[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gretchen wstrzymała oddech, gdy uświadomiłasobie, że jego dzieciństwo musiało być prawdziwymkoszmarem.- Tyle współczucia jest w twoich łagodnych oczach- mruknął.- Szejkanat Qawi dobrze wyjdzie na tym, gdyzaczniesz tam pracować.- Nie wiadomo, czy mnie zechcą - odparła z naciskiem.-Oczekują Maggie, czyli kobiety wykształconej, bywałej wświecie, urodzonej organizatorki.- Zasad organizacji można się nauczyć.Moim zdaniemszejk chętnie ci pomoże.Z pewnością będzie zachwycony.twoim towarzystwem.- Ma harem? - wypytywała zaniepokojona.Philippewybuchnął śmiechem.- Nie.To nowoczesny władca.- Och, dzięki Bogu!- Nie masz ochoty wstąpić do jego łoża, prawda? - kpiłżartobliwie, a Gretchen spłonęła rumieńcem.- Przestań! Mam być sekretarką i ochmistrzynią, a niebezwstydną uwodzicielką.- Oczywiście - odparł, kiwając głową.Gdy przechodzili obok recepcji, mężczyzna siedzący zabiurkiem wykonał gest, który najwyrazniej stanowił umówionyznak.- Nie opuszczaj hotelu - przypomniał jej stanowczoPhilippe.- Wieczorem nie będę wychodzić - obiecała.- Ani po zmierzchu, ani za dnia - powiedział z naciskiem.- Odprowadzę cię tylko do windy.Bojo czeka przed wejściem whotelowej limuzynie.- Uniósł jej dłoń i musnął wargami.Spojrzała mu w oczy i poczuła miły dreszcz.- Do jutra -powiedział cicho.- Tak - szepnęła.- Do jutra.Uśmiechnął się ciepło i odszedł, jak zawsze z niezrównanągracją.Westchnęła, odprowadzając go spojrzeniem.Przezkilkanaście godzin w jej życiu nastąpiły ogromne zmiany.Miałanadzieję, że nie będzie żałować krótkich wakacji spędzonych wtowarzystwie mężczyzny, który okazał się prawdziwym znawcąkobiet i ekspertem w sprawach, które dla niej pozostawałytajemnicą.Miała wrażenie, że sporo ryzykowała, ale nie była wstanie zrezygnować z jego towarzystwa.Niech się dzieje, cochce.Wsiadła do windy i pojechała na górę.Gdy wróciła doswego pokoju, zdjęła suknię i mimo wczesnej pory od razupołożyła się do łóżka.Lepiej przespać godziny dzielące ją odkolejnego spotkania, którego tak bardzo pragnęła.Czas szybciejminie.Przed zaśnięciem pomyślała jeszcze o biednej Maggie,która wkrótce powinna być w domu, a potem zgasiła światło iprzytuliła policzek do ręki, którą Philippe ucałował z takączułością.ROZDZIAA PITYGretchen popełniła błąd, idąc spać bardzo wcześnie, bonastępnego ranka obudziła się o piątej i nie mogła już zasnąć.W końcu wstała, włożyła białe spodnie, różową bluzeczkę,żakiet z białej bawełny, cienkie skarpetki i wygodne buty, a domałego plecaka wrzuciła najpotrzebniejsze drobiazgi.Potem,znudzona, krążyła po pokoju, zerkając na ekran telewizora, ażnadeszła pora śniadania.Wiedziała, że w hotelowej restauracji nie zastaniePhilippe'a, bo rano miał spotkać się z ważnym kontrahentem,lecz przyjemnie było zająć miejsce przy stoliku, gdziewieczorem siedzieli we dwoje i słuchali utalentowanejśpiewaczki.Tutaj ożywały wspomnienia.Z przyjemnością słuchała szmeru wody niewielkiejfontanny i podziwiała ceramiczną dekorację ścian, którastanowiła ulubiony motyw marokańskiej architektury.Przypomniała sobie pałac w Asilah i cudowne błękity ścian.Zpewnością nie zapomni tamtej wycieczki ani przejażdżki nawielbłądzie.Philippe zrobił mnóstwo zdjęć i pogodnymśmiechem kwitował jej za - chwyty.Nie mogła się nadziwić, żemężczyzna, którego dopiero co poznała, okazał się dla niej takważny i wprost nie potrafiła się bez niego obyć.Tłumaczyłasobie, że nie powinna tracić dla niego głowy, skoro mapracować w Qawi, co oznaczało wyjazd z Maroka oraz rychłerozstanie.Philippe zaprzeczył, jakoby był Francuzem.Zastanawiałasię, gdzie mieszka.Z ulgą przyjęła wiadomość, że ma w Qawirozległe interesy, bo od czasu do czasu będą się widywać.Pozatym kiedy wywoła fotografie, zostanie jej cenna pamiątka zewspólnej wycieczki.Bez apetytu zjadła kawałek melona.Wolała nie myśleć, że wkrótce Philippe zniknie z jej życia.Rozglądała się wokół, podziwiając ustawione na stolikachświeże kwiaty.Z rozrzewnieniem wspominała matkę, ichszczerą miłośniczkę.Niedawna strata wciąż budziła głębokismutek.Mark także bardzo cierpiał.Ostatnio widzieli się napogrzebie.Wkrótce potem musiała łagodzić gniew brata, którychciał zatłuc Deryla gołymi pięściami, kiedy usłyszał o jegohaniebnym postępku.Jak na przedstawiciela wymiarusprawiedliwości, Mark wyrażał swoje opinie w sposób dośćkontrowersyjny i nie przebierał w słowach.Gretchen po razpierwszy w życiu słyszała wiele dziwnych wyrażeń i słów,którymi wtedy określił jej niestałego adoratora.Zamyślona, bawiła się szerokim nożem.Ciekawe, co bratpowiedziałby o eleganckim i wykształconym mężczyznie,którego tu poderwała.Sądziła, że byłby podejrzliwy; zresztąsama także miała sporo wątpliwości.Dziwna sprawa, że tenświatowiec Philippe umawia się z prostą, niewinną dziewczyną,jaką przecież była Gretchen.Chyba powinna mieć się na bacz-ności.A jeśli naprawdę jest międzynarodowym przestępcą,któremu potrzeba jedynie wygodnego kamuflażu dla swychmachinacji? Nie zamierzała ujawniać tych wątpliwości, ale niepotrafiła też o nich zapomnieć.Brała pod uwagę możliwość, żePhilippe chce się nią posłużyć dla swoich celów, lecz niepotrafiła zrezygnować z dalszych spotkań.Mniejsza z tym, o comu chodzi.Miała dosyć ciągłej samotności.Ani przez moment nie sądziła, że naprawdę mu na niejzależy.Z rozpaczą powtarzała w duchu, że brak jej przecieżurody, obycia i wykształcenia.Jego wybranką powinna byćMaggie.Z nadzieją i współczuciem myślała o przyjaciółce,która na pewno nie ma teraz łatwego życia.Cord mocno dawałsię innym we znaki, gdy nic mu nie dolegało, a po utraciewzroku był chyba nie do zniesienia i wymagał stałego nadzoru.Kelner nalał Gretchen kawy do filiżanki i zapytał, czy jestgłodna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Gretchen wstrzymała oddech, gdy uświadomiłasobie, że jego dzieciństwo musiało być prawdziwymkoszmarem.- Tyle współczucia jest w twoich łagodnych oczach- mruknął.- Szejkanat Qawi dobrze wyjdzie na tym, gdyzaczniesz tam pracować.- Nie wiadomo, czy mnie zechcą - odparła z naciskiem.-Oczekują Maggie, czyli kobiety wykształconej, bywałej wświecie, urodzonej organizatorki.- Zasad organizacji można się nauczyć.Moim zdaniemszejk chętnie ci pomoże.Z pewnością będzie zachwycony.twoim towarzystwem.- Ma harem? - wypytywała zaniepokojona.Philippewybuchnął śmiechem.- Nie.To nowoczesny władca.- Och, dzięki Bogu!- Nie masz ochoty wstąpić do jego łoża, prawda? - kpiłżartobliwie, a Gretchen spłonęła rumieńcem.- Przestań! Mam być sekretarką i ochmistrzynią, a niebezwstydną uwodzicielką.- Oczywiście - odparł, kiwając głową.Gdy przechodzili obok recepcji, mężczyzna siedzący zabiurkiem wykonał gest, który najwyrazniej stanowił umówionyznak.- Nie opuszczaj hotelu - przypomniał jej stanowczoPhilippe.- Wieczorem nie będę wychodzić - obiecała.- Ani po zmierzchu, ani za dnia - powiedział z naciskiem.- Odprowadzę cię tylko do windy.Bojo czeka przed wejściem whotelowej limuzynie.- Uniósł jej dłoń i musnął wargami.Spojrzała mu w oczy i poczuła miły dreszcz.- Do jutra -powiedział cicho.- Tak - szepnęła.- Do jutra.Uśmiechnął się ciepło i odszedł, jak zawsze z niezrównanągracją.Westchnęła, odprowadzając go spojrzeniem.Przezkilkanaście godzin w jej życiu nastąpiły ogromne zmiany.Miałanadzieję, że nie będzie żałować krótkich wakacji spędzonych wtowarzystwie mężczyzny, który okazał się prawdziwym znawcąkobiet i ekspertem w sprawach, które dla niej pozostawałytajemnicą.Miała wrażenie, że sporo ryzykowała, ale nie była wstanie zrezygnować z jego towarzystwa.Niech się dzieje, cochce.Wsiadła do windy i pojechała na górę.Gdy wróciła doswego pokoju, zdjęła suknię i mimo wczesnej pory od razupołożyła się do łóżka.Lepiej przespać godziny dzielące ją odkolejnego spotkania, którego tak bardzo pragnęła.Czas szybciejminie.Przed zaśnięciem pomyślała jeszcze o biednej Maggie,która wkrótce powinna być w domu, a potem zgasiła światło iprzytuliła policzek do ręki, którą Philippe ucałował z takączułością.ROZDZIAA PITYGretchen popełniła błąd, idąc spać bardzo wcześnie, bonastępnego ranka obudziła się o piątej i nie mogła już zasnąć.W końcu wstała, włożyła białe spodnie, różową bluzeczkę,żakiet z białej bawełny, cienkie skarpetki i wygodne buty, a domałego plecaka wrzuciła najpotrzebniejsze drobiazgi.Potem,znudzona, krążyła po pokoju, zerkając na ekran telewizora, ażnadeszła pora śniadania.Wiedziała, że w hotelowej restauracji nie zastaniePhilippe'a, bo rano miał spotkać się z ważnym kontrahentem,lecz przyjemnie było zająć miejsce przy stoliku, gdziewieczorem siedzieli we dwoje i słuchali utalentowanejśpiewaczki.Tutaj ożywały wspomnienia.Z przyjemnością słuchała szmeru wody niewielkiejfontanny i podziwiała ceramiczną dekorację ścian, którastanowiła ulubiony motyw marokańskiej architektury.Przypomniała sobie pałac w Asilah i cudowne błękity ścian.Zpewnością nie zapomni tamtej wycieczki ani przejażdżki nawielbłądzie.Philippe zrobił mnóstwo zdjęć i pogodnymśmiechem kwitował jej za - chwyty.Nie mogła się nadziwić, żemężczyzna, którego dopiero co poznała, okazał się dla niej takważny i wprost nie potrafiła się bez niego obyć.Tłumaczyłasobie, że nie powinna tracić dla niego głowy, skoro mapracować w Qawi, co oznaczało wyjazd z Maroka oraz rychłerozstanie.Philippe zaprzeczył, jakoby był Francuzem.Zastanawiałasię, gdzie mieszka.Z ulgą przyjęła wiadomość, że ma w Qawirozległe interesy, bo od czasu do czasu będą się widywać.Pozatym kiedy wywoła fotografie, zostanie jej cenna pamiątka zewspólnej wycieczki.Bez apetytu zjadła kawałek melona.Wolała nie myśleć, że wkrótce Philippe zniknie z jej życia.Rozglądała się wokół, podziwiając ustawione na stolikachświeże kwiaty.Z rozrzewnieniem wspominała matkę, ichszczerą miłośniczkę.Niedawna strata wciąż budziła głębokismutek.Mark także bardzo cierpiał.Ostatnio widzieli się napogrzebie.Wkrótce potem musiała łagodzić gniew brata, którychciał zatłuc Deryla gołymi pięściami, kiedy usłyszał o jegohaniebnym postępku.Jak na przedstawiciela wymiarusprawiedliwości, Mark wyrażał swoje opinie w sposób dośćkontrowersyjny i nie przebierał w słowach.Gretchen po razpierwszy w życiu słyszała wiele dziwnych wyrażeń i słów,którymi wtedy określił jej niestałego adoratora.Zamyślona, bawiła się szerokim nożem.Ciekawe, co bratpowiedziałby o eleganckim i wykształconym mężczyznie,którego tu poderwała.Sądziła, że byłby podejrzliwy; zresztąsama także miała sporo wątpliwości.Dziwna sprawa, że tenświatowiec Philippe umawia się z prostą, niewinną dziewczyną,jaką przecież była Gretchen.Chyba powinna mieć się na bacz-ności.A jeśli naprawdę jest międzynarodowym przestępcą,któremu potrzeba jedynie wygodnego kamuflażu dla swychmachinacji? Nie zamierzała ujawniać tych wątpliwości, ale niepotrafiła też o nich zapomnieć.Brała pod uwagę możliwość, żePhilippe chce się nią posłużyć dla swoich celów, lecz niepotrafiła zrezygnować z dalszych spotkań.Mniejsza z tym, o comu chodzi.Miała dosyć ciągłej samotności.Ani przez moment nie sądziła, że naprawdę mu na niejzależy.Z rozpaczą powtarzała w duchu, że brak jej przecieżurody, obycia i wykształcenia.Jego wybranką powinna byćMaggie.Z nadzieją i współczuciem myślała o przyjaciółce,która na pewno nie ma teraz łatwego życia.Cord mocno dawałsię innym we znaki, gdy nic mu nie dolegało, a po utraciewzroku był chyba nie do zniesienia i wymagał stałego nadzoru.Kelner nalał Gretchen kawy do filiżanki i zapytał, czy jestgłodna [ Pobierz całość w formacie PDF ]