[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak? - uniósł brwi Mayhew.- A może raczej zależy to od tego,kto na ciebie trafi?103Wchodzisz przez drzwi, a one zamykają się za tobą.Potem kolejne.Idziesz wzdłuż korytarza, potem na dół po schodach.Trzecie drzwi.Czwarte.Straciłeś już orientację.Pokój za pokojem.Im dalej, tymtrudniej wrócić.Minęli most Hammersmith.Na północnym brzegu mnóstwo ludzisiedziało przy wysokich stołach i wzdłuż alejek; nigdy jeszcze tutejszepuby nie miały tyle roboty.- Firma Błysk - powiedział Mayhew otwierając samochód.-Mają siedzibę w Soho, chyba na Dean Street.Znajdziesz ich w książcetelefonicznej.- A, ci od sprzątania biur - skojarzył Deacon.- Dzięki, Phil.- W porządku.- Mayhew wsiadł i zapalił silnik.Nie oglądając się,skręcił kierownicę i włączył się w sznur jadących samochodów.Dziewczyna prowadząca czerwonego volkswagena z całej siły nacisnę-ła hamulce; rozległ się przeciągły dzwięk klaksonu.Deacon wrócił na most i stanął na nim, żeby poobserwować ruch narzece.Dom pełen cieni, słabo oświetlony, powietrze w środku nieruchomei ciężkie, przesączone kwaśnym odorem.Widział go w myślach.Wi-dział siebie, jak podchodzi do drzwi i przekracza próg ciemnego holu.Smród uderzał go w nos.Wokół panuje niesamowita cisza.Wiedział, co oznacza ten bezruch.Laura opisała go opowiadając,jak znalazła ciało Kate.Wyobraznia zaprowadziła go do końca holu idalej na górę, do kolejnych drzwi.Podejrzewał, że czegokolwiek tu szukał, znajdowało się dalej, niżmiał ochotę pójść.15.Zadzwonił telefon, ale kiedy podniosła słuchawkę, nikt się nie ode-zwał.Słychać było tylko szum zakłóceń elektrostatycznych, tak jakszumi muszla, gdy się ją przyłoży do ucha.- Halo - powiedziała, odczekała moment i powtórzyła jeszcze raz.Nic.Odwiesiła słuchawkę.Krążąc po mieszkaniu, podeszła do kredensu, w którym trzymałaalkohol.Nalała sobie małą whisky i dodała do niej trochę wody z kra-nu.Gdy wróciła do salonu, znowu zadzwonił telefon.Znowu tylko tenszum odległego morza.Odkładając słuchawkę uśmiechnęła się smutno:technika znowu płata figle.Usiadła, sięgnęła po książkę leżącą na poręczy fotela.Zaledwieprzeczytała pół strony, gdy po raz trzeci zadzwonił telefon.- Cholera - powiedziała cicho, odkładając książkę.- Halo! Halo! - zawołała głośniej, jak gdyby chcąc przezwyciężyćdefekt linii.Odczekała trochę, chcąc dać szansę centralkom telefonicz-nym i kilometrom przewodów.Wreszcie dała spokój.Odebrała jeszcze dwa głuche telefony i ogarnął ją niepokój.Za szóstym razem nic nie powiedziała.Przeczucie, że na drugimkońcu linii ktoś rozmyślnie milczy, sprawiło, że tym razem szum wsłuchawce zabrzmiał złowieszczo.Kiedy usłyszała przerywany sygnał,odłożyła słuchawkę.Ale nie ruszała się z miejsca.Wiedziała, że znowu105zadzwoni.I zadzwonił.Było to niesamowite i śmieszne zarazem: dwoje milczących uparcieludzi na dwóch końcach kabla.Po dłuższej chwili męcząca cisza w słuchawce pokonała ją.- Kto mówi? - spytała.Cisza.- Kto tam jest? Czego chcesz? - Ci-sza.- O co chodzi?Przez sekundę wydawało jej się, że usłyszała stłumiony śmiech, alebył to tylko zniekształcony szum elektronicznych obwodów telefonu.- Czego chcesz? - powtórzyła.- No dobra.Rozłączam się i nie poło-żę słuchawki na widełki, tak że możesz sobie darować dalsze telefony.Dobrze utrafiła.Grozba wygnania na banicję, separacji kochanka odjego przedmiotu pożądania.Ze słuchawki dobiegł szept, przymilny i słodki; trudno było zgad-nąć, czy głos należał do kobiety, czy do mężczyzny.- Lauro.Lauro.Czy wiesz, kim jestem? Nie, oczywiście, że nie.Ale ja ciebie znam, Lauro.Wiem wiele rzeczy o tobie.Wiem.- Kto mówi?-.gdzie mieszkasz, jak wyglądasz i co nosisz.Lubię.- Czego.-.tę żółtą sukienkę bez rękawów.Często ją nosisz, Lauro.Jestpiękna, wyglądasz w niej tak pięknie z włosami związanymi z tyłuapaszką.Widziałem cię w oknie, Lauro, niedawno, parę dni temu, sta-łaś przy nim, był wieczór, światło lampy padało na twoje włosy i two-rzyło wokół nich aureolę, na ulicy przed twoim domom było bardzocicho, pomyślałem, wyobraziłem sobie, że mogłabyś się wychylić iodezwać się do mnie, byliśmy tak blisko siebie, że gdybyś przemówiła,usłyszałbym cię, nie musiałabyś krzyczeć, a gdybym ja ci odpowie-dział, też byś mnie usłyszała.Przez chwilę oparłaś się o parapet, pamię-tasz? Podniosłaś w górę ręce, wygięta w łuk patrzyłaś gdzieś, w górę.jak pływaczka, która płynie ku powierzchni, patrzyłem na ciebie.- Kto.czego chcesz?Głos ze słuchawki obezwładniał ją.Czuła się jak małe dziecko, które zniecierpliwością czeka na zakończenie bajki.Przyciszony, monotonnyszept zwiastował zagrożenie.106-.stojącą w blasku okna.Czy masz na sobie tę sukienkę, Lauro,tę żółtą sukienkę? Zledziłem cię, nie wiedziałaś, że byłem tam, na ulicy,kiedy zatrzymałaś się, żeby kupić gazetę, stałem tak blisko ciebie wmetrze, ale też nie widziałaś mnie w tłumie ludzi.Było tam tak gorąco,prawda? Widziałem malutkie kropelki potu na delikatnych włoskach wkącikach twoich ust, stałem tak blisko, tak blisko, Lauro [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Tak? - uniósł brwi Mayhew.- A może raczej zależy to od tego,kto na ciebie trafi?103Wchodzisz przez drzwi, a one zamykają się za tobą.Potem kolejne.Idziesz wzdłuż korytarza, potem na dół po schodach.Trzecie drzwi.Czwarte.Straciłeś już orientację.Pokój za pokojem.Im dalej, tymtrudniej wrócić.Minęli most Hammersmith.Na północnym brzegu mnóstwo ludzisiedziało przy wysokich stołach i wzdłuż alejek; nigdy jeszcze tutejszepuby nie miały tyle roboty.- Firma Błysk - powiedział Mayhew otwierając samochód.-Mają siedzibę w Soho, chyba na Dean Street.Znajdziesz ich w książcetelefonicznej.- A, ci od sprzątania biur - skojarzył Deacon.- Dzięki, Phil.- W porządku.- Mayhew wsiadł i zapalił silnik.Nie oglądając się,skręcił kierownicę i włączył się w sznur jadących samochodów.Dziewczyna prowadząca czerwonego volkswagena z całej siły nacisnę-ła hamulce; rozległ się przeciągły dzwięk klaksonu.Deacon wrócił na most i stanął na nim, żeby poobserwować ruch narzece.Dom pełen cieni, słabo oświetlony, powietrze w środku nieruchomei ciężkie, przesączone kwaśnym odorem.Widział go w myślach.Wi-dział siebie, jak podchodzi do drzwi i przekracza próg ciemnego holu.Smród uderzał go w nos.Wokół panuje niesamowita cisza.Wiedział, co oznacza ten bezruch.Laura opisała go opowiadając,jak znalazła ciało Kate.Wyobraznia zaprowadziła go do końca holu idalej na górę, do kolejnych drzwi.Podejrzewał, że czegokolwiek tu szukał, znajdowało się dalej, niżmiał ochotę pójść.15.Zadzwonił telefon, ale kiedy podniosła słuchawkę, nikt się nie ode-zwał.Słychać było tylko szum zakłóceń elektrostatycznych, tak jakszumi muszla, gdy się ją przyłoży do ucha.- Halo - powiedziała, odczekała moment i powtórzyła jeszcze raz.Nic.Odwiesiła słuchawkę.Krążąc po mieszkaniu, podeszła do kredensu, w którym trzymałaalkohol.Nalała sobie małą whisky i dodała do niej trochę wody z kra-nu.Gdy wróciła do salonu, znowu zadzwonił telefon.Znowu tylko tenszum odległego morza.Odkładając słuchawkę uśmiechnęła się smutno:technika znowu płata figle.Usiadła, sięgnęła po książkę leżącą na poręczy fotela.Zaledwieprzeczytała pół strony, gdy po raz trzeci zadzwonił telefon.- Cholera - powiedziała cicho, odkładając książkę.- Halo! Halo! - zawołała głośniej, jak gdyby chcąc przezwyciężyćdefekt linii.Odczekała trochę, chcąc dać szansę centralkom telefonicz-nym i kilometrom przewodów.Wreszcie dała spokój.Odebrała jeszcze dwa głuche telefony i ogarnął ją niepokój.Za szóstym razem nic nie powiedziała.Przeczucie, że na drugimkońcu linii ktoś rozmyślnie milczy, sprawiło, że tym razem szum wsłuchawce zabrzmiał złowieszczo.Kiedy usłyszała przerywany sygnał,odłożyła słuchawkę.Ale nie ruszała się z miejsca.Wiedziała, że znowu105zadzwoni.I zadzwonił.Było to niesamowite i śmieszne zarazem: dwoje milczących uparcieludzi na dwóch końcach kabla.Po dłuższej chwili męcząca cisza w słuchawce pokonała ją.- Kto mówi? - spytała.Cisza.- Kto tam jest? Czego chcesz? - Ci-sza.- O co chodzi?Przez sekundę wydawało jej się, że usłyszała stłumiony śmiech, alebył to tylko zniekształcony szum elektronicznych obwodów telefonu.- Czego chcesz? - powtórzyła.- No dobra.Rozłączam się i nie poło-żę słuchawki na widełki, tak że możesz sobie darować dalsze telefony.Dobrze utrafiła.Grozba wygnania na banicję, separacji kochanka odjego przedmiotu pożądania.Ze słuchawki dobiegł szept, przymilny i słodki; trudno było zgad-nąć, czy głos należał do kobiety, czy do mężczyzny.- Lauro.Lauro.Czy wiesz, kim jestem? Nie, oczywiście, że nie.Ale ja ciebie znam, Lauro.Wiem wiele rzeczy o tobie.Wiem.- Kto mówi?-.gdzie mieszkasz, jak wyglądasz i co nosisz.Lubię.- Czego.-.tę żółtą sukienkę bez rękawów.Często ją nosisz, Lauro.Jestpiękna, wyglądasz w niej tak pięknie z włosami związanymi z tyłuapaszką.Widziałem cię w oknie, Lauro, niedawno, parę dni temu, sta-łaś przy nim, był wieczór, światło lampy padało na twoje włosy i two-rzyło wokół nich aureolę, na ulicy przed twoim domom było bardzocicho, pomyślałem, wyobraziłem sobie, że mogłabyś się wychylić iodezwać się do mnie, byliśmy tak blisko siebie, że gdybyś przemówiła,usłyszałbym cię, nie musiałabyś krzyczeć, a gdybym ja ci odpowie-dział, też byś mnie usłyszała.Przez chwilę oparłaś się o parapet, pamię-tasz? Podniosłaś w górę ręce, wygięta w łuk patrzyłaś gdzieś, w górę.jak pływaczka, która płynie ku powierzchni, patrzyłem na ciebie.- Kto.czego chcesz?Głos ze słuchawki obezwładniał ją.Czuła się jak małe dziecko, które zniecierpliwością czeka na zakończenie bajki.Przyciszony, monotonnyszept zwiastował zagrożenie.106-.stojącą w blasku okna.Czy masz na sobie tę sukienkę, Lauro,tę żółtą sukienkę? Zledziłem cię, nie wiedziałaś, że byłem tam, na ulicy,kiedy zatrzymałaś się, żeby kupić gazetę, stałem tak blisko ciebie wmetrze, ale też nie widziałaś mnie w tłumie ludzi.Było tam tak gorąco,prawda? Widziałem malutkie kropelki potu na delikatnych włoskach wkącikach twoich ust, stałem tak blisko, tak blisko, Lauro [ Pobierz całość w formacie PDF ]