[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hunter odwrócił się.Oliver zerwał się na równe nogi, szurając krzesłem po starej podłodze z desek.- Pani kupiłaBoulderbrook?- zapytał, cedząc słowa.Judd był zawsze dumny z tego, że potrafił czytać w myślach Olivera, lecz tym razem czuł sięogłupiały.Nie był w stanie ocenić, czy ten człowiek jest zaskoczony, przerażony czy wściekły.Chelsea musiała być podobnie zbita z tropu, gdyż wyprostowała się, jak gdyby czekając na atak całejtrójki.Ostrożnie zapytała: - Czy jest tu jakiś problem? - Dlaczego kupiła pani Boulderbrook?- Dlatego, że chciałam mieć ten dom - powiedziała, jak gdyby było to dostatecznym powodem, a Juddpodejrzewał, że w istocie tak było.Miała więcej pieniędzy niż większość mieszkańców Notch była wstanie sobie wyobrazić, a o posiadaniu takiej ilości pieniędzy nawet im się nie śniło.On sam miałwięcej niż większość ludzi, ale tu czuł się zupełnie poza konkurencją.- Zapłaciła pani duże pieniądze - Oliver sondował z niedowierzaniem - za dom, w którym będzie panimieszkać tylko tydzień lub dwa?- Kiedy już urządzę sobie pracownię, będzie tego dużo więcej.To znaczy, że będę spędzać tutaj więcejczasu niż w Baltimore.Nie ma sensu zatrzymywać się każdorazowo w gospodzie.Chcę byćelastyczna, więc kupno wydawało mi się najoczywistszym rozwiązaniem.- Juddowi udało się odkryć ślad rozbawienia tym, comówiła.- Oczywiście, chyba że zaoferuje mi pan pokój w pańskim domu.- Nie mam zamiaru niczego pani oferować - oświadczył Oliver, a potem zapytał: - Kto pokazał paniBoulderbrook?- Rosie Hacker.- Tak się domyślałem - powiedział jadowicie.- Bezczelna baba, bierze się za robotę, z którą tumężczyzni od zawsze doskonale sobie radzili.- Zrzędził.- Boulderbrook.Nie mieszka tu dostateczniedługo, żeby się orientować.Chelsea wyglądała na osłupiałą.- A jaki jest problem z Boulderbrook? - zapytała.- To ruina.- Ale ja zawsze chciałam mieszkać na starej wiejskiej farmie.- Tam wszędzie jest pełno szczurów.- Owszem, wymaga pracy - zgodziła się.Judd wiedział, że to niedopowiedzenie.Poza wszystkim innym w Boulderbrook była potrzebna nowainstalacja elektryczna i kanalizacja, nowy dach, ganek, łazienki i kuchnia.Trzeba było zedrzećwarstwy starej farby z podłóg i gzymsów, wyszorować i zaszpachlować ściany, przebudowaćkominek.A ta ocena zakresu prac opierała się na rzucie okiem sprzed ośmiu lat.Zmiany mogły być tylko nagorsze, spowodowane czasem, żywiołami i przyrodą.- Wymaga czegoś więcej niż pracy! - ryknął Oliver.- Wymaga spalenia, tak żeby nie został po nim aniślad.- Jest zrobiony z polnego kamienia - zwróciła mu uwagę.- Nie będzie się palić.Im bardziej ona była spokojna, tym bardziej on gotował się ze złości.- Niech pani nie próbuje być takaprzemądrzała, panienko.Kupuje pani dom, o którym nie ma pani zielonego pojęcia.Gdyby pani miałachociaż trochę rozumu, posłuchałaby pani kogoś, kto wszystko o nim wie.- Nie boję się pracy.- Boulderbrook potrzebuje czegoś więcej niż pracy! - warknął.- Potrzebuje egzorcysty albo pogromcyduchów! Jest nawiedzony.Czy Rosie Hacker pani o tym nie mówiła?Chelsea wzniosła oczy do nieba.- Och, proszę.- Niech pani nie mówi och, proszę".Jest nawiedzony.Czy to nieprawda, Hunter?Hunter, ze skrzyżowanymi rękami, wyglądał na zaniepokojonego.- Jest nawiedzony.- Słyszała pani? - Oliver powiedział do Chelsea -I niech pani mu uwierzy.On sam tam słyszał glosy.- Jakie głosy? - zapytała Chelsea.- Głosy małych dzieci - powiedział jej Oliver.- One tam mieszkają w ścianach.- Och, proszę.- Zwróciła się do Huntera.- Tak w gruncie rzeczy, to nie słyszałeś głosów, prawda?Hunter nie odpowiadał.- Słyszałeś je? - zapytała z niedowierzaniem.Wpatrywał się w nią, jak gdyby oczekiwał, że zacznie sięz niego śmiać.Nie zaczęła.Zaciekawiło ją to.Juddowi rzuciło się w oczy, że ciekawość jest częścią jejcharakteru.- Czy stodoła też jest nawiedzona? Hunter potrząsnął głową.- Tylko dom.Musi być z nim związana jakaś historia.- Oczywiście, że jest - wtrącił Oliver.- Wszystko ma swoją historię.- Historię, która spowodowała, że dom stał się nawiedzony?- Pewnie tak, skoro są tam jednak duchy.Uniosła w górę brwi w oczekiwaniu na dalsze wyjaśnienia.Kiedy milczał, zwróciła się do Huntera: -Czy ty znasz tę historię?- Nikt jej nie zna.- Czy w rzeczywistości mieszkały tam kiedyś dzieci?- Dawno temu.- Przez całe lata stal pusty - powiedział Oliver.- Normalni ludzie trzymali się z dala od niego.- Ale nadal słychać tam głosy? - Chelsea zapytała Huntera.- Nie zbliżam się tam.Ostatni raz tam byłem, kiedy miałem pięć lat.- A to było ile lat temu?- Trzydzieści dwa.- Aha.- Wykonała ręką lekceważący gest.- Proszę bardzo.Trzydzieści dwa lata temu.To historia sta-rożytna.Lecz Hunter potrząsnął głową.- Ludzie nadal je słyszą.- A co te głosy mówią? Milczał.- Czy kiedykolwiek ci groziły?Judd czekał na odpowiedz.Głosy wiązały się z pogłoskami na temat Huntera, gdyż to on pierwszy onich opowiedział.Owszem, w następnych latach inni ludzie również twierdzili, że je słyszeli, ale byłyto przede wszystkim dzieci, zakładające się ze sobą o to, które ośmieli się wbiec do domu wnajciemniejszą bezksiężycową noc.Istniały różne teorie co do charakteru tych głosów.%7ładna z nichnie została udowodniona, ale mieszkańcy generalnie trzymali się od domu z daleka.- One nigdy nikomu nie groziły - powiedział Hunter.Chelsea uśmiechnęła się.- Są więc niegrozne inie ma się czym przejmować.- Nadal uśmiechnięta, zwróciła się do Judda.- Chcę mieć ten dom nafarmie.Czy ten pana człowiek, Russell, wykona dla mnie te roboty?Judd podejrzewał, że jeżeli uśmiechnie się do Russa w taki sam sposób jak do niego, przedsiębiorcazrobi niemal wszystko, czego będzie sobie życzyć.Janinę też miała taki uśmiech w swoimrepertuarze.- Przypuszczam, że tak.- Ona nie może kupić tego domu - zaprotestował Oliver.- Kiedy będzie mógł rozpocząć? - zapytała Chelsea Judda.- Jak tylko sprecyzuje pani, co ma tam być zrobione.- Ludzie nie zechcą tam pracować - przekonywał Oliver.- To nawiedzone miejsce.Powiedz jej, że jestnawiedzone, Judd.Ale Judd nie był pewien, czy to prawda, a poza tym wiedział, jak bardzo Russ ijego ludzie potrzebują pracy.- Zapłacę dobrą stawkę - powiedziała Chelsea, jeszcze osładzając ofertę.- Czy porozmawia pan z nimw moim imieniu? Umówi go ze mną w ten weekend? Będzie mógł zacząć prace, kiedy będę wBaltimore, a szczegółowe plany zrobię, gdy wrócę.Im szybciej tam zaczniemy, tym lepiej.- Zwróciłasię do Olivera, jak gdyby on nigdy nie był w stosunku do niej nieprzyjemny:- Byłoby mi ogromnie miło, gdyby pan i pańska żona zechcieli być moimi gośćmi na kolacji dziświeczór w gospodzie.Oliver spojrzał na nią, jakby była pomylona.- A niby po co?- %7łeby uczcić naszą spółkę.- A niby po co?- Dlatego, że chciałabym poznać pana żonę.Czy ona nie jest mnie ciekawa?- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Hunter odwrócił się.Oliver zerwał się na równe nogi, szurając krzesłem po starej podłodze z desek.- Pani kupiłaBoulderbrook?- zapytał, cedząc słowa.Judd był zawsze dumny z tego, że potrafił czytać w myślach Olivera, lecz tym razem czuł sięogłupiały.Nie był w stanie ocenić, czy ten człowiek jest zaskoczony, przerażony czy wściekły.Chelsea musiała być podobnie zbita z tropu, gdyż wyprostowała się, jak gdyby czekając na atak całejtrójki.Ostrożnie zapytała: - Czy jest tu jakiś problem? - Dlaczego kupiła pani Boulderbrook?- Dlatego, że chciałam mieć ten dom - powiedziała, jak gdyby było to dostatecznym powodem, a Juddpodejrzewał, że w istocie tak było.Miała więcej pieniędzy niż większość mieszkańców Notch była wstanie sobie wyobrazić, a o posiadaniu takiej ilości pieniędzy nawet im się nie śniło.On sam miałwięcej niż większość ludzi, ale tu czuł się zupełnie poza konkurencją.- Zapłaciła pani duże pieniądze - Oliver sondował z niedowierzaniem - za dom, w którym będzie panimieszkać tylko tydzień lub dwa?- Kiedy już urządzę sobie pracownię, będzie tego dużo więcej.To znaczy, że będę spędzać tutaj więcejczasu niż w Baltimore.Nie ma sensu zatrzymywać się każdorazowo w gospodzie.Chcę byćelastyczna, więc kupno wydawało mi się najoczywistszym rozwiązaniem.- Juddowi udało się odkryć ślad rozbawienia tym, comówiła.- Oczywiście, chyba że zaoferuje mi pan pokój w pańskim domu.- Nie mam zamiaru niczego pani oferować - oświadczył Oliver, a potem zapytał: - Kto pokazał paniBoulderbrook?- Rosie Hacker.- Tak się domyślałem - powiedział jadowicie.- Bezczelna baba, bierze się za robotę, z którą tumężczyzni od zawsze doskonale sobie radzili.- Zrzędził.- Boulderbrook.Nie mieszka tu dostateczniedługo, żeby się orientować.Chelsea wyglądała na osłupiałą.- A jaki jest problem z Boulderbrook? - zapytała.- To ruina.- Ale ja zawsze chciałam mieszkać na starej wiejskiej farmie.- Tam wszędzie jest pełno szczurów.- Owszem, wymaga pracy - zgodziła się.Judd wiedział, że to niedopowiedzenie.Poza wszystkim innym w Boulderbrook była potrzebna nowainstalacja elektryczna i kanalizacja, nowy dach, ganek, łazienki i kuchnia.Trzeba było zedrzećwarstwy starej farby z podłóg i gzymsów, wyszorować i zaszpachlować ściany, przebudowaćkominek.A ta ocena zakresu prac opierała się na rzucie okiem sprzed ośmiu lat.Zmiany mogły być tylko nagorsze, spowodowane czasem, żywiołami i przyrodą.- Wymaga czegoś więcej niż pracy! - ryknął Oliver.- Wymaga spalenia, tak żeby nie został po nim aniślad.- Jest zrobiony z polnego kamienia - zwróciła mu uwagę.- Nie będzie się palić.Im bardziej ona była spokojna, tym bardziej on gotował się ze złości.- Niech pani nie próbuje być takaprzemądrzała, panienko.Kupuje pani dom, o którym nie ma pani zielonego pojęcia.Gdyby pani miałachociaż trochę rozumu, posłuchałaby pani kogoś, kto wszystko o nim wie.- Nie boję się pracy.- Boulderbrook potrzebuje czegoś więcej niż pracy! - warknął.- Potrzebuje egzorcysty albo pogromcyduchów! Jest nawiedzony.Czy Rosie Hacker pani o tym nie mówiła?Chelsea wzniosła oczy do nieba.- Och, proszę.- Niech pani nie mówi och, proszę".Jest nawiedzony.Czy to nieprawda, Hunter?Hunter, ze skrzyżowanymi rękami, wyglądał na zaniepokojonego.- Jest nawiedzony.- Słyszała pani? - Oliver powiedział do Chelsea -I niech pani mu uwierzy.On sam tam słyszał glosy.- Jakie głosy? - zapytała Chelsea.- Głosy małych dzieci - powiedział jej Oliver.- One tam mieszkają w ścianach.- Och, proszę.- Zwróciła się do Huntera.- Tak w gruncie rzeczy, to nie słyszałeś głosów, prawda?Hunter nie odpowiadał.- Słyszałeś je? - zapytała z niedowierzaniem.Wpatrywał się w nią, jak gdyby oczekiwał, że zacznie sięz niego śmiać.Nie zaczęła.Zaciekawiło ją to.Juddowi rzuciło się w oczy, że ciekawość jest częścią jejcharakteru.- Czy stodoła też jest nawiedzona? Hunter potrząsnął głową.- Tylko dom.Musi być z nim związana jakaś historia.- Oczywiście, że jest - wtrącił Oliver.- Wszystko ma swoją historię.- Historię, która spowodowała, że dom stał się nawiedzony?- Pewnie tak, skoro są tam jednak duchy.Uniosła w górę brwi w oczekiwaniu na dalsze wyjaśnienia.Kiedy milczał, zwróciła się do Huntera: -Czy ty znasz tę historię?- Nikt jej nie zna.- Czy w rzeczywistości mieszkały tam kiedyś dzieci?- Dawno temu.- Przez całe lata stal pusty - powiedział Oliver.- Normalni ludzie trzymali się z dala od niego.- Ale nadal słychać tam głosy? - Chelsea zapytała Huntera.- Nie zbliżam się tam.Ostatni raz tam byłem, kiedy miałem pięć lat.- A to było ile lat temu?- Trzydzieści dwa.- Aha.- Wykonała ręką lekceważący gest.- Proszę bardzo.Trzydzieści dwa lata temu.To historia sta-rożytna.Lecz Hunter potrząsnął głową.- Ludzie nadal je słyszą.- A co te głosy mówią? Milczał.- Czy kiedykolwiek ci groziły?Judd czekał na odpowiedz.Głosy wiązały się z pogłoskami na temat Huntera, gdyż to on pierwszy onich opowiedział.Owszem, w następnych latach inni ludzie również twierdzili, że je słyszeli, ale byłyto przede wszystkim dzieci, zakładające się ze sobą o to, które ośmieli się wbiec do domu wnajciemniejszą bezksiężycową noc.Istniały różne teorie co do charakteru tych głosów.%7ładna z nichnie została udowodniona, ale mieszkańcy generalnie trzymali się od domu z daleka.- One nigdy nikomu nie groziły - powiedział Hunter.Chelsea uśmiechnęła się.- Są więc niegrozne inie ma się czym przejmować.- Nadal uśmiechnięta, zwróciła się do Judda.- Chcę mieć ten dom nafarmie.Czy ten pana człowiek, Russell, wykona dla mnie te roboty?Judd podejrzewał, że jeżeli uśmiechnie się do Russa w taki sam sposób jak do niego, przedsiębiorcazrobi niemal wszystko, czego będzie sobie życzyć.Janinę też miała taki uśmiech w swoimrepertuarze.- Przypuszczam, że tak.- Ona nie może kupić tego domu - zaprotestował Oliver.- Kiedy będzie mógł rozpocząć? - zapytała Chelsea Judda.- Jak tylko sprecyzuje pani, co ma tam być zrobione.- Ludzie nie zechcą tam pracować - przekonywał Oliver.- To nawiedzone miejsce.Powiedz jej, że jestnawiedzone, Judd.Ale Judd nie był pewien, czy to prawda, a poza tym wiedział, jak bardzo Russ ijego ludzie potrzebują pracy.- Zapłacę dobrą stawkę - powiedziała Chelsea, jeszcze osładzając ofertę.- Czy porozmawia pan z nimw moim imieniu? Umówi go ze mną w ten weekend? Będzie mógł zacząć prace, kiedy będę wBaltimore, a szczegółowe plany zrobię, gdy wrócę.Im szybciej tam zaczniemy, tym lepiej.- Zwróciłasię do Olivera, jak gdyby on nigdy nie był w stosunku do niej nieprzyjemny:- Byłoby mi ogromnie miło, gdyby pan i pańska żona zechcieli być moimi gośćmi na kolacji dziświeczór w gospodzie.Oliver spojrzał na nią, jakby była pomylona.- A niby po co?- %7łeby uczcić naszą spółkę.- A niby po co?- Dlatego, że chciałabym poznać pana żonę.Czy ona nie jest mnie ciekawa?- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]