągnąłJasona od Gwendolyn, domagając się paru słów na osobności.Jasonspodziewał się usłyszeć, że panna Dorothea się obudziła i jest gotowa dopodróży do domu.Tym bardziej więc zaskoczyły go słowa lokaja.- Ten więzień, jaśnie panie - powiedział lokaj niespokojnym tonem.-Uciekł.- Uciekł? To niemożliwe.Sam zamknąłem drzwi piwnicy i sprawdziłem jedziś rano.- Wiem.Byłem przy tym.- Lokaj zmarszczył brwi, kręcąc głową zezdumienia.- Na moje polecenie kucharka przygotowała dla więznia tacęz jedzeniem.Osobiście wyznaczyłem Collina i Arthura, dwóch oddanychsłużących, którzy odznaczają się zdrowym rozsądkiem i siłą, żeby zanieślijedzenie.Uznałem, że najlepiej się nadają do tego zadania.- Co się stało? - zapytał zaniepokojony Jason.- Obezwładnił ich? Nic im niejest?- Collin i Arthur są cali i zdrowi.Kiedy otworzyli piwnicę i wezwaliwięznia, nikt nie odpowiedział.Zawołali mnie.Weszliśmy do środka bardzoostrożnie, obawiając się jakiejś sztuczki.Nic z tego.Piwnica okazała się pusta.Więzień znikł.- Jesteś pewien? Tam jest wiele dużych skrzyń i beczek, gdzie mógłby sięukryć.Lokaj westchnął i zwiesił głowę.- Przeszukaliśmy wszystko bardzo dokładnie.Piwnica jest pusta.Jasonowi przyszły do głowy różne możliwości, ale każdą odrzucał równieszybko, jak się pojawiła.- Drzwi były wyważone, a zamek wyłamany?- Nie, jaśnie panie.Zamek jest nienaruszony.Drzwi zostały sprawdzone,zanim służący spróbował wejść z jedzeniem.Dopilnowałem tego osobiściezaledwie dwadzieścia minut wcześniej.Jason zaklął pod nosem i wsunął palce we włosy.- Wiesz, co to znaczy, prawda?- Tak.Zamek otworzono kluczem.I chociaż sprawia mi to ból, muszępowiedzieć, że zrobił to zapewne ktoś z domu.- Właśnie.Lokaj się skrzywił.- Co mam zrobić?- Każ ludziom przeszukać okolicę, choć podejrzewam, że jest za póznoi ptaszek odleciał za daleko.Chcę także, aby Collin i Arthur byli gotowi złożyćzeznanie przed urzędnikiem.Ma się tu wkrótce zjawić.- Czy coś się stało? - odezwała się ciotka Mildred z żywym zain-teresowaniem.Podeszła bliżej, patrząc ciekawie.A Snowden, zazwyczaj powściągliwy - najwyrazniej bardzo zdenerwowany -odwrócił się do starszej kobiety i zawołał:- Więzień uciekł z piwnicy!Na te słowa Mildred Ellingham wydała z siebie zduszony okrzyk i bezwdzięku padła zemdlona na podłogę.Rodzina Ellinghamów wyruszyła do domu przy zachmurzonym niebie,lekkim deszczu i narastającej mgle.Ciotka Mildred niepokoiła się, że pogoda niesprzyja podróży, a przestępca czai się gdzieś w ukryciu, ale wuj Fletcher nieprzejął się marudzeniem żony.Przynajmniej raz Gwendolyn była zadowolona,że wuj rzadko brał pod uwagę opinie i uczucia kobiet w rodzinie.Każda chwilaspędzona w Moorehead Manor stawała się męką.Wicehrabia nalegał, żeby jego służba eskortowała powóz.Wuj Fletchersprzeciwił się temu bez przekonania, a potem się zgodził, choćby po to, żebyuspokoić bliską histerii żonę.Ciotka Mildred była przekonana, że zostanąnapadnięci i zamordowani.Gwendolyn nie podejrzewała, żeby samotny uciekinier miał zaatakowaćw pełnym świetle dnia duży powóz.Nie miała jednak zamiaru mówić tegogłośno, bojąc się, że każda wzmianka o zbiegłym bandycie doprowadzi ciotkę dozałamania nerwowego.O wiele bardziej Gwendolyn martwiła się o Dorotheę, która wydawała sięblada i zmęczona, zanim jeszcze podróż się zaczęła.Doszła do powozuo własnych siłach, ale był to dla niej ogromny wysiłek.Chociaż Gwendolyn nieznosiła przesady, stwierdziła, że sekunduje ciotce w opiece nad Dorothea,podkładając siostrze pod głowę dużą poduszkę i okrywając jej nogi lekkimkocem, choć Dorothea narzekała, że jest jej za ciepło.Zajęta siostrą, nie zauważyła, że zbliża się do nich lord Fairhurst, póki nieostrzegła jej Emma.Gwendolyn wyjrzała przez okno i poczuła, że cała drży.Lord Fairhurst szedł energicznym krokiem od strony stajni.Wydawał jej sięniezwykle przystojny.Nie miał kubraka, ani halsztuka pod szyją.Rozpiąłkołnierzyk, ukazując mały fragment opalonej piersi i kilka złotych kędziorów.Gwendolyn wciągnęła ostro powietrze.Zaszokowało ją, jak bardzo za nimtęskniła.- Kucharka przygotowała trochę smakołyków dla panny Dorothei - oznajmiłwicehrabia, podnosząc koszyk.- Jak to miło.- Dorothea uśmiechnęła się blado.- Droga Gwendolyn, wez, koszyk od lorda Fairhurst - poprosiła ciotkaMildred, również się uśmiechając do wicehrabiego.Gwendolyn zwróciła się do siostry z milczącym błaganiem, ale Emmasiedziała w drugim końcu powozu, dalej od drzwi.Gwendolyn wysiadłaniechętnie, nie rozumiejąc, dlaczego nie mógł po prostu podać im tegoprzeklętego koszyka.Nie kłopocząc się, żeby ukryć irytację, wyciągnęła rękę po koszyk.- %7łegnaj - powiedziała, odsuwając się natychmiast, kiedy chwyciła pałąk, aleJason położył jej dłoń na ramieniu.- Raczej do widzenia, najdroższa.Oboje wiemy, że nie możesz się przedemną wiecznie ukrywać - dodał cicho.Jego zielone oczy pociemniały.- Tojeszcze nie koniec.Gwendolyn przebiegł dreszcz po plecach.Najwyrazniej lord Fairhurst byłwyjątkowo uparty.Choć powtarzała w kółko, że wszystko skończone, nie dawałza wygraną.A nie mogła sobie pozwolić na dyskusję, żeby nie robić widowiska.Zamiast tego spojrzała na niego lodowatym wzrokiem.- %7łegnaj.Zanim zdołała uciec, podniósł jej dłoń do ust [ Pobierz całość w formacie PDF ]