[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem nagle odjęło mi wzrok i choociaż błagałaś mnie opomoc, byłem kompletnie bezradny!Przylgnął do niej kurczowo, wtulił twarz między jej piersi i dygotał jak na mrozie._ Bezradny i bezużyteczny, rozumiesz? - powtarzał._ Przecież to był tylko sen - uspokajała go łagodnie.- Ja też bym się przelękła, gdyby mi sięprzyśniło, że miałeś jakieś kłopoty.Mogę ci zresztą udowodnić, że to było bez sensu.Wyczuła, że teraz Saint zaczął jej słuchać, więc z uśmiechem pocałowała go w ucho._ Przede wszystkim nigdy w życiu nie opowiedziałeś nic głupiego.A gdybym miała ocokolwiek cię błagać, to najwyżej o to, żebyś już przestał, bo dostanę czkawki ze śmiechu!Wiedziała, że nie był to żart w dobrym guście, ale o tej porze, kiedy upiory nocy wyglądały zewszystkich kątów, nie miało znaczenia, cokolwiek by powiedziała.- Powiem ci więcej - postanowiła iść za ciosem.- Wiem, że poślubiłeś mnie, ponieważ jesteśczłowiekiem honoru.No i może jeszcze dlatego, że lubiłeś mnie jako dziecko.Nie masz sięco obrażać, bo tak było.W każdym razie jesteśmy małżeństwem, na dobre i na złe.Sampowiedziałeś, że bezraddność i uzależnienie od innych zmieniają człowieka.Gdyby tak miałobyć z tobą, to znaczy: gdybyś utracił wzrok na zawsze, oboje musielibyśmy się zmienić idostosować do sytuacji.Na pewno nigdy nie staniesz się bezużyteczny i nie pleć takichgłupstw, albo osobiście walnę cię w ten zakuty łeb!Jej słowa działały na skołatany umysł Sainta jak kojący balsam.Koszmary senne, porażającawizja własnej niemocy 8wszystko to ustąpiło, przestało straszyć.- Czy wyobrażałeś sobie, że kochałabym cię choć trochę mniej, gdybyś pozostał ślepy dokońca życia? - łajała go Jullka.- Czy ty w ogóle masz pojęcie, co do ciebie czuję? Jak bardzocię szanuję i podziwiam?- Julciu, ja.A niech to grom spali!Tego już było za wiele.Julka zalała się łzami, wściekła na siebie, że nie potrafiła opanowaćpłaczu.Azy ciekły niepoowstrzymanym strumieniem, jak woda z przerwanej tamy.- No już, kochanie, przestań - prosił, opierając się o pooduszki, aby móc objąć Julkęramieniem, osłaniać ją i uspokajać.Uśmiechnął się nawet, bo w tym momencie jakbyzamienili się rolami.- Julciu, tak mi przykro, że mój ból, moja gorycz wylały się właśnie naciebie.mówią, że ten, kto jest kochany, cierpi najbardziej.No, cicho, nie płacz tak, boochrypniesz!Gładził ją po włosach, całował i pieścił jej nagie plecy.- Nie wiem, co takie piękne stworzenie jak ty mogło widzieć w takim zberezniku jak ja! -stwierdził.Szloch Julki ucichł i stopniowo przeszedł w czkawkę.- Przepraszam - wykrztusiła.133- Za co?- Przecież teraz potrzebujesz silnej żony, która byłaby ci podporą, a ja zachowałam się jaksłaba, głupia kobietka, taka, jakimi pogardzam.Czy mi to wybaczysz?- Nie - wypalił niespodziewanie, co ją tyleż zaszokowało, co rozgniewało.Podniosła się nałóżku, aby z góry przyjrzeć się mężowi dokładniej.Widziała poziomą kreskę opaski na oczach,jego twarz, ale nie mogła dostrzec ani cienia uśmiechu na jego wargach._ Co to, do jasnej cholery, ma znaczyć? - zażądała wyjaśnień.Dopiero wtedy Saint roześmiał się, a ona w złości zabębniła pięściami o jego pierś._ To ci słaba kobietka! - żartował, chwytając Julkę za ręce i przewracając ją na plecy.- Mamprzywiązać cię do tego łóżka, żebym mógł zrobić z tobą, co zechcę?_ Lepiej nie, ale tylko dlatego, że wątpię, aby ci się to udało.Spoczął na niej całym ciałem, przyciskając kolanem jej złączone uda._ Rozchyl nogi, Julciu! - poprosił, z ustami tuż przy jej szyi._ A jeśli tak zrobię, to co? - wyszeptała, wiercąc się niespokojnie pod ciężarem jego ciała._ Będę cię pieścił ustami, aż zaczniesz wyć z rozkoszy, a wtedy wejdę w ciebie tak głęboko,że staniemy się jedną całością.Potem złożę w tobie moje nasienie, żebyś wiedziała, iżnależysz do mnie._ Dobrze - wyszeptała, drżąc z podniecenia.Przedłużająca się pieszczota jego wargdoprowadziła ją do napięcia, które trudno było wytrzymać.Fizyczna rozkosz, jaką przeżywała,w swej intensywności graniczyła z bólem, toteż wydawała raz po raz namiętne okrzyki.KiedySaint ostatecznie ją posiadł, jej ciało wygięło się w łuk, aby uczynić oddanie pełniejszym._ Bój się Boga, kobieto - podsumował Saint, kiedy było już po wszystkim.- W życiu niewyobrażałem sobie, że będę robił takie rzeczy z nieopierzonym podlotkiem, jakiegopoznaałem w Lahainie.No, przynajmniej nie świadomie! - dodał ze śmiechem._ Nie opuszczaj mnie, Michaelu! - błagała, obejmując go ramionami._ Na pewno tego nie zrobię - przyrzekł, gładząc ją po twarzy.Kiedy zaczęła delikatnie skubaćjego palce zębami, pocałował ją, czując pod językiem zarys jej uśmiechniętych ust.Przypuszczał, że w tej chwili jej oczy także się śmieją.Dobrze, że w swoim czasie zdążyłzobaczyć ją w momentach największego uniesienia.Czuł, jak jej nogi zaciskają się na jegobiodrach, a jej gładkie dłonie wędrują wzdłuż jego pleców aż do pośladków.Oczywiściezareagował na to we właściwy sposób, a kiedy znów ją wypełnił sobą, aż jęknął z zadowolenia.- Jesteś najlepszym kochankiem na świecie! - pochwaliła go Julka, zanim ostatecznie ułożyłasię do snu.- Chyba rzeczywiście jestem - potwierdził głosem naabrzmiałym satysfakcją.- Niestety, Samie, jest tak, jak było - stwierdził Saint po długim namyśle.Julka miała ochotę skowyczeć jak ranne zwierzę, ale oczy-wiście nie odezwała się anisłowem.- Dalej widzisz tylko białe światło? - upewniał się Sam.- Tak.134- Zwietnie, Saint, to znaczy, że wracasz do normy! - Roześmiał się i poklepał Sainta poplecach.- Musisz tylko dużo wypoczywać, nie wolno ci się denerwować ani.zanadto kłócić zżoną!- Nie rozumiem - wtrąciła się Julka.Saint wyciągnął do niej rękę, którą natychmiast chwyciła.- Wiem, co Sam ma na myśli -wytłumaczył, przygarniając ją mocno do siebie.- Chodzi o to, że skoro wciąż jestem w staniewidzieć przynajmniej te białe światła, to znaczy, że nadal nie utraciłem wzroku.A to już bardzopocieszająca wiaadomość.Nie będę się z nią kłócił, Samie, przyrzekam!Doktor Pickett uśmiechnął się, jakby jednocześnie wznosił oczy do nieba.Jeszcze razpoklepał Sainta po ramieniu.- No więc, na razie, nie będę już potrzebny.Za tydzień spróbujemy jeszcze raz.Tylkopamiętaj, Saint, nie więcej niż dwóch, najwyżej trzech pacjentów dziennie! - Zwracając się doJulki, dodał bardziej poważnym tonem: - Ty też pamiętaj, że on przede wszystkim musiodpoczywać.Liczę na ciebie, że go dopilnujesz.- Postaram się, panie doktorze - obiecała.Odprowadziła Samuela Picketta do wyjścia i wróciła do gaabinetu.- No, Michaelu, bierzlaseczkę i idziemy coś zjeść.Przy okazji podzielimy się z Lidią dobrymi wiadomościami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Potem nagle odjęło mi wzrok i choociaż błagałaś mnie opomoc, byłem kompletnie bezradny!Przylgnął do niej kurczowo, wtulił twarz między jej piersi i dygotał jak na mrozie._ Bezradny i bezużyteczny, rozumiesz? - powtarzał._ Przecież to był tylko sen - uspokajała go łagodnie.- Ja też bym się przelękła, gdyby mi sięprzyśniło, że miałeś jakieś kłopoty.Mogę ci zresztą udowodnić, że to było bez sensu.Wyczuła, że teraz Saint zaczął jej słuchać, więc z uśmiechem pocałowała go w ucho._ Przede wszystkim nigdy w życiu nie opowiedziałeś nic głupiego.A gdybym miała ocokolwiek cię błagać, to najwyżej o to, żebyś już przestał, bo dostanę czkawki ze śmiechu!Wiedziała, że nie był to żart w dobrym guście, ale o tej porze, kiedy upiory nocy wyglądały zewszystkich kątów, nie miało znaczenia, cokolwiek by powiedziała.- Powiem ci więcej - postanowiła iść za ciosem.- Wiem, że poślubiłeś mnie, ponieważ jesteśczłowiekiem honoru.No i może jeszcze dlatego, że lubiłeś mnie jako dziecko.Nie masz sięco obrażać, bo tak było.W każdym razie jesteśmy małżeństwem, na dobre i na złe.Sampowiedziałeś, że bezraddność i uzależnienie od innych zmieniają człowieka.Gdyby tak miałobyć z tobą, to znaczy: gdybyś utracił wzrok na zawsze, oboje musielibyśmy się zmienić idostosować do sytuacji.Na pewno nigdy nie staniesz się bezużyteczny i nie pleć takichgłupstw, albo osobiście walnę cię w ten zakuty łeb!Jej słowa działały na skołatany umysł Sainta jak kojący balsam.Koszmary senne, porażającawizja własnej niemocy 8wszystko to ustąpiło, przestało straszyć.- Czy wyobrażałeś sobie, że kochałabym cię choć trochę mniej, gdybyś pozostał ślepy dokońca życia? - łajała go Jullka.- Czy ty w ogóle masz pojęcie, co do ciebie czuję? Jak bardzocię szanuję i podziwiam?- Julciu, ja.A niech to grom spali!Tego już było za wiele.Julka zalała się łzami, wściekła na siebie, że nie potrafiła opanowaćpłaczu.Azy ciekły niepoowstrzymanym strumieniem, jak woda z przerwanej tamy.- No już, kochanie, przestań - prosił, opierając się o pooduszki, aby móc objąć Julkęramieniem, osłaniać ją i uspokajać.Uśmiechnął się nawet, bo w tym momencie jakbyzamienili się rolami.- Julciu, tak mi przykro, że mój ból, moja gorycz wylały się właśnie naciebie.mówią, że ten, kto jest kochany, cierpi najbardziej.No, cicho, nie płacz tak, boochrypniesz!Gładził ją po włosach, całował i pieścił jej nagie plecy.- Nie wiem, co takie piękne stworzenie jak ty mogło widzieć w takim zberezniku jak ja! -stwierdził.Szloch Julki ucichł i stopniowo przeszedł w czkawkę.- Przepraszam - wykrztusiła.133- Za co?- Przecież teraz potrzebujesz silnej żony, która byłaby ci podporą, a ja zachowałam się jaksłaba, głupia kobietka, taka, jakimi pogardzam.Czy mi to wybaczysz?- Nie - wypalił niespodziewanie, co ją tyleż zaszokowało, co rozgniewało.Podniosła się nałóżku, aby z góry przyjrzeć się mężowi dokładniej.Widziała poziomą kreskę opaski na oczach,jego twarz, ale nie mogła dostrzec ani cienia uśmiechu na jego wargach._ Co to, do jasnej cholery, ma znaczyć? - zażądała wyjaśnień.Dopiero wtedy Saint roześmiał się, a ona w złości zabębniła pięściami o jego pierś._ To ci słaba kobietka! - żartował, chwytając Julkę za ręce i przewracając ją na plecy.- Mamprzywiązać cię do tego łóżka, żebym mógł zrobić z tobą, co zechcę?_ Lepiej nie, ale tylko dlatego, że wątpię, aby ci się to udało.Spoczął na niej całym ciałem, przyciskając kolanem jej złączone uda._ Rozchyl nogi, Julciu! - poprosił, z ustami tuż przy jej szyi._ A jeśli tak zrobię, to co? - wyszeptała, wiercąc się niespokojnie pod ciężarem jego ciała._ Będę cię pieścił ustami, aż zaczniesz wyć z rozkoszy, a wtedy wejdę w ciebie tak głęboko,że staniemy się jedną całością.Potem złożę w tobie moje nasienie, żebyś wiedziała, iżnależysz do mnie._ Dobrze - wyszeptała, drżąc z podniecenia.Przedłużająca się pieszczota jego wargdoprowadziła ją do napięcia, które trudno było wytrzymać.Fizyczna rozkosz, jaką przeżywała,w swej intensywności graniczyła z bólem, toteż wydawała raz po raz namiętne okrzyki.KiedySaint ostatecznie ją posiadł, jej ciało wygięło się w łuk, aby uczynić oddanie pełniejszym._ Bój się Boga, kobieto - podsumował Saint, kiedy było już po wszystkim.- W życiu niewyobrażałem sobie, że będę robił takie rzeczy z nieopierzonym podlotkiem, jakiegopoznaałem w Lahainie.No, przynajmniej nie świadomie! - dodał ze śmiechem._ Nie opuszczaj mnie, Michaelu! - błagała, obejmując go ramionami._ Na pewno tego nie zrobię - przyrzekł, gładząc ją po twarzy.Kiedy zaczęła delikatnie skubaćjego palce zębami, pocałował ją, czując pod językiem zarys jej uśmiechniętych ust.Przypuszczał, że w tej chwili jej oczy także się śmieją.Dobrze, że w swoim czasie zdążyłzobaczyć ją w momentach największego uniesienia.Czuł, jak jej nogi zaciskają się na jegobiodrach, a jej gładkie dłonie wędrują wzdłuż jego pleców aż do pośladków.Oczywiściezareagował na to we właściwy sposób, a kiedy znów ją wypełnił sobą, aż jęknął z zadowolenia.- Jesteś najlepszym kochankiem na świecie! - pochwaliła go Julka, zanim ostatecznie ułożyłasię do snu.- Chyba rzeczywiście jestem - potwierdził głosem naabrzmiałym satysfakcją.- Niestety, Samie, jest tak, jak było - stwierdził Saint po długim namyśle.Julka miała ochotę skowyczeć jak ranne zwierzę, ale oczy-wiście nie odezwała się anisłowem.- Dalej widzisz tylko białe światło? - upewniał się Sam.- Tak.134- Zwietnie, Saint, to znaczy, że wracasz do normy! - Roześmiał się i poklepał Sainta poplecach.- Musisz tylko dużo wypoczywać, nie wolno ci się denerwować ani.zanadto kłócić zżoną!- Nie rozumiem - wtrąciła się Julka.Saint wyciągnął do niej rękę, którą natychmiast chwyciła.- Wiem, co Sam ma na myśli -wytłumaczył, przygarniając ją mocno do siebie.- Chodzi o to, że skoro wciąż jestem w staniewidzieć przynajmniej te białe światła, to znaczy, że nadal nie utraciłem wzroku.A to już bardzopocieszająca wiaadomość.Nie będę się z nią kłócił, Samie, przyrzekam!Doktor Pickett uśmiechnął się, jakby jednocześnie wznosił oczy do nieba.Jeszcze razpoklepał Sainta po ramieniu.- No więc, na razie, nie będę już potrzebny.Za tydzień spróbujemy jeszcze raz.Tylkopamiętaj, Saint, nie więcej niż dwóch, najwyżej trzech pacjentów dziennie! - Zwracając się doJulki, dodał bardziej poważnym tonem: - Ty też pamiętaj, że on przede wszystkim musiodpoczywać.Liczę na ciebie, że go dopilnujesz.- Postaram się, panie doktorze - obiecała.Odprowadziła Samuela Picketta do wyjścia i wróciła do gaabinetu.- No, Michaelu, bierzlaseczkę i idziemy coś zjeść.Przy okazji podzielimy się z Lidią dobrymi wiadomościami [ Pobierz całość w formacie PDF ]