[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechnęła się ukazując dwa rzędy perłowobiałych zębów kontrastujących z jej ciemną skórą iwłosami. Dziękuję wam - wyszeptała. Jak się nazywasz ?- Felira Transtas z Klaris Rossa Narodu Syllsin.Podałem jej swoje imię i wskazując na siedzącego obok niej mężczyznę spytałem: Kto to jest ?- Mój brat Grat Transtas.Został ranny podczas naszej walki z veckiem.Proszę, pomóż mu!Nie miałem zielonego pojęcia, co oznacza ów Veck , ale kobieta wymówiła to takim tonem,jakim dziękuje się gospodarzowi za obiad. Wydaje.mi się, że trzeba będzie wezwać statek powiedziałam do Jane,Moja towarzyszka podczas tej krótkiej rozmowy schowała także swój miotacz i weszła downętrza jaskini.Przy pomocy Jane postawiłem mężczyznę na nogi i zarzuciłem go sobie naramię starym sposobem Strażników.Cała operacja z.powodu skafandrów nie była prosta doprzeprowadzenia, chociaż na Księżycu wszystko jest sześciokrotnie lżejsze niż na Ziemi.Miałem nadzieję, że taki sposób traktowania nie zaszkodzi rannemu, ale nie mieliśmy innegowyjścia, gdyż trzeba go było sprowadzić na dno krateru, gdzie mógł wylądować statek.Na szczycie pierścienia otaczającego krater znajdowała się reszta załóg.W skład jednej z nichwchodził lekarz naszej bazy, Zela Bar, pochodzący ze Strumienia Czasu o nazwie Varnoth.Kiedy dotarliśmy na miejsce, zjechał do nas i nachyliwszy się nad rannym rozbitkiem spojrzał najego twarz.- Szok - burknął prostując się.- Prawdopodobnie na skutek wylewu wewnętrznego.Jeśli mamygo uratować to lepiej będzie, gdy statek przybędzie tu jak najprędzej.Mniej więcej po godzinie okręt ratunkowy wylądował nieopodal zniszczonego pojazduDalgilrów.Był to jeden z gigantycznych kulistych transportowców dostarczających materiały isurowce potrzebne do budowy Bazy Anaxagoras.Zela Bar nadzorował załadunek rannego napokład, ja tłumaczyłem kobiecie, że powinna lecieć razem z bratem i towarzyszyć lekarzowi- Nie lecisz z nami, Duncan ? - spytała- Muszę pomóc innym.-Wsiadaj, wszystko będzie w porządku!Po chwili znajdowała się już w środku.Klapa zamknęła się za nią i statek uniósł się do górybiorąc kurs na północ. Piękna, nieprawdaż ? rozległ się w słuchawkach jakiś glos.Obróciłem się.Kilka metrów przede mną stała tajemniczym wyrazem twarzy Jana.- Kto? spytałem. Jak to, kto ? zaśmiała się Ona.- Tak zgodziłem się.- Rzeczywiście jest piękna.Powrót do Bazy Anaxagora zabrał nam dwie godziny, to znaczy dokładnie tyle samo czasu, iledroga do rozbitego statku.Jechaliśmy równolegle do wielkiego widocznego na horyzonciekrateru.Pod koniec tej podróży miałem zamiar zerwać okropny balon powietrzny, który miałemna sobie, by oddać się orgii drapania.Jechaliśmy teraz w jednym szeregu, jeden za drugim i kolejno wjeżdżaliśmy w otwierające sięolbrzymie wierzeje, z których wydobywało się światło zalewające niebieskawym blaskiemczarnobrązowy księżycowy kurz.Jane i ja byliśmy trzecimi w sznurku.Ledwie tylko nasz pojazd zatrzymał się w swoim boksie,zeskoczyłem z fotela i pędem ruszyłem w kierunku znajdującej się na końcu długiego korytarzaśluzy powietrznej.Kiedy tylko znalazłem się w środku, natychmiast uruchomiłem proceduręwyrównywania ciśnienia i zacząłem uwalniać się ze swoich wdzianek starając zrobić to jaknajprędzej.Ludzie doszukują się romantyzmu w przebywaniu na otwartej powierzchni innychplanet, nie biorąc pod uwagę ciasnoty i braku dostępu do własnej skóry.- Agrrhh !- warczałem, gdy Jane pomogła mi ściągnąć wielką sztywną łupinę.Rzucając skafander na ziemię starałem się dosięgnąć tego jednego jedynego miejsca na placach.Niestety, chociaż prawie wykręciłem swoją rękę, nie udało mi się, - Tutaj? Może ci pomóc? powiedziała Jane drapiąc mnie delikatnie po placach. Dobrzeteraz ? Trochę wyżej.teraz nieco w prawo.do dołu.Oooooo.Istnieje mnóstwo prostych rzeczy przynoszących ludziom szczęście.Jedną z nich jest możliwośćpodrapania się w miejscu, które nas swędzi.Gdy już mogłem myśleć normalnie i wróciła chęćdo życia, wziąłem Jane w objęcia.Staliśmy tak nieświadomi otaczającego nas świata z rękomazajętymi wzajemnymi pieszczotami.Zastanawiałem się właśnie jak Jane mogła tak szybkoznalezć się przy mnie.- Przypomnieć ci coś ? - spytałem łaskocząc ją nosem w ucho, poczułem, jak jej usta krzywią sięw uśmiechu. Naszą pierwszą noc w chacie twego wuja ? mruknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Uśmiechnęła się ukazując dwa rzędy perłowobiałych zębów kontrastujących z jej ciemną skórą iwłosami. Dziękuję wam - wyszeptała. Jak się nazywasz ?- Felira Transtas z Klaris Rossa Narodu Syllsin.Podałem jej swoje imię i wskazując na siedzącego obok niej mężczyznę spytałem: Kto to jest ?- Mój brat Grat Transtas.Został ranny podczas naszej walki z veckiem.Proszę, pomóż mu!Nie miałem zielonego pojęcia, co oznacza ów Veck , ale kobieta wymówiła to takim tonem,jakim dziękuje się gospodarzowi za obiad. Wydaje.mi się, że trzeba będzie wezwać statek powiedziałam do Jane,Moja towarzyszka podczas tej krótkiej rozmowy schowała także swój miotacz i weszła downętrza jaskini.Przy pomocy Jane postawiłem mężczyznę na nogi i zarzuciłem go sobie naramię starym sposobem Strażników.Cała operacja z.powodu skafandrów nie była prosta doprzeprowadzenia, chociaż na Księżycu wszystko jest sześciokrotnie lżejsze niż na Ziemi.Miałem nadzieję, że taki sposób traktowania nie zaszkodzi rannemu, ale nie mieliśmy innegowyjścia, gdyż trzeba go było sprowadzić na dno krateru, gdzie mógł wylądować statek.Na szczycie pierścienia otaczającego krater znajdowała się reszta załóg.W skład jednej z nichwchodził lekarz naszej bazy, Zela Bar, pochodzący ze Strumienia Czasu o nazwie Varnoth.Kiedy dotarliśmy na miejsce, zjechał do nas i nachyliwszy się nad rannym rozbitkiem spojrzał najego twarz.- Szok - burknął prostując się.- Prawdopodobnie na skutek wylewu wewnętrznego.Jeśli mamygo uratować to lepiej będzie, gdy statek przybędzie tu jak najprędzej.Mniej więcej po godzinie okręt ratunkowy wylądował nieopodal zniszczonego pojazduDalgilrów.Był to jeden z gigantycznych kulistych transportowców dostarczających materiały isurowce potrzebne do budowy Bazy Anaxagoras.Zela Bar nadzorował załadunek rannego napokład, ja tłumaczyłem kobiecie, że powinna lecieć razem z bratem i towarzyszyć lekarzowi- Nie lecisz z nami, Duncan ? - spytała- Muszę pomóc innym.-Wsiadaj, wszystko będzie w porządku!Po chwili znajdowała się już w środku.Klapa zamknęła się za nią i statek uniósł się do górybiorąc kurs na północ. Piękna, nieprawdaż ? rozległ się w słuchawkach jakiś glos.Obróciłem się.Kilka metrów przede mną stała tajemniczym wyrazem twarzy Jana.- Kto? spytałem. Jak to, kto ? zaśmiała się Ona.- Tak zgodziłem się.- Rzeczywiście jest piękna.Powrót do Bazy Anaxagora zabrał nam dwie godziny, to znaczy dokładnie tyle samo czasu, iledroga do rozbitego statku.Jechaliśmy równolegle do wielkiego widocznego na horyzonciekrateru.Pod koniec tej podróży miałem zamiar zerwać okropny balon powietrzny, który miałemna sobie, by oddać się orgii drapania.Jechaliśmy teraz w jednym szeregu, jeden za drugim i kolejno wjeżdżaliśmy w otwierające sięolbrzymie wierzeje, z których wydobywało się światło zalewające niebieskawym blaskiemczarnobrązowy księżycowy kurz.Jane i ja byliśmy trzecimi w sznurku.Ledwie tylko nasz pojazd zatrzymał się w swoim boksie,zeskoczyłem z fotela i pędem ruszyłem w kierunku znajdującej się na końcu długiego korytarzaśluzy powietrznej.Kiedy tylko znalazłem się w środku, natychmiast uruchomiłem proceduręwyrównywania ciśnienia i zacząłem uwalniać się ze swoich wdzianek starając zrobić to jaknajprędzej.Ludzie doszukują się romantyzmu w przebywaniu na otwartej powierzchni innychplanet, nie biorąc pod uwagę ciasnoty i braku dostępu do własnej skóry.- Agrrhh !- warczałem, gdy Jane pomogła mi ściągnąć wielką sztywną łupinę.Rzucając skafander na ziemię starałem się dosięgnąć tego jednego jedynego miejsca na placach.Niestety, chociaż prawie wykręciłem swoją rękę, nie udało mi się, - Tutaj? Może ci pomóc? powiedziała Jane drapiąc mnie delikatnie po placach. Dobrzeteraz ? Trochę wyżej.teraz nieco w prawo.do dołu.Oooooo.Istnieje mnóstwo prostych rzeczy przynoszących ludziom szczęście.Jedną z nich jest możliwośćpodrapania się w miejscu, które nas swędzi.Gdy już mogłem myśleć normalnie i wróciła chęćdo życia, wziąłem Jane w objęcia.Staliśmy tak nieświadomi otaczającego nas świata z rękomazajętymi wzajemnymi pieszczotami.Zastanawiałem się właśnie jak Jane mogła tak szybkoznalezć się przy mnie.- Przypomnieć ci coś ? - spytałem łaskocząc ją nosem w ucho, poczułem, jak jej usta krzywią sięw uśmiechu. Naszą pierwszą noc w chacie twego wuja ? mruknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]