[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Księciu przyszedł do głowy nieprawdopodobny pomysł.Aż z cicha się zaśmiał:- A może tak, drogi Ido, zechcesz podarować ostatni, bezcenny egzemplarz Księgi%7łartów Ludeusa osobie, której nikt nie podejrzewa nawet o posiadanie jakiejkolwiek księgi,bo nie zakłada, że jest dość bystra, aby mieć potrzebę.- Amei? Ona dostała jeden egzemplarz.- Nie.Nie myślałem o mistrzyni Amei.- Ariel zdębiał po prostu na te słowa -myślałem o.Perinie.O błaznie Perinie!Ido wykrzywił się na moment, jakby ktoś oblał go zimną wodą, ale twarz mu zarazpojaśniała.- To tak, jakbym dał osłu miecz, ale kto wie? Może to i dobre wyjście? Chociaż jestryzyko, że użyje jej jako rozpałki do kominka.- Perino nie ma kominka.- To świetnie! Więc pewnie postawi ją na półce do góry nogami, bo nie będziewiedział, gdzie jest pierwsza strona okładki.Ale trudno.Na historię tego świata głupcy mielinie mniejszy wpływ niż mędrcy, więc być może i tym razem jednemu głupiemu uda sięzrobić coś, czego nie dokona dwudziestu bystrych.Nienawiść do ludzi rodzaju Perina to była chyba jedna z cech charakterystycznychstarego bibliotekarza.Ariel nie rozumiał jednak, dlaczego Ido z taką determinacją upycha pokątach odpisy Księgi %7łartów mistrza Ludeusa.Przecież w wielu domach Królestwa leżały napółkach od lat i nikt nie zamierzał ich stamtąd ruszać.Postanowił więc zagadnąć zbierającegosię do wyjścia dziwaka:- Wybacz, Ido.Ale nie rozumiem, dlaczego tak przejąłeś się dziełem mistrzaLudeusa.Czy sądzisz, że coś mu grozi?- O, mój młody i naiwny panie! Cóż mam ci rzec? - usłyszał zafrasowaną odpowiedz.- Im księga mądrzejsza, tym gorzej dla niej.Sława autora chroni ją za życia, ale po jegośmierci pozostaje sierotą.Wielu czyha wtedy na nią: jedni, aby wymazać ją ze świadomościpotomnych; inni, aby samemu ukraść i przypisać sobie jej wieczną mądrość.Obawiam się,mówiąc wprost, że wkrótce dowcipy mistrza Ludeusa znajdziemy w wielu tomach innychzłodziei słowa, a większość z jego złotych myśli, zwłaszcza dotyczących pychy i władzy, wogóle z tej księgi zniknie.Czy dziwi cię zatem, że chcę uchronić dla potomnych pierwowzórludzkiego geniuszu? Co więcej mogę zrobić ja? Skromny bibliotekarz królewski?.Ido skłonił się i bezceremonialnie opuścił komnatę, dokładnie zamykając za sobądrzwi.- Dziwak.Dziwak nad dziwaki, pełen wad i sprzeczności, ale jest w nim cośszlachetnego, coś, do czego pewnie można się przyzwyczaić, a nawet to polubić - westchnąłżyczliwie Ariel.I sam bardzo się zdziwił.Nie sądził, że kiedykolwiek pomyśli tak o Idzie.ROZDZIAA XIVSiedzieli obaj na tej samej kanapie, zjadając resztki zimnej już pieczeni.Ich porannabójka nie miała żadnego znaczenia wobec tego, co działo się na zamku.Wieczerzy nie było wogóle.Mistrzowie bowiem, poruszeni wydarzeniami ostatniej nocy i przeżywający je każdyna swój sposób, nie mieli ochoty biesiadować wspólnie i wesoło.Nie wiadomo, kto podsycałtę plotkę, ale wszędzie słychać było szepty, że to sam mistrz Lucerus stoi za nagłą śmierciąLudeusa.Skojarzono fakty: ucztę z nadzwyczajnymi względami dla mistrza, którychwcześniej mu nie okazywano; nagłą słabość, a zwłaszcza fakt, że Lucerus osobiście doglądałstarego wyznawcy boga Szczęścia w ostatnich godzinach jego życia, nikogo do pomocy niedopuszczając.Ponieważ jednak nie było jednoznacznej odpowiedzi: dlaczego? , atmosferana zamku rzeczywiście przypominała grobową.Szumne zapowiedzi uroczystościpogrzebowych, które miały nastąpić za dwa dni, nie uspokajały ani mistrzów Wielkiej Rady,niepewnych kolejnego ruchu Lucerusa, ani służby wiedzącej jak zwykle o połowę mniej,zatem domyślającej się jak zwykle o połowę więcej.Otym wszystkim rozprawiali z przejęciem obaj chłopcy.Perino, jak obiecał,pozostawił wiadomość komuś, kto miał zdecydować, czy wolno mu będzie uchylić przedksięciem rąbka skrywanej pilnie tajemnicy.W drugiej porze nocy postanowił wyjść naumówione miejsce i sprawdzić kolor kamienia.W skrytce za stajnią pozostawił bowiemwieczorem czerwony kamień.Gdyby znalazł biały, oznaczałoby to: przyjdz tu jutro otejsamej porze, porozmawiamy.Gdyby znalazł czarny, wiadomość brzmiałaby: nie przychodz,nie rób i nie mów nikomu nic, czekamy.Gdyby znalazł złoty, oznaczałoby to: bądz gotowy,znajdę cię.Perino nie był pewien, czy dobrze robi, ale postanowił powiedzieć Arielowiprzynajmniej tyle, że jest powiernikiem jakiejś tajemnicy i że w określonych odstępach czasujest zobowiązany kontaktować się przez znaki z osobą, która ma pieczę nad nim i ma równieżobowiązek zadecydować, co robić w godzinie niebezpieczeństwa.Jeśli ono kiedykolwieknadejdzie.Ariel słuchał tej mocno zaplątanej i zaszyfrowanej opowieści z wypiekami na twarzy.Nie rozumiał jej treścij ale Perino uparł się, że nie może zdradzić ani słowa więcej.Prawdopodobnie i tak nie wyznałby księciu i tego, gdyby nie wyrzuty sumienia i skrucha.Wkońcu wspaniałomyślnie darowano mu karę za posiniaczenie królewskiego syna.Kiedy zbliżył się czas, wstali obaj jak na komendę.- Nic z tego, panie, nie możesz iść ze mną! - Perino rozgniewał się niemal, widząc, żeksiążę razem z nim szykuje się do porzucenia resztek pieczeni.- Zabronisz mi wyjść z mojej własnej komnaty? A może nie wolno mi przechadzać sięwokół królewskich stajni o dowolnej porze?- Zaczynam żałować swojego gadulstwa, Wasza Wysokość!.Zawiodłem się na tobie,panie.A już myślałem.Już myślałem.- Perino bezradnie rozłożył ręce i płaczliwiespojrzał w oczy księciu.- Błagam cię, posłuchaj! Nie mogę nikomu zdradzić tajemnicy.Takabyła umowa.Nie wiem, czy znajdę dziś jakikolwiek kamień.Nie wiem też, czy człowiek,który zawsze pozostawiał mi wiadomości, dostanie się do skrytki, czy nie.Ani on, ani ty niechcecie chyba być zdemaskowani.Panie, od lat nadstawiam za ciebie karku, ryzykuję mojebłazeńskie życie.Nie pozwól, żeby mnie skrzywdzono i sam nie krzywdz mnie! Przesadzasz, Perino! - chciał odpowiedzieć na to książę, jednak zawahał się, jakbyzmieniając nagle zdanie.- Rozumiem.Ale obiecaj mi, że bez względu na to, jaki kamień czy też kogozastaniesz przy twojej skrytce, wrócisz tu zaraz zdać mi relację!- Przysięgam!- Więc idz!Perino uśmiechnął się z wdzięcznością i nie czekając dłużej, wyskoczył z komnaty.Książę Ariel walczył z myślami.Mówiąc wprost, miał w planach oszukać Perina iniepostrzeżenie udać się jego śladem.Ostatecznie jednak postanowił dotrzymać umowy,chociaż denerwowała go konieczność pozostania w komnacie.Znowu! Jakby poza książęcąsypialnią nie było lepszego miejsca do kontrolowania wydarzeń rozgrywających się nazamku. Rzeczywiście.Jestem kiepskim materiałem na króla - pomyślał z goryczą chłopiec [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Księciu przyszedł do głowy nieprawdopodobny pomysł.Aż z cicha się zaśmiał:- A może tak, drogi Ido, zechcesz podarować ostatni, bezcenny egzemplarz Księgi%7łartów Ludeusa osobie, której nikt nie podejrzewa nawet o posiadanie jakiejkolwiek księgi,bo nie zakłada, że jest dość bystra, aby mieć potrzebę.- Amei? Ona dostała jeden egzemplarz.- Nie.Nie myślałem o mistrzyni Amei.- Ariel zdębiał po prostu na te słowa -myślałem o.Perinie.O błaznie Perinie!Ido wykrzywił się na moment, jakby ktoś oblał go zimną wodą, ale twarz mu zarazpojaśniała.- To tak, jakbym dał osłu miecz, ale kto wie? Może to i dobre wyjście? Chociaż jestryzyko, że użyje jej jako rozpałki do kominka.- Perino nie ma kominka.- To świetnie! Więc pewnie postawi ją na półce do góry nogami, bo nie będziewiedział, gdzie jest pierwsza strona okładki.Ale trudno.Na historię tego świata głupcy mielinie mniejszy wpływ niż mędrcy, więc być może i tym razem jednemu głupiemu uda sięzrobić coś, czego nie dokona dwudziestu bystrych.Nienawiść do ludzi rodzaju Perina to była chyba jedna z cech charakterystycznychstarego bibliotekarza.Ariel nie rozumiał jednak, dlaczego Ido z taką determinacją upycha pokątach odpisy Księgi %7łartów mistrza Ludeusa.Przecież w wielu domach Królestwa leżały napółkach od lat i nikt nie zamierzał ich stamtąd ruszać.Postanowił więc zagadnąć zbierającegosię do wyjścia dziwaka:- Wybacz, Ido.Ale nie rozumiem, dlaczego tak przejąłeś się dziełem mistrzaLudeusa.Czy sądzisz, że coś mu grozi?- O, mój młody i naiwny panie! Cóż mam ci rzec? - usłyszał zafrasowaną odpowiedz.- Im księga mądrzejsza, tym gorzej dla niej.Sława autora chroni ją za życia, ale po jegośmierci pozostaje sierotą.Wielu czyha wtedy na nią: jedni, aby wymazać ją ze świadomościpotomnych; inni, aby samemu ukraść i przypisać sobie jej wieczną mądrość.Obawiam się,mówiąc wprost, że wkrótce dowcipy mistrza Ludeusa znajdziemy w wielu tomach innychzłodziei słowa, a większość z jego złotych myśli, zwłaszcza dotyczących pychy i władzy, wogóle z tej księgi zniknie.Czy dziwi cię zatem, że chcę uchronić dla potomnych pierwowzórludzkiego geniuszu? Co więcej mogę zrobić ja? Skromny bibliotekarz królewski?.Ido skłonił się i bezceremonialnie opuścił komnatę, dokładnie zamykając za sobądrzwi.- Dziwak.Dziwak nad dziwaki, pełen wad i sprzeczności, ale jest w nim cośszlachetnego, coś, do czego pewnie można się przyzwyczaić, a nawet to polubić - westchnąłżyczliwie Ariel.I sam bardzo się zdziwił.Nie sądził, że kiedykolwiek pomyśli tak o Idzie.ROZDZIAA XIVSiedzieli obaj na tej samej kanapie, zjadając resztki zimnej już pieczeni.Ich porannabójka nie miała żadnego znaczenia wobec tego, co działo się na zamku.Wieczerzy nie było wogóle.Mistrzowie bowiem, poruszeni wydarzeniami ostatniej nocy i przeżywający je każdyna swój sposób, nie mieli ochoty biesiadować wspólnie i wesoło.Nie wiadomo, kto podsycałtę plotkę, ale wszędzie słychać było szepty, że to sam mistrz Lucerus stoi za nagłą śmierciąLudeusa.Skojarzono fakty: ucztę z nadzwyczajnymi względami dla mistrza, którychwcześniej mu nie okazywano; nagłą słabość, a zwłaszcza fakt, że Lucerus osobiście doglądałstarego wyznawcy boga Szczęścia w ostatnich godzinach jego życia, nikogo do pomocy niedopuszczając.Ponieważ jednak nie było jednoznacznej odpowiedzi: dlaczego? , atmosferana zamku rzeczywiście przypominała grobową.Szumne zapowiedzi uroczystościpogrzebowych, które miały nastąpić za dwa dni, nie uspokajały ani mistrzów Wielkiej Rady,niepewnych kolejnego ruchu Lucerusa, ani służby wiedzącej jak zwykle o połowę mniej,zatem domyślającej się jak zwykle o połowę więcej.Otym wszystkim rozprawiali z przejęciem obaj chłopcy.Perino, jak obiecał,pozostawił wiadomość komuś, kto miał zdecydować, czy wolno mu będzie uchylić przedksięciem rąbka skrywanej pilnie tajemnicy.W drugiej porze nocy postanowił wyjść naumówione miejsce i sprawdzić kolor kamienia.W skrytce za stajnią pozostawił bowiemwieczorem czerwony kamień.Gdyby znalazł biały, oznaczałoby to: przyjdz tu jutro otejsamej porze, porozmawiamy.Gdyby znalazł czarny, wiadomość brzmiałaby: nie przychodz,nie rób i nie mów nikomu nic, czekamy.Gdyby znalazł złoty, oznaczałoby to: bądz gotowy,znajdę cię.Perino nie był pewien, czy dobrze robi, ale postanowił powiedzieć Arielowiprzynajmniej tyle, że jest powiernikiem jakiejś tajemnicy i że w określonych odstępach czasujest zobowiązany kontaktować się przez znaki z osobą, która ma pieczę nad nim i ma równieżobowiązek zadecydować, co robić w godzinie niebezpieczeństwa.Jeśli ono kiedykolwieknadejdzie.Ariel słuchał tej mocno zaplątanej i zaszyfrowanej opowieści z wypiekami na twarzy.Nie rozumiał jej treścij ale Perino uparł się, że nie może zdradzić ani słowa więcej.Prawdopodobnie i tak nie wyznałby księciu i tego, gdyby nie wyrzuty sumienia i skrucha.Wkońcu wspaniałomyślnie darowano mu karę za posiniaczenie królewskiego syna.Kiedy zbliżył się czas, wstali obaj jak na komendę.- Nic z tego, panie, nie możesz iść ze mną! - Perino rozgniewał się niemal, widząc, żeksiążę razem z nim szykuje się do porzucenia resztek pieczeni.- Zabronisz mi wyjść z mojej własnej komnaty? A może nie wolno mi przechadzać sięwokół królewskich stajni o dowolnej porze?- Zaczynam żałować swojego gadulstwa, Wasza Wysokość!.Zawiodłem się na tobie,panie.A już myślałem.Już myślałem.- Perino bezradnie rozłożył ręce i płaczliwiespojrzał w oczy księciu.- Błagam cię, posłuchaj! Nie mogę nikomu zdradzić tajemnicy.Takabyła umowa.Nie wiem, czy znajdę dziś jakikolwiek kamień.Nie wiem też, czy człowiek,który zawsze pozostawiał mi wiadomości, dostanie się do skrytki, czy nie.Ani on, ani ty niechcecie chyba być zdemaskowani.Panie, od lat nadstawiam za ciebie karku, ryzykuję mojebłazeńskie życie.Nie pozwól, żeby mnie skrzywdzono i sam nie krzywdz mnie! Przesadzasz, Perino! - chciał odpowiedzieć na to książę, jednak zawahał się, jakbyzmieniając nagle zdanie.- Rozumiem.Ale obiecaj mi, że bez względu na to, jaki kamień czy też kogozastaniesz przy twojej skrytce, wrócisz tu zaraz zdać mi relację!- Przysięgam!- Więc idz!Perino uśmiechnął się z wdzięcznością i nie czekając dłużej, wyskoczył z komnaty.Książę Ariel walczył z myślami.Mówiąc wprost, miał w planach oszukać Perina iniepostrzeżenie udać się jego śladem.Ostatecznie jednak postanowił dotrzymać umowy,chociaż denerwowała go konieczność pozostania w komnacie.Znowu! Jakby poza książęcąsypialnią nie było lepszego miejsca do kontrolowania wydarzeń rozgrywających się nazamku. Rzeczywiście.Jestem kiepskim materiałem na króla - pomyślał z goryczą chłopiec [ Pobierz całość w formacie PDF ]