[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Informatorem? – Bleys zmarszczył się.– Środek chemiczny, który sprawiłby, że będziesz mówił – wyjaśniła Toni.– Od stuleci wiadomo, że nie ma czegoś takiego, jak serum prawdy.Jednak istnieją środki sprawiające, że mówi się w sposób niekontrolowany, podobnie jak ktoś pod wpływem alkoholu może wyjawić więcej niż osoba trzeźwa, tylko znacznie skuteczniejsze.Osoba poddana działaniu czegoś takiego wypapla wszystko.Wyobraź sobie pijacki słowotok zwielokrotniony do poziomu przymusu.Na chwilę zapanowała cisza.–Widzisz, Bleys – Henry odezwał się niewzruszonym głosem – gdybyś znał szczegółowo moje plany i schwytaliby cię Newtończycy, Rada mogłaby dowiedzieć się wszystkiego – łącznie z zadaniami wyznaczonymi poszczególnym Żołnierzom.Moim obowiązkiem jest ochraniać tych, którzy dla nas walczą.Ostatnie słowa wypowiedział tym spokojnym, ale nieuchronnym głosem, jakim oznajmiał swoje decyzje.Jednak patrząc na niego, Bleys zauważył w kącikach jego oczu te same znaki, które widział tam już wcześniej.Było to krótko po tym, jak Bleys zamieszkał z rodziną Henry’ego na Zjednoczeniu; Henry uznał, że musi zbić starszego syna, ponieważ wierzył, że tego wymaga jego ojcowski obowiązek.Fakt, że to zrobił, prawie zniszczył emocjonalnie Bleysa.Wychowywała go matka, mieszkanka Kultis, jednej z planet Exotikowwierzacych, że świadome wywołanie bólu – zwłaszcza fizycznego – w innej istocie ludzkiej było nie tylko najgorszym z przestępstw; ale wręcz nie do pomyślenia.Na ślepo, zmagając się z koszulą nocną, do której nie był przyzwyczajony, Bleys próbował dostać się do starszego kuzyna.Henry nie dopuścił do tego i zatrzymał go łagodnie, posyłając z powrotem do łóżka.Wtedy właśnie Bleys zobaczył w kącikach oczu Henry’ego ból, powstrzymywany przez nieugiętą wolę.Tym razem jednak ból nie dotyczył jego kuzyna Joshui.Henry cierpiał za Bleysa.Rozdział 30 Bleys stał w środku równobocznego trójkąta utworzonego z trzech, mniej więcej metrowej wysokości urządzeń, świecących irytującymi, czerwonymi lampkami oznaczającymi aktywność.Obsługiwał je Kaj Menowski.Dzięki rozwojowi techniki Bleys nie musiał nawet się rozbierać – całe ciało skanowane było z mikroskopową dokładnością.–Nie ruszaj się – odezwał się Kaj.– Każde poruszenie przerwie pracę diagnozera i będę musiał go od nowa kalibrować.Im mniej się będziesz ruszał, tym szybciej skończy się badanie.Kaj w zamyśleniu odczytywał serię hieroglifów drukowanych na taśmie wyrzucanej z komputera.Słowa medyka ubodły Bleysa.Dla kogoś, kto trenował swoje ciało tak rygorystycznie jak on, zabrzmiały prawie jak obelga.Powiedział sobie ponuro, że powinien umieć stać w całkowitym bezruchu dowolnie długo.Po prostu był do tej chwili niedbały, uwalniając myśli i pozwalając ciału samemu o siebie zadbać.Ale od tej chwili… jestem posągiem powiedział sobie.Posągiem z litego marmuru.To właśnie odkryje diagnozer.Marmur.Nieruchomy.Moje poczucie czasu skurczy się, więc niezależnie od tego jak długo będę stał, wydawać się będzie, że minęło zaledwie kilka sekund.Bleys skupił umysł i osiągnął pożądany stan.Maszyny już nie zabrzęczały… czas nie miał znaczenia, do chwili, aż Kaj znów się odezwał.–Cóż, to na razie wyjaśnia sytuację – rozbrzmiał głos budzący Bleysa do świadomości, że czerwone światełka zgasły.– Wygląda to tak, jak się spodziewałem.Rada dodatkowo wprowadziła środek mający zmusić cię do niekontrolowanego mówienia – nietrudno będzie go zidentyfikować i zneutralizować.Zasadniczym problemem jest substancja mająca zaatakować twoje DNA – prawie na pewno efekt wspólnych eksperymentów ze Starą Ziemią, mających na celu odtworzenie form zwierzęcych, które wyginęły tam z powodu polowań i zanieczyszczenia środowiska.Nic nie zrobię z żadnym z tych środków, dopóki nie dostaniemy się do szpitala na pokładzie waszego statku kosmicznego.Teraz jednak wiem już, gdzie i czego szukać.–To sporo jak na takie badanie, prawda? Ile to trwało, pół godziny?–Trochę dłużej – odpowiedział Kaj.Oderwał taśmę z hieroglifami, złożył ją i wsunął do jednej z kieszeni marynarki.Wskazał nieaktywne już urządzenie.– Ono wykonało za mnie całą pracę.Rada nie wykazała się wyobraźnią.Środek zmuszający do mówienia jest standardowy, powszechnie używany.Biorąc to pod uwagę, wystarczyło sprawdzić poszczególne możliwości, aż zidentyfikowałem tę właściwą.Intruz genetyczny wymagał nieco więcej wyobraźni i pracy detektywistycznej.Ale, jak powiedziałem, nic, czego bym się nie spodziewał.–Jak mogłeś w ogóle spodziewać się czegoś konkretnego? – z ciekawością zapytał Bleys.–A przy okazji, nadal czuję się dobrze.–I prawdopodobnie tak pozostanie – aż do mniej więcej godziny czy dwu przed limitem czasowym – który może, ale nie musi pokrywać się z podanym ci terminem.Możesz zacząć czuć coś wcześniej, ale wrażenia powinny być delikatne.Jednak po przekroczeniu granicy cały proces będzie bardzo gwałtowny.Mam nadzieję, że do tego czasu znajdziemy się na statku i będę w stanie ci ulżyć, walcząc równocześnie z podanymi ci środkami.Jeśli zaś chodzi o spodziewanie się czegokolwiek, to kwestia wiedzy na temat tego, co można użyć i efektów działania tych środków.–Powiedziałeś, że wprowadzili do mojego ciała jakieś obce DNA? – zapytał Bleys.–Możesz to nazwać fragmentem DNA.To wytwór nanotechnologii, mogący zaatakować wrażliwe części twojego systemu i zmienić je w coś innego, podobnego lecz destrukcyjnego dla ciebie.Bleysa kusiło, by spytać lekarza skąd pochodziło to obce ciało i jak działało.Popychał go ku temu jego wieczny głód informacji, ale poza ścianą okienną pokoju zapadła już ciemność, a miał przed sobą spotkanie, o którym lekarz nie powinien wiedzieć.–Powiedziałeś, że teraz dobrze się czujesz? – ostrym tonem zapytał Menowsky.–Oczywiście – odpowiedział Bleys.– Sam powiedziałeś przecież, że aż do końca niczego nie poczuję?–Powiedziałem, że nie powinieneś – stwierdził Menowsky.– Ale nigdy nie zaszkodzi się upewnić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl