[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego naukowa konkluzja: Kongijczycy nieprzywiązują się do swych dzieci tak mocno jak my, Amerykanie.Och, jakimże wyrafinowanym człowiekiem jest Ojciec Nasz.Pisze na ten temat artykuł, którywyśle uczonym baptystom w kraju.Zaglądam przez okno do domu Toorlexy Neebe, madąlgdop, meigeipzsmetsej, jedno małe, czarne lewe oko przyklejone do szyby w ciemnościach.Liście bananowca pokrywają brudne szkło niby cienkie jak papier żaluzje,zostawiając długie, wąskie trójkąty, przez które mogę patrzeć.Toorlexa Neebezłapał mnie któregoś popołudnia koło swojego wychodka (nazwał mniewłamywaczem, jakby ten cuchnący przybytek był pałacem, a jego ekskrementyklejnotami) i teraz sądzi, że na dobre mnie wystraszył.Na dobre i na złe.Terazchodzę tylko nocą, kiedy wszystko jest wyrazniejsze: dobrze oświetlone kształtyw środku, jego twarz i radio otoczone jasnymi, diabolicznymi aureolami światłalampy naftowej.Radio jest żywym kłębowiskiem kabli, które wypełzają zeskrzynki, wibrującą kongregacją węży.Toorlexa Neebe mówi przez węże iwymawia niewymawialne słowa.Zakodowane imiona.Niektóre rozumiem:Eugor, I-W, W-I Rogue.Forma imienia, która odpowiada jakiejś formieczłowieka.Pomiędzy dwoma liśćmi nareszcie zobaczyłam W.I.Rogue'a.Przyleciał o zmierzchu samolotem i został do rana, ukryty w domu Toorlexy.Obaj pili whisky z butelek i wypełnili pokój wielowarstwowym jeziorem dymupapierosowego w płomieniście białym świetle nocy.Wyrecytowali litanię imionna intencję kłębowiska węży.Inne imiona mówili sobie nawzajem.Bez przerwy powtarzają: Patrice Lumumba, już po nim.Głos w radiopowiedział to wiele razy.Ale nazwisko, które dwaj mężczyzni mówili do siebie,brzmiało: prezydent.Nie Lumumba.Prezydent: Eisenhower, We Like Ike.EkiEkil Ew.Król Ameryki chce śmierci wysokiego, chudego mężczyzny z Konga.Za dużo kamyczków wrzuconych do kalebasy pana butelki.Butelkę trzebarozbić.Kolana ugięły się pode mną, uderzenie gorącej krwi wywróciło mnie naziemię.Słabość fizyczna nie jest mi czymś obcym, lecz nie to nagłe, diaboliczne omdlenie ciała porażonego straszną niespodzianką.Tym sekretem: uśmiechniętyłysy mężczyzna o twarzy dobrodusznego dziadunia ma jeszcze jedną twarz.Może ona mówić przez węże i nakazać, aby przebywającego gdzieś dalekoprezydenta, po tym, jak wszystkie te kamyczki zostały przewiezione w góręrzeki w cennych pirogach, które się nie wywróciły, aby tego prezydentaLumumbę zabić.Wśliznęłam się do łóżka i zanotowałam to, co widziałam i słyszałam, apotem zapisałam końcówkę od tyłu.Patrzyłam na słowa z zeszycie, mój poematjeńca: Owtsredrom ibulyrótk, a 'eki ymibul.Zanim przyszedł ranek, to przestało być takie szokujące.W świetledziennym cóż jest w tym zaskakującego? Czym to się różni od Boga-Dziadunia,który posyła afrykańskie dzieci do piekła za to, że urodziły się za daleko odkościoła baptystowskiego? Chciałabym być teraz w szkole niedzielnej i zapytać:Czy Afryka ma prawo do odpowiedzi? Czy te pogańskie dzieci mogą posłać nasdo piekła za to, że mieszkamy za daleko od dżungli? Za to, że nieskosztowaliśmy sakramentu orzechów palmowych? Albo czy wysoki, chudymężczyzna może wstać i oznajmić: Nie lubimy Ike' a? Tak mi przykro, ale Ike' atrzeba chyba zabić zatrutą strzałą.O, gazety miałyby o czym mówić.Jakiczłowiek miałby ochotę zabić prezydenta innego kraju? Tylko barbarzyńca.Człowiek z kością we włosach.Zresztą nie chcę już więcej zobaczyć, tylko wracać do domu, Ada, bladamaskarada.Ada, która przysięga nosić maskę i skrobać okropne rymowanki.Ha! Chcę sprawić, żeby cień przebiegł te wszystkie czyste, zaskoczone twarze,które wierzą w dziaduniów prezydentów.Poczynając od Lei.Ponownie wezwana między liście bananowca, które nie mówią pośródmilczącej nocy, słucham.Przyjeżdża Joe z Paryża, mówi radio.Joe z Paryżaprzyrządził truciznę, która będzie wyglądała jak kongijska choroba, zwykła afrykańska śmierć dla Lumumby.W.I.Rogue mówi, że mu ją włożą do pasty dozębów.Toorlexa zwija się ze śmiechu, bo tutaj ludzie nie czyszczą sobie zębówszczoteczką, tylko żują trawę muteete.Potem Toorlexa wpada w gniew.Mieszka tu od dziesięciu lat i wie więcej, mówi.To on powinien kierować tyminteresem, mówi.A ja się zastanawiam, o jaki interes chodzi?Przez trójkąty pomiędzy milczącymi liśćmi bananowca widziałam, jakotoczone aureolą płomieni twarze śmieją się z obietnicy wiecznej śmierci.Przeczucie ten długi cień przytrafia się, a my jesteśmy zaskoczoną trawą.LeaTa straszna noc jest najgorsza ze wszystkich, jakich zaznałyśmy:nsongonya.Przyszły do nas jak koszmar senny.Aup-łup-łup Nelsona do tylnychdrzwi zmieszało się z moim snem, przez co już po przebudzeniu następnegodziny miały ulotny charakter snu.Zanim się zdążyłam zorientować, gdziejestem, stwierdziłam, że czyjaś ręka ciągnie mnie w ciemnościach, a po łydkachsmaga mnie straszne, ogniste pieczenie.Brodzimy przez bardzo gorącą wodę,pomyślałam, ale to nie mogła być woda, więc próbowałam zapytać o nazwępłonącego płynu, który zalał nasz dom  nie, byłyśmy już na zewnątrz  któryzalał cały świat? Nsongonya  wołali. Les fourmis! Un corps d'armee!Mrówki.Szliśmy otoczeni, osaczeni, wzięci w pułapkę, pożerani przezmrówki.Każda powierzchnia była nimi pokryta i wrzała, ścieżka przypominałapłynną czarną lawę w świetle księżyca.Ciemne, bulwiaste pnie drzewmusowały, wydymały się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl