[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mamo, Lily Pons śpiewa sopranem koloraturowym, a ty kontraltem.Dlaczegomielibywtedy myśleć o tobie? Dlatego, że oni zawsze myślą o mnie, ty głupia dziewczyno! Och, ależ jestem głupia powiedziała Esther. Jak mogłam się nie domyślić!Zatrzymali się pod Fouquetem na Polach Elizejskich, Hector wysiadł, aby otworzyćim drzwi.Na zewnątrz, na chodniku stało mnóstwo stolików, przy których tłoczyli się juższykownimężczyzni w letnich blezerach i wytworne kobiety w okrągłych kapelusikach zewspaniałymipiórami.Jednak wielu młodych ludzi pozdejmowało nakrycia głowy na czas lunchu.MatkaEsther uznała to za niemoralne i niebezpiecznie wywrotowe.Pierre Delahaye siedział w cieniu błękitnej markizy, która głosiła: Kolacje,dania barowe i zgrilla.Wyszedł im na spotkanie.Bardziej niż zwykle przypominał terazCharliego Chaplina.Uchylił kapelusza, następnie ucałował obie panie.Był dzisiaj wyjątkowoelegancki, wjasnopopielatym garniturze i filcowym kapeluszu w tym samym kolorze. Maria Wygryzwalska, Esther! Dwie piękne kobiety, które umilą mój posiłek!Chodzcie,poznajcie Georgesa i Maurice a.Właśnie opowiadałem im o was!Poprowadził je do swojego stolika, przy którym diuk de Melicourt i jego synMaurice sączylipowoli pernoda.Wstali obaj, diuk de Melicourt mały, blady, z gładkimi,czarnymi włosami iwielkim, zakrzywionym nosem, Maurice wysoki i rozlazły, z jaśniejszymi włosamii dużą,ciężką głową, która nie wiadomo dlaczego przypominała Esther wiadro na węgiel, iw okrągłychokularach na nosie.W rzeczywistości przypominał raczej wystrojonego konia niżmężczyznę.Diuk de Melicourt strzelił obcasami i skłonił głowę. Enchante mesdames*.Miałem wrażenie, jakby przez chwilę oślepił mnie blasksłońca! A topo prostu panie zjawiły się niczym boginie, jak dwa blizniacze anioły. Monsieur le duc jest dla nas naprawdę zbyt łaskawy wdzięczyła się matka.Nie dla mnie, pomyślała Esther.Czyja rzeczywiście wyglądam aż tak staro, żebyuchodzić zablizniaczą siostrę matki? Pozwolą panie, że przedstawię: mój starszy syn, Maurice kontynuował GeorgesdeMelicourt. Maurice właśnie wrócił z Ameryki Południowej.Opowiedz paniom, cotamrobiłeś, Maurice.Maurice uniósł brwi ponad oprawki swoich okularów, jakby zamierzał powiedziećcośniezwykle dwuznacznego. A więc, muszę się przyznać, ze pojechałem do Buenos Aires kupować koniewyścigowe.Kupiłem sześć, przypłyną w przyszłym miesiącu.Ach, co za stworzenia!Georges uderzył otwartą dłonią w stół. Bo widzą państwo, moim marzeniem jest zdobyć Prix du Jockey Club i Prix del Arc deTriomphe, obie nagrody w jednym roku! Nie opuszczę tego świata, dopóki tego niedokonam! Więc, Georges, długo jeszcze pozyjesz zauważył Pierre Delahaye złośliwie. Nonsens! odparował Georges. Za każdym razem mam nadzieję, że następny rokbędzie moim wielkim rokiem! W tym sezonie L Ecstase pędzi szybko jak wiatr.Wprzyszłymroku, gdy skończy trzy lata, będzie huraganem na czterech nogach.Maurice pochylił się do przodu i szepnął do Esther: L Ecstase to nasza przepustka do Prix de l Arc de Triomphe.Tonajkosztowniejsze wyścigikonne na świecie; stanowią ogromny sprawdzian zarówno dla konia, jak i dladżokeja.Prawostronny bieg na Longchamp na dwa kilometry i czterysta metrów. Nadzwyczaj interesujące! stwierdziła Esther.Spojrzała w dół, aby przekonaćsię, żeręka Maurice a znajdowała się teraz na jej dłoni. Excusez moi* powiedziała i uwolniła rękę. Czy lubi pani konie? Maurice nadal mówił tym swoim świszczącym szeptem.Henri miał całkowitą rację Maurice mówiąc, pluł.A nawet gorzej: plując,mówił; tak, tobyłoby bardziej adekwatne określenie, myślała Esther. Ach, jeżdżę trochę konno odparła. Mam dwuletnią klacz Moonshine iczterolatkaDiamonda.Lubię zabierać je na przejażdżki brzegiem morza. O, to bardzo dobrze.Słona woda wzmacnia ich ścięgna.;,u To ostatnie zdaniebyło takzroszone śliną, że Esther odsunęła się do tyłu i przycisnęła do matki. Czy mógłby pan tego więcej nie powtarzać? poprosiła Maurice a. Pardon?* zamrugał oczami. Czy mógłby pan nie powtarzać zdania: Słona woda wzmacnia ich ścięgna ? Przepraszam rzekł Maurice zbity z tropu i lekko dotknięty.Przypuszczał, zeniechcącypowiedział coś obrazliwego. Mój angielski nie jest doskonały.Ale może panimogłaby mniepoduczyć&Georges de Melicourt uśmiechnął się promiennie do Esther, z drugiego końcastołu. Widzę, że pani i Maurice dobraliście się jak w korcu maku.Maurice uwielbiapięknetwarze, prawda, Maurice?Szkoda, że sam taką nie grzeszy, pomyślała Esther.Była już zniecierpliwiona.Kochała Paryż itutejszy wielki świat zamożnych cudzoziemców amerykańskich milionerów,angielskichlordów oraz bladych, rosyjskich księżniczek.Przez ostatnie dwa tygodnie, oddnia kiedy Henri iIsabelle wyszli im na spotkanie w Cherbourgu, gdzie przybiła Normandia, a Hectorprzywiózł jąi matkę lincolnem do Paryża, Esther miała okazję oglądać z bliska mnóstwosławnych twarzynaraz.Znacznie więcej niż widziała w całym swoim dotychczasowym życiu.Nie byłotu niczymniezwykłym wybrać się na kolację do Florence a i zostać wciśniętą między ColePortera aBarbarę Hutton, podczas gdy spocony Victor przeciskał się obok w poszukiwaniustolika dla AliKhana.Naturalnie Esther oszalała tez na punkcie mody.Z pewnością wydały dosłowniemilionyfranków u Molyneux, Jeanne Lanvin, Schiaparelli i Chanel.Nie wspominając już okapeluszachTałbota i bieliznie Verlaine a.No i te buty!Uwielbiała również nocne życie, chociaż matka upierała się, aby towarzyszyć jejwszędzie wcharakterze przyzwoitki, przewodnika, operowego akompaniamentu i w ogólenieprzyjemnegobalastu.Ma fille, wykrzykiwała ze swoim strasznym francuskim akcentem, siheureuse d avoirune m?re si jolie et sympathetigue comme moi m?me*.Ale nawet mimo dozoru matkite modnekluby o niskich stropach, wypełnione duszącym dymem z papierosów i eleganckimtowarzystwem, miały w sobie coś niebezpiecznie ekscytującego.A kabarety!Ochrypłe głosyczarnych piosenkarek w Brick Top; Kiki i jej niewiarygodnie nieprzyzwoitepiosenki w BoeufSur Le Toit, i piski dziewcząt tańczących kankana w Bal Tabarin! W Paryżu ledwiemożna byłoodróżnić dzień od nocy, nie miało to większego znaczenia.Mogły wracać do naweto trzeciej nadranem, mijając Nótre Damę, fgtoiłe, Place de la Concorde, a światła reflektorównadal zalewałyulice mocnym blaskiem, ludzie zaś wciąż jeszcze spacerowali w wieczorowychstrojach.Esther jednak zniecierpliwiona marzyła, aby móc zerwać się z matczynej smyczy.Ajużwyjątkowo irytowało ją to nie kończące się, bezsensowne jeżdżenie od jednegonudnegomłodego arystokraty do drugiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Mamo, Lily Pons śpiewa sopranem koloraturowym, a ty kontraltem.Dlaczegomielibywtedy myśleć o tobie? Dlatego, że oni zawsze myślą o mnie, ty głupia dziewczyno! Och, ależ jestem głupia powiedziała Esther. Jak mogłam się nie domyślić!Zatrzymali się pod Fouquetem na Polach Elizejskich, Hector wysiadł, aby otworzyćim drzwi.Na zewnątrz, na chodniku stało mnóstwo stolików, przy których tłoczyli się juższykownimężczyzni w letnich blezerach i wytworne kobiety w okrągłych kapelusikach zewspaniałymipiórami.Jednak wielu młodych ludzi pozdejmowało nakrycia głowy na czas lunchu.MatkaEsther uznała to za niemoralne i niebezpiecznie wywrotowe.Pierre Delahaye siedział w cieniu błękitnej markizy, która głosiła: Kolacje,dania barowe i zgrilla.Wyszedł im na spotkanie.Bardziej niż zwykle przypominał terazCharliego Chaplina.Uchylił kapelusza, następnie ucałował obie panie.Był dzisiaj wyjątkowoelegancki, wjasnopopielatym garniturze i filcowym kapeluszu w tym samym kolorze. Maria Wygryzwalska, Esther! Dwie piękne kobiety, które umilą mój posiłek!Chodzcie,poznajcie Georgesa i Maurice a.Właśnie opowiadałem im o was!Poprowadził je do swojego stolika, przy którym diuk de Melicourt i jego synMaurice sączylipowoli pernoda.Wstali obaj, diuk de Melicourt mały, blady, z gładkimi,czarnymi włosami iwielkim, zakrzywionym nosem, Maurice wysoki i rozlazły, z jaśniejszymi włosamii dużą,ciężką głową, która nie wiadomo dlaczego przypominała Esther wiadro na węgiel, iw okrągłychokularach na nosie.W rzeczywistości przypominał raczej wystrojonego konia niżmężczyznę.Diuk de Melicourt strzelił obcasami i skłonił głowę. Enchante mesdames*.Miałem wrażenie, jakby przez chwilę oślepił mnie blasksłońca! A topo prostu panie zjawiły się niczym boginie, jak dwa blizniacze anioły. Monsieur le duc jest dla nas naprawdę zbyt łaskawy wdzięczyła się matka.Nie dla mnie, pomyślała Esther.Czyja rzeczywiście wyglądam aż tak staro, żebyuchodzić zablizniaczą siostrę matki? Pozwolą panie, że przedstawię: mój starszy syn, Maurice kontynuował GeorgesdeMelicourt. Maurice właśnie wrócił z Ameryki Południowej.Opowiedz paniom, cotamrobiłeś, Maurice.Maurice uniósł brwi ponad oprawki swoich okularów, jakby zamierzał powiedziećcośniezwykle dwuznacznego. A więc, muszę się przyznać, ze pojechałem do Buenos Aires kupować koniewyścigowe.Kupiłem sześć, przypłyną w przyszłym miesiącu.Ach, co za stworzenia!Georges uderzył otwartą dłonią w stół. Bo widzą państwo, moim marzeniem jest zdobyć Prix du Jockey Club i Prix del Arc deTriomphe, obie nagrody w jednym roku! Nie opuszczę tego świata, dopóki tego niedokonam! Więc, Georges, długo jeszcze pozyjesz zauważył Pierre Delahaye złośliwie. Nonsens! odparował Georges. Za każdym razem mam nadzieję, że następny rokbędzie moim wielkim rokiem! W tym sezonie L Ecstase pędzi szybko jak wiatr.Wprzyszłymroku, gdy skończy trzy lata, będzie huraganem na czterech nogach.Maurice pochylił się do przodu i szepnął do Esther: L Ecstase to nasza przepustka do Prix de l Arc de Triomphe.Tonajkosztowniejsze wyścigikonne na świecie; stanowią ogromny sprawdzian zarówno dla konia, jak i dladżokeja.Prawostronny bieg na Longchamp na dwa kilometry i czterysta metrów. Nadzwyczaj interesujące! stwierdziła Esther.Spojrzała w dół, aby przekonaćsię, żeręka Maurice a znajdowała się teraz na jej dłoni. Excusez moi* powiedziała i uwolniła rękę. Czy lubi pani konie? Maurice nadal mówił tym swoim świszczącym szeptem.Henri miał całkowitą rację Maurice mówiąc, pluł.A nawet gorzej: plując,mówił; tak, tobyłoby bardziej adekwatne określenie, myślała Esther. Ach, jeżdżę trochę konno odparła. Mam dwuletnią klacz Moonshine iczterolatkaDiamonda.Lubię zabierać je na przejażdżki brzegiem morza. O, to bardzo dobrze.Słona woda wzmacnia ich ścięgna.;,u To ostatnie zdaniebyło takzroszone śliną, że Esther odsunęła się do tyłu i przycisnęła do matki. Czy mógłby pan tego więcej nie powtarzać? poprosiła Maurice a. Pardon?* zamrugał oczami. Czy mógłby pan nie powtarzać zdania: Słona woda wzmacnia ich ścięgna ? Przepraszam rzekł Maurice zbity z tropu i lekko dotknięty.Przypuszczał, zeniechcącypowiedział coś obrazliwego. Mój angielski nie jest doskonały.Ale może panimogłaby mniepoduczyć&Georges de Melicourt uśmiechnął się promiennie do Esther, z drugiego końcastołu. Widzę, że pani i Maurice dobraliście się jak w korcu maku.Maurice uwielbiapięknetwarze, prawda, Maurice?Szkoda, że sam taką nie grzeszy, pomyślała Esther.Była już zniecierpliwiona.Kochała Paryż itutejszy wielki świat zamożnych cudzoziemców amerykańskich milionerów,angielskichlordów oraz bladych, rosyjskich księżniczek.Przez ostatnie dwa tygodnie, oddnia kiedy Henri iIsabelle wyszli im na spotkanie w Cherbourgu, gdzie przybiła Normandia, a Hectorprzywiózł jąi matkę lincolnem do Paryża, Esther miała okazję oglądać z bliska mnóstwosławnych twarzynaraz.Znacznie więcej niż widziała w całym swoim dotychczasowym życiu.Nie byłotu niczymniezwykłym wybrać się na kolację do Florence a i zostać wciśniętą między ColePortera aBarbarę Hutton, podczas gdy spocony Victor przeciskał się obok w poszukiwaniustolika dla AliKhana.Naturalnie Esther oszalała tez na punkcie mody.Z pewnością wydały dosłowniemilionyfranków u Molyneux, Jeanne Lanvin, Schiaparelli i Chanel.Nie wspominając już okapeluszachTałbota i bieliznie Verlaine a.No i te buty!Uwielbiała również nocne życie, chociaż matka upierała się, aby towarzyszyć jejwszędzie wcharakterze przyzwoitki, przewodnika, operowego akompaniamentu i w ogólenieprzyjemnegobalastu.Ma fille, wykrzykiwała ze swoim strasznym francuskim akcentem, siheureuse d avoirune m?re si jolie et sympathetigue comme moi m?me*.Ale nawet mimo dozoru matkite modnekluby o niskich stropach, wypełnione duszącym dymem z papierosów i eleganckimtowarzystwem, miały w sobie coś niebezpiecznie ekscytującego.A kabarety!Ochrypłe głosyczarnych piosenkarek w Brick Top; Kiki i jej niewiarygodnie nieprzyzwoitepiosenki w BoeufSur Le Toit, i piski dziewcząt tańczących kankana w Bal Tabarin! W Paryżu ledwiemożna byłoodróżnić dzień od nocy, nie miało to większego znaczenia.Mogły wracać do naweto trzeciej nadranem, mijając Nótre Damę, fgtoiłe, Place de la Concorde, a światła reflektorównadal zalewałyulice mocnym blaskiem, ludzie zaś wciąż jeszcze spacerowali w wieczorowychstrojach.Esther jednak zniecierpliwiona marzyła, aby móc zerwać się z matczynej smyczy.Ajużwyjątkowo irytowało ją to nie kończące się, bezsensowne jeżdżenie od jednegonudnegomłodego arystokraty do drugiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]