[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Sądzisz, że milusiński Sonny ma jakiegoś cichegowspólnika, o którym nie chce rozmawiać przy tatusiu?– Bingo! Zahamuj tutaj.Dalej pójdziemy na własnychnogach.Zamknąwszy oczy, Mac wytarła spoconą dłoń w spód-nicę i chwyciła kolejny szczebel drabinki.Nie miałapojęcia, jak wysoko już weszła, i nie wiedziała, czy zdoła wspiąć się wyżej.Instynkt mówił jej, że Sophie jest w koszu i że musi ją stamtąd wydostać.Posuwała się w górę wolno, alesystematycznie, zgodnie z przyjętą zasadą: krok za krokiem.Nic trudnego.Nie zamierzała w ogóle myśleć o schodzeniu na ziemię.Wzięła głęboki oddech i przeniosła dłonie oraz stopy na następny szczebel.Poczekała, aż drabinka przestanie się bujać, i znów podciągnęła się trochę wyżej.– Możesz zostać tam, gdzie teraz jesteś.Rozpoznała natychmiast głos Gila Stafforda i ogarnęłają złość.– Odwróć się.Zdusiła gniew, tak jak przedtem zdołała stłumićstrach, i dzielnie spojrzała Gilowi prosto w oczy.Trzymałw ręce wymierzony w nią pistolet.Opanowała mdłości.Ani na chwilę nie oderwała wzroku od twarzy mężczyz-ny.W peruce i przebraniu miała szansę go przechytrzyć.– Czekałem na ciebie, MacKenzie – stwierdził łagod-nym, fałszywie serdecznym tonem, ale jego wzrok ziałnienawiścią.Podręcznik uwodzenia 231– Gil! Co ty tu robisz?– Chyba wiesz.Widziałem, jak schodziłaś z górnegotarasu.– Wykrzywił usta w złowieszczym uśmiechu.– Niezłe przebranie.Mogłabyś nawet mnie wyprowadzićw pole, gdybym nie zobaczył, jak bojaźliwie zachowujesz się na schodach, jak kurczowo trzymasz się balustrady.Powinnaś już dawno poddać się terapii.Ta fobia zdradza cię na kilometr.Mac dumnie uniosła głowę i zacisnęła usta, aby po-wstrzymać stek obelg.Nic dobrego nie wyniknęłobyz prowokowania człowieka z bronią w ręku.– Wygląda na to, że czeka cię zaraz emocjonującaprzejażdżka.Kosz drgnął, a Mac ze wszystkich sił zacisnęła powieki i uczepiła się rozkołysanej drabinki.– Polecimy razem: ty, ja i twoja przyjaciółka SophieWainright.– Nie – wydusiła z siebie protest i zmusiła się dootwarcia oczu.– Gil, wypuść Sophie.Ona nie ma nicwspólnego z tą sprawą.Gil chwycił za dolny szczebel drabinki i potrząsnął.– Udawała ciebie i wszystko zepsuła.Uczepiona drabinki, Mac spróbowała znaleźć dlawzroku inny punkt zaczepienia niż trawa poniżej.Zrobi-ło jej się ciemno przed oczami, kontury przedmiotówrozmyły się, lecz zdołała zarejestrować jakiś ruch naskraju winnicy.Zamrugała powiekami i, zdumiona, przyjednym z rzędów winorośli dostrzegła Lucasa.Gdybyżmogła zatrzymać Gila.– Dlaczego to robisz?– Ponieważ pewnego dnia dzięki wynikom badańzostaniesz bogata, a część tych pieniędzy należy do mnie.Uczelnia obiecała mi czas i fundusze na moje badania,232Cara Summersa potem ty dostałaś etat i całą kwotę.Przyznano ci nawet laboratoium, które miałem już obiecane.Mac wypuściła długo wstrzymywane powietrze i wzię-ła nowy oddech.Nie wolno jej było rozglądać się w poszukiwaniu Lucasa.Musiała skupić na sobie wzrok i uwagę Gila.– Gdybyś zwrócił się do mnie, zrobiłabym coś z tąniezręczną sytuacją.– Co mianowicie? – Gil zaśmiał się gorzko.– Co byśzrobiła? Powiedziałabyś, że ci przykro?A może prze-rwałabyś badania i przeniosła się gdzie indziej?Wzrok Stafforda wyrażał zapiekłą nienawiść.Zacząłodczepiać drugą linę.Drabinka bujała się jak oszalała, podczas gdy Mac walczyła z zawrotami głowy.– Firma Lansing Biotech zaproponowała mi pół milio-na dolarów za zdobycie twojego podpisu na kontrakcie.Ale nie stać cię było na taki gest.– Jeśli puścisz Sophie, podpiszę, co tylko zechcesz.Gil owinął sobie wokół dłoni koniec odwiązanej linyi chwycił za ostatni szczebel drabinki.Mac zamknęła oczy i dalej trwała na posterunku.– Nie.Mam o wiele lepszy plan.Myślę, że LucasWainright hojnie zapłaci za bezpieczeństwo siostry,prawda?– Nieprawda.Rzuć broń.Gil, z jedną dłonią na drabince, odwrócił się gwałtow-nie i wycelował pistolet w Lucasa.– Sam rzuć broń, bo puszczę balon i twoja siostrapoleci w niebo razem z doktor Lloyd.Lucas stanął w miejscu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.– Sądzisz, że milusiński Sonny ma jakiegoś cichegowspólnika, o którym nie chce rozmawiać przy tatusiu?– Bingo! Zahamuj tutaj.Dalej pójdziemy na własnychnogach.Zamknąwszy oczy, Mac wytarła spoconą dłoń w spód-nicę i chwyciła kolejny szczebel drabinki.Nie miałapojęcia, jak wysoko już weszła, i nie wiedziała, czy zdoła wspiąć się wyżej.Instynkt mówił jej, że Sophie jest w koszu i że musi ją stamtąd wydostać.Posuwała się w górę wolno, alesystematycznie, zgodnie z przyjętą zasadą: krok za krokiem.Nic trudnego.Nie zamierzała w ogóle myśleć o schodzeniu na ziemię.Wzięła głęboki oddech i przeniosła dłonie oraz stopy na następny szczebel.Poczekała, aż drabinka przestanie się bujać, i znów podciągnęła się trochę wyżej.– Możesz zostać tam, gdzie teraz jesteś.Rozpoznała natychmiast głos Gila Stafforda i ogarnęłają złość.– Odwróć się.Zdusiła gniew, tak jak przedtem zdołała stłumićstrach, i dzielnie spojrzała Gilowi prosto w oczy.Trzymałw ręce wymierzony w nią pistolet.Opanowała mdłości.Ani na chwilę nie oderwała wzroku od twarzy mężczyz-ny.W peruce i przebraniu miała szansę go przechytrzyć.– Czekałem na ciebie, MacKenzie – stwierdził łagod-nym, fałszywie serdecznym tonem, ale jego wzrok ziałnienawiścią.Podręcznik uwodzenia 231– Gil! Co ty tu robisz?– Chyba wiesz.Widziałem, jak schodziłaś z górnegotarasu.– Wykrzywił usta w złowieszczym uśmiechu.– Niezłe przebranie.Mogłabyś nawet mnie wyprowadzićw pole, gdybym nie zobaczył, jak bojaźliwie zachowujesz się na schodach, jak kurczowo trzymasz się balustrady.Powinnaś już dawno poddać się terapii.Ta fobia zdradza cię na kilometr.Mac dumnie uniosła głowę i zacisnęła usta, aby po-wstrzymać stek obelg.Nic dobrego nie wyniknęłobyz prowokowania człowieka z bronią w ręku.– Wygląda na to, że czeka cię zaraz emocjonującaprzejażdżka.Kosz drgnął, a Mac ze wszystkich sił zacisnęła powieki i uczepiła się rozkołysanej drabinki.– Polecimy razem: ty, ja i twoja przyjaciółka SophieWainright.– Nie – wydusiła z siebie protest i zmusiła się dootwarcia oczu.– Gil, wypuść Sophie.Ona nie ma nicwspólnego z tą sprawą.Gil chwycił za dolny szczebel drabinki i potrząsnął.– Udawała ciebie i wszystko zepsuła.Uczepiona drabinki, Mac spróbowała znaleźć dlawzroku inny punkt zaczepienia niż trawa poniżej.Zrobi-ło jej się ciemno przed oczami, kontury przedmiotówrozmyły się, lecz zdołała zarejestrować jakiś ruch naskraju winnicy.Zamrugała powiekami i, zdumiona, przyjednym z rzędów winorośli dostrzegła Lucasa.Gdybyżmogła zatrzymać Gila.– Dlaczego to robisz?– Ponieważ pewnego dnia dzięki wynikom badańzostaniesz bogata, a część tych pieniędzy należy do mnie.Uczelnia obiecała mi czas i fundusze na moje badania,232Cara Summersa potem ty dostałaś etat i całą kwotę.Przyznano ci nawet laboratoium, które miałem już obiecane.Mac wypuściła długo wstrzymywane powietrze i wzię-ła nowy oddech.Nie wolno jej było rozglądać się w poszukiwaniu Lucasa.Musiała skupić na sobie wzrok i uwagę Gila.– Gdybyś zwrócił się do mnie, zrobiłabym coś z tąniezręczną sytuacją.– Co mianowicie? – Gil zaśmiał się gorzko.– Co byśzrobiła? Powiedziałabyś, że ci przykro?A może prze-rwałabyś badania i przeniosła się gdzie indziej?Wzrok Stafforda wyrażał zapiekłą nienawiść.Zacząłodczepiać drugą linę.Drabinka bujała się jak oszalała, podczas gdy Mac walczyła z zawrotami głowy.– Firma Lansing Biotech zaproponowała mi pół milio-na dolarów za zdobycie twojego podpisu na kontrakcie.Ale nie stać cię było na taki gest.– Jeśli puścisz Sophie, podpiszę, co tylko zechcesz.Gil owinął sobie wokół dłoni koniec odwiązanej linyi chwycił za ostatni szczebel drabinki.Mac zamknęła oczy i dalej trwała na posterunku.– Nie.Mam o wiele lepszy plan.Myślę, że LucasWainright hojnie zapłaci za bezpieczeństwo siostry,prawda?– Nieprawda.Rzuć broń.Gil, z jedną dłonią na drabince, odwrócił się gwałtow-nie i wycelował pistolet w Lucasa.– Sam rzuć broń, bo puszczę balon i twoja siostrapoleci w niebo razem z doktor Lloyd.Lucas stanął w miejscu [ Pobierz całość w formacie PDF ]