[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na przykład, że zabiłeś Isaka.- Przełknęła ślinę.Co ona do diabła powiedziała? Słowawymknęły jej się z ust, zanim się nad nimi zastanowiła.Nie pomyślała o Louise i jej rodzinie.Ani o Kari.Brage cofnął dłoń z jej ramienia.Nie spodobało jej się przenikliwe spojrzenie, którym jąobrzucił.- Kto tak mówi? - zapytał przez zaciśnięte zęby.Amalie serce łomotało w piersi.Co ona najlepszego zrobiła! Chciała odejść, ale on znówchwycił ją za ramię i obrócił twarzą do siebie.Teraz jego wzrok był lodowaty.Wzdrygnęła się.- Kto tak mówi? - powtórzył.Trzymał ją w żelaznym uścisku.- Po prostu ludzie - odparła cicho i spuściła oczy.Brage puścił jej ramię.- Wiele dziwnych rzeczy nasłuchałem się w życiu, ale nigdy jeszcze nie zarzucono miczegoś tak strasznego - powiedział powoli.- Chciałem pomóc znajomej rodzinie, chciałem sięnimi zaopiekować, ale oni stronią ode mnie.Uciekli do KirkenSr i Bóg wie, kiedy wrócą! Takmi dziękują za moje dobre serce, Amalie.Nie rozumiem, czemu ludzie są tak niewdzięczni.L RT Spojrzała na niego.- Przepraszam, jeśli cię uraziłam, Brage, ale tyle się ostatnio dzieje.Przekleństwo, CzarnaKsięga, człowiek w kapturze, śmierć Olego i Mittiego.- zamilkła.Poczuła, że łzy cisną się jej do oczu.Brage wziął ją pod rękę.- Chodz, Amalie.Wejdzmy do domu i napijmy się kawy.Wiem, że jest ci ciężko, ale niemyśl.- urwał.- Nie wolno ci wierzyć, że zabiłem Isaka.Musisz mi ufać.Przystanęła, popatrzyła mu w oczy i skinęła głową.- Wierzę ci, Brage.- Dziękuję - odparł.Jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.Brage dopił kawę i właśnie wychodził z kuchni, gdy nagle pojawił się Julius.Stanął i po-patrzył z powagą na Amalie.- Musiałem sprawdzić, kto nas odwiedził.Amalie postawiła filiżankę na spodeczku.- Dziękuję, Julius.Wszystko w porządku.Dzierżawca skinął głową i zerknął na Bragego, który stał tuż przed nim.Amalie nie wi-działa wyrazu twarzy gościa, ale zauważyła, że Julius zrobił krok do tyłu i znów na nią spojrzał.Amalie nie wiedziała, co to miało znaczyć, ale odprężyła się, gdy uśmiechnął się i życzył jejdobrej nocy.Brage klasnął w dłonie.- Jadę do domu, Amalie.Ale wrócę tu jeszcze.Nie podoba mi się, że jesteś sama.Mógł-by się tu pojawić jakiś niepożądany gość i.Amalie wstała i podeszła do niego.- Nie musisz się o mnie martwić, Brage.Poradzę sobie.Mieszkają tu silni mężczyzni,którzy obronią mnie w razie czego.- Ja także mogę cię bronić - zapewnił z uśmiechem.- Wiem, ale to nie wypada - odrzekła grzecznie.Chciała, żeby już sobie poszedł.Była tak zmęczona, że z trudem trzymała się na nogach.Odetchnęła z ulgą, gdy Brage wreszcie zamknął za sobą drzwi.Powoli wspięła się poschodach, myśląc o wydarzeniach ostatnich godzin.Przystanęła przed drzwiami sypialni.Co miała począć z Bragem? Jeszcze przed chwiląbyła pewna, że to nie on zabił, ale teraz znów wróciły wątpliwości.L RT Potrząsnęła głową.Nie! Brage nie byłby zdolny do zabójstwa.To nie jest zły człowiek,pomyślała i weszła do swojego pokoju.Szybko zdjęła suknię i rzuciła się na miękkie posłanie.Jej myśli popłynęły do Olego.Wpatrywała się w sufit, musnęła dłonią prześcieradło tam,gdzie kiedyś leżał jej mąż.Gdzie spał co noc obok niej.Zamknęła oczy, nie miała już siły o nim myśleć.Powoli zapadała w sen.Rozdział 16Amalie wyjrzała przez okno i stwierdziła, że wreszcie można wyjść z domu.Wcześniejpadało przez wiele godzin, ale ona miała sporo roboty, więc się nie nudziła.Poprzedniego wie-czoru odwiedziła ją Petra i przyniosła plotki z ostatnich kilku tygodni.Amalie dowiedziała się,że pani Vinge jest chora.Podobno cała jej rodzina nie miała się najlepiej.Odwiedził ją także Brage.Amalie podała mu kieliszek wódki i usiadła z nim w salonie,kiedy Petra postanowiła wreszcie wrócić do domu.Okazało się, że Paul miał rację: Brage padłprzed nią na kolana i poprosił o jej rękę.Odpowiedziała mu, że go nie kocha, na co on się roz-złościł i wybiegł z domu.Oddaliła od siebie przykre myśli, wzięła na ręce Kajsę i uśmiechnęła się do córeczki.Mała wydawała się zmęczona i niespokojna.Najwyrazniej znów była głodna.- Musisz posiedzieć na podłodze i poczekać, aż się ubiorę - powiedziała, pocałowaładziewczynkę w policzek i położyła koc na podłodze.Kajsa wyciągnęła do niej rączki na znak, że chce na dół.Amalie posadziła ją na kocu izaczęła szukać drewnianego konika, którego wystrugał Julius.Znalazła go i podała małej.Kaj-sa chwyciła zabawkę i natychmiast zaczęła ją obgryzać.Amalie zostawiła córeczkę i usiadła przed toaletką.Przyjrzała się swojemu odbiciu.Ko-bieta w lustrze wydawała się zmęczona.Podniosła szczotkę i zaczęła rozczesywać swoje długie włosy.Lubiła nosić je rozpusz-czone, ale tego akurat dnia musiała je zapleść.Spodziewała się odwiedzin Maren, powinnawięc wyglądać porządnie i schludnie.Po chwili splotła warkocz i włożyła ciepłą, wełnianą sukienkę.Kajsa upadła nagle do ty-łu i zaczęła płakać.Amalie podniosła ją i przytuliła.- Nie jest łatwo siedzieć, prawda, kochanie?L RT Rozległo się pukanie do drzwi.W progu stanęła Berte.- Usłyszałam, że już nie śpicie.Maren czeka w salonie.- Już przyszła?- Tak.- Ale ja muszę nakarmić Kajsę.Berte uśmiechnęła się i odparła:- Spokojnie, Amalie.Ja się tym zajmę, a ty idz do Maren.Amalie odwzajemniła jej uśmiech.- Nie wiem, co bym bez ciebie Zrobiła, Berte.Jesteś taka dobra, uczynna i wprost paliszsię do roboty.Służąca zarumieniła się i spuściła wzrok.- Nigdy cię nie zostawię, Amalie.Pokochałam ciebie i twoją rodzinę.I.- pokraśniałajeszcze bardziej - bardzo polubiłam jednego chłopca, który pracuje w Tangen.Amalie się ucieszyła.- Zapomniałaś więc o kuzynie Mittiego?- Tak - odrzekła Berte pośpiesznie.- Nie miałam już z nim żadnego kontaktu.- Może to i lepiej - stwierdziła gospodyni.- %7łyczę ci, żeby z tym nowym chłopcemwszystko się dobrze ułożyło.- Dziękuję, Amalie.- Berte wzięła na ręce Kajsę, która pisnęła z radości, i wyszła z po-koju.Amalie zeszła do salonu, gdzie niecierpliwie czekała na nią Maren.- Przepraszam, że tyle to trwało - powiedziała i usiadła naprzeciwko kobiety.Maren nic się nie zmieniła, ale była ładniej ubrana niż zwykle, a włosy związała w węzełna karku.Przyjrzała się Amalie badawczo.- Wydaje mi się, że schudłaś.Biedaczko, po tym wszystkim, co przeszłaś, musi być cistrasznie ciężko.Amalie spuściła wzrok.- Nie było łatwo - przyznała cicho.- Tak, wiem, co to cierpienie.Ale teraz zamieszkam tu i będę się tobą opiekować.Amalie spojrzała na nią z wdzięcznością.- Dziękuję, moja droga, ale jak możesz mi pomóc?Maren uśmiechnęła się i odparła:L RT - Na razie nic ci nie powiem.Ale potrafię dobrze gotować, a ty naprawdę powinnaś tro-chę przytyć.Amalie wiedziała, że Maren stara się być dla niej miła.Nie było sensu się na nią obrażać.- Kiedy się wprowadzisz? - zapytała szybko.- Moja walizka stoi w korytarzu.Mogę wprowadzić się od razu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl