[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym razie do czasu, kiedy toprzeczytasz, prawdopodobnie będę już w vudronie, zwłaszcza biorąc pod uwagę opóznieniesygnału między Nieviestą a Darienem.Przypuszczam, że pewnie jesteś znowu na dole, wtamtej komorze; też chciałabym tam teraz być.Na razie.Komnotka została wysłana prawie pół godziny wcześniej, ale dotarła do niego dopierow momencie, gdy wyszedł z komory i znalazł się w korytarzu.Nagle zaniepokojony, zacząłwciskać klawisze, żeby oddzwonić, ale zanim zdążył nawiązać połączenie, tamten głęboki,rewerberujący głos znów przemówił w dole.HORONGreg odruchowo odwrócił się w stronę skalnej ściany, zasłaniając rękami oczy.Przezkilka dłużących się w nieskończoność chwil otaczały go ciemność i cisza - żadne bezlitosne,walące jak młot światło nie zalało jego nerwów wzrokowych, zamieniając świat w białą mgłę.Ostrożnie wyjrzał spomiędzy palców, potem opuścił ręce - wydawało się, że wszystko jest wporządku, ale na wszelki wypadek pośpieszył z powrotem ku schodom, zatrzymując się wpołowie drogi na dół.- Chel, żyjecie tam obaj?! - zawołał.- Wszystko jest dobrze, Gregori - nadpłynęła stłumiona odpowiedz.- Nie ma powodudo obaw.- Zwietnie! - odkrzyknął, po czym zawrócił po własnych śladach.Gdy już dotarł dookna, gdzie wisiały uprzęże, zadzwonił do Catriony.33ChelSłuchacz Weynl wygłaszał właśnie rozbudowane i wymyślne powitanie z szepczącymakcentem charakterystycznym dla terenów w głębi lądu, kiedy potężny głos przemówiłznowu.HORON.a równocześnie cztery jaśniejące skupiska wzorów zgasły, pozostawiając ich wzłotawym świetle samotnej lampy.Sprawiało ono, że ich cienie kładły się długimi czarnymismugami na misternie rzezbioną powierzchnię studni.W tym oświetleniu wszystkiewgłębione linie, łuki i symbole rysowały się ostro, a kamień wyglądał jak ziarnisty,skorodowany metal.Obaj stali tam przez moment, po czym, ku zaskoczeniu Chela, Weynl zaczął się cichośmiać; jego ramiona aż drżały z rozbawienia.Chel uświadomił sobie, że sam zaczyna sięuśmiechać pozornie bez powodu, i miał właśnie zapytać, co spowodowało ten wybuchwesołości, kiedy z oddali dobiegł głos Grega, przypuszczalnie znajdującego się w głównymkorytarzu.- Chel, żyjecie tam obaj?!- Wszystko jest dobrze, Gregori! - odkrzyknął.- Nie ma powodu do obaw.- Zwietnie.Gdy jednak Weynl usłyszał dochodzące z oddali okrzyki Grega, ponownie wybuchnąłśmiechem, co wywołało nieznaczną, lecz narastającą irytację Chela.- Słuchaczu, czywszystko w porządku?- Prze.praszam, drogi Uczony.cała ta wspaniała konstrukcja miała umożliwićprzetrwanie dzieła Wielkich Starożytnych, a kiedy w końcu obudziliśmy ich Strażnika, niejesteśmy w stanie zrozumieć ani słowa.- Uśmiechnął się.- Za to Człowieka wołającego zzewnątrz rozumiemy bez trudu.wybacz, wydało mi się to nadzwyczaj śmieszne.- To zrozumiałe, Słuchaczu - odrzekł, czując dezaprobatę wobec rozbawienia Weynla, apotem zaczął się zastanawiać, czemu właściwie tak jest.Czyżbym się zmieniał w jakiegośsurowego tradycjonalistę, pozbawionego poczucia humoru? Może to mnie potrzebna jestdawka rozrywki!Weynl nagle zamilkł i odwrócił się do Chela.Oczy miał wytrzeszczone, a usta otwarte.- Byłem głupi, tak, i ślepy! - Wyciągnął dłoń w kierunku powierzchni studni.- WielcyStarożytni zbudowali to miejsce, więc czyż nie należałoby się spodziewać, że Strażnik będziemówił ich językiem?- Dokładnie tak - rozległ się w pobliżu głos brzmiący jak westchnienie i szept zarazem.- Jestem rozczarowany, że potrzebowaliście tyle czasu, by na to wpaść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W każdym razie do czasu, kiedy toprzeczytasz, prawdopodobnie będę już w vudronie, zwłaszcza biorąc pod uwagę opóznieniesygnału między Nieviestą a Darienem.Przypuszczam, że pewnie jesteś znowu na dole, wtamtej komorze; też chciałabym tam teraz być.Na razie.Komnotka została wysłana prawie pół godziny wcześniej, ale dotarła do niego dopierow momencie, gdy wyszedł z komory i znalazł się w korytarzu.Nagle zaniepokojony, zacząłwciskać klawisze, żeby oddzwonić, ale zanim zdążył nawiązać połączenie, tamten głęboki,rewerberujący głos znów przemówił w dole.HORONGreg odruchowo odwrócił się w stronę skalnej ściany, zasłaniając rękami oczy.Przezkilka dłużących się w nieskończoność chwil otaczały go ciemność i cisza - żadne bezlitosne,walące jak młot światło nie zalało jego nerwów wzrokowych, zamieniając świat w białą mgłę.Ostrożnie wyjrzał spomiędzy palców, potem opuścił ręce - wydawało się, że wszystko jest wporządku, ale na wszelki wypadek pośpieszył z powrotem ku schodom, zatrzymując się wpołowie drogi na dół.- Chel, żyjecie tam obaj?! - zawołał.- Wszystko jest dobrze, Gregori - nadpłynęła stłumiona odpowiedz.- Nie ma powodudo obaw.- Zwietnie! - odkrzyknął, po czym zawrócił po własnych śladach.Gdy już dotarł dookna, gdzie wisiały uprzęże, zadzwonił do Catriony.33ChelSłuchacz Weynl wygłaszał właśnie rozbudowane i wymyślne powitanie z szepczącymakcentem charakterystycznym dla terenów w głębi lądu, kiedy potężny głos przemówiłznowu.HORON.a równocześnie cztery jaśniejące skupiska wzorów zgasły, pozostawiając ich wzłotawym świetle samotnej lampy.Sprawiało ono, że ich cienie kładły się długimi czarnymismugami na misternie rzezbioną powierzchnię studni.W tym oświetleniu wszystkiewgłębione linie, łuki i symbole rysowały się ostro, a kamień wyglądał jak ziarnisty,skorodowany metal.Obaj stali tam przez moment, po czym, ku zaskoczeniu Chela, Weynl zaczął się cichośmiać; jego ramiona aż drżały z rozbawienia.Chel uświadomił sobie, że sam zaczyna sięuśmiechać pozornie bez powodu, i miał właśnie zapytać, co spowodowało ten wybuchwesołości, kiedy z oddali dobiegł głos Grega, przypuszczalnie znajdującego się w głównymkorytarzu.- Chel, żyjecie tam obaj?!- Wszystko jest dobrze, Gregori! - odkrzyknął.- Nie ma powodu do obaw.- Zwietnie.Gdy jednak Weynl usłyszał dochodzące z oddali okrzyki Grega, ponownie wybuchnąłśmiechem, co wywołało nieznaczną, lecz narastającą irytację Chela.- Słuchaczu, czywszystko w porządku?- Prze.praszam, drogi Uczony.cała ta wspaniała konstrukcja miała umożliwićprzetrwanie dzieła Wielkich Starożytnych, a kiedy w końcu obudziliśmy ich Strażnika, niejesteśmy w stanie zrozumieć ani słowa.- Uśmiechnął się.- Za to Człowieka wołającego zzewnątrz rozumiemy bez trudu.wybacz, wydało mi się to nadzwyczaj śmieszne.- To zrozumiałe, Słuchaczu - odrzekł, czując dezaprobatę wobec rozbawienia Weynla, apotem zaczął się zastanawiać, czemu właściwie tak jest.Czyżbym się zmieniał w jakiegośsurowego tradycjonalistę, pozbawionego poczucia humoru? Może to mnie potrzebna jestdawka rozrywki!Weynl nagle zamilkł i odwrócił się do Chela.Oczy miał wytrzeszczone, a usta otwarte.- Byłem głupi, tak, i ślepy! - Wyciągnął dłoń w kierunku powierzchni studni.- WielcyStarożytni zbudowali to miejsce, więc czyż nie należałoby się spodziewać, że Strażnik będziemówił ich językiem?- Dokładnie tak - rozległ się w pobliżu głos brzmiący jak westchnienie i szept zarazem.- Jestem rozczarowany, że potrzebowaliście tyle czasu, by na to wpaść [ Pobierz całość w formacie PDF ]