[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Berle i drugi mężczyzna, którego Sherlock nie znał, stali za Virginią i Mattym,przykładając im noże do gardeł.Musieli dotrzeć tu z innego wagonu, od strony początkupociągu, a oni tego nie spostrzegli.Sherlock zerknął przez ramię.Ives szedł wielkimi krokami środkiem następnego wagonu, tego, do którego zamierzałprzejść Sherlock.Nie miał zadowolonej miny.- Nie bądz głupi, mały - powiedział Berle.- Ives i tak jest zły.Nie pogarszaj sprawy.On czasem.traci panowanie nad sobą.A wtedy ratuj się, kto może.Sherlock patrzył to na Berlego, to na Ivesa.Między młotem a kowadłem.I tak zle, itak niedobrze.Czuł w piersi straszny ciężar.Nie ma wyjścia.Tak czy siak, zostanie złapany.Nie, powiedział sobie.Co by zrobił Mycroft? Co by zrobił Amyus Crowe? Kiedymasz tylko dwa wyjścia i żadne ci się nie podoba, szukaj trzeciego.Otworzył drzwi wagonu i wyszedł na otwartą przestrzeń.Zielony, bujny krajobraz stanu Nowy Jork rozmazywał się w pędzie.Usłyszał zaplecami, jak Virginia głośno wciąga powietrze, a Ives przeklina.Trzymając się lewą rękąframugi, wcisnął lewą stopę w miejsce, gdzie stykała się z podłogą i podczas gdy wiatrgwizdał, odpychając go w tył, przerzucił całe ciało za narożnik wagonu, w przestrzeń międzywagonami.Wcześniej dostrzegł tam drabinkę prowadzącą na dach i teraz sięgnął po niąprawą ręką.Zacisnął palce na szczeblu i wysunął prawą nogę, starając się znalezć oparcie nadrabince.Po, jak mu się zdawało, kilku minutach, choć naprawdę upłynęło kilka sekund, trafiłstopą w szczebel.Puścił framugę i wciągnął się na drabinkę.Czyjaś ręka złapała go za lewą stopę, zanim zdążył ją podciągnąć.Kopnął, czując, żetrafia kogoś w twarz.Napastnik zwolnił chwyt, tylko stopa bolała Sherlocka w miejscu, gdzietamten mocno zacisnął palce.Po chwili chłopiec znalazł się na dachu wagonu.Musiał ukucnąć, żeby przytrzymać się pręta biegnącego wzdłuż zadaszenia.Przed sobą widział wypukły dach pociągu.Od lecącego w tył dymu z komina łzawiłymu oczy i trudno było oddychać.Zawahał się przez chwilę.Zamiast dać się złapać, wybrał jedyne możliwe wyjście -ucieczkę - ale możliwości okazały się ograniczone.Tkwił wciąż w pociągu - i nie miałżadnego planu.Dokądkolwiek pójdzie, Ives i inni go znajdą.Znajdą i zapewne zabiją.Niemógł też po prostu uciec, skacząc do rzeki po drodze.Musiał ratować Virginie i Mattyego.Czuł, jak rozpacz sunie ku niemu niczym czarna fala, ale odepchnął ją ogromnymwysiłkiem woli.Nie pora na to.Teraz trzeba myśleć.Jeśli uda mu się przedostać po dachu pociągu na jego początek, może zdoła ostrzecmaszynistę i znajdzie jakiś sposób, żeby przekazać wiadomość policji, albo przestawizwrotnice, żeby pojechali z powrotem do Nowego Jorku, cokolwiek!Wciąż w kucki przeszedł powoli na początek wagonu.Wiatr niczym potężna dłońspychał go w tył, lecz on się nie poddawał.Oczy mu łzawiły od dymu, z trudem chwytałpowietrze, ale nie mógł się zatrzymać.Matty i Virginia liczyli na niego.Pociąg podskoczył na złączeniu szyn i Sherlock niemal puścił uchwyt.Przez chwilękołysał się w tył i w przód, starając się jak najmocniej przywrzeć do powierzchni dachu,zanim uznał, że jest bezpieczny.Cóż, nieco bezpieczniejszy, pomyślał, zerkając na krajobraz, w pędzie rozmazującysię w zielone i brązowe smugi.Zbliżali się do rzeki.Widział ją przed pociągiem, który zakręcał w stronę mostu,wyglądającego, jakby zbudowano go z zapałek.Poczuł, jak serce łomocze mu w piersiach.A zaraz potem o mało nie wyskoczyło mu z piersi, gdy głowa i ramiona Ivesapojawiły się na połączeniu między wagonem, po którym szedł Sherlock, a kolejnym.Mężczyzna musiał przejść przez wagon i wspiąć się po następnej drabince.Wciągnął się na dach i stanął prosto.Para z lokomotywy, spychana przez wiatr,kłębiła się wokół niego jak biały płaszcz.- Chybaś upadł na głowę! - wrzasnął.- Dokąd idziesz? Bezpieczniej na dole.Sherlock potrząsnął głową.- Potrzebujecie tylko jedno z nas, żeby zaszantażować Amyusa Crowea! - odkrzyknął.- Raczej nie chcecie mieć na głowie trojga zakładników.- Amyus Crowe? - zapytał Ives [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Berle i drugi mężczyzna, którego Sherlock nie znał, stali za Virginią i Mattym,przykładając im noże do gardeł.Musieli dotrzeć tu z innego wagonu, od strony początkupociągu, a oni tego nie spostrzegli.Sherlock zerknął przez ramię.Ives szedł wielkimi krokami środkiem następnego wagonu, tego, do którego zamierzałprzejść Sherlock.Nie miał zadowolonej miny.- Nie bądz głupi, mały - powiedział Berle.- Ives i tak jest zły.Nie pogarszaj sprawy.On czasem.traci panowanie nad sobą.A wtedy ratuj się, kto może.Sherlock patrzył to na Berlego, to na Ivesa.Między młotem a kowadłem.I tak zle, itak niedobrze.Czuł w piersi straszny ciężar.Nie ma wyjścia.Tak czy siak, zostanie złapany.Nie, powiedział sobie.Co by zrobił Mycroft? Co by zrobił Amyus Crowe? Kiedymasz tylko dwa wyjścia i żadne ci się nie podoba, szukaj trzeciego.Otworzył drzwi wagonu i wyszedł na otwartą przestrzeń.Zielony, bujny krajobraz stanu Nowy Jork rozmazywał się w pędzie.Usłyszał zaplecami, jak Virginia głośno wciąga powietrze, a Ives przeklina.Trzymając się lewą rękąframugi, wcisnął lewą stopę w miejsce, gdzie stykała się z podłogą i podczas gdy wiatrgwizdał, odpychając go w tył, przerzucił całe ciało za narożnik wagonu, w przestrzeń międzywagonami.Wcześniej dostrzegł tam drabinkę prowadzącą na dach i teraz sięgnął po niąprawą ręką.Zacisnął palce na szczeblu i wysunął prawą nogę, starając się znalezć oparcie nadrabince.Po, jak mu się zdawało, kilku minutach, choć naprawdę upłynęło kilka sekund, trafiłstopą w szczebel.Puścił framugę i wciągnął się na drabinkę.Czyjaś ręka złapała go za lewą stopę, zanim zdążył ją podciągnąć.Kopnął, czując, żetrafia kogoś w twarz.Napastnik zwolnił chwyt, tylko stopa bolała Sherlocka w miejscu, gdzietamten mocno zacisnął palce.Po chwili chłopiec znalazł się na dachu wagonu.Musiał ukucnąć, żeby przytrzymać się pręta biegnącego wzdłuż zadaszenia.Przed sobą widział wypukły dach pociągu.Od lecącego w tył dymu z komina łzawiłymu oczy i trudno było oddychać.Zawahał się przez chwilę.Zamiast dać się złapać, wybrał jedyne możliwe wyjście -ucieczkę - ale możliwości okazały się ograniczone.Tkwił wciąż w pociągu - i nie miałżadnego planu.Dokądkolwiek pójdzie, Ives i inni go znajdą.Znajdą i zapewne zabiją.Niemógł też po prostu uciec, skacząc do rzeki po drodze.Musiał ratować Virginie i Mattyego.Czuł, jak rozpacz sunie ku niemu niczym czarna fala, ale odepchnął ją ogromnymwysiłkiem woli.Nie pora na to.Teraz trzeba myśleć.Jeśli uda mu się przedostać po dachu pociągu na jego początek, może zdoła ostrzecmaszynistę i znajdzie jakiś sposób, żeby przekazać wiadomość policji, albo przestawizwrotnice, żeby pojechali z powrotem do Nowego Jorku, cokolwiek!Wciąż w kucki przeszedł powoli na początek wagonu.Wiatr niczym potężna dłońspychał go w tył, lecz on się nie poddawał.Oczy mu łzawiły od dymu, z trudem chwytałpowietrze, ale nie mógł się zatrzymać.Matty i Virginia liczyli na niego.Pociąg podskoczył na złączeniu szyn i Sherlock niemal puścił uchwyt.Przez chwilękołysał się w tył i w przód, starając się jak najmocniej przywrzeć do powierzchni dachu,zanim uznał, że jest bezpieczny.Cóż, nieco bezpieczniejszy, pomyślał, zerkając na krajobraz, w pędzie rozmazującysię w zielone i brązowe smugi.Zbliżali się do rzeki.Widział ją przed pociągiem, który zakręcał w stronę mostu,wyglądającego, jakby zbudowano go z zapałek.Poczuł, jak serce łomocze mu w piersiach.A zaraz potem o mało nie wyskoczyło mu z piersi, gdy głowa i ramiona Ivesapojawiły się na połączeniu między wagonem, po którym szedł Sherlock, a kolejnym.Mężczyzna musiał przejść przez wagon i wspiąć się po następnej drabince.Wciągnął się na dach i stanął prosto.Para z lokomotywy, spychana przez wiatr,kłębiła się wokół niego jak biały płaszcz.- Chybaś upadł na głowę! - wrzasnął.- Dokąd idziesz? Bezpieczniej na dole.Sherlock potrząsnął głową.- Potrzebujecie tylko jedno z nas, żeby zaszantażować Amyusa Crowea! - odkrzyknął.- Raczej nie chcecie mieć na głowie trojga zakładników.- Amyus Crowe? - zapytał Ives [ Pobierz całość w formacie PDF ]